O pięcioraczkach z Horyńca w lutym usłyszał cały świat, a to za sprawą wyjątkowego porodu, który nastąpił za pomocą cesarskiego cięcia. W 28. tygodniu ciąży przyszła na świat piątka dzieci, które otrzymały imiona: Charles Patrick, Henry James, Elizabeth May, Evangeline Rose oraz Arianna Daisy. Niestety pomimo ogromnego wysiłku lekarzy mały Henry zmarł, a pozostała czwórka czekała na opuszczenie murów szpitala. Wkrótce okazało się, że mały Charles, nazywany bliskich Czarusiem, również musi stoczyć walkę. Dziecko zostało poddane operacji serca, która na szczęście się udała. Dochodził do siebie w krakowskim szpitalu, potem został przeniesiony do rzeszowskiego hospicjum, by w końcu opuścić jego mury. Czaruś jedzie do domu. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Mały Czaruś w końcu może opuścić mury hospicjum, gdzie spędził ostatnie miesiące, dochodząc do siebie po trudnej i skomplikowanej operacji serca. Wykonano ją w krakowskim szpitalu, ponieważ chłopiec miał małą dziurkę w sercu, która musiała zostać zoperowana. Tam też nabierał sił i dochodził do siebie.
Kolejnym etapem było umieszczenie go w rzeszowskim hospicjum, gdzie pod opieką lekarzy i pielęgniarek wracał do zdrowia. Chłopczyk nie miał odruchu ssania, dlatego widniała przed nim perspektywa karmienia pozajelitowego, jednak to już tylko wspomnienie, bo mały Czaruś nauczył się ssać. Kiedy wszyscy myśleli, że to już koniec problemów, okazało się, że chłopiec będzie musiał zostać w hospicjum nieco dłużej. Nie mógł wrócić do domu, ze względu na brak odpowiedniego i wykwalifikowanego personelu, który mógłby odwiedzać go w domu.
W ostatni dzień sierpnia udałam się do hospicjum w Rzeszowie, by spełnić wszystkie formalności, aby Czaruś był już z nami w domku. Niestety, po krótkim spotkaniu z panią doktor zostało ustalone, że Czaruś zostaje w hospicjum. Moje serce rozpadło się na milion kawałków
- napisała jego mama w mediach społecznościowych.
Jednak w końcu nastał ten dzień, w którym mały Czaruś wraca do domu. Rodzina w końcu będzie w komplecie. Informację o opuszczeniu murów hospicjum przez chłopca, potwierdziła jego mama, która w mediach społecznościowych relacjonuje to, co dzieje się z jej dziećmi. "Długo zbieram się z tym postem, bo albo wyje jak bóbr, albo nie wierzę, że daliśmy radę, albo że za chwilę, znowu ktoś zmieni plan. Bez Was nie dałabym rady" - pisze mama pięcioraczków.
Kobieta nagrała wzruszającą rolkę, która rozczuliła internautów, "7 miesięcy poświęceń, wyborów, niepewności, nieopisanego zmęczenia, frustracji. Około 60 tys. przejechanych kilometrów, 7 miesięcy walki, wytrwałości, nadziei i miłości. Ta niewyobrażalnie długa podróż dobiega końca. W końcu będziemy mogli być razem i walczyć o lepsze jutro" - zaznacza pani Dominika. Czaruś w końcu jedzie do domu, gdzie czeka na niego pozostałe rodzeństwo.