Zbiórka na chore dziecko? Nie ma chyba osoby, która przeszłaby obojętnie wobec nieszczęścia innych, toteż często niewielkimi kwotami wielu z nas dorzuca się do zbiórek. W myśl zasady grosz do gorsza. Jedna z internautek również wrzuciła niewielką kwotę, ale nie dlatego, że chciała. W tej historii raczej została przymuszona i to dość niewybrednym komentarzem. Zbierająca stwierdziła, że wygląda na taką, co ją stać, żeby się dołożyć, więc ma wrzucić 10 zł. Czy tak powinna wyglądać zbiórka? Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Pewna internautka postanowiła podzielić się na Twitterze swoją dość nietypową historią. Otóż zaczepiła ją dziewczyna, zapewne wolontariuszka w jakiejś akcji, zbierająca datki na chore dziecko. Zbiórki mają to do siebie, że są dobrowolne i to przede wszystkim darczyńca decyduje, czy je wesprze i przede wszystkim w jakiej kwocie. Jednak tym razem było inaczej. Kobieta została postawiona przed faktem. Miała wrzucić pieniądze, bo zdaniem nastolatki, wygląda na taką, co nie może narzekać na ich brak.
Ostatnio mnie zaczepiła dziewczyna zbierająca hajs na coś, gdy powiedziałam, że się śpieszę, powiedziała do mnie "dobra to nie przedłużam, wyglądasz na taką, co ma hajs, także dyszka co najmniej do puszki na chore dziecko" byłam tak w szoku, że aż zapłaciłam
- napisała internautka.
Opisywana sytuacja wydaje się lekko komiczna, bo o ile celem zbiórki jest zebranie funduszy, ale nie można w tak nachalny sposób do niej namawiać. Może to czasem skutkować wręcz odwrotnym efektem i brakiem jakichkolwiek wpłat, nawet na szczytne i ważne cele.
Co myślicie o takim zachowaniu? Czy również spotkaliście się z nachalnym namawianiem do wsparcia jakiejś inicjatywy? Czy może wręcz odwrotnie? Czekamy na wsze historie.