[go: up one dir, main page]

Rok szkolny 2022/23 może zacząć się od strajku? "Emocje wśród nauczycieli są duże"

Czy nadchodzący rok szkolny rozpocznie się od strajku nauczycieli? Choć nic nie zostało jeszcze przesądzone, Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego nie ukrywa, że nastroje wśród tej grupy zawodowej nie są pozytywne. Co to właściwie oznacza dla dzieci i młodzieży?

Choć wakacje w pełni, uczniowie i nauczyciele powoli przygotowują się na nadchodzący rok szkolny. Trudno jednak przewidzieć, jak będą wyglądały zajęcia, nad szkołami wisi bowiem widmo nadchodzącego strajku. "Gazeta Wyborcza" rozmawiała na ten temat z prezesem ZNP, Sławomirem Broniarzem. 

Zobacz wideo Kiedy dziecko się zakrztusi. Przede wszystkim nie panikować. Działać!

Szukasz podobnych treści? Sprawdź Gazeta.pl

"Za wcześnie, by mówić o strajku"

Zapytany o to, czy strajk nauczycieli to pewnik, prezes ZNP nieco studzi nastroje. - Mówienie o tym teraz jest przedwczesne. Nie chodzi tylko o emocje nauczycieli, ale także kwestie przepisów, które dotyczą rozwiązywania sporów zbiorowych. Dziś próbujemy skupiać się na tym, co jako środowisko ZNP możemy zrobić, aby dla tych planów i projektów pozyskać jak najwyższy poziom poparcia ze strony nauczycieli - wyjaśnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Dodaje jednak, że nie można wykluczyć sytuacji, w które sfrustrowani obecną sytuacją w szkołach nauczyciele, będą chcieli dać wyraz swojemu niezadowoleniu. 

I choć oficjalna forma strajku będzie dopiero dyskutowana, część kadry już zaznacza, że nie zamierza brać nadgodzin, czy korzystać, jak do tej pory, z prywatnego sprzętu, aby przygotować materiały dla uczniów. To, co powinno szczególnie budzić obawy to fakt, że coraz więcej nauczycieli odchodzi z pracy. Zmęczeni obecną sytuacją, bez nadziei na jej poprawę, postanawiają się przebranżowić. Czy to oznacza, że przyszły rok szkolny upłynie uczniom pod znakiem zastępstw i odwołanych godzin?

- Sam fakt rezygnacji z zawodu wiąże się z jakością polityki edukacyjnej. Z jaką atmosferą w szkole się spotykamy, jeśli pracujący w niej nauczyciele czują się przedmiotem, a nie podmiotem działań resortu edukacji?

- zastanawia się Sławomir Broniarz. 

Kluczowe jest pytanie: za ile jesteśmy w stanie to znieść. To, co minister Przemysław Czarnek chce zaoferować od 1 września początkującym nauczycielom, ma się nijak do tego, co oferuje rynek pracy osobom o podobnych, a nawet niższych kwalifikacjach 

- dodaje prezes ZNP. Broniarz wyjaśnia także, że obecnie absolwenci studiów wyższych, którzy starają się o pracę w tym zawodzie, mogą liczyć na wypłatę w wysokości 3424 zł. 

To zaledwie o 40 zł więcej niż płaca minimalna. Czarnek musiał podnieść pensje początkującym nauczycielom, bo zarabialiby poniżej najniższej krajowej. Ale jeżeli w lipcu przyszłego roku rząd znowu podniesie płacę minimalną, to początkujący nauczyciele znajdą się pod kreską. Nie dziwmy się, że nauczyciele, jeśli mają alternatywę, starają się z niej skorzystać 

- komentuje w rozmowie z "GW". 

Nauczycieli brakuje już teraz. A może być jeszcze gorzej

Obecnie dyrektorzy szkół borykają się z brakami kadrowymi. - Mamy ponad 22 tys. braków kadrowych. Nie możemy tych liczb zbagatelizować i powiedzieć: "dyrektor da sobie radę", bo tak nie będzie - wyjaśnia Broniarz i dodaje, że ta liczba sugeruje, że w niemal każdej z polskich szkół brakuje choć jednego wykładowcy. 

Omawiany tekst powstał w redakcji Wyborczej. Więcej na wyborcza.pl

Więcej o: