Prof. dr hab. n. med. Rafał Kurzawa, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii: Nie uważam, że młodzi ludzie są wygodni i wybierają hedonizm. Myślę, że są w pułapce. Przesuwają decyzję o posiadaniu dzieci na później.
Najpierw chcą osiągnąć stabilność finansową, ułożyć się w dorosłym życiu na tyle, aby mieć warunki do wychowywania dzieci. Ja to rozumiem. Być może brakuje im wiedzy o tym, że płodność człowieka jest ograniczona. Ludzie dość często przeszacowują swoją płodność. Kiedy wreszcie są gotowi, okazuje się, że kobiety mają problemy z zajście w ciążę.
I co ciekawe ten problem nie dotyczy tylko kobiet, ale też mężczyzn. Wśród nich również jest bardzo wielu takich, którzy są gotowi na rodzinę, ale nie mają z kim tej rodziny budować. Latami poszukują zaufanego partnera/partnerki, aby stworzyć dom, ale - jak się okazuje - nie jest to takie proste.
I nawet kiedy już się odnajdą i wiedzą, że chcą być razem, to niestabilna sytuacja materialna, brak poczucia bezpieczeństwa, brak wsparcia socjalnego ze strony pracodawców, sprawia, że nadal odkładają decyzje o powiększeniu rodziny.
To jest obraz współczesnej niepłodności w krajach wysokorozwiniętych. Główną przyczyną, niskiej dzietność w Europie jest to, że pary starają się o dzieci w wieku, kiedy mają ograniczoną płodność.
Jeśli do ograniczonej ze względu na wiek płodności dojdzie czynnik medyczny, sytuacja się komplikuje i często jest wręcz krytyczna. Kobieta, która podejmuje decyzję o urodzeniu pierwszego dziecka po trzydziestym roku życia, ma gigantyczną szansę na to, że będzie miała tylko jedno dziecko, jeśli w ogóle.
I chociażby z tego powodu powinniśmy przyłożyć się do tego, aby podczas edukacji seksualnej młodych mówić o tym, kiedy jest najlepszy czas na ciążę, jakie mogą być przyczyny niepłodności, kiedy należy zgłosić się do lekarza, co powinno niepokoić, jakie są możliwości leczenia niepłodności.
Uważam, że podstawowy problem, który stanowi źródło niepowodzeń ludzi w procesie starania się o dziecko, to brak aktualnej wiedzy w zakresie seksualności, rozrodczości i płodności człowieka. Z braku wiedzy biorą się nieporozumienia, błędne decyzje, też błędne osądy.
Świadomość mężczyzn dotycząca tematów związanych z płodnością jest naprawdę coraz większa. Jestem tym bardzo zbudowany. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przyszła do mnie do gabinetu kobieta i powiedziała, że partner nie chce się badać.
Zdarzają się nawet takie wizyty, kiedy mężczyźni sami przychodzą do mnie, bo przeczuwają, że może być problem i chcą się dowiedzieć, jak to poukładać, jakie są rozwiązania, jakie ewentualne leczenie można podjąć.
Podstawy diagnostyki przyczyn zaburzeń płodności u kobiety są w systemie Narodowego Funduszu Zdrowia. Kobiety mogą wykonać podstawowe badania oceniające płodność, są one refundowane.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku mężczyzn. Nie mają łatwego dostępu do świadczeń, które służyłyby diagnostyce ich płodności. Teoretycznie są możliwe, ale droga jest tak długa i zawiła, że korzystanie ze świadczeń jest absurdem i kompletną stratą czasu.
Ludzie borykający się z niepłodnością potrzebują sporo pieniędzy. Na fundusz nie mogą liczyć, muszą płacić. Do tego, nie wszyscy wiedzą, jak leczyć. Czasami wygląda to tak, jakby celowo proponowano ludziom odpłatne procedury, tylko po to, aby jak najwięcej na nich zarobić. Niestety.
Promuje się niesprawdzone naukowo interwencje medyczne, które nie mają nic wspólnego z algorytmem diagnostyczno-terapeutycznym niepłodności. Takie postępowanie często służy zarabianiu pieniędzy.
Nie mamy dobrego, kompleksowego nadzoru nad leczeniem niepłodności. Rada do Spraw Leczenia Niepłodności powinna być powołana już dawno, w 2016 roku. Do tej pory rady nie ma. A to oznacza, że można działać w pojedynkę i według własnego uznania, bo nie ma systemowych rozwiązań.
Ludzie są często leczeni niezgodnie z obowiązującym medycznymi standardami. Nie ma odgórnie kontrolowanych specjalistycznych przychodni, które zajmują się zdrowiem reprodukcyjnym człowieka i optymalizacją jego płodności
Mamy w Polsce bardzo dobre kliniki leczenia niepłodności. Praktycznie wszystkie prywatne. Nie ma jednak łącznika między parą a wysokospecjalistycznym ośrodkiem leczenia niepłodności.
Pary są skazane na samodzielne wyszukiwanie ośrodków i przychodni, w których rozpoczynają leczenie. Czasami źle trafiają, biorą się z tego niewłaściwe zalecenia, niewłaściwe interwencje, przetrzymywanie pacjentów w gabinetach, które nie są specjalistyczne. To strata czasu, a upływający czas jest największym wrogiem w leczeniu niepłodności.
Ludzie, którzy mają problemy z płodnością, są bardzo "wdzięcznym" pacjentami. Przychodzą regularnie, chcą współpracować i płacą. Po co się ich pozbywać?
Zapożyczają się i po drodze mnóstwo pieniędzy wydają na niepotrzebne badania, testy. Chodzą od gabinetu do gabinetu, mierzy się kobietom temperaturę przez pół roku, kolejne pół roku sprawdza śluz. I tak czas ucieka. A to wszystko kosztuje gigantyczne pieniądze.
Rada do Spraw Leczenia Niepłodności stanowiłaby element, który narzucałby pewne standardy. Tworzyłaby rozwiązania systemowe obligatoryjne dla publicznego i prywatnego sektora.
Całkiem prężnie działa Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii. Tworzymy rekomendacje i standardy dotyczące postępowania medycznego, ale to wszystko, co możemy zrobić.
Możemy mówić, jak się powinno leczyć, jak prowadzić kliniki, jak traktować pacjentów w klinikach, jak powinno funkcjonować laboratorium rozrodu, jak kontrolować jakość leczenia niepłodności.
My to publikujemy, ale nie mamy możliwości wymagać, aby te standardy były przestrzegane. Sama nawet przynależność do Towarzystwa jest dobrowolna. A dla pacjentów powinien być to dowód świadczący o nieprzymusowym zaangażowaniu w zapewnienie wysokich standardów usług świadczonych w obszarze leczenia niepłodności.
Myślę, że ludzie z tego systemu myślenia już się wyłamują. Nawet kiedy coś takiego słyszą, to i tak robią swoje.
Niepłodność bezwzględna, taka zero-jedynkowa, to jest ułamek wszystkich problemów, które dotyczą tematu zaburzeń płodności człowieka.
W zdecydowanej większości przypadków leczonych par mówimy o zmniejszeniu naturalnej płodności
Oznacza to, że nie można wykluczać naturalnego zajścia w ciążę. Na szczęście takie prawdopodobieństwo istnieje. Każdej parze na pierwszej wizycie mówię, że nie są u mnie dlatego, że w ogóle nie mogą mieć dzieci, tylko dlatego, że ich szansa na dziecko jest mniejsza od przeciętnej. I działamy dwutorowo. Optymalizujemy płodność naturalną i robimy wszystko, żeby pomóc w medycznym zajściu w ciążę.
Prof. dr hab. n. med. Rafał Kurzawa jest prezesem Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, współzałożycielem kliniki płodności TFP Fertility Vitrolive w Szczecinie. Jest kierownikiem Katedry i Zakładu Ginekologii i Zdrowia Prokreacyjnego na Wydziale Nauk o Zdrowiu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Aktywnie angażuje się w projekty edukacyjno-naukowe powołane w celu promocji profilaktyki płodności i leczenia niepłodności. Na profilu w serwisie społecznościowym publikuje opinie i przemyślenia na temat współczesnej kondycji medycyny rozrodu w Polsce oraz udziela poglądowej informacji medycznej na pytania pacjentów.