Więcej informacji o aktualnej sytuacji epidemiologicznej w naszym kraju na Gazeta.pl
Nauka zdalna po feriach? Ten scenariusz staje się coraz bardziej realny. Chociaż w pięciu województwach trwają ferie zimowe, czyli mieszkający na ich terenie uczniowie nie chodzą do szkół, omikron rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie.
Zgodnie z danymi Ministerstwa Edukacji i Nauki opublikowanymi na Twitterze 21 stycznia, czyli w miniony piątek, w trybie stacjonarnym działało 70,8 proc. szkół podstawowych (7002 wszystkich placówek), 83 w trybie zdalnym, a 2805 w mieszanym. Jeśli chodzi o szkoły ponadpodstawowe, to w trybie stacjonarnym działało 78,6 proc (4312 placówek), 47 zdalnie, a 1130 w trybie mieszanym. Po weekendzie te dane na pewno ulegną zmianie, można się spodziewać, że zamkniętych zostanie jeszcze więcej placówek.
Szkoły są teraz wylęgarniami koronawirusa. Widać to w statystykach. Powinny jak najszybciej przejść na nauczanie zdalne
- powiedział w rozmowie z Radiem Zet dr Tomasz Karauda, lekarz z oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego szpitala im. Norberta Barlickiego w Łodzi. Karauda zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne dla dzieci jest uczestniczenie w zajęciach stacjonarnych, jednak uważa, że w obecnej sytuacji dla wszystkich byłoby korzystniej i bezpieczniej, gdyby zostały w domach:
Dzieci powinny się rozwijać, mieć możliwość kontaktu społecznego. To jest wszystko ważne, ale musimy rozważyć to, co jest w danym momencie dla nas najwyższym priorytetem. Czy społeczny kontakt dzieci, czy życie ludzi trafiających do szpitali?
- dodał.
Rządzący nie zapowiadają jeszcze zamknięcia szkół, jednak na niedawnej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o nowych decyzjach w sprawie obostrzeń. Niewykluczone, że już niedługo będziemy się musieli legitymować paszportami covidowymi, jeśli będziemy chcieli wybrać się np. do restauracji, czy zatrzymać w hotelu.