Oświadczenie warszawskiego liceum nie przekonało jego byłych uczennic. Absolwentki I Społecznego LO "Bednarska" nie chcą dłużej milczeć. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedziały o nadużyciach ze strony nauczycieli, do jakich dochodziło w placówce. Nauczyciele wysyłali uczennicom erotyczne wiadomości, komplementowali ich stroje i insynuowali w czasie lekcji, że są partnerami nastolatek. Niektórzy z nich faktycznie nimi byli.
Cały artykuł "GW" przeczytasz tu.
Niektóre z rozmówczyń "Gazety Wyborczej" do liceum chodziły nawet 20 lat temu. Jednak wspomnienia z tamtejszych lat wciąż są wyraźne. Anonimowa uczennica, która "Bednarską" skończyła kilkanaście lat temu, wspominała np. grę w "Mafię" z jednym z nauczycieli.
Do dziś pamiętam, jakie imię wybrał sobie w grze i że przedstawił się tekstem "Mam taką pałę, że wam się to w głowie nie mieści". A kiedy jego postać z gry była oskarżana o morderstwo, mówił za każdym razem, że nie mógł tego zrobić, bo w tym czasie gwałcił postać naszej koleżanki Basi. Było to dla nas trochę dziwne, ale byliśmy wtedy mało podejrzliwi
- mówiła.
Okazało się, że koleżanka, którą upodobał sobie mężczyzna w trakcie gry, wkrótce zaczęła dostawać inne niepokojące sygnały. Nauczyciel przy całej klasie zachowywał się, jakby byli parą. Wysłał jej nawet erotyczną wiadomość. Kiedy rodzice zgłosili zajście dyrekcji, dziewczynę przesunięto do innej grupy. Nauczyciel nie poniósł konsekwencji.
Tego, co się wydarzyło, żałuje również uczennica, która ponad 10 lat temu związała się z nauczycielem. Jak przyznaje, nie umiała wtedy stawiać granic. Nauczyła się tego, gdy miała ponad 20 lat. O ich związku nie tylko wiedziała cała szkoła, ale także go akceptowała. Wówczas 16-latkę cieszyło to, że traktują ją jak dorosłą. Dziś patrzy na to inaczej.
Nauczyciele powinni granice znać. Poniosłam konsekwencje emocjonalne tamtej sytuacji
- mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Nie była jedyna. W tekście "GW" czytamy także o historii 16-latki, która związała się z 40-letnim pedagogiem. Mężczyzna wziął ją na spływ, gdzie spali w jednym namiocie i chodzili razem pod prysznic. Nikt nie zareagował, bo jak wspomina rozmówczyni "GW", "mówiono, że dziewczyna go kochała". Podobnych zdarzeń od założenia placówki w 1989 roku było więcej.
"Dziś jesteśmy gotowi i gotowe przyznać, że nie udało nam się stworzyć szkoły, w której każda osoba byłaby całkowicie bezpieczna. Udało nam się jednak stworzyć społeczność, która potrafi przyznać się do błędów i zacząć wprowadzać zmiany" - napisali pracownicy I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego "Bednarska" w oficjalnym oświadczeniu. Dziennikarka "GW" chciała skonfrontować doniesienia z dyrektorką Wandą Łuczak i jej poprzednikiem Janem Wróblem.
Rozmowa na tematy trudne (nie chodzi o to, że dla nas, lecz dla wszystkich osób, których dotyczy) wymaga większej, niż standardowa dawki zaufania w sens i skutek prowadzonej rozmowy. Pani artykuł, a zwłaszcza pytania, które zawarła Pani w liście do nas, nie dają nam nadziei na rozmowę, w której chodzi o dojście do prawdy i pełne naświetlenie bardzo różnych sytuacji – w naszej opinii ma Pani poczucie, że prawdę już zna. Pozostajemy przekonani, że problemy, które porusza Pani w artykułach, są ważne i warte brania byka za rogi. Myślimy, że z ich poruszania ostatecznie wyniknie dobro
- przeczytała w odpowiedzi na wiadomość.