[go: up one dir, main page]

Zbijają gorączkę, nie odbierają telefonu. Tak rodzice przemycają chore dzieci do przedszkola. Czym to grozi?

Sezon chorobowy już się zaczyna. Rodzice znów mierzą się z grypą czy rotawirusami u swoich pociech. Jedni siedzą więc całą zimę na chorobowym, inni... omijają obowiązek zatrzymania chorego dziecka w domu.

Taką sytuację opisał w mediach społecznościowych Patryk Bryliński - tata małego żłobkowicza, dla którego nowy rok szkolny oznacza permanentne siedzenie na chorobowym:

Opisana przez Brylińskiego historia nie jest wyjątkowa. Pod postem pojawiły się historie rodziców, którzy doświadczyli tego samego, m.in.:

Nasza Ala ma cały tyłek owrzodzony. Bo jakiś geniusz puścił dzieciaka z wirusem do żłobka
Moje dziecko ma 5 lat i od pierwszej grupy przedszkola choruje dosłownie co dwa tygodnie. Ja niestety przegrałam z durnymi mamusiami i musiałam zrezygnować z pracy, żeby one mogły swoje zasmarkane dzieci przeprowadzać. Nie mieliśmy już urlopu my, dziadkowie wiec finalnie pożegnałam się z pracą żeby kilka mam swoją zachowało. A dziecko coraz bardziej tymi chorobami osłabione. Są przedszkola, gdzie, żeby dziecko z katarem zostawić, trzeba mieć zaświadczenie, że katar jest alergiczny. Tak powinno być wszędzie

Niewinne ofiary "katarku i kaszelku"

Rodzice przyprowadzając chore dziecko do przedszkola, nie biorą jednak pod uwagę tego, na jakie niebezpieczeństwo narażają nie tylko swoją pociechę, ale całą grupę dzieci. Szczególnie te, które borykają się z niezakaźnymi, ale za to przewlekłymi dolegliwościami.

-  Bardzo często zgłaszają się do mnie rodzice z chorymi dziećmi, które przed kilkoma dniami miały styczność w przedszkolu z rówieśnikami ze "świeżą" infekcją - komentuje lekarz pediatra Ewa Miśko-Wąsowska -  jeden z poważniejszych przypadków to w ostatnim czasie 5-letni chłopiec z astmą oskrzelową, u którego każda infekcja kataralna przechodziła w obturacyjne zapalenie oskrzeli, co wymagało 1-3 tygodniowego leczenia. Ostatnia infekcja ewidentnie miała związek z przedszkolem (na 2-3 dni przed jej wystąpieniem, do przedszkola przyprowadzono dwoje chorych dzieci). Tym razem jednak u chłopca wystąpiła duszność wymagająca hospitalizacji.

Bywa, że odpowiedzialność za zaistniałą sytuację przerzuca się na nauczycieli, którzy rzekomo przyjmują chore dzieci do przedszkola. Sytuacja jednak nie jest tak prosta, jakby się wydawało. Rodzice w obawie przed utratą pracy łapią się różnych sposobów, by zataić chorobę dziecka.

Z drugiej strony barykady

Przedszkolanka z wieloletnim doświadczeniem przyznaje anonimowo, że takie sytuacje naprawdę mają miejsce: "Zdarzyło mi się kilka razy, że trafiłam na wybitnie sprytnych rodziców, którzy przychodzili pod przedszkole jeszcze przed otwarciem. Gdy pojawiałam się w drzwiach, rodzic dosłownie wpychał dziecko do szatni i szybko uciekał, tłumacząc się, że bardzo spieszy się do pracy. Po chwili okazywało się, że malec dosłownie "przelewa się" przez ręce".

Leki podaje tylko rodzic

Nauczyciel czy opiekun nie ma prawa podać dziecku żadnych leków. Nawet, gdy rodzic bardzo na to nalega, na przykład podczas rozmowy telefonicznej. Co robi w w takiej sytuacji? Wzywa rodzica do szkoły czy przedszkola: "Zasady zasadami, a życie życiem. Rodzic potrafi nie odbierać przez pół dnia. Gdy w końcu udaje się z nim skontaktować, przyjeżdża po 2-3 godzinach" - komentuje przedszkolanka.

Oczywiście wiele z tych sytuacji to zdarzenia losowe. Rodzic może mieć przecież rozładowany telefon czy utknąć w korku. Potwierdzają to też wieloletnie obserwacje pracowników przedszkoli: "Zdajemy sobie sprawę, że to mogą być niefortunne zbiegi okoliczności, jednak w przypadku niektórych tego typu zdarzeń, nie miałam wątpliwości o celowym działaniu rodzica. Na przykład - odsyłałam do domu dziecko z wysoką temperaturą (powyżej 38 stopni), a następnego dnia przyjmowałam je z powrotem. 

Rodzice muszą zdać sobie sprawę, że podrzucając chore dziecko do przedszkola, szkodzą wszystkim. Opieka nad chorym podopiecznym w przedszkolu praktycznie nie istnieje, bo nauczycielka musiałaby zostawić resztę grupy, na rzecz tego, który potrzebuje najwięcej uwagi".

Kiedy więc chore dziecko przestaje zarażać?

Pediatra Ewa Miśko-Wąsowska tłumaczy nam, jak to wygląda u dzieci w przypadku najpopularniejszych schorzeń:

- przeziębienie, grypa, zapalenie krtani lub choroba dłoni, stóp i jamy ustnej: dziecko nie zaraża po ustąpieniu gorączki i ostrych objawów

- zapalenie spojówek: gdy oczy są pozbawione charakterystycznej wydzieliny

- opryszczkowe zapalenie jamy ustnej: gdy wszystkie zmiany będą zagojone

- ospa: gdy wszystkie pęcherzyki zamienią się w strupki

- rumień zakaźny: gdy pojawi się wysypka (choroba jest zakaźna kilka dni przed wystąpieniem zmian skórnych)

- angina, szkarlatyna - 24 godziny po przyjęciu antybiotyku dziecko nie zakaża

- infekcja przewodu pokarmowego: gdy ustąpi gorączka/stan podgorączkowy i stolce są prawidłowo uformowane

- wszawica, owsica: po zastosowanym pierwszym kursie leczenia

Są to jednak orientacyjne okresy. Zanim rodzic zaprowadzi dziecko do przedszkola, musi wziąć pod uwagę jego stan oraz zapewnić mu czas na rekonwalescencję, gdyż osłabiony po chorobie organizm jest bardzo podatny na infekcje.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Oto 5 sytuacji, z którymi wychowawczynie spotykają się najczęściej

Więcej o: