9lakarnum7
08.08.22, 23:35
Nie wiem od czego zacząć. Mam 25 lat, moja żona jest o dwa lata starsza. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych, ślub wzięliśmy trzy lata temu i chyba zrobiliśmy to za szybko, dociera do mnie, że powinniśmy się lepiej poznać, bo chyba na tym emocjonalnym haju wyłączyło nam rozsądek i zdrowe myślenie. Zaczynają się zgrzyty między nami, najwyraźniej każde chce czego innego. Przed ślubem wyraźnie podkreślałem, że nie chce żadnych dzieci albo nie wcześniej jak około 30. Ona przystała na to, więc byłem pewien, że w tej sprawie nic się nie zmieni. Już się zmienia, już zaczynały być z jej strony rozmowy, że może jednak pomyślimy o dziecku teraz. To jednak i tak nic. Żona jest chorobliwie wręcz zazdrosna, potrafi zrobić w domu scene o głupią rozmowę ze znajomą na imprezie. Na imprezy chodzimy zawsze razem, na początku wszystko było dobrze, ale od jakiegoś czasu żonie włączyła się zazdrość. Nie mogę rozmawiać z żadną koleżanką, najlepiej, jakbym siedzial tylko koło niej i nic poza tym. Jak zobaczy, że rozmawiam z jakąś znajomą - i mam tutaj na myśli tylko rozmowy, nie daje jej żadnych powodów do zazdrości - potrafi do końca spotkania nie odezwać się słowem do nikogo, każdy wyczuwa napiętą atmosferę.
Czasem wystarczy, że trochę się spóźnię z pracy, to zaraz patrzy podejrzliwie i wypytuje mnie, jakby za wszelką cenę chciała przyłapać mnie na jakimś kłamstwie.
Jest to o tyle męczące, że się nasila, to nie są pojedyncze oznaki zazdrości, które jakoś można by wytłumaczyć, ale często ona jest zazdrosna o byle bzdure, którą pewnie inni ludzie by olali, a już na pewno nie robiliby scen.
Jednak nie tylko z tym przyszedłem na forum i założyłem wątek. Ostatnio podczas jednej z kłótni mnie poniosło. Byliśmy sami w domu, byłem trochę pod wpływem, już nawet nie pamiętam, o co zaczęła się czepiać - niestety, kłótnie u nas są częściej niż rzadziej, czasem niewiele potrzeba, żeby któreś wybuchło - i po raz pierwszy nie wytrzymałem i uderzyłem ją w twarz. Przeprosiłem ją zaraz na drugi dzień, jak tylko doszedłem do siebie. To był jeden jedyny raz, nigdy wcześniej nie miałem żadnych agresywnych odruchów wobec niej. Nawet jak się klocilismy ostrzej, to nie było fizycznej agresji z żadnej ze stron. Żona od tego czasu nie odzywa się do mnie, traktuje mnie jak powietrze, to wygląda tak, jakby mnie nie było obok. Jak o coś pytam to ignoruje to. Ta sytuacja zaczyna mnie męczyć, ale i coraz częściej siedzę i myślę, czy jest sens walczyć o ten związek? Czy może lepiej, żeby wziąć rozwód i niech każde układa sobie życie po swojemu? To jednak nie jest też tak, że mi się odwidzialo i mam ochotę już teraz trzasnąć drzwiami i nara, tzn tak, czasem mam ochotę tak zrobić, ale nie o to chodzi, żeby zachowywać się jak dzieciak i zaraz zawijać manatki. Chciałbym spróbować coś zmienić, może by się udało naprawić relacje między nami, ale co zrobić? Jak zacząć z nią rozmawiać, żeby zaczęła słuchać i przestała zachowywać się tak, jakby mnie w domu nie było? Kolejna sprawa to ta chorobliwa zazdrość. Da się pokonać coś takiego czy to jednak silniejsze uczucie od człowieka jest?
Tego uderzenia żałuje bardzo, ale cofnąć się czasu nie da i co było to sie już nieodstanie.