franek_87
07.10.22, 22:03
Widziałem po tytułach wątek dot. przemocy, ale zakładam swój i proszę o pomoc.
Przejdę od razu do sedna. Jesteśmy małżeństwem od 8 lat (ja 35 lat, ona 33), mamy 1,5 roczne dziecko, ja pracuje w szkole. Ostatnio zawaliłem na calej linii i nie wiem, jak to wszystko odkręcić i uratować, o ile w ogóle będzie to możliwe, bo na chwilę obecną żona wyniosła się z dzieckiem z domu i powiedziała, że to koniec. Żona była ostatnio na spotkaniu ze swoimi koleżankami, to chyba pierwsze jej większe wyjście od czasu urodzenia dziecka. Zostawiła syna pod moją opieką. Kiedyś za nastolatka zdarzało mi się popalać trawke. Ale później skończyłem z tym, nigdy nie brałem nic twardego, alkohol sporadycznie, papierosy w ogóle. Mały został przeze mnie wykąpany, zasnął. Nie będę tu wypisywać szczegółów, ale po raz pierwszy od tylu lat chciałem zapalić. Chciałem, bo nie zdążyłem, ponieważ w tym momencie wróciła moja żona (miała wrócić później, ale jedna znajoma źle się poczuła i w końcu zebrały się wszystkie). Żona, jak to zobaczyła, wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialny, jakby wiedziała, że będe się chciał upalić przy małym dziecku, to by go nigdy ze mną nie zostawiła, dobrze, że przyszła wcześniej, w pewnym momencie powiedziała, że jestem zwykłym deb**ilem, a nie ojcem i dziecka nigdy mieć nie powinienem, na co odwróciłem się do niej i strzeliłem ją dwa razy w twarz. Zaraz obudził się mały, którego pewnie obudziła nasza kłótnia, ja zacząłem od razu żonę przepraszać, sam byłem w szoku po swojej reakcji, ale kazała mi zejść z oczu, spakowala najpotrzebniejsze rzeczy małego i swoje, wezwała taxi i wyszła. Na drugi dzień próbowałem się z nią skontaktować, odebrała i powiedziała mi tylko, że nie chce mnie znać, tym, co zrobiłem zniszczyłem wszystko. Nie chce, żeby dziecko żyło z kimś takim. Na koniec tylko dodała, że potrzebuje paru dni spokoju, mam jej nie dręczyć telefonami, niedługo się odezwie, żeby się spotkać ze mną gdzieś na mieście i ustalić, co dalej. Boje się, że żona będzie chciała rozwodu, a ja nie chciałbym stracić jej i dziecka. Od tego momentu dostaje do głowy, nie umiem zapomnieć o tym. Nie wiem, co zrobić, żeby żonę przeprosić i żeby dała mi szansę, nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy nie być razem. Wiem, że przegiąłem i to nie powinno nigdy mieć miejsca, ale nie wiem, jak przekonać żonę, żeby nie decydowała się na ostateczny krok, czyli rozwód. Może ktoś ma podobne doświadczenia, cokolwiek mógłby doradzić. Ja zaczynam wariować i nie wiem, jak z nią rozmawiać, jak się spotkamy.