Niestety, podobne sytuacje zdarzają się coraz częściej, a powodem tego są susze i duże anomalie pogodowe. Tym razem jednak miał przyczynić się do tego człowiek. Zgłoszenie o pożarze Połoniny Cyrańskiej w Bieszczadach strażacy otrzymali w poniedziałek 8 kwietnia. W akcji gaszenia wzięli udział również ratownicy GOPR. Straty są ogromne.
O pożarze Komendę Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ustrzykach Dolnych powiadomił jeden z turystów. Zgłoszenie dotarło do służb około godziny 18:00. Ogień miał pojawić się po południowej stronie Połoniny Cyrańskiej, w pobliżu najwyższego szczytu. Akcję rozpoczęto natychmiast, a w miejsce zdarzenia wysłano kilka jednostek straży pożarnej. Akcja gaśnicza nie była najprostsza ze względu na miejsce wybuchu pożaru oraz pogodę, a dokładniej silny wiatr. Właśnie dlatego do pomocy zostali wezwani również ratownicy bieszczadzkiego GOPR, którzy przetransportowali strażaków "do wyżej usytuowanych zarzewi ognia".
Na miejscu działało dziewięć zastępów straży pożarnej. Zaalarmowane zostały władze Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz władze Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego
- przekazał mł. bryg. Dariusz Dacko ze straży w Ustrzykach Dolnych, cytowany przez TVN24. W akcji gaśniczej wykorzystano tłumice, czyli teleskopowe pałki zakończone wachlarzami, które są zgromadzone w specjalnych skrzyniach pod każdą połoniną. Co więcej, w pobliżu latał dron monitorujący, którego zadaniem było sprawdzanie, czy ogień nie rozprzestrzenia się oraz nie pojawia ponownie na skutek silnego wiatru. Miejsce pożaru zostało zabezpieczone, a służby skupiły się także na ustaleniu dokładnych jego przyczyn. Według Dariusza Dacko "nie było żadnej burzy z wyładowaniami. Było za to słonecznie i ciepło, co mogło skłaniać do aktywności górskiej", więc nie wykluczano, że ogień mógł zostać wywołany przez człowieka.
Władze Rzeszowa poinformowały po godzinie 21:00, że akcja gaśnicza na Połoninie Caryńskiej została zakończona. Rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego PSP, bryg. mgr inż. Marcin Betleja, potwierdził, że pożar został opanowany i teraz jest jedynie dogaszany.
Na miejscu pracuje osiem zastępów straży pożarnej, służby leśne oraz ratownicy GOPR. Nikomu nic się nie stało, nikt nie został poszkodowany. Spłonęło nieco ponad 5 hektarów traw
- powiedział, cytowany przez serwis Korso Sanockie. Niestety, około godziny 22:00 akcja gaśnicza została wznowiona z powodu silnego wiatru, który ponownie wzniecił ogień. Oficjalna przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana, jednak są domniemania, że za całe zajście odpowiada niedopałek papierosa.
Nie znamy przyczyny pożaru. Po paru upalnych dniach zapalenie się suchej trawy jest bardzo łatwe. To może być nawet niedopałek papierosa
- wyjaśniał Waldemar Olszewski z GOPR, cytowany przez Radio Rzeszów. Służby apelują także o bezwzględne przestrzeganie zakazu używania otwartego ognia.