Kwestie skrócenia czasu pracy były wielokrotnie poruszane przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi. W ostatnim czasie do tematu czterodniowego lub 35-godzinnego tygodnia pracy wrócił między innymi Robert Biedroń. Na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia zapewnił, że Nowa Lewica ma zamiar ponownie złożyć projekt ustawy w sprawie zmniejszenia wymiaru pracy. Wtedy dowiedzieliśmy się również, że pomysł popiera sam premier Donald Tusk. Teraz okazuje się, że zwolenników jest więcej, bo zmian chce również szefowa resortu rodziny.
Szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej na antenie RMF FM poinformowała, że od czasu ustalenia ośmiogodzinnego dnia pracy minęło już 100 lat, więc jest to odpowiedni moment na zmiany. Zaznaczyła również, że Polacy są jednymi z najbardziej zapracowanych mieszkańców Europy, co ma negatywny wpływ na ich życie prywatne.
Technologia poszła do przodu, a efektywność pracy nie równa się jej długości. Polacy są tymi pracownikami, którzy są jednymi z najdłużej pracujących w UE i brakuje im czasu na życie, na przyjaźń, na miłość, na spędzanie czasu z rodziną, co przekłada się na sytuację demograficzną, na choroby zawodowe
- przyznała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Jej zdaniem skrócenie tygodnia pracy "to byłaby inwestycja społeczna".
Chciałabym, żeby w tej kadencji mogło dojść do takiego skrócenia czasu pracy
- dodała szefowa resortu rodziny. Ministerka zapewniła również, że zleciła analizy Centralnemu Instytutowi Ochrony Pracy dotyczące efektywności pracy w odniesieniu do długości tygodnia pracy.
Czy on powinien być 40-godzinny, czy może 35-godziny, czy też pięciodniowy, a może czterodniowy. Mówię o tym w kontekście zakazu handlu w niedzielę, bo takie rozwiązanie mogłoby być korzystne także dla tych konsumentów, którzy potrzebują "ekstradodatkowego" wolnego dnia, żeby zrobić zakupy
- podkreśliła Dziemianowicz-Bąk. Okazuje się, że wyniki są jednoznaczne.
Pierwsze wyniki przeprowadzonych analiz wskazują na to, że najlepszy rozwiązaniem jest skrócenie tygodnia pracy do czterech dni, a nie do 35 godzin tygodniowo.
To bardziej odpowiada dostosowaniu systemu zmianowego do takich ram pracy
- wyjaśniła ministerka. Zauważyła również, że coraz więcej prywatnych firm decyduje się na taki krok. Powodem tych działań są liczne wyniki badań, które dowodzą temu, że długość pracy nie zawsze przekłada się na ostateczne wyniki i efektywność. W tym przypadku "wypoczęty pracownik to często bardziej efektywny pracownik".