margot74
30.09.09, 11:31
Po przeczytaniu wątku "blondynka na lewym pasie" (czy jakoś tak)
doszłam do smutnego wniosku, że najbardziej drażnią większość
kierowców frajerzy, czyli osoby jeżdżące zgodnie z przepisami. Te
wszystkie blondynki, panowie w kapeluszach, faceci po trzydziestce w
Fordach Focusach i inni z reguły nie robią nic ponadto, że jeżdżą
zgodnie z przepisami.
Mając dzieci, rodzinę, widząc już kilka bądź kilkanaście czarnych
worków przy drogach i wypadków, z reguły człowiek rozsądnie myślący
dochodzi do wniosku, że nawet jeśli straci kilkanaście minut dłużej
dziennie w samochodzie, to jest to godziwa cena za życie czy
zdrowie, swoje, a co ważniejsze cudze. Wie, że - szczególnie w
terenie zabudowanym - ograniczenie prędkości ma sens, z wielu
powodów, których chyba nie trzeba wymieniać. I że nawet jak mu się
zdaje, że ma umiejętności Kubicy, to wiele rzeczy może zawieźć i
wiele się może wydarzyć, więc warto sobie zostawić margines na błąd.
Znam też z racji zawodu wykonywanego wiele osób, które spowodowały
czyjąś śmierć śmierć swoją jazdą. To w większości z nich (poza tymi
wyjątkowymi debilami), zostaje na całe życie. I zapewniam, że nie
jest z tym łatwo żyć.
Można oczywiście zwalać wszystko na drogi - ale drogi jakie są każdy
widzi. I chcemy czy nie chcemy powinniśmy brać to pod uwagę, znaim
nie dorobimy się gęstej sieci autostrad (czyli jeszcze przez
baaaardzo długi czas).
Więc jak następnym razem zobaczysz jakiegoś frajera na drodze,
jadącego z przepisową prędkością, zwalniającego przed przejściami
dla pieszych, nie wyprzedzającego na podwójnej ciągłej, to pomyśl
sobie może, że ten ktoś zwyczajnie nie jest nieuświadomionym
samobójcą i nie chce być mordercą. I staraj się - drogi brawurowy
kierowco, mistrzu kierownicy i królu szos - nie zapsuć mu planów na
przeżycie najbliższych kilkudziesięciu lat.