kornel-1
22.08.19, 18:15
Jako dziecko dowiedziałem się, że w górach należy wystrzegać się burzy z piorunami. W tym też okresie dowiedziałem się, że nie należy chwytać się metalowych łańcuchów i klamer w okresie zagrożenia piorunami. Później doczytałem, że piorun może porazić w promieniu kilkudziesięciu metrów od miejsca uderzenia - gdy trawa lub ziemia są już mokre.
Wydawać by się mogło, że to jest powszechna wiedza.
Nie muszę chyba dodawać, że stosuję się do tych zasad :) Owszem raz się zdarzyło, że byłem w górach (Durmitor) podczas burzy z piorunami; przy zejściu z Medjeda mgła ustąpiła, i gdy rozjaśniło się dojrzałem szybko zbliżające się chmury burzowe z kierunku doliny, do której schodziłem. Teren był odsłonięty - kamienista dolina - i nie było żadnego rozwiązania jak biegiem dostać się do kosówki a później do lasu. Ulewa i pioruny zastały mnie w kosówce.
To była taka sytuacja, kiedy nie można było dostrzec zbliżającej się burzy (jeszcze nie grzmiało) z powodu mgły. Piszę o tym dlatego, że sytuacja "gromu z jasnego nieba" jest czymś wyjątkowym, by nie powiedzieć mało prawdopodobnym. Musi być chmura i to określonego typu. Po prostu. W wysokich górach (powyżej regla) w miarę łatwo jest dostrzec zbliżającą się burzę. To jest moja ocena realiów. Inaczej mówiąc rozważny turysta widzi lub słyszy burze na jakiś czas przed tym zanim go dosięgnie. W ocenie zagrożenia pomoże zawsze kierunek ruchu chmur. I znów - w mojej ocenie - 20-30 minut to zwykle czas, który jest do dyspozycji by podjąć jakąś akcję.
Dziś zdarzyła się tragedia w rejonie Giewontu. Na ten moment nie żyją 4 osoby, ok. 20 jest rannych. Nie wszystkie fakty i okoliczności są potwierdzone i wyjaśnione. Nie mniej jednak czytam w doniesieniach medialnych:
Na Giewoncie piorun uderzył w łańcuch, którego w tej chwili trzymało się około 20 osób - podaje "Tygodnik Podhalański"
oraz:
Usłyszałem huk, krzyki ludzi, zawróciliśmy, ale niektórzy dalej szli w kierunku przełęczy pod Giewont - relacjonują turyści
Jak dla mnie, przebywanie w regionie Giewontu - z którego szczytu widać niebo i chmury na kilkadziesiąt kilometrów - to skrajna głupota i nieodpowiedzialność. Nie wiem, czy porażone osoby wchodziły czy schodziły z Giewontu. Wchodzenie na szczyt po usłyszeniu grzmotu to idiotyzm. Natomiast ze szczytu na Giewoncką Przełęcz można zejść (w pośpiechu) w ciągu 15 minut. W mojej ocenie - do wypadku by nie doszło przy zachowaniu podstawowych ostrożności.
Kornel