W piątek ratownicy medyczni podpisali porozumienie z dyrekcją pogotowia. Dyrektor Lucyna Kęsicka zapowiadała, że karetki wrócą na ulice. Jednak w weekend zdarzyły się co najmniej dwie niebezpieczne sytuacje, w których szybkiej pomocy medyków zabrakło.
Do zdarzenia doszło we wtorek ok. godz. 17.30. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wylądował na polanie za blokami przy ul. Dobrzyńskiej.
Od 1 października ratownicy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia i Transportu Sanitarnego w Płocku zaostrzyli protest, włączając się w ogólnopolską akcję. We wtorek napisali oświadczenie. Padają w nim oskarżenia o brak chęci do rozmów ze strony dyrekcji, o 40 tys. zł nagrody dla dyrektorki czy nawet mobbing. Lucyna Kęsicka, dyrektorka płockiego pogotowia, odpiera zarzuty. - Robimy, co możemy, by zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo - mówi.
- Owszem, zgadzam się z tym, że ratownicy zarabiają za mało, ale jako pracodawca nie mam środków na zapewnienie takich podwyżek - rozkłada ręce dyrektorka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Płocku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.