Polska ludnościowo się kurczy i starzeje jednocześnie. Wiemy to z oficjalnych danych - z niedawnego podsumowania GUS wynika, że na końcu 2023 roku w Polsce mieszkało 37,637 mln osób, o ponad 130 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Mamy ujemny współczynnik przyrostu naturalnego - wyniósł -3,6 promila w skali kraju (na 1000 ludności). Wszystko wskazuje, że problemy demograficzne będą się pogłębiać. Więcej na ten temat piszemy w tekście: Bardzo ponure dane z GUS. "Stan depresji urodzeniowej". Kolejny kryzys demograficzny.
To, co dzieje się w demografii, ma wpływ także na rynek pracy - i będzie miało. Jeśli nic się nie zmieni w kwestii trendów demograficznych, to do 2035 roku zatrudnienie w Polsce może zmniejszyć się o ponad 12 procent. To znaczy, że za dekadę będziemy mieć 2,1 mln pracowników mniej - piszą eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) w swoim nowym raporcie. "Ważny raport dla wszystkich, którzy zastanawiają się jak demografia wpłynie na dostępność pracowników w Polsce" - pisze Andrzej Kubisiak z PIE, dodając że jego zdaniem kluczowe jest między innymi to, że depopulacja przyspiesza.
Dywidenda demograficzna odeszła do przeszłości dekadę temu. Określenie to oznacza korzyści dla gospodarki wynikające ze struktury demograficznej. Jeśli społeczeństwo jest młode, z dużą liczbą osób w wieku produkcyjnym w populacji ogółem, kraj ma paliwo do rozwoju gospodarczego opartego na dużej podaży pracy. Bardzo wyraźnym przykładem wykorzystania tego zjawiska są Chiny, ale i tam mają miejsce niekorzystne zjawiska demograficzne i dywidenda przestaje działać. W Polsce wspomogła rozwój gospodarczy w latach 1989-2013. To, co w Polsce obserwujemy obecnie, to odwrócona dywidenda demograficzna - spada liczba osób w wieku produkcyjnym i jednocześnie rośnie liczba tych najstarszych, w wieku poprodukcyjnym. Jak zauważa PIE, kurczenie się populacji w wieku produkcyjnym będzie w Polsce znacznie głębsze niż średnia dla krajów UE.
"Znikający" pracownicy szczególnie mocno zabolą przemysł, który straci 11 proc. zatrudnionych (805 tys.). Ucierpi też handel (423 tys.), edukacja (414 tys.) oraz rolnictwo (406 tys.). Jak szacuje PIE, wprawdzie do każdego z tych sektorów będą napływać nowi pracownicy, ale ten napływ nie zrekompensuje ubytku. Największe dziury zostaną w przemyśle, edukacji i rolnictwie. W przypadku tego ostatniego PIE zaznacza, że "wiele danych wskazuje na to, że polskie rolnictwo charakteryzuje się przerostem zatrudnienia".
Ważne jest też to, że silny spadek zatrudnienia może dotknąć sektory kluczowe nawet nie tyle dla gospodarki, co dla funkcjonowania społeczeństwa. W edukacji liczba zatrudnionych osób może spaść o 29 proc. (z obecnego poziomu), a w ochronie zdrowia o 23 proc.
"Prognozowany spadek zatrudnienia wynika ze stopniowego wychodzenia z rynku pracy pracowników w wieku 50-59/64 lata oraz wchodzenia na rynek pracy młodszych, mniej liczebnych kohort wiekowych. Przy założeniu utrzymania obecnego wieku emerytalnego do 2035 r. z polskiego rynku pracy odejdzie 3,8 mln pracowników. Równocześnie prognozowany napływ nowych roczników wyniesie 1,7 mln osób" - komentuje Paula Kukołowicz z PIE.
Jak temu zaradzić? Polski Instytut Ekonomiczny wskazuje na kilka elementów. Są to: