Dużo emocji w tym roku budzą informacje na temat zwolnień, szczególnie grupowych, ale głośne przykłady redukcji etatów to nie jest pełny obraz rynku pracy. Z danych GUS wynika, że ogólna sytuacja jest dobra (jeśli jest jakiekolwiek pogorszenie, to z bardzo dobrej do dobrej właśnie), a inne raportu wskazują, że firmy chcą zatrudniać jeszcze w tym roku.
Takim raportem jest Barometr ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia dla IV kwartału 2024 roku, opublikowany kilka dni temu. To badanie ankietowe, oparte o wywiady reprezentatywnej próby 525 pracodawców działających w Polsce. Wynika z niego, że prognoza netto zatrudnienia dla naszego kraju na ostatni kwartał tego roku to +15 proc. To oznacza, że przewaga pracodawców, którzy chcą zatrudniać, nad tymi, którzy planują zwolnienia wynosi 15 proc. właśnie (to ważne, nie chodzi o liczbę miejsc pracy, a o liczbę pracodawców). To tyle samo, co kwartał wcześniej, choć jednocześnie nieco mniej (o 2 punkty procentowe) niż rok temu.
- Widzimy ożywienie na rynku, więcej ogłoszeń o pracę, choć oczywiście nie we wszystkich branżach czy dziedzinach - mówi Next.gazeta.pl Piotr Skierkowski, ekspert rynku pracy, dyrektor sprzedaży korporacyjnej w ManpowerGroup.
Chodzi przede wszystkim o trzy branże czy grupy branż: 1. transport, logistyka & motoryzacja, 2. IT, 3. dobra & usługi konsumpcyjne.
Zauważamy to przede wszystkim w logistyce. Może to wynikać między innymi z sezonowości. Zbliżamy się do czwartego kwartału, kiedy to konsumpcja będzie się zwiększała. Branża IT to nieco osobny temat. Po pierwsze, zasilają ją teraz mocniej inwestycje w cyfryzację. Po drugie, widać rozpoczynające się odbicie po głębokich redukcjach postcovidowych
- wyjaśnia Piotr Skierkowski.
Jak to wygląda w szczegółach? Ponad jedna trzecia - 35 proc. firm w Polsce - zamierza zatrudniać nowych pracowników, 19 proc. planuje zwolnienia, 42 proc. nie szykuje żadnych zmian w czwartym kwartale tego roku, a 4 proc. nie zna jeszcze swoich planów w tym zakresie. Zatrudnienie netto rosnąć ma najmocniej w firmach średniej wielkości, zatrudniających od 50 do 249 osób (+28 proc.) oraz większych, w których pracuje od 250 do 999 osób (+23 proc.).
W wymienionym już sektorze transportowym ten wskaźnik (zatrudnienie netto) wynosi +28 proc., w IT +27 proc., w sektorze "dobra & usługi konsumpcyjne" +25 proc., w "przemysł i surowce" +23 proc., "nauki przyrodnicze & opieka zdrowotna" +16 proc., a "finanse i nieruchomości" +5 proc.
Geograficznie na pewno widać podział na Polskę wschodnią i zachodnią. Na ścianie wschodniej do tego wszyscy chyba czekają na zakończenie wojny. Tam będzie rozwijać się branża budowlana i logistyczna nastawiona na odbudowę infrastruktury Ukrainy
- uważa ekspert ManpowerGroup.
Firma w swoim badaniu uwzględnia regiony, zgodnie z podziałem Eurostatu (nie pojedyncze województwa). Uwagę zwraca szczególnie ściana zachodnia. W regionie Północny Zachód (obejmującym woj. wielkopolskie, zachodniopomorskie i lubuskie) wskaźnik zatrudnienia wynosi +23 proc. W trzech regionach: Centrum (łódzkie i mazowieckie), Północ (kujawsko-pomorskie, warmińsko-mazurskie i pomorskie) oraz Południowy Zachód (dolnośląskie i opolskie) to +18 proc. Region wschodni (lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie i podlaskie) notuje wskaźnik zatrudnienia na poziomie +12 proc., a południowy (małopolskie i śląskie) +7 proc.
Pamiętajmy: w tym badaniu i raporcie chodzi wyłącznie o perspektywy zwiększania (lub zmniejszania) zatrudnienia, nie o ocenę ogólnej sytuacji na rynku pracy czy wynagrodzeń. Takie dane - o bezrobociu i pensjach - też mamy (z GUS czy resortu pracy) i mapki ich dotyczące wyglądają nieco inaczej. Piszemy o tym w tekstach: Dziwne lato na rynku pracy. Co się dzieje? "Drzewa nie rosną do nieba" oraz Gdzie w Polsce "naprawdę" zarabia się najlepiej? Kilka powiatów może zaskoczyć.
W raporcie ManpowerGroup w dwóch sektorach widać przewagę firm planujących zwolnienia nad szykującymi rekrutacje pod koniec tego roku. "Energetyka & usługi komunalne" odnotowała wskaźnik zatrudnienia na poziomie -24 proc., a "usługi komunikacyjne" -31 proc. Z czego to wynika?
- W energetyce i usługach komunalnych planowano budować zespoły, kumulować zasoby ludzkie, na poczet olbrzymich inwestycji, które miały przyjść szybko. Chodzi tu głównie o inwestycje oparte o środki z KPO, ale ich transfer się jednak opóźnił, przesunął na przyszły rok, nawet raczej na jego drugą połowę. Duże inwestycje dopiero ruszą. Zatem to, co widzimy teraz w naszym indeksie, to po prostu szybka korekta planów. Tak się składa, że pierwszym kwartale tego roku najwyższą prognozę zwiększania miała właśnie branża energetyki i usług komunalnych - wyjaśnia Piotr Skierkowski. Do tego dorzuca się kolejny element ryzyka dla firm: legislacja związana z transformacją energetyczną, która, zdaniem eksperta ManpowerGroup, może nie do końca udrażniać inwestycje. Piotr Skierkowski ma też ciekawą uwagę dotyczącą państwowych firm:
Duże spółki skarbu państwa związane głównie z górnictwem, choć nie tylko one, mogą teraz szukać optymalizacji kosztowych w swoich "niecorowych" segmentach działalności. Takie firmy są pod dużą presją pokazywania lepszych wyników, a mają w wielu obszarach bardzo rozbudowane kadry. Zarządy tych spółek mogą zatem szukać oszczędności organizacyjnych
- uważa.
Dużo uwagi przyciągają pojawiające się dość często informacje o zwolnieniach grupowych w Polskich firmach. Eksperci - w tym nasz rozmówca z ManpowerGroup - podkreślają, że są to punktowe problemy, a nie przejaw nowego, niebezpiecznego zjawiska na rynku pracy.
- Zgłoszenia zwolnień to jest procedura, to nie jest informacja o tym, że w tym momencie zwalniamy tyle osób. To jest procedura, która jest realizowana w dużych i średnich firmach, w warunkach kiedy te firmy planują restrukturyzację. To oznacza, że zgłaszają maksymalną pulę osób, które ta restrukturyzacja może objąć. Ta procedura nie zawsze się realizuje w jednym roku, czasami jest rozłożona na kilka lat - wyjaśniał w rozmowie z Next.gazeta.pl Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Ekspert zwracał uwagę, że mowa o zgłoszeniach maksymalnej liczby zwolnień - co nie zawsze może się okazać na koniec niezbędne. - W ubiegłym roku, w 2023, kiedy przypomnę, że się otarliśmy o recesję w Polsce, mieliśmy z sytuacją zgłoszeń 32 tysiące zwolnień grupowych w ciągu roku, z czego zrealizowano 19 tysięcy - podkreślił. Zauważył też, że sama liczba etatów zgłoszonych do redukcji w ramach zwolnień grupowych nie jest nietypowa i wygląda podobnie jak w całej ostatniej dekadzie (całą rozmowę załączamy na początku tego artykułu).
Podobnie uważa Piotr Skierkowski. - Problemy dotyczą poszczególnych firm, na przykład w sektorze automotive, który ma kłopoty globalne. Ogólnie, na bazie danych, także z rynku, widzimy przewagę liczby zatrudnień nad zwolnieniami - podkreśla. Jego zdaniem trochę niepokojący może być jeden aspekt tego zjawiska - Zwolnienia grupowe, zwłaszcza w branży automotive, bywają związane z zamykaniem fabryk, te zakłady przestają istnieć. To może być związane także z rosnącymi dynamicznie kosztami pracy w Polsce w ostatnich paru latach. Wciąż jednak są to sygnały punktowe - podkreśla ekspert. Ma też bardzo ciekawą obserwację:
Mamy wprawdzie więcej ilościowo zgłoszeń o zwolnieniach grupowych do powiatowych urzędów pracy niż rok temu, ale ilość pracowników poddanych tym ogłoszeniom, jest mniejsza. Z tego też może wynikać, że na podstawie liczniejszych doniesień medialnych można odnieść wrażenie, że jest problem ze zwolnieniami grupowymi w Polsce
Jest jeszcze jedna ciekawostka. - Jeśli zwalniani są gdzieś pracownicy jakiegoś zakładu produkcyjnego, to są wchłaniani przez lokalny rynek pracy niemal natychmiast. Pracodawcy wolą przejąć takich zatrudnionych niż szukać osób do zapełnienia wakatów na przykład zza granicy, co jest większym wyzwaniem, między innymi kosztowym czy organizacyjnym. Pracodawcy często nawet sami się między sobą kontaktują - ten, który chce zatrudniać, z tym, który planuje zwalniać - mówi nam Skierkowski.