filharmoniker1
17.05.19, 22:03
Na nocleg wybraliśmy kemping ok 40km od Paryża po wschodniej stronie w celu szybszego dojazdu z Polski. Polecony na forum kemping La Chene Gris w Pommeuse. Z Warszawy to 1600 km wiec aby maksymalnie wykorzystać długi majowy weekend wyjechaliśmy jeszcze w piątek z międzynocowaniem w okolicy Zgorzelca po zdecydowanie tańszej polskiej stronie. W sobotę podparyski kemping przywitał nas deszczem i lekkim chłodem. Domek był zgodny z opisem a przy rejestracji dostaje sie kod do szlabanu i można zaparkować obok domku. Zaplanowaliśmy tu 2 dni jeden na Paryż drugi na Disneyland. Kemping położony jest przy samej stacji kolejowej i do Paryża jest dogodny 1 godzinny dojazd. Niestety jeszcze przed wyjazdem na stronie przewoźnika znalazłem informację że od rana do godz 16 pociagi nie beda kursowac z powodu remontu. Ale co godzine bedzie kursował bezpłatny autobus zastępczy do stacji kolejki RER E którą potem można dojechać do centrum ale cała podróż wydłuży sie do 2 godzin. Recepcjonistka na kempingu proponuje szybszą trase samochodem do jakiegoś płatnego parkingu przy stacji RER A ale potem sprawdzam że to prawie przy Disneylandzie czyli drogo, wiec jednak wybieramy opcję z autobusem. Przeszedłem sie po kempingu, kwaterują się tu prawie sami Holendrzy, poza nami widziałem jeszcze tylko 2 auta z Polski, 1 z Belgii i 1 z Francji. Noc jest chłodna co prawda w środkowym pokoju z kuchnią jest elektryczny piecyk ale jest zbyt mało wydajny szkoda ze nie wzięliśmy własnego. W niedzielę rano wstajemy wcześnie aby zdążyć na autobus o 7:01. Jesteśmy jedyni na przystanku. Bus przyjeżdża o czasie, w środku 3 osoby sami Murzyni, pewnie do pracy. Autobus jedzie przez okoliczne miejscowości i przystaje na stacjach kolejowych zbierając ludzi głównie czarnych. Kierowca też czarny niesamowicie wywija autobusem w tych mieścinach są takie uliczki że na zakręcie jednocześnie i przód i tył autobusu niemal muskają ściany domów. Ma chłop moje uznanie. Po drodze mijamy kilkuosobową grupę pracowników pomimo niedzieli przycinającą gałęzie - sami czarni, co potwierdza moją teorię że media pokazują głównie obiboków wiszących na socjalu ale dużo jednak pracuje. Po zebraniu ludzi z okolicy głównie Murzynów, autobus jedzie do Paryża i ze zdumieniem stwierdzam że w autobusie do którego wsiadło jeszcze kilkoro białych wszyscy oni siadali albo tuż przed nami albo tuż za nami a nie pomiędzy czarnymi pomimo wielu wolnych miejsc mimo że żadnej segregacji przecież nie ma. Taka obserwacja. Dojeżdżamy do stacji RER E gdzie w automacie kupujemy bilety i pierwszy zonk. Bilety trzeba podpisać a nie wzięliśmy długopisu. Jest niedziela rano wszystko zamknięte stoimy chwile bezradnie ale podchodzi do nas jakiś chłopak którego rozpoznałem z autobusu i pyta w czym pomóc. Dogadujemy się po angielsku, niestety nie ma długopisu ale zatrzymuje po francusku jakąś starszą panią która na szczęście ma długopis. Bardzo mili i uczynni ci Francuzi. Z tymi biletami to Paryż jest jakiś turystycznie niedostosowany. Czy nie mogłyby być na okaziciela ? I po co pisać na nich datę skoro i tak trzeba je skasować ? Kolejką RER E dojeżdżamy do stacji Saint Lazare skąd przechodzimy do metra. Oglądamy po drodze budynek opery Garnier oraz wystawy galerii LaFayette. Na jednej z wystaw są ubrania zrobione ze śmieci. Czyżby w stolicy mody takie trendy teraz obowiązywały ? Jedziemy metrem do Luwru. Taki mamy plan aby jak najwcześniej wbić się w kolejkę. W necie czytałem że jak ze stacji metra pójdziemy za brązowymi znakami kierującymi do Luwru to dojdziemy tam nie wychodząc na powierzchnię. Niestety znaki wyprowadzają nas na górę na główny dziedziniec. Jest 9.30 przy piramidzie już sporawa kolejka, ale z internetu wiem ze są jeszcze inne wejścia, więc idziemy do przejścia podziemnego przy małym łuku triumfalnym. Dochodzimy do kontroli bezpieczeństwa pod piramidą i z niepokojem stajemy w długiej kolejce, wchodzącej już do alejki sklepowej. Jednak kolejka idzie szybko z czego wynika że kontrola bezpieczeństwa musi być powierzchowna. I faktycznie ochroniarz rzuca tylko okiem do plecaków, przesuwa po nas wykrywaczem metali i już. 15 minut od stanięcia w kolejce jesteśmy po kontroli. W sali z automatami biletowymi kolejek nie ma. Kupujemy bilety i kierujemy się do wejścia Denon, pozostaje jeszcze przepchnąć się przez mały chaotyczny tłumek do kontroli biletów, jest kilku bileterów nie wiadomo kto za kim stoi nie widać ukształtowanej kolejki więc przeciskamy się po prostu do przodu okazujemy bilety i zaczynamy zwiedzanie. Ponieważ Luwr jest ogromny trasę zwiedzania opracowałem jeszcze w domu aby zobaczyć najważniejsze dla nas dzieła w jak najkrótszym czasie. Ułatwia to mapka w języku polskim umieszczona w pdf na stronie Luwru warto ją sobie wydrukować ponieważ w samym Luwrze jej nie było mimo że obskoczyłem 2 stoiska z mapami. Podam naszą trasę zgodną z kolorami i numerami sal z mapki na stronie Luwru może komuś się przyda. Więc są trzy wejścia, my kierujemy się do Denon. Zaraz za wejściem na poziomie -1 skręcamy w prawo, przechodzimy przez sale brązowe 1, 2, 3 i po schodach wchodzimy na poziom 0. Tu w sali brązowa 4 oglądamy rzeźby Michała Anioła. Następnie cofamy się do tych samych schodów i idzemy na poziom 1 i w sali czerwona 77 (Francja 19 wiek) oglądamy obrazy Gericaulta m.in Tratwa Meduzy i de Lacroix m.in Barka Dantego. Następnie mieliśmy zamiar przez sale 76 i 7 wejść do sali 6 zobaczyć Mona Lisę ale niespodziewanie okazało się że sala 6 jest jednokierunkowa i trzeba iść naokoło przez 77 obok schodów w lewo i przez 8 do sali 6 gdzie jest główny punkt programu Mona Lisa. Spory tłumek kłębi się po tym obrazem uniemożliwiając przyjrzenie się obrazowi i utrudniając zrobienie dobrego zdjęcia. Zanim wcisnęliśmy sie w tłum na szybko naliczyłem ok 100 osób. Odnoszę wrażenie że to dzieło jest trochę przereklamowane jak sie juz dopchamy na początek mamy kilka sekund na zdjęcia i ochrona ponagla kierując do wyjścia z sali. Zawód potęguje fakt że w sali jest remont i nie ma obrazu Wesele w Kanie Galilejskiej. Mimo wszystko warto było choć przez chwile spojrzeć na oryginał. Następnie chcieliśmy przez salę czerwona 75 przejść do Nike z Samotraki ale z jakiegoś powodu przejście jest zamknięte i musimy znowu obejść dookoła przez 77 i 8 tak jak do Mona Lisy tylko zamiast skręcania do jednokierunkowej sali 6 idziemy prosto przez czerwone 5 i 4 i na schodach oglądamy Nike z Samotraki. Tymi schodami schodzimy na poziom 0 i idziemy przez sale niebieskie 4, 5, 6, 7 do sali 16 gdzie jest Wenus z Milo. W tym momencie jesteśmy w części zwaną Sully i mamy zamiar przejść do jej przeciwległego rogu do egipskich sarkofagów. Część starożytnej Grecji przechodzimy szybko bez oglądania bo jak się zatrzymamy to prędko stąd nie wyjdziemy, trzeba się dyscyplinować, ale dalej po drodze zrobiło się bardzo ciekawie. Obok sfinksa naszą uwagę zwróciła sala która chyba ma imitować fragment Egiptu podłoga wysypana piaskiem i jakby fragment piramidy z bloków skalnych efektownie to wygląda. Idziemy dalej w części Sully oglądając masę różnych sarkofagów a wśród nich zwraca na siebię uwage sarkofag Ramzesa III nie wiedziałem że tu jest. Dalej przez obszar starożytnej Persji na mapie w kolorze pomarańczowym mieliśmy przejść do obszaru Mezopotamii ale naszą uwagę przykuły takie zielonkawe zdobienia elewacji które rozpoznajemy ze szkolnych książek - tak, to fragmenty pałacu króla Persji Dariusza I sprzed ok 2,5 tys lat. Ten dodatkowy bonus zabiera nam troche czasu. W końcu kierujemy się do obszaru Mezopotamii gdzie oglądamy rzeźby m.in skrzydlate byki Lamassu. I nie możemy znaleźć kodeksu Hammurabiego. Na mapce co prawda nie jest zaznaczony ale z internetu wiem że gdzieś tu jest, krążymy chwile bezskutecznie i w końcu pytamy obsługę i okazało się że był w sali obok. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Plan minimum został wykonany z dodatkowymi bonusami.