[go: up one dir, main page]

Dodaj do ulubionych

Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent.

06.03.15, 09:12
Ktoś czytał?
W wersji elektronicznej nie znalazłem a w wersji papierowej niby istnieje w księgarniach wysyłkowych jako pozycja ale wszędzie niedostępne.
Wg mnie bardzo ciekawy pomysł choć spotkałem się z opinią, że większość zawartości książki to opis technicznych problemów związanych z ukrywaniem mistyfikacji.

kobiety-kobietom.com/prasa/art.php?art=3844
"Chyba właśnie tego najbardziej nienawidziłam. Gama emocjonalna mężczyzny składa się z jakichś trzech nut. Kobieta ma do dyspozycji oktawy, skale chromatyczne łez, radości, niepokojów, rozpaczy i erotycznej kwiecistości. Teraz – po spaleniu staników – możemy się posłużyć nawet jadem. Nauczyłyśmy się być jędzami, przynajmniej niekiedy, a ludzie piszą o tym z dumą książki. Ale faceci mają do dyspozycji niewiele więcej niż brawurę i wściekłość. Nie ma mowy o wątpliwościach. Nie ma mowy o ranach. Przyjmują na siebie ciosy. Dbają o interesy. I skręcają się ze stresu."

"Człowiekowi (chyba chodziło o mężczyznę - ang. man) nie wolno być kompletną istotą ludzką. Zamiast tego trzeba się wyszkolić w przyjmowaniu całego wachlarza stoickich póz. Trzeba stać się kimś, kogo oczekują inni."

"Kiedy ludzie widzą w kobiecie słabość, chcą pomóc. Kiedy widzą słabość w mężczyźnie – chcą ją wyplenić."

"Nieważne, jak wysoko facet pnie się w cywilizowanym świecie, nieważne, jak wytwornie, jak mądrze i jak bystro spogląda z wyżyn swojego wieku i dokonań – statystycznemu mężczyźnie z tyłu głowy bez przerwy odtwarza się pornol."

"Siła płci leży przede wszystkim w umyśle. Umysł kobiety to duża władza: może nie tylko mężczyznę pobudzić, ale także nadać jego życiu znaczenie, poczucie własnej wartości, sensu, pomóc w inicjacji, udzielić wsparcia – i tym podobne"

Obserwuj wątek
    • urszula.slo Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 09:55
      morrison9 napisał:

      > "Nieważne, jak wysoko facet pnie się w cywilizowanym świecie, nieważne, jak wyt
      > wornie, jak mądrze i jak bystro spogląda z wyżyn swojego wieku i dokonań –
      > ; statystycznemu mężczyźnie z tyłu głowy bez przerwy odtwarza się pornol."
      >

      Nie czytałam książki. Przeczytałam natomiast mężowi przytoczone przez ciebie cytaty. O tym konkretnym powiedział, że to kompletna bzdura. Może tak jest, gdy jest się młodym, ale on nawet wtedy tak nie miał. A teraz, szczególnie gdy się jest (seksualnie) zaspokojonym, to lubi się myśleć i myśli się o innych rzeczach, bo w życiu tyle ciekawego się dzieje. Nawet gdy na ulicy spotka się niby piękną laskę. Jeżeli jest się zaspokojonym, seksualnie i uczuciowo, to ma się tę laskę i jej uroki gdzieś ...
      "Bez przerwy odtwarzać pornol" to niby tak, jak myśleć o jedzeniu także wtedy, gdy jest się najedzonym ... lub o śnie, gdy jest się wyspanym. Da się, ale to nie jest ani naturalne (w sensie fizjologicznym) ani zbyt sensowne. To raczej jakaś (kulturowo uwarunkowana) patologia. (Bardzo rozpowszechniona zresztą.)

      Podsumowując, facet, który niezależnie od kontekstu w głowie ciągle odtwarza pornol, to nie zdrowy, zadowolony, spełniony mężczyzna, lecz zakompleksiony, zdezorientowany i (głęboko) zraniony człowieczek, któremu życie ucieka przez palce.

      A może mój mąż po prostu nie jest "statystycznym mężczyzną" ...
      • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:17
        urszula.slo napisała:

        To raczej ja
        > kaś (kulturowo uwarunkowana) patologia. (Bardzo rozpowszechniona zresztą.)
        >
        > Podsumowując, facet, który niezależnie od kontekstu w głowie ciągle odtwarza po
        > rnol, to nie zdrowy, zadowolony, spełniony mężczyzna, lecz zakompleksiony, zdez
        > orientowany i (głęboko) zraniony człowieczek, któremu życie ucieka przez palce.

        Ja to czytam to przypominaja mi sie slowa tworcy watku obok opisujace bohaterke filmu:

        protein.spill napisał(a):

        Każdy kto ma inna wizje erotyki niż ona to zbok, w
        > istocie wszyscy faceci to zboki.
        forum.gazeta.pl/forum/w,15128,156864689,156867212,Re_Czyz_nie_dobija_sie_koni_.html
        > A może mój mąż po prostu nie jest "statystycznym mężczyzną" ...

        Maz nie oglada pornoli jak statystyczny mezczyzna?
        • rekreativa Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:47
          Mnie te wypowiedzi urszuli bardzo pachną jesod.
      • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 18:48
        urszula.slo napisała:

        > A teraz, szczególnie gdy się j
        > est (seksualnie) zaspokojonym, to lubi się myśleć i myśli się o innych rzeczach
        > , bo w życiu tyle ciekawego się dzieje.

        Na przykład o komfortowym urządzaniu wymarzonego gniazdka wg.najnowszych trendów ;-) Ale bynajmniej nie o samotnym lub nie daj Boże z kolegami wypadzie w góry, czy inne bezdroża...
        Ależ owszem, ależ tak,o innych "rzeczach" ale to z perspektywy kobiety i to dość naiwnej ;-)

        >Nawet gdy na ulicy spotka się niby pięk
        > ną laskę. Jeżeli jest się zaspokojonym, seksualnie i uczuciowo, to ma się tę la
        > skę i jej uroki gdzieś ...

        Dlaczego "niby" piękną? Czy to musi rodzić obawy o porównanie?
        Tak już mają,że lubią popatrzeć, objąć wzrokiem, nawet gdy inaczej objąć nie chcą lub nie mogą ;-)

        >A może mój mąż po prostu nie jest "statystycznym mężczyzną" ...

        Instytucja pt. "MÓJ MĄŻ" jest zawsze wyjątkowy, nietuzinkowy, na inne baby nie patrzy, absolutnie typowe cechy gatunku go nie dotyczą, bo przecież " Mój ci on jest, mój"...

        www.youtube.com/watch?v=1I-vzn3yD-A&safe=active&safe=active
        Trudniej się pogodzić z faktem,że wszyscy mają coś za uszami i mimo to nie odrzucać...

        • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 18:54
          Witaj Mojemail, milo Cie znowu widziec :-)
          • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:20
            mabelle2000 napisała:

            > Witaj Mojemail, milo Cie znowu widziec :-)

            Dziękuję Mabelle, zajrzałam na chwilę, pożyjemy, zobaczymy jak będzie;-)
      • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:14
        Masz racje Urszula. Mi w glowie nie odtwarza sie gdzies w tyle glowy bez przerwy pornol. Aktualnie jest to raczej filmik z "Ring'u". I srednio seksualnie to nastraja.
    • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:07
      morrison9 napisał:

      > "Nieważne, jak wysoko facet pnie się w cywilizowanym świecie, nieważne, jak wyt
      > wornie, jak mądrze i jak bystro spogląda z wyżyn swojego wieku i dokonań –
      > ; statystycznemu mężczyźnie z tyłu głowy bez przerwy odtwarza się pornol."

      Hehe to dobre i tego sie trzymajmy jako kobiety ;-) W kontrascie do:

      > "Siła płci leży przede wszystkim w umyśle. Umysł kobiety to duża władza: może n
      > ie tylko mężczyznę pobudzić, ale także nadać jego życiu znaczenie, poczucie wła
      > snej wartości, sensu, pomóc w inicjacji, udzielić wsparcia – i tym podobn
      > e"

      Zalecialo Urqu, tfu swinstwo! Nadac to ja sobie moge bagaz na lotnisku ;) Niech sie mezczyzna oczekujacy od kobiety nadania jego zyciu znaczenia i sensu WYPALUJE. Kto to w ogole walnal takiego klocka?
      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:21
        > > "Nieważne, jak wysoko facet pnie się w cywilizowanym świecie, nieważne, j
        > ak wytwornie, jak mądrze i jak bystro spogląda z wyżyn swojego wieku i dokonań
        > > ; statystycznemu mężczyźnie z tyłu głowy bez przerwy odtwarza się pornol.

        > W kontrascie do:
        Jedno nie przeczy drugiemu.
        > > "Siła płci leży przede wszystkim w umyśle. Umysł kobiety to duża władza: może n
        > > ie tylko mężczyznę pobudzić, ale także nadać jego życiu znaczenie, poczucie własnej
        > wartości, sensu, pomóc w inicjacji, udzielić wsparcia – i tym podobne"
        >
        > Niech sie mezczyzna oczekujacy od kobiety nadania jego zyciu znaczenia i sensu WYPAL
        > UJE.
        A co Cię obchodzi, że jakiś męzczyzna X oczekuje nadania sensu od kobiety Y.
        Jaki to ma związek z Tobą??
        Jak kobieta Y zechce nadać sens życia mężczyźnie X to wepchasz się miedzy nich i będziesz gościowi mówiła żeby się wypałował???
        Głupie.

        > Kto to w ogole walnal takiego klocka?
        Autorka, kobieta, lesbijka.
        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:30
          morrison9 napisał:

          > A co Cię obchodzi, że jakiś męzczyzna X oczekuje nadania sensu od kobiety Y.
          > Jaki to ma związek z Tobą??
          > Jak kobieta Y zechce nadać sens życia mężczyźnie X to wepchasz się miedzy nich
          > i będziesz gościowi mówiła żeby się wypałował???
          > Głupie.

          Jaki to ma zwiazek ze mna? Kurwa opinie swoja podaje na temat tej wypowiedzi. Taki ma zwiazek ;) Miedzy ludzi sie nie wpycham. Jezeli czegos nie realizuje bezposrednio w swoim zyciu to nie moge sie na ten temat wypowiadac? Nie wiem o co Ci chodzi? Czy ja komus dyktuje co ma robic? Cos komus narzucam?

          Na zasadzie ''Co Cie to obchodzi?'' to mozna kazdemu kontre sprzedac na tym forum w kazdej sprawie. To jest dopiero glupie podejscie. Pocwicze sobie je na Tobie nastepnym razem ;)

          Pozdrowienia dla zonki ;)
          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 13:36
            > Jaki to ma zwiazek ze mna? Kurwa opinie swoja podaje na temat tej wypowiedzi. T
            > aki ma zwiazek ;) )
            Droga Kitty.
            Przyjąłem do wiadomości, ze Twoje życie wygląda dokładnie tak jak jak chcesz zeby wyglądało lub jest do takiego ideału zbliżone.
            Dostajesz od życia to czego potrzebujesz, zaspokajasz swoje potrzeby, niczego bys nie zmieniła a jeśli miałaś potrzebę zmian to już dawno ich dokonałaś.
            Zagłebianie się w tematykę tej książki jest Ci zupełnie niepotrzebne bo swietnie radzisz sobie bez tego.
            I w związku z powyższym ani mój post ani tym bardziej książka nie jest absolutnie skierowana do Ciebie.
            Temat jest skierowany do ludzi, którzy nie radzą sobie w życiu tak świetnie jak Ty, podejmują próby zrozumienia mechanizmów i zjawisk niekoniecznie widocznych na pierwszy rzut oka itd.
            >
            > Pozdrowienia dla zonki ;)
            Przekażę jak wróci z wojaży :-)
            Aktualnie jestem słomianym wdowcem.
            Ale to świetnie tym bardziej, ze jutro szykuje mi się mała orgietka :-)

            >
        • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 14:02
          morrison9 napisał:

          > A co Cię obchodzi, że jakiś męzczyzna X oczekuje nadania sensu od kobiety Y.
          > Jaki to ma związek z Tobą??
          > Jak kobieta Y zechce nadać sens życia mężczyźnie X to wepchasz się miedzy nich
          > i będziesz gościowi mówiła żeby się wypałował???
          > Głupie.

          Ale przeciez Kitty nie chce sie nigdzie wpychac, wyraza tylko swoje zdanie, ze oddanie swojego losu w rece innego czlowieka nie jest zbyt madre. Zrodla szczescia nalezy szukac w sobie, a nie w drugim czlowieku, ktory z zasady nie moze byc niczym stalym, moze natomias zmienic swoje priorytety, moze zdradzic, zwatpic.
          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:54

            > Ale przeciez Kitty nie chce sie nigdzie wpychac, wyraza tylko swoje zdanie, ze
            > oddanie swojego losu w rece innego czlowieka nie jest zbyt madre.
            Tak uważasz?
            No to ja Ci powiem, że masz absolutną, stuprocentową rację :-)
            Uzależnienie się od drugiego człowieka świadczy o życiowej głupocie, jest przejawem niedojrzałości, braku wyobraźni i kompletnej niefrasobliwości.
            Osoba uzależniająca się nie zasługuje nawet na współczucie.
            Ma to co sobie sama wybrała.
            Ciekawe jakie jest zdanie Kitty na ten temat :-)
            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 16:09
              morrison9 napisał:

              > Ciekawe jakie jest zdanie Kitty na ten temat :-)

              Takie jak Twoje. No i co teraz? Koniec dyskusji? ;)
              Ja jestem najsurowszym sedzia samej siebie. Surowszym moze byc tylko Bog. Nie wpychaj sie pomiedzy maluczki.
              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 17:10
                > > Ciekawe jakie jest zdanie Kitty na ten temat :-)
                > Takie jak Twoje. No i co teraz? Koniec dyskusji? ;)
                To fakt.
                Przyznanie racji oponentowi to jeden z najbardziej wrednych sposobów na wytrącenie drugiej stronie argumentów i wybicie jej z rytmu :-)
                > Ja jestem najsurowszym sedzia samej siebie. Surowszym moze byc tylko Bog. Nie w
                > pychaj sie pomiedzy maluczki.
                Ja nie chcę być sędzią. Ja jestem osobą zawsze szukającą odpowiedzi na pytanie "dlaczego?"

      • rekreativa Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 10:22
        " Nadac to ja sobie moge bagaz na lotnisku ;) Niech
        > sie mezczyzna oczekujacy od kobiety nadania jego zyciu znaczenia i sensu WYPAL
        > UJE. Kto to w ogole walnal takiego klocka?


        Prawda?
        Facet bez poczucia własnej wartości, nie posiadający celu w życiu jest raczej średnio atrakcyjny dla kobiet.
        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 11:10
          rekreativa napisała:

          > Prawda?
          > Facet bez poczucia własnej wartości, nie posiadający celu w życiu jest raczej ś
          > rednio atrakcyjny dla kobiet.

          Oczywiscie. Dalej: kobieta zauwazajac, ze po jej pojawieniu sie w zyciu faceta zaczyna sie w jego zyciu ruch i jest to ruch glownie wokol jej osi, badzo szybko sie rozczarowuje. I to nie jest tak, jak interpretuja faceci, ze ksiezniczce sie w dupie poprzewracalo i w ogole jak zwykle byl dla niej 'za dobry' tylko wlasnie jej to wskazuje na to, o czym napisalysmy z Rekreativa powyzej i TO jest rozczarowujace. ALe faceci nie chca tego widziec. Najgorzej, najfucking gorzej jest sa przez nature predysponowaniu do tego, by wokol kobiety budowac swoje zycie. To jest chyba gorsze niz pornol z tylu glowy faceta dla Urszuli.
          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 13:06

            > Oczywiscie. Dalej: kobieta zauwazajac, ze po jej pojawieniu sie w zyciu faceta
            > zaczyna sie w jego zyciu ruch i jest to ruch glownie wokol jej osi, badzo szybk
            > o sie rozczarowuje. I to nie jest tak, jak interpretuja faceci, ze ksiezniczce
            > sie w dupie poprzewracalo i w ogole jak zwykle byl dla niej 'za dobry' tylko wl
            > asnie jej to wskazuje na to, o czym napisalysmy z Rekreativa powyzej i TO jest
            > rozczarowujace. ALe faceci nie chca tego widziec. Najgorzej, najfucking gorzej
            > jest sa przez nature predysponowaniu do tego, by wokol kobiety budowac swoje zy
            > cie. To jest chyba gorsze niz pornol z tylu glowy faceta dla Urszuli.
            To już wiem.
            Od dawna.
            Bynajmniej nie od Ciebie.
            W każdym razie nie tylko od Ciebie.
            i uznaję to co piszesz za coś oczywistego, naturalnego itd.
            Nie tylko w odniesieniu do Ciebie i Rekreaktivy ale w ogóle w odniesieniu do większosci kobiet.
            Napisz mi coś czego nie wiem.
            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 13:46
              morrison9 napisał:

              > Napisz mi coś czego nie wiem.

              Nie mam Ci nic do powiedzenia.

              BTW Forum jest publiczne i nawet piszac w Twoim watku pisze do innych ludzi. Zreszta to nie jest Twoj watek tylko watek zalozony przez Ciebie.
          • wont Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 14:51
            hello-kitty2 napisała:

            > rekreativa napisała:
            >
            > > Prawda?
            > > Facet bez poczucia własnej wartości, nie posiadający celu w życiu jest ra
            > czej ś
            > > rednio atrakcyjny dla kobiet.
            >
            > Oczywiscie. Dalej: kobieta zauwazajac, ze po jej pojawieniu sie w zyciu faceta
            > zaczyna sie w jego zyciu ruch i jest to ruch glownie wokol jej osi, badzo szybk
            > o sie rozczarowuje. I to nie jest tak, jak interpretuja faceci, ze ksiezniczce
            > sie w dupie poprzewracalo i w ogole jak zwykle byl dla niej 'za dobry' tylko wl
            > asnie jej to wskazuje na to, o czym napisalysmy z Rekreativa powyzej i TO jest
            > rozczarowujace.
            ---------------

            - Kochanie, przyjedziesz do mnie wieczorem?
            - Nie dam rady, umówiłem się z chłopakami na piwo.
            - Szkoda, jest mi dzisiaj strasznie smutno i potrzebuję Twojego towarzystwa. Bardzo Cię proszę...
            - Naprawdę nie mogę.
            - Kochasz mnie trochę?
            - Oczywiście, że kocham. Ale obiecałem Tomkowi i Jarkowi, że przyjdę i nie chcę ich zawieść.
            - Wiesz, moja mama odebrała wyniki badań i nie są dobre. Bardzo się boję, że czeka ją operacja.
            - Jaka operacja?
            - No wiesz, w szpitalu. Pożyczyłam dwa filmy. Zrobię fajną kolację a ty przywieź butelkę wina. Strasznie się stęskniłam. I przygotowałam niespodziankę, no wiesz...
            - Dobra. Jakoś odwołam to spotkanie z chłopakami. Wpadnę o siódmej.
            - Świetnie! Jesteś kochany. Najlepszy.

            Pół roku później.
            - Odchodzę misiek. Całe Twoje życie kręci się wokół mnie. To bardzo niemęskie.


            • marek.zak1 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:03
              wont napisał:
              > Pół roku później.
              > - Odchodzę misiek. Całe Twoje życie kręci się wokół mnie. To bardzo niemęskie.

              E tam. Pamietasz instrujcke obsługi kobiety. Punkt któryś:
              - w drobnych sprawach zawsze ustępuj
              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:08
                Wysoki sądzie.

                Kiedy brałem ślub z moją żoną ustaliliśmy, ze w ważnych sprawach decyzję podejmuje ja a w mniej ważnych ona.
                Niestety przez kilkanaście lat małzeństwa nie przydarzyła nam się konieczność podjęcia żadnej ważnej decyzji. :-)
                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:20
                  morrison9 napisał:

                  > Wysoki sądzie.
                  >
                  > Kiedy brałem ślub z moją żoną ustaliliśmy, ze w ważnych sprawach decyzję podejm
                  > uje ja a w mniej ważnych ona.
                  > Niestety przez kilkanaście lat małzeństwa nie przydarzyła nam się konieczność p
                  > odjęcia żadnej ważnej decyzji. :-)

                  A to zaliczyliscie tzw wpadke? ;)
                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:49
                    > A to zaliczyliscie tzw wpadke? ;)
                    Nie wysoki sądzie.
                    Nie zaliczyliśmy.
                    Ja zaliczyłem.
                    Moja żona trafiła w dziesiątkę wychodząc za mnie :-)
                    • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:54
                      morrison9 napisał:

                      > Moja żona trafiła w dziesiątkę wychodząc za mnie :-)

                      I Ty ja w tym przekonaniu podtrzymujesz, bo to Ci pochlebia, tak?
                      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 16:32
                        hello-kitty2 napisała:
                        > > Moja żona trafiła w dziesiątkę wychodząc za mnie :-)
                        >
                        > I Ty ja w tym przekonaniu podtrzymujesz?
                        No, ale nie żeby tak wprost, łopatologicznie :-)
                        Po prostu tłumaczę jej cierpliwie że skoro wielokrotnie powtarzała, że "bycie z kimś nie jest dla niej priorytetem" i "musiałaby być zdesperowana, żeby kogoś szukać" to trudno by teraz oczekiwała że będzie w związku z kims kto spełnia jej oczekiwania.
                        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 16:36
                          morrison9 napisał:

                          > Po prostu tłumaczę jej cierpliwie że skoro wielokrotnie powtarzała, że "bycie z
                          > kimś nie jest dla niej priorytetem" i "musiałaby być zdesperowana, żeby kogoś
                          > szukać" to trudno by teraz oczekiwała że będzie w związku z kims kto spełnia j
                          > ej oczekiwania.

                          Ale przeciez ona nie traktuje tego pewnie jako bycie w zwiazku tylko jako czerpanie ze zwiazku atrapy. Wtedy to co mowi sie wcale nie rozjezdza. W nowym zwiazku musialaby sie postarac, zeby miec to, co tu bez starania. Jestes frajerem. Ale jak nie masz innej opcji to zrozumiale.
                          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 17:19
                            > > Po prostu tłumaczę jej cierpliwie że skoro wielokrotnie powtarzała, że "bycie z
                            > > kimś nie jest dla niej priorytetem" i "musiałaby być zdesperowana, żeby kogoś
                            > > szukać" to trudno by teraz oczekiwała że będzie w związku z kims kto spełnia j
                            > > ej oczekiwania.
                            >
                            > Ale przeciez ona nie traktuje tego pewnie jako bycie w zwiazku tylko jako czerp
                            > anie ze zwiazku atrapy.
                            Ale ja nie użyłem sformułowania, ze jest w związku (skoro już tak się tego czepiasz)
                            Napisałem, ze nie moze oczekiwać bycia w związku z kimś kto jej odpowiada skoro nigdy jej na tym związku nie zależało.
                            > Wtedy to co mowi sie wcale nie rozjezdza.
                            Nie mówiłem, ze się rozjeżdża. Wręcz przeciwnie. Wskazywałem na logiczną konsekwencję.
                            > W nowym zwiazku musialaby sie postarac
                            Ale po co sie starać? Przecież jest atrakcyjna. Atrakcyjne kobiety nie muszą się starać :-)

                            > zeby miec to, co tu bez starania. Jestes frajerem. A
                            > le jak nie masz innej opcji to zrozumiale.
                            No nie mam. Bo mam za duże, wręcz nierealne oczekiwaniaa. Przeciez już o tym pisałem :-)
                            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 18:24
                              morrison9 napisał:

                              > Ale po co sie starać? Przecież jest atrakcyjna. Atrakcyjne kobiety nie muszą si
                              > ę starać :-)

                              Znowu klocek.
                              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 18:27
                                > > Ale po co sie starać? Przecież jest atrakcyjna. Atrakcyjne kobiety nie mu
                                > szą si
                                > > ę starać :-)
                                > Znowu klocek.
                                Klocek??
                                Raczej aluzja do Twojej osoby :-)
                                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:13
                                  morrison9 napisał:

                                  > > > Ale po co sie starać? Przecież jest atrakcyjna. Atrakcyjne kobiety
                                  > nie mu
                                  > > szą si
                                  > > > ę starać :-)
                                  > > Znowu klocek.
                                  > Klocek??
                                  > Raczej aluzja do Twojej osoby :-)

                                  A co Ty myslisz, ze ja tego nie zlapalam :) Dlatego wlasnie jest to klocek (klocek w sensie kupsko ;), bo ja nie jestem taka kobieta, jaka najwyrazniej sobie wyobrazasz, ze jestem.
                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:23
                                    > A co Ty myslisz, ze ja tego nie zlapalam :) Dlatego wlasnie jest to klocek (klo
                                    > cek w sensie kupsko ;), bo ja nie jestem taka kobieta, jaka najwyrazniej sobie
                                    > wyobrazasz, ze jestem.
                                    A jak sądzisz? Jak sobie Ciebie wyobrażam i jaka niby w rzeczywistości jesteś?
                                    Bo robi się to całkiem ciekawe :-)
                                    Obawiam się, że jak zwykle spłycasz moje słowa i przemysłenia ale chętnie się przekonam
                                    • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:43
                                      morrison9 napisał:

                                      > > A co Ty myslisz, ze ja tego nie zlapalam :) Dlatego wlasnie jest to kloce
                                      > k (klo
                                      > > cek w sensie kupsko ;), bo ja nie jestem taka kobieta, jaka najwyrazniej
                                      > sobie
                                      > > wyobrazasz, ze jestem.
                                      > A jak sądzisz? Jak sobie Ciebie wyobrażam i jaka niby w rzeczywistości jesteś?
                                      > Bo robi się to całkiem ciekawe :-)
                                      > Obawiam się, że jak zwykle spłycasz moje słowa i przemysłenia ale chętnie się p
                                      > rzekonam

                                      Ty zakladasz, tudziez sie z kobiet wysmiewasz, ze atrakcyjna kobieta nie musi sie starac. A ja uwazam, ze musi lub bardziej po mojemu: powinna (w kazdej dziedzinie zycia).
                                      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:18
                                        > Ty zakladasz, tudziez sie z kobiet wysmiewasz, ze atrakcyjna kobieta nie musi s
                                        > ie starac. A ja uwazam, ze musi lub bardziej po mojemu: powinna (w kazdej dzied
                                        > zinie zycia).
                                        Trochę szerzej na to patrzę.
                                        To, ze jest atrakcyjna i się stara niewiele zmienia.
                                        Bo jak się stara, dba o wykształcenie i idzie do pracy zamiast siedzieć w domu powoduje, że podnosi jej się poprzeczka i wiąze sie z partnerem, który zarabia jeszcze wiecej od niej i ma jeszcze wyższą pozycję społeczną.
                                        I w ten czy inny sposob jest od niego w jakiś sposób zależna a w razie rozstania, rozwodu jej status materialny się pogarsza.
                                        Oczywiście zdaję sobie sprawę, ze w krajach rozwiniętych nawet przęcietnie zarabiający pracownik (w tym przypadku kobieta) w razie rozstania z partnerem i koniecznosci samodzielnego utrzymywania się może ciągle żyć na całkiem niezłym poziomie.
                                        Ale wiesz chyba, ze dla poczucie satysfakcji ważny jest nie tylko bezwzględny poziom życia ale jego relatywne zmiany.
                                        Oczywiście mam na myśli ujęcie statystyczne.
                                        Nie pisz mi, ze znasz panią X, która zarabia więcej od męża bo ja też znam.
                                        Ale w szerszym ujęciu kobiety zazwyczaj wiążą się z lepiej zarabiającymi partnerami.
                                        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:28
                                          morrison9 napisał:

                                          > Trochę szerzej na to patrzę.
                                          > To, ze jest atrakcyjna i się stara niewiele zmienia.
                                          > Bo jak się stara, dba o wykształcenie i idzie do pracy zamiast siedzieć w domu
                                          > powoduje, że podnosi jej się poprzeczka i wiąze sie z partnerem, który zarabia
                                          > jeszcze wiecej od niej i ma jeszcze wyższą pozycję społeczną.
                                          > I w ten czy inny sposob jest od niego w jakiś sposób zależna a w razie rozstani
                                          > a, rozwodu jej status materialny się pogarsza.

                                          Tym samym dowiodles, ze kazda atrakcyjna kobieta jest zalezna od mezczyzny. A poniewaz jest zalezna to jest godna pogardy, co tez czynisz powyzej w ktoryms z postow. Poniewaz sam zajmujesz wysoka pozycje spoleczna to pozadasz i realizujesz to pozadanie z atrakcyjnymi kobietami. Stad pewnie bierze sie Twoje zyciowe rozczarowanie kobietami: pozadasz te, ktorymi gardzisz.
                                          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:39
                                            > Tym samym dowiodles, ze kazda atrakcyjna kobieta jest zalezna od mezczyzny.
                                            Oj nie każda. Po co mam piszac, ze każda. To karkołomna teza, którą byłoby zbyt łatwo obalić.

                                            > A poniewaz jest zalezna to jest godna pogardy
                                            Nie godna pogardy tylko smieszna w swym niezrozumieniu pewnych mechanizmów (mimo, często, wysokiej inteligencji i szerokiej wiedzy)
                                            > Poniewaz sam zajmujesz wysoka pozycje spoleczna
                                            Nie przesadzajmy. Na zachodzie byłbym sredniakiem.
                                            Ale w Polsce baza kobiet w oczach których zajmuję wysoką pozycję społeczna jest istotnie dosyć szeroka
                                            > to pozadasz i realizujesz to pozadanie z atrakcyjnymi kobietami.
                                            Wiem, ze opuszczając poprzeczkę w kwestii urody miałbym jeszcze większy wybór ale pewnych powszechnych cech kobiecych i tak bym nie zmienił. nawet gdybym się wziął za szare myszki :-)
                                            > Stad pewnie bierze sie Twoje zyciowe
                                            > rozczarowanie kobietami: pozadasz te, ktorymi gardzisz.
                                            Kto wie. Może to trafna analiza. Z drugiej strony nie potrafię pożądać innych.
                                            Ja już pisałem Ci, ze mam o sobie bardo niskie mniemanie ale pewnie nie pamietasz :-)
                                            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:52
                                              morrison9 napisał:

                                              > > A poniewaz jest zalezna to jest godna pogardy
                                              > Nie godna pogardy tylko smieszna w swym niezrozumieniu pewnych mechanizmów (mim
                                              > o, często, wysokiej inteligencji i szerokiej wiedzy)

                                              To wole juz ta pogarde. Nie sadze bowiem, zeby inteligentna kobieta nie rozumiala pewnych mechanizmow. Mysle, ze doskonale rozumie ale z jakis wzgledow pozostaje zalezna. Sprytem ewentualnie moglaby sie wykazac dokonujac wlasciwego wyboru od kogo i w jakim zakresie sie uzaleznic. Moze o to Ci chodzi zreszta?
                                              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:38
                                                > To wole juz ta pogarde. Nie sadze bowiem, zeby inteligentna kobieta nie rozumia
                                                > la pewnych mechanizmow.
                                                No właśnie ja bym się upierał przy tezie o niezrozumieniu.
                                                A niezrozumienie nie wynika zazwyczaj z braku inteligencji tylko z dyskomfortu jaki by wywołało przyjęcie pewnych faktów do wiadomości.
                                                Utrudniłoby to pewne proste biało czarne postrzeganie rzeczywistości.
                                                Prościej pewne rzeczy odrzucać.
                                                > Mysle, ze doskonale rozumie ale z jakis wzgledow pozostaje zalezna.
                                                Zaleznośc (w którąkolwiek stronę) nie jest dla mnie problemem.
                                                Problemem jest na przykład ulotność uczuć i niepewność intencji.

                                                > Sprytem ewentualnie moglaby sie wykazac dokonujac wlasciwego wybor
                                                > u od kogo i w jakim zakresie sie uzaleznic.
                                                To kwestia zarówno sprytu jak i szczęścia.
                                                Niestety nie ma strategii doboru partnera, która mogłaby w jakiś znaczący sposob zredukować ryzyko złego wyboru.

                                                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:44
                                                  morrison9 napisał:

                                                  > No właśnie ja bym się upierał przy tezie o niezrozumieniu.
                                                  > A niezrozumienie nie wynika zazwyczaj z braku inteligencji tylko z dyskomfortu
                                                  > jaki by wywołało przyjęcie pewnych faktów do wiadomości.

                                                  Ale moze rozumie i czuje dyskomfort.
                                                  Z uporem maniaka zakladasz, ze ludzie nie dostrzegaja rzeczywistosci. Rzecz moze rozbijac sie o wyksztalcony w sobie poziom akceptacji, a nie o poziom slepoty.
                                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:06

                                                    > Ale moze rozumie i czuje dyskomfort.
                                                    Nie rozumie bo niezrozumienie daje jej komfort prostego postrzegania rzeczywistości.
                                                    Zrozumienie by ten komfort zaburzyło.
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:28
                                                    morrison9 napisał:

                                                    >
                                                    > > Ale moze rozumie i czuje dyskomfort.
                                                    > Nie rozumie bo niezrozumienie daje jej komfort prostego postrzegania rzeczywist
                                                    > ości.
                                                    > Zrozumienie by ten komfort zaburzyło.

                                                    Noz kurwa przeciez pisze, ze byc moze odczuwa dyskomfort wiec o jakim komforcie piszesz! O swojej zonie piszesz?
                                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:36
                                                    Piszę o większości kobiet.
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:50
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Piszę o większości kobiet.

                                                    Aaa no to odpuszczam, bo ich nie znam.
                                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:52
                                                    > > Piszę o większości kobiet.
                                                    >
                                                    > Aaa no to odpuszczam, bo ich nie znam.
                                                    Znasz,tylko nie zwracasz uwagi na pewne cechy :-)
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:58
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > > > Piszę o większości kobiet.
                                                    > >
                                                    > > Aaa no to odpuszczam, bo ich nie znam.
                                                    > Znasz,tylko nie zwracasz uwagi na pewne cechy :-)

                                                    Moze inaczej: nie interesuje sie lub inaczej nie obchodzi mnie. W ogole zbiorowosci mnie nie obchodza.
                • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:47
                  > Kiedy brałem ślub z moją żoną ustaliliśmy, ze w ważnych sprawach decyzję podejm
                  > uje ja a w mniej ważnych ona.
                  > Niestety przez kilkanaście lat małzeństwa nie przydarzyła nam się konieczność p
                  > odjęcia żadnej ważnej decyzji. :-)

                  Wariacja na temat:
                  [...] i teraz ja decyduje w sprawach ważnych, takich jak zasadność (lub nie) wojny w Iraku czy istnienie Boga, a ona w sprawcy nieważnych takich jak "do której szkoły posłać dzieciaka"
                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:01
                    protein.spill napisał(a):

                    > Wariacja na temat:
                    > [...] i teraz ja decyduje w sprawach ważnych, takich jak zasadność (lub nie) wo
                    > jny w Iraku czy istnienie Boga, a ona w sprawcy nieważnych takich jak "do które
                    > j szkoły posłać dzieciaka"

                    Korekta na podstawie wczesniejszych wpisow:

                    > [...] i teraz ja decyduje w sprawach ważnych, takich jak zasadność (lub nie) wo
                    > jny w Iraku czy istnienie Boga, a ona w sprawcy nieważnych takich jak "w ktorym kosciele (jako ateisci!) chrzcimy syna" ;)
                    • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:21
                      Ha Ha.
                      Protein wystawiłeś Kitty idealna piłkę a jej pozostało tylko przyłożyć nogę i umieścić ja w bramce :-)
                    • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:31
                      > a ona w sprawcy nieważnych takich jak "w
                      > ktorym kosciele (jako ateisci!) chrzcimy syna" ;)

                      Na to akurat ja nalegałem. Mój tatulo jest Świadkiem Jehowy wiec w dzieciństwie najadłem sie do syta tolerancji ze strony mainstreamowych Chrześcijan . Po drugie trzeba szczepić mózgi osłabioną hipokryzją wersją wirusa, zeby w wieku lat nastu nie nie przedzierzgnąć sie w broń-again albo co gorsza Jihaaaad :)
                      • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:37
                        protein.spill napisał(a):

                        > Na to akurat ja nalegałem.

                        Na co nalegales?

                        Mój tatulo jest Świadkiem Jehowy wiec w dzieciństwie
                        > najadłem sie do syta tolerancji ze strony mainstreamowych Chrześcijan .

                        Od Katolikow?
                        A mama Twoja? Byla niewierzaca czy Katoliczka?

                        Po dru
                        > gie trzeba szczepić mózgi osłabioną hipokryzją wersją wirusa,

                        Wytlumaczysz to dokladnie? Jakie za tym stoi rozumowanie?
                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:10
                          hello-kitty2 napisała:

                          > protein.spill napisał(a):
                          >
                          > > Na to akurat ja nalegałem.
                          >
                          > Na co nalegales?

                          Na chrzest.

                          >
                          > Mój tatulo jest Świadkiem Jehowy wiec w dzieciństwie
                          > > najadłem sie do syta tolerancji ze strony mainstreamowych Chrześcijan .
                          >
                          > Od Katolikow?
                          > A mama Twoja? Byla niewierzaca czy Katoliczka?

                          Tak, od katolików. Choć trzeba przyznać ze zdecydowana większość była w porządku. Mama była katoliczka. Miałem tez w dalszej rodzinie Adwentystów Dnia Siódmego. Fantastyczne rozmowy o istnieniu/nieistnieniu Trójcy w wieku 6 lat.

                          >
                          > Po dru
                          > > gie trzeba szczepić mózgi osłabioną hipokryzją wersją wirusa,
                          >
                          > Wytlumaczysz to dokladnie? Jakie za tym stoi rozumowanie?

                          Ludzie z natury dają olbrzymi kredyt zaufania rytuałom i niejasnym tekstom napisanym w staropolszczyźnie (czy staroangielskim/staroarabskim). Kiedy maja kilkanaście lat łatwo ich zwerbować nadając niejasnościom pozory głębi a archaiczności języka - ponadczasowosci. A jak sie oswoi z tym wcześniej bedzie go trudniej omamić. Ze swojego doświadczenia wiem, ze przedwczesna indoktrynacja moze być przeciwskuteczna.
                          • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:26
                            protein.spill napisał(a):

                            > Na chrzest.

                            Na katolicki chrzest?

                            A jak oceniasz siebie? Wierzacy/niewierzacy?

                            > > Po dru
                            > > > gie trzeba szczepić mózgi osłabioną hipokryzją wersją wirusa,

                            > Ludzie z natury dają olbrzymi kredyt zaufania rytuałom i niejasnym tekstom napi
                            > sanym w staropolszczyźnie (czy staroangielskim/staroarabskim). Kiedy maja kilka
                            > naście lat łatwo ich zwerbować nadając niejasnościom pozory głębi a archaicznoś
                            > ci języka - ponadczasowosci. A jak sie oswoi z tym wcześniej bedzie go trudniej
                            > omamić. Ze swojego doświadczenia wiem, ze przedwczesna indoktrynacja moze być
                            > przeciwskuteczna.

                            Przeciwskuteczna??? Co to znaczy: "ze przedwczesna indoktrynacja moze być przeciwskuteczna."? A jak sie bedzie 'z tym' oswajac? Bo chrzest to jeszcze niewiele znaczy.
                            • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:47
                              hello-kitty2 napisała:

                              > protein.spill napisał(a):
                              >
                              > > Na chrzest.
                              >
                              > Na katolicki chrzest

                              Tak.

                              >
                              > A jak oceniasz siebie? Wierzacy/niewierzacy?
                              >

                              Antyteista. Tzn nie ma powodów zeby założyć istnienie Boga ale gdyby sie jednak okazało ze istnieje i jest taki jak z opowieści Żydów, Chrześcijan czy Arabów - nie mógłbym uczciwie go czcić, chyba ze ze strachu.

                              > Przeciwskuteczna??? Co to znaczy: "ze przedwczesna indoktrynacja moze być przec
                              > iwskuteczna."? A jak sie bedzie 'z tym' oswajac? Bo chrzest to jeszcze niewiele
                              > znaczy.

                              Anglicyzm mi sie wkradł. Przeciwskuteczny = counterproductive. Bedzie sie oswajać przez osmozę , jak większość ludzi. Bedzie miał wizje dzieciątka Jezus chodzącego po wodzie i rzucającego chleb i ryby przechodzącym obok. Czy arki Noego z głowa żyrafy wystającą przez dach. A jezeli go kiedyś zainteresuje kosmologia czy moralność to wnioski wyciągnie juz sam.
                              • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:56
                                protein.spill napisał(a):

                                > Antyteista. Tzn nie ma powodów zeby założyć istnienie Boga ale gdyby sie jednak
                                > okazało ze istnieje i jest taki jak z opowieści Żydów, Chrześcijan czy Arabów
                                > - nie mógłbym uczciwie go czcić, chyba ze ze strachu.

                                Ze strachu przed czym?

                                > Anglicyzm mi sie wkradł. Przeciwskuteczny = counterproductive. Bedzie sie oswaj
                                > ać przez osmozę , jak większość ludzi. Bedzie miał wizje dzieciątka Jezus chodz
                                > ącego po wodzie i rzucającego chleb i ryby przechodzącym obok. Czy arki Noego z
                                > głowa żyrafy wystającą przez dach. A jezeli go kiedyś zainteresuje kosmologia
                                > czy moralność to wnioski wyciągnie juz sam.

                                Czyli wolales go od razu zepsuc. Jak bedzie inwalida to i tak go nikt juz nie bedzie chcial. Sam jestes jak wirus.
                                • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 21:21
                                  > Czyli wolales go od razu zepsuc. Jak bedzie inwalida to i tak go nikt juz nie b
                                  > edzie chcial. Sam jestes jak wirus.

                                  Jakim cudem chrzest mialby ZMIEJSZYC jego szanse?!
                                  • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 22:00
                                    protein.spill napisał(a):

                                    > > Czyli wolales go od razu zepsuc. Jak bedzie inwalida to i tak go nikt juz
                                    > nie b
                                    > > edzie chcial. Sam jestes jak wirus.
                                    >
                                    > Jakim cudem chrzest mialby ZMIEJSZYC jego szanse?!

                                    Bo to działanie w złej wierze rodziców dziecka, dosłownie i w przenośni ta "zła wiara"...
                                    Jeśli dajemy dziecku prawo do decydowania o sobie w tej kwestii to niechże samo podejmie decyzję w przyszłości, jest przecież kilka wyznań protestanckich ( np. baptyści) którzy chrzczą dorosłych.
                                    Ale rozumiem, znam to zjawisko w naszym kraju dość powszechne, praktykujący-niewierzący...
                                    To się robi dla rodziny, dla pozorów, te wystawne chrzty i komunie, zakłamanie obrzydliwe.
                                    Współczuję Ci protein, całe życie zakłamane, małżeństwo, rodzicielstwo.
                                    Wolę se być pospolitym grzesznikiem niż takim uczciwym, praworządnym obywatelem...
                                    • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:20
                                      > Bo to działanie w złej wierze rodziców dziecka, dosłownie i w przenośni ta "zła
                                      > wiara"...

                                      A co ze Św. Mikołajem? Wróżką Zębuszką? Pszczółką Mają nawet? Nie wierzę w żadną z tych rzeczy, ale są nieocenione na określonym poziomie rozwoju. Myślisz, że powinienem zatrzymywać kreskówkę, żeby tłumaczyć, że Gucio nie fruwałby sobie luzem po łące tylko został zakłuty po zapłodnieniu królowej?

                                      Mniej więcej tak samo jest kiedy babcia tłumaczy o Aniele Stróżu, Bozi czy Maryi. Te postacie w pewnym sensie istnieją, tzn reprezentują autentyczne pojęcia ale nie da się jeszcze siąść i powiedzieć: słuchaj synu, Anioł Stróż to taka personifikacja instynktu opieki nad młodymi. Trzeba pozwolić babci zrobić swoje.
                                      • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:27
                                        protein.spill napisał(a):

                                        > Trzeba pozwolić babci zrobić swoje.

                                        A mialbys cos przeciwko gdyby zamiast babci to Twoj ojciec zajal sie edukacja wnuka?
                                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:36
                                          > A mialbys cos przeciwko gdyby zamiast babci to Twoj ojciec zajal sie edukacja w
                                          > nuka?

                                          Mam na półce parę pisemek Świadków Jehowy dla dzieci, ale młody nie wykazuje zainteresowania więc nie wciskam.
                                      • wont Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:35
                                        Protein, pracujesz w korpo to znasz zasadę - stwórz potrzebę a później ją zaspokajaj. Stwórz diabła a później czesz kasę z ochrony przed nim. Kurwa, anioły, diabły, czyściec? Jak byłem dzieckiem naprawdę w to wierzyłem. Więc stary, to nie jest tak, że to jakaś niewinna przypowiastka o Wróżce Zębuszce. To tak jakby zacząć dziecko karmić codziennie w McDonaldsie i nagle się zdziwić się, że przytyło.
                                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:45
                                          > Jak byłem dzieckiem naprawdę w to wierzyłem. Więc stary, to ni
                                          > e jest tak, że to jakaś niewinna przypowiastka o Wróżce Zębuszce. To tak jakby
                                          > zacząć dziecko karmić codziennie w McDonaldsie i nagle się zdziwić się, że przy
                                          > tyło.

                                          Dlatego młody nic nie wie o diable tym bardziej o piekle. Jak się chce zaszczepić zapodaje się wersje osłabioną wirusa, w tym przypadku: bez piekła, bez świętych wojen, bez ludobójstwa, bez ofiar z ludzi. Jak któryś z tych tematów się pojawi będę reagował.
                                          • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:49
                                            protein.spill napisał(a):

                                            > Dlatego młody nic nie wie o diable tym bardziej o piekle. Jak się chce zaszczep
                                            > ić zapodaje się wersje osłabioną wirusa, w tym przypadku: bez piekła, bez święt
                                            > ych wojen, bez ludobójstwa, bez ofiar z ludzi. Jak któryś z tych tematów się po
                                            > jawi będę reagował.

                                            Coz, pozostaje jeszcze tylko wytlumaczyc dziecku dlaczego ludzie z upodobaniem wieszaja sobie na scianie zmasakrowane zwloki przybite gwozdziami do dwoch patykow.
                                            • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:00
                                              > Coz, pozostaje jeszcze tylko wytlumaczyc dziecku dlaczego ludzie z upodobaniem
                                              > wieszaja sobie na scianie zmasakrowane zwloki przybite gwozdziami do dwoch paty
                                              > kow.

                                              U mnie nie wisi.
                                              Jak zapyta o innych bede improwizowal.
                                        • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 08:01
                                          Diably i Anioly istnieja naprawde. Kazda religia o nich mowi. Mam na mysli byty duchowego wymiaru rzeczywistosci, ktore kanalizuja w sobie energie tworzenia i niszczenia. Eros i Tanatos, swiatlo (tworzenie) i smierc (nicosc/nieistnienie). Nie umiem okreslic stopnia w jakim mozna nazwac je umiescic w naszej realnosci fizycznej, byc moze to tylko projekcje natury naszego umyslu, ale musze sie przyznac, ze doswiadczalem ich oddzialywania bardzo namacalnie.
                                          I nie sadze, zeby to mialo cos wspolnego z jakas konkretna religia wyznawana przez ludzkosc - one sa raczej proba wytlumaczenia niezrozumialego zjawiska niz opisem prawdy absolutnej.
                                          • wont @diabły i anioły 08.03.15, 08:41
                                            A mi się wydaje, że nawet jeśli diabły i anioły istnieją to nadajemy im moc oddziaływania na nas wierząc w nie. Ja nie wierzę. Przepraszam, raz, parę lat temu, jak zapaliłem w Holandii po trawie zwykłego papierosa, a właśnie rzucałem i nie paliłem 1,5 miesiąca, to usłyszałem diabła jak powiedział "mam cię!". Aż kucnąłem przerażony. Ludzie się dziwnie patrzyli bo właśnie wpieprzałem hamburgera w dworcowym fast foodzie ;)
                                            • protein.spill Re: @diabły i anioły 08.03.15, 09:49
                                              > A mi się wydaje, że nawet jeśli diabły i anioły istnieją to nadajemy im moc odd
                                              > ziaływania na nas wierząc w nie. Ja nie wierzę. Przepraszam, raz, parę lat temu
                                              > , jak zapaliłem w Holandii po trawie zwykłego papierosa, a właśnie rzucałem i n
                                              > ie paliłem 1,5 miesiąca, to usłyszałem diabła jak powiedział "mam cię!".

                                              Tydzień temu opublikowali tu jakies badania potwierdzające korelacje miedzy paleniem mocniejszych rzeczy i prawdopodobieństwem psychozy. Szkoda :(
                                            • mabelle2000 Re: @diabły i anioły 08.03.15, 10:12
                                              wont napisał:

                                              > A mi się wydaje, że nawet jeśli diabły i anioły istnieją to nadajemy im moc odd
                                              > ziaływania na nas wierząc w nie. Ja nie wierzę.

                                              Fakt. Dlatego tzw. "opetanie" dotyczy ludzi wierzacych. Kosciol specjalnie dla nich rozszerzyl swoja oferte powolujac etatowych egzorcystow :-)
                                            • hello-kitty2 Re: @diabły i anioły 08.03.15, 12:41
                                              wont napisał:

                                              > A mi się wydaje, że nawet jeśli diabły i anioły istnieją to nadajemy im moc odd
                                              > ziaływania na nas wierząc w nie. Ja nie wierzę. Przepraszam, raz, parę lat temu
                                              > , jak zapaliłem w Holandii po trawie zwykłego papierosa, a właśnie rzucałem i n
                                              > ie paliłem 1,5 miesiąca, to usłyszałem diabła jak powiedział "mam cię!". Aż kuc
                                              > nąłem przerażony. Ludzie się dziwnie patrzyli bo właśnie wpieprzałem hamburgera
                                              > w dworcowym fast foodzie ;)

                                              Ja tylko w kwestii formalnej. Wont moze dobrze gdybys wiedzial, ze na formach sportowych w dziennikach ladiesowych ten znak @ sluzy do oznaczania menstruacji ;-)

                                              Czyli na dzien dzisiejszy wyprodukowales tytuly:
                                              ''krwawienie miesieczne - going Dutch'',
                                              "krwawienie miesieczne - diably i anioly".

                                              Co Ty wyprawiasz? ;-)
                                          • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 09:38
                                            > Diably i Anioly istnieja naprawde. Kazda religia o nich mowi. Mam na mysli byty
                                            > duchowego wymiaru rzeczywistosci, ktore kanalizuja w sobie energie tworzenia i
                                            > niszczenia. Eros i Tanatos, swiatlo (tworzenie) i smierc (nicosc/nieistnienie)
                                            > . Nie umiem okreslic stopnia w jakim mozna nazwac je umiescic w naszej realnosc
                                            > i fizycznej, byc moze to tylko projekcje natury naszego umyslu, ale musze sie p
                                            > rzyznac, ze doswiadczalem ich oddzialywania bardzo namacalnie.

                                            Wspomines o szydzącym demonie ze snów. W dzieciństwie miałem cos podobnego ale mniej osobowego. Mój codzienny problem to jak daleko mam sie posunąć w krytyce albo obśmiewaniu tej narracji. Najchętniej zostawiłbym temat w spokoju,zwłaszcza w towarzystwie dzieci i ludzi starszych, ale niestety ludzie przekonani ze te rzeczy istnieją obiektywnie maja wplyw na prawodawstwo, edukacje, służbę zdrowia. I za każdym razem kiedy organizuje sie struktury państwa wokół nieistniejących (a przynajmniej nie manifestujących sie) bytów efekty były i sa opłakane.

                                            > I nie sadze, zeby to mialo cos wspolnego z jakas konkretna religia wyznawana pr
                                            > zez ludzkosc - one sa raczej proba wytlumaczenia niezrozumialego zjawiska niz o
                                            > pisem prawdy absolutnej.

                                            Zjawisko niewątpliwie istnieje. Praktyczne pytanie: czy jest w nim cos poza złudzeniem i psychologicznym trickiem? Wszystko fajnie dopóki istnieje w głowach hipokrytów. Hipokryta jest jak siła natury: zawsze zrobi to co wymaga najmniej wysiłku. Gorzej kiedy sa o tym przekonani ludzie za sterami samolotów.
                                      • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:36
                                        protein.spill napisał(a):

                                        > Mniej więcej tak samo jest kiedy babcia tłumaczy o Aniele Stróżu, Bozi czy Mary
                                        > i. Te postacie w pewnym sensie istnieją, tzn reprezentują autentyczne pojęcia a
                                        > le nie da się jeszcze siąść i powiedzieć: słuchaj synu, Anioł Stróż to taka per
                                        > sonifikacja instynktu opieki nad młodymi. Trzeba pozwolić babci zrobić swoje.

                                        Bajki sa potrzebne i nie ma nic zlego w opowiadaniu ich dzieciom (rowniez te bajki o Bogu). Gdzies tak jednak kolo siodmego roku zycia dziecko naturalnie nabywa umiejetnosci rozdzialu dwoch swiatow- prawdy i fikcji. I lepiej nie przegapic tego momentu, bo dalsze brniecie w opowiastki o "bozi" bedzie juz klasycznym praniem mozgu. W konsekwencji przybedzie nowy gorliwy wyznawca, bezrefleksyjnie przyjmujacy basnie za prawde.
                                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:52
                                          > Bajki sa potrzebne i nie ma nic zlego w opowiadaniu ich dzieciom (rowniez te ba
                                          > jki o Bogu). Gdzies tak jednak kolo siodmego roku zycia dziecko naturalnie naby
                                          > wa umiejetnosci rozdzialu dwoch swiatow- prawdy i fikcji. I lepiej nie przegapi
                                          > c tego momentu, bo dalsze brniecie w opowiastki o "bozi" bedzie juz klasycznym
                                          > praniem mozgu. W konsekwencji przybedzie nowy gorliwy wyznawca, bezrefleksyjn
                                          > ie przyjmujacy basnie za prawde.

                                          Zgadza się i boje się spieprzyć. Nie mam doświadczenia poza swoim wlasnym dzieciństwem.
                                          Na jego korzyść działa multi-kulti. Jak się widzi wyznawców zebranych razem, z których każdy ma jedyną i ostateczną wersję swojej świętej księgi łatwiej zauważyć, że co najmniej część musi się mylić.
                                          • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:00
                                            protein.spill napisał(a):

                                            > Zgadza się i boje się spieprzyć. Nie mam doświadczenia poza swoim wlasnym dziec
                                            > iństwem.

                                            Rozumiem Cie, tez nie mialam doswiadczenia. Dla mnie bylo jednak oczywiste, ze dzieci ateistow nie moga uczestniczyc w wyznaniowej szopce. Dlatego nie bylo nawet mowy o chrzcie czy innych sakramentach mimo sporego nacisku ze strony najblizszej rodziny.
                                            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:05
                                              mabelle2000 napisała:

                                              > protein.spill napisał(a):
                                              >
                                              > > Zgadza się i boje się spieprzyć. Nie mam doświadczenia poza swoim wlasnym
                                              > dziec
                                              > > iństwem.
                                              >
                                              > Rozumiem Cie, tez nie mialam doswiadczenia. Dla mnie bylo jednak oczywiste, ze
                                              > dzieci ateistow nie moga uczestniczyc w wyznaniowej szopce. Dlatego nie bylo na
                                              > wet mowy o chrzcie czy innych sakramentach mimo sporego nacisku ze strony najbl
                                              > izszej rodziny.

                                              No to chyba nie doczytalas Mabelle. Bo Proteinowy zabral sie juz za przechytrzanie Boga po swojemu. Dla mnie jego metody to tak jakby sie od razu podlozyl pod pociag.
                                            • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:15
                                              > Rozumiem Cie, tez nie mialam doswiadczenia. Dla mnie bylo jednak oczywiste, ze
                                              > dzieci ateistow nie moga uczestniczyc w wyznaniowej szopce. Dlatego nie bylo na
                                              > wet mowy o chrzcie czy innych sakramentach mimo sporego nacisku ze strony najbl
                                              > izszej rodziny.

                                              Zbyt silny nacisk na "w tym domu nie ma Boga" tez moze przejsc w pseudo-religijna misje. Ja mam sklonnosc do zapedzania sie w takie klimaty. Wole zeby mlody nie mial.
                                              • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:34
                                                protein.spill napisał(a):

                                                > Zbyt silny nacisk na "w tym domu nie ma Boga" tez moze przejsc w pseudo-religij
                                                > na misje. Ja mam sklonnosc do zapedzania sie w takie klimaty. Wole zeby mlody n
                                                > ie mial.

                                                To stad te mlodziencze upodobania dotyczace szatanizmu i metalu?
                                                • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 09:00
                                                  > To stad te mlodziencze upodobania dotyczace szatanizmu i metalu?

                                                  Metal pojawił sie jak miałem 11 lat i nie chodziło o religie. Ale satanizm (lavey'owski) 10 lat pozniej juz tak. To jest taki antyreligijny (w sensie - antykościelny) ateizm, ktory używa diabelskiej symboliki w celu prowokacji. Wtedy mi sie to wydawało ciekawe, teraz - infantylne. Podobno sa jeszcze tacy inni sataniści co to wierzą w rogatego i mu składają ofiary. Od takich klimatów zdrowi psychicznie ludzie trzymają sie z daleka.

                                                  Dosc trudno byc cool-ateista, jezeli brałeś te rzeczy na poważnie w dzieciństwie.
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 11:33
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Dosc trudno byc cool-ateista, jezeli brałeś te rzeczy na poważnie w dzieciństwi
                                                    > e.

                                                    A to kiedy przyszedl taki moment kiedy pomyslales sobie 'Eee tego nie ma' i rzeczywiscie w to uwierzyles? (powaznie pytam)
                                                  • urquhart Wiara w nic <> moc nastawienia i intencji 08.03.15, 12:17
                                                    hello-kitty2 napisała:
                                                    > A to kiedy przyszedl taki moment kiedy pomyslales sobie 'Eee tego nie ma' i rze
                                                    > czywiscie w to uwierzyles? (powaznie pytam)

                                                    Dla mnie wiara w ateizm jest wiarą najbardziej abstrakcyjną i arogancką.
                                                    Pomijając że historie na których oparte są religie to jest coś takiego jak siła intencji krórą promieniuje człowiek, jego myli, intencje która w namacalny sposób oddziaływane na rzeczywistość.
                                                    Polecam zapoznanie się z doświadczeniem z ryżem czy kryształami wody poddawanymi intencjom dobra (miłość, wdzięczność, radość) i zła (nienawiść, zawiść, zabijanie). Religia to próba uporządkowania i nadania pojęć temu co ludzie intuicyjnie wiedzą i pragmatycznie doświadczają. Dla niektórych jedyną dostępną. Skumulowanie takich pozytywnych intencji wielu ludzi lub ponadprzeciętnej nawet jednostki tworzy pewną rzeczywistość transcedentalną - doświadczanie tzw obecności Boga, jakkolwiek jedna z religii by tego nie opisywała.
                                                    Polecam obejrzenie sprawdzenie i refleksje.
                                                    www.youtube.com/watch?v=2_dmYT83ZKY
                                                    www.youtube.com/watch?v=31shlv5Z71A
                                                    www.youtube.com/watch?v=3DM4VhFzULU&feature=player_detailpage#t=317
                                                  • mabelle2000 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 12:47
                                                    urquhart napisał:

                                                    > . Religia to próba uporządkowania i nadania pojęć temu co ludzie intuicyjn
                                                    > ie wiedzą i pragmatycznie doświadczają.

                                                    Skoro intuicyjnie wiedza, to po co dla uporzadkowaniatej tej wiedzy konieczne bylo wymyslenie postaci Boga ? Zreszta szukaniem wyjasnienia trudnych pytan zajmuje sie filozofia, a nie religia.

                                                    > Dla niektórych jedyną dostępną.

                                                    Fakt, religia jest glownie dla tych, ktorym nie chce sie myslec i wyciagac wnioskow z wlasnego postepowania. Dla takich sa gotowe prawdy i sztuczki, ktore podsuwa im ich wiara.

                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 13:00
                                                    mabelle2000 napisała:
                                                    > Skoro intuicyjnie wiedza, to po co dla uporzadkowaniatej tej wiedzy konieczne b
                                                    > ylo wymyslenie postaci Boga ? Zreszta szukaniem wyjasnienia trudnych pytan zajm
                                                    > uje sie filozofia, a nie religia.

                                                    Starożytni twierdzili że filozofia jest dla ludzi wykształconych i doświadczonych, a religia dla całej reszty. :)
                                                    Relgia ujmuje w przypowieści i nakazy dla prostych ludzi co wynika z filozofii. Ma gotowe odpowiedzi.
                                                    Ale to raczej kolejne przybliżenie.

                                                    > Fakt, religia jest glownie dla tych, ktorym nie chce sie myslec i wyciagac wnio
                                                    > skow z wlasnego postepowania. Dla takich sa gotowe prawdy i sztuczki, ktore pod
                                                    > suwa im ich wiara.

                                                    Same nastawienie i intencja których uczy religia czy nie jest odkrywana na nowo przez naukową psychologię? Książki Sekret i wszystkie portale Couchingowe? Samo to jest wartością.
                                                    A to że niektórzy chcą się na tym uwłaszczyć i dystrybuować wykorzystując jako narzędzie władzy? To już samo życie i jakiej dziedziny to nie dotyczy...
                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 13:31
                                                    > mabelle2000 napisała:
                                                    > > Skoro intuicyjnie wiedza, to po co dla uporzadkowaniatej tej wiedzy konie
                                                    > czne b
                                                    > > ylo wymyslenie postaci Boga ? Zreszta szukaniem wyjasnienia trudnych pyt
                                                    > an zajm

                                                    Jeszcze słówko o osobowej postaci Boga.
                                                    Naukowcy okrężną drogą powoli dochodzą do wniosków że istnieje wspólna świadomość bytów żywych z którą mamy lepszy lub gorszy kontakt, inspirację. Jedni określają to nadświadomością czy efektem setnej małpy.
                                                    en.wikipedia.org/wiki/Hundredth_monkey_effect
                                                    Inni badają że ludzie którzy są bardzo kochający się wieloletnie pary czy bliźnieta tworzą niezrozumiałą więź komunikacji poprzez tą bazę nadświadomości (echo odczuć przy badaniach eeg i fEMI aktywności mózgu). To niefizyczne, nie związane z odległością, niemożliwe do opisania na bazie znanych nam praw.
                                                    Ale.
                                                    Jeżeli z definicji jest nadrzędna wobec człowieka, próba jej ścisłego opisania, zrozumienia czy kłócenia się o cechy musi być z definicji arogancka i naiwna.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 13:43
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Fakt, religia jest glownie dla tych, ktorym nie chce sie myslec i wyciagac wnio
                                                    > skow z wlasnego postepowania. Dla takich sa gotowe prawdy i sztuczki, ktore pod
                                                    > suwa im ich wiara.

                                                    Mabelle, równie przerażający jak wojujący wierzący, są wojujący ateiści...
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 13:50
                                                    > Mabelle, równie przerażający jak wojujący wierzący, są wojujący ateiści...
                                                    Zawsze możesz zostać tym nie wojującym :-)
                                                    A tak poza tym.
                                                    Czy jesteś w stanie wskazać logiczny związek pomiędzy istnieniem, jak Ty to określasz, "wojujących ateistów" a istnieniem boga.
                                                    Boga nie ma.
                                                    I obecność na świecie tych wojujących ateistów bądź ich nieobecność niczego tu nie mienia.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 14:12
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Czy jesteś w stanie wskazać logiczny związek pomiędzy istnieniem, jak Ty to okr
                                                    > eślasz, "wojujących ateistów" a istnieniem boga.
                                                    > Boga nie ma.

                                                    To może wykaż brak związku logicznego między wyżej wymienionymi ;-)
                                                    Nie jesteś moim pracodawcą i nie muszę się wykazywać udzielaniem odpowiedzi i wykonywaniem poleceń, nie czas i miejsce na to...


                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 14:53
                                                    morrison9 napisał:
                                                    > Boga nie ma.
                                                    > I obecność na świecie tych wojujących ateistów bądź ich nieobecność niczego tu
                                                    > nie mienia.

                                                    Morisson pastwisz się nad MM, podczas gdy ja powyżej przecież podaje pragmatyczne współczesne doświadczalne i naukowe niemożliwe do zignorowania przesłanki że pojęcie definiowane przez wieki i określający prawa niefizycznego wymiaru jako Bóg istnieje. Można się spierać co do osobowości jako bytu, formy świadomości i wymiaru.
                                                    I upieranie się że "nie istnieje" jest dla mnie jeszcze bardziej głupie niż spory czy jedynym jego słusznym imieniem jest JHW czy Allah, czy każda z jego cech i emanacji ma inne imię jak w kabale buddyzmie i hinduizmie bo nie jest do objęcia rozumem jako spójna całość.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 15:12
                                                    urquhart napisał:


                                                    > Morisson pastwisz się nad MM

                                                    Nie odbieram tego jako pastwienie się, mi się nie chce tych gimnazjalnych argumentów odpierać...Mam teraz nadwyżkę energii, z powodu chwilowego BSwM, miałam trochę perturbacji zdrowotnych, szpital itp. Ale już za parę dni,za dni parę...
                                                    Pozdrawiam;-)
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 15:22
                                                    urquhart napisał:

                                                    > Morisson pastwisz się nad MM, podczas gdy ja powyżej przecież podaje pragmatycz
                                                    > ne współczesne doświadczalne i naukowe niemożliwe do zignorowania przesłanki że
                                                    > pojęcie definiowane przez wieki i określający prawa niefizycznego wymiaru jak
                                                    > o Bóg istnieje. Można się spierać co do osobowości jako bytu, formy świadomości
                                                    > i wymiaru.
                                                    > I upieranie się że "nie istnieje" jest dla mnie jeszcze bardziej głupie niż spo
                                                    > ry czy jedynym jego słusznym imieniem jest JHW czy Allah, czy każda z jego cech
                                                    > i emanacji ma inne imię jak w kabale buddyzmie i hinduizmie bo nie jest do obj
                                                    > ęcia rozumem jako spójna całość.
                                                    >

                                                    Urqu to o czym piszesz to tzw Bóg dziur. Czyli nazwa na nieznane. Jezeli pójdziesz ta droga spędzisz zycie obserwując jak Twój Bóg kurczy sie w miarę jak zrozumienie rośnie. Generalnie nie mam nic przeciwko ludziom ktorzy musza mieć osobowa więź ze światem. Jedyne zastrzeżenie mam takie ze wszelka krytykę religii uważają za arogancka i np powiedzenie ze Prorok wzleciał w niebo na skrzydlatym koniu i rozpłatał księżyc na pół jest wierutna bzdura - uchodzi za towarzyski nietakt.

                                                    Żyj jak chcesz ale uważaj czy domagając sie specjalnego traktowania dla religii (w porównaniu z np polityka) nie tworzysz klimatu w którym można zastrzelić pisarza czy rysownika bo obraził...
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:11
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Urqu to o czym piszesz to tzw Bóg dziur. Czyli nazwa na nieznane. Jezeli pójdzi
                                                    > esz ta droga spędzisz zycie obserwując jak Twój Bóg kurczy sie w miarę jak zroz
                                                    > umienie rośnie.

                                                    Inaczej - rośnie zrozumienie i poznanie Boga. A w każdym razie pewnych aspektów jego funkcjonowania - konkretnie, jaka jest jego wola. Istnienie jest jego manifestacją, Bóg jest źródłem istnienia per se.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:34
                                                    > Inaczej - rośnie zrozumienie i poznanie Boga. A w każdym razie pewnych aspektów
                                                    > jego funkcjonowania - konkretnie, jaka jest jego wola. Istnienie jest jego man
                                                    > ifestacją, Bóg jest źródłem istnienia per se.

                                                    Troche sie zgubiłem w tej retoryce. Chodzi Ci o to ze odkrycie bozonu Higgsa to odkrywanie woli Boga? Czy mówisz o etyce?

                                                    Ja mowiac o Bogu Dziur miałem na myśli tylko tych ktorzy rozumują: nie rozumiem tego ergo Bóg. Nie wiadomo co zapoczątkowało Big Bang? Bóg. Skąd sie wzięły pierwsze żywe organizmy na Ziemi? Bóg. Takie cos to teologiczne samobójstwo i Kościół dawno sie z tego wycofał.

                                                    No i istnienie per se. Chodzi Ci o idealizm platoński? To mnie koncepcyjnie przerasta, ale mam wrażenie, ze przesłanki wizji świata wg Platona (i Arystotelesa) zostały obalone przez Galileusza, Kopernika i Newtona. Tak ze to sa takie konstrukcje zawieszone w próżni. Z tym ze zastrzegam - nie znam historii filozofii wystarczajaco...
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:05
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Troche sie zgubiłem w tej retoryce. Chodzi Ci o to ze odkrycie bozonu Higgsa to
                                                    > odkrywanie woli Boga? Czy mówisz o etyce?

                                                    Ani jedno ani drugie.
                                                    Chodzi mi o to, że wyjściowym stanem egzystencji jest istnienie CZEGOŚ. Nazywam to coś, pierwotny stan istnienia Bogiem.
                                                    Jest to logiczne i oczywiste, bo gdyby wyjściowym stanem egzystencji było NIEISTNIENIE,
                                                    to samo z siebie nic nie mogłoby zrodzić. Nieistnienie jest formą bezpłodną, jest kwintesencją braku możliwości zmiany w tym sensie, że nie ma stanów potomnych. Nie może zrodzić się coś z niczego, natomiast COŚ może ulec przekształceniu i stać się CZYMŚ innym.
                                                    To może wydawać się skomplikowane, ale jeśli przekształcisz to na matematykę to wszystko stanie się oczywiste. Póki w równaniu masz jakieś liczby to są możliwe działania na nich. Jeśli zostaniesz z samymi zerami, to niezależnie od tego co byś z nimi nie wyczyniał, to wciąż będą to same zera.
                                                    Gdybym miał opisać Boga i Szatana w najdoskonalszym z języków, czyli matematyce, Boga opisałbym jako nieskończoność a Szatana jako zero. Nasz wszechświat materialny, w tym ludzie, to konkretne liczby, które zawierają się w nieskończoności.
                                                    Wola Boga, to inaczej działania algebraiczne jakie dostępne są w naszym wszechświecie. Bóg zdefiniował reguły istnienia naszego zbioru skończonych liczb i określił jakie działania są w nim możliwe.


                                                    > Ja mowiac o Bogu Dziur miałem na myśli tylko tych ktorzy rozumują: nie rozumiem
                                                    > tego ergo Bóg. Nie wiadomo co zapoczątkowało Big Bang? Bóg. Skąd sie wzięły pi
                                                    > erwsze żywe organizmy na Ziemi? Bóg. Takie cos to teologiczne samobójstwo i Koś
                                                    > ciół dawno sie z tego wycofał.

                                                    No tak, ale ten "Bóg Dziur" to tylko niepoprawny sposób analizowania rzeczywistości.

                                                    > No i istnienie per se. Chodzi Ci o idealizm platoński? To mnie koncepcyjnie prz
                                                    > erasta, ale mam wrażenie, ze przesłanki wizji świata wg Platona (i Arystotelesa
                                                    > ) zostały obalone przez Galileusza, Kopernika i Newtona. Tak ze to sa takie kon
                                                    > strukcje zawieszone w próżni. Z tym ze zastrzegam - nie znam historii filozofii
                                                    > wystarczajaco...

                                                    Nie odwołuję się do filozofów tylko do wyciągania wniosków z podstawowego i niezaprzeczalnego faktu, że COKOLWIEK istnieje. To najbardziej brzemienna w skutkach obserwacja. Punkt wyjściowy.
                                                    Gdyby nic nie istniało, świat stałby się niezmiennie i nieodwołalnie wieczną ciemnością, bez możliwości jakiegokolwiek manewru w ramach tego stanu.
                                                    Ale tak nie jest - istnienie COŚ. I właśnie to COŚ jest manifestacją podstawowej, pierwotnej siły napędowej wszechświata. Ja nazywam to Bogiem. Ktoś inny może pokusić się o odmienną definicję.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:01
                                                    Przepraszam, ale cos mieszasz.
                                                    Zapowiadasz odniesienie się do osobowej koncepcji boga o czym podajesz przykład jakiegoś niewyjasnionego zjawiska, które może za 50 może za 100 lat zostanie kompletnie wyjaśnione choć dzisiaj wydaje się tajemnicze tak samo jak kiedys tajemnicze wydawały się na przykład promienie rentgenowskie a dzisiaj sa czymś oczywistym.
                                                    Co to ma wspólnego z bogiem osobowym??

                                                    > I upieranie się że "nie istnieje" jest dla mnie jeszcze bardziej głupie niż spory
                                                    To nie jest upieranie się moje.
                                                    To jest upieranie się każdego człowieka w tym także ludzi wierzących.
                                                    Jeśli powiem, że istnieje istota nadprzyrodzona nazywana Latającym Potworem Spaghetti to uznasz, ze to bzdura.
                                                    Bo będziesz wiedział, z kontekstu sytuacji, okoliczności powstania tej "wiary" tła historycznego i społecznego, że Flying Spaghetti Monster (FSM) to wymysł ludzi.
                                                    To samo jest z każdym wyznawanym powszechnie bóstwem.
                                                    Odrobina wiedzy historycznej, społecznej , znajomość np biblii (jeśli mówimy o mitologii judeochrześcijańskiej) w połączeniu z elementarnym krytycyzmem prowadzi do podobnych spostrzeżeń odnośnie innych bytów urojonych.
                                                    I nie potrzeba tu jakiejś nadzwyczajnej wiedzy i nadzwyczajnego krytycyzmu.
                                                    Wystarczy wiedza i krytycyzm charakterystyczne dla przeciętnego cywilizowanego wykształconego człowieka.
                                                    To, że wielu cywilizowanych wykształconych ludzi ciągle wierzy w różnych bogów wynika z tego, że w momencie dokonywania "przemyśleń" dotyczących ich religii ową wiedzę i krytycyzm wyłączają ew. na potrzeby tych przemyśleń zmieniają definicję pewnych słów.
                                                    W ten sposób to nawet można "udowodnić" istnienie jednorożców.

                                                    Wszyscy jesteśmy ateistami wobec większości bogów,
                                                    w jakie ludzkość kiedykolwiek wierzyła.
                                                    Niektórzy z nas po prostu poszli o jednego boga dalej.

                                                    > słusznym imieniem jest JHW czy Allah
                                                    Nie o imię się rozchodzi tylko o jego cechy, oczekiwania wobec ludzi itd.
                                                    Jeśli jeden z nich oczekuje czegoś przeciwnego niz drugi to jest to co najmniej przesłanka do tego, że może żaden nie istnieje.
                                                    Jeśli dodatkowo oczekiwania jednego i tego samego zmieniają się w zależności od sytuacji społecznej i historycznej to na prawdę nie trzeba być superkrytycznym, by zauważyć, ze to człowiek stworzył boga a nie odwrotnie.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:11
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > To samo jest z każdym wyznawanym powszechnie bóstwem.
                                                    > Odrobina wiedzy historycznej, społecznej , znajomość np biblii (jeśli mówimy o
                                                    > mitologii judeochrześcijańskiej) w połączeniu z elementarnym krytycyzmem prowad
                                                    > zi do podobnych spostrzeżeń odnośnie innych bytów urojonych.
                                                    > I nie potrzeba tu jakiejś nadzwyczajnej wiedzy i nadzwyczajnego krytycyzmu.
                                                    > Wystarczy wiedza i krytycyzm charakterystyczne dla przeciętnego cywilizowanego
                                                    > wykształconego człowieka.
                                                    > To, że wielu cywilizowanych wykształconych ludzi ciągle wierzy w różnych bogów
                                                    > wynika z tego, że w momencie dokonywania "przemyśleń" dotyczących ich religii o
                                                    > wą wiedzę i krytycyzm wyłączają ew. na potrzeby tych przemyśleń zmieniają defin
                                                    > icję pewnych słów.
                                                    > W ten sposób to nawet można "udowodnić" istnienie jednorożców.

                                                    Ja to widze inaczej. Owszem krytycyzmem mozna wszystko zdekonstrulowac ALE co wstawic w zamian? Czy jest jakas alternatywa? Jak zastapic glod Boga i potrzebe z nim obcowania, ktora dla niektorych jest tak silna i rzeczywista, jak Twoja potrzeba realizowania sie w poligamizmie.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:17
                                                    Ale potrzeba istnienia boga to nie to samo co istnienie boga
                                                    W momencie kiedy teista mówi" Nie wiem czy bóg istnieje ale ja w niego wierzę bo jest mi z tym dobrze" to kończe dyskusję uznając że problem został zasadniczo rozstrzygnięty.
                                                    A wbrew pozorom wiele dyskusji ma taki finał.

                                                    W to jak ktoś zaspokaja swoje potrzeby emocjonalne nie wnikam(dopóki nie krzywdzi innych oczywiście)
                                                    Co innego kiedy teista uparcie twierdzi, ze bóg istnieje.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:23
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Ale potrzeba istnienia boga to nie to samo co istnienie boga
                                                    > W momencie kiedy teista mówi" Nie wiem czy bóg istnieje ale ja w niego wierzę b
                                                    > o jest mi z tym dobrze" to kończe dyskusję uznając że problem został zasadniczo
                                                    > rozstrzygnięty.
                                                    > A wbrew pozorom wiele dyskusji ma taki finał.
                                                    >
                                                    > W to jak ktoś zaspokaja swoje potrzeby emocjonalne nie wnikam(dopóki nie krzywd
                                                    > zi innych oczywiście)
                                                    > Co innego kiedy teista uparcie twierdzi, ze bóg istnieje.

                                                    No tak ale czy ewentualne istnienie Boga Cie w jakis sposob obraza, dotyka? Mozesz przeciez przyjac postawe: nie obchodzi mnie czy Bog istnieje czy nie, ja go nie chce znac i de facto taka przyjmujesz, nie? Wtedy nie wchodzisz w spor o jego istnieniu tylko prezentujesz swoja podstawe wobec niego. Czy nie jest to uczciwsze?
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:50
                                                    > No tak ale czy ewentualne istnienie Boga Cie w jakis sposob obraza, dotyka? Moz
                                                    > esz przeciez przyjac postawe: nie obchodzi mnie czy Bog istnieje czy nie, ja go
                                                    > nie chce znac i de facto taka przyjmujesz, nie? Wtedy nie wchodzisz w spor o j
                                                    > ego istnieniu tylko prezentujesz swoja podstawe wobec niego. Czy nie jest to uc
                                                    > zciwsze?

                                                    Dotykają mnie akcje ludzi ktorzy w niego wierzą. Cos czuje ze atmosfera miedzy Chrześcijanami i Muzułmanami zaczyna sie zagęszczać. Trzeba przekonać jak najwieksza ilośc ludzi zeby nie brali tych rzeczy tak poważnie.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:25
                                                    > No tak ale czy ewentualne istnienie Boga Cie w jakis sposob obraza, dotyka? Moz
                                                    > esz przeciez przyjac postawe: nie obchodzi mnie czy Bog istnieje czy nie, ja go
                                                    > nie chce znac i de facto taka przyjmujesz, nie? Wtedy nie wchodzisz w spor o j
                                                    > ego istnieniu tylko prezentujesz swoja podstawe wobec niego. Czy nie jest to uc
                                                    > zciwsze?
                                                    To zalezy od wielu czynników.
                                                    Czy wierzy w boga mój nie wadzący nikomu sąsiad czy moja matka usiłująca praktykowanie tej wiary narzucić mnie i mojemu dziecku.
                                                    Czy dana wiara jest jedną z wielu wiar w ramach otwartego tolerancyjnego społeczeństwa czy też dominującą wiarą w państwie w którym lekcje religii ustawia się tak by odbywały się między innymi zajęciami, co ma w zamierzeniu utrudnić rezygnację z lekcji religii.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:50
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > To zalezy od wielu czynników.
                                                    > Czy wierzy w boga mój nie wadzący nikomu sąsiad czy moja matka usiłująca prakty
                                                    > kowanie tej wiary narzucić mnie i mojemu dziecku.
                                                    > Czy dana wiara jest jedną z wielu wiar w ramach otwartego tolerancyjnego społec
                                                    > zeństwa czy też dominującą wiarą w państwie w którym lekcje religii ustawia się
                                                    > tak by odbywały się między innymi zajęciami, co ma w zamierzeniu utrudnić rezy
                                                    > gnację z lekcji religii.

                                                    Taka uwaga na marginesie: jaki sens jest utrudniac nowemu czlonkowi kosciola nauki o Panu, ktoremu sluzy? ;) Ochrzczony jest? Jest. Zapisany do kosciola jest? Jest. Chyba troche pozno na opozycje, lepiej niech sie zacznie identyfikowac z grupa, do ktorej nalezy, czy nie? Wychowujesz niewiernego? Jaki tego sens? Powiedziales A musisz powiedziec B. Trzeba bylo sie od poczatku trzymac z daleka, a tak to trzeba isc za ciosem ;)
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:05

                                                    > Taka uwaga na marginesie: jaki sens jest utrudniac nowemu czlonkowi kosciola na
                                                    > uki o Panu, ktoremu sluzy? ;)
                                                    A widzisz.Ja nie utrudniam.
                                                    On strasznie przekorny jest i gotów byłby odpowiedzieć na takie utrudnianie wzmożonym zainteresowaniem religią.
                                                    Powiedziałem mu że sam może zdecydować o tym czy chce chodzić na religię.
                                                    Powiem Ci, ze wśród co niektórych co poniektórych postronnych wierzących takie postawienie sprawy wywołało oburzenie większe niż gdybym powiedział, że to ja zdecydowałem, ze nie będzie chodził na religię.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:31
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > On strasznie przekorny jest i gotów byłby odpowiedzieć na takie utrudnianie wzm
                                                    > ożonym zainteresowaniem religią.

                                                    Wg mnie przekora tak malych dzieci bierze sie z glupoty czyli w konsekswencji do niczego nie prowadzi (chyba, ze do wypadku gdy chodzi o jakis niebezpieczne zajecie) ale o chodzenie na religie to nie.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:07
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Taka uwaga na marginesie: jaki sens jest utrudniac nowemu czlonkowi kosciola na
                                                    > uki o Panu, ktoremu sluzy? ;) Ochrzczony jest? Jest. Zapisany do kosciola jest?
                                                    > Jest. Chyba troche pozno na opozycje, lepiej niech sie zacznie identyfikowac z
                                                    > grupa, do ktorej nalezy, czy nie? Wychowujesz niewiernego? Jaki tego sens? Pow
                                                    > iedziales A musisz powiedziec B. Trzeba bylo sie od poczatku trzymac z daleka,
                                                    > a tak to trzeba isc za ciosem ;)

                                                    Zaprawdę, zaprawdę opowiem teraz przypowieść:
                                                    Pewien Żyd w 1935 zapisał swoje dzieci do Hitlerjugend, zeby mu ich nie zatłukli. Z drugiej strony nie wieszał w domu swastyki ani nie salutował Hitlerowi. Na to jego aryjska sąsiadka: powiedziałeś A, powiedz B.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:28
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Zaprawdę, zaprawdę opowiem teraz przypowieść:
                                                    > Pewien Żyd w 1935 zapisał swoje dzieci do Hitlerjugend, zeby mu ich nie zatłukl
                                                    > i. Z drugiej strony nie wieszał w domu swastyki ani nie salutował Hitlerowi. Na
                                                    > to jego aryjska sąsiadka: powiedziałeś A, powiedz B.

                                                    Przypowiesc ma czegos uczyc. Ja niestety nie wiem czego ta ma uczyc. Wg mnie aryjska sasiadka by tak nie powiedziala.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 07:29
                                                    > Przypowiesc ma czegos uczyc. Ja niestety nie wiem czego ta ma uczyc. Wg mnie ar
                                                    > yjska sasiadka by tak nie powiedziala.

                                                    Przypowieść jest podawana w 3 fazach: fabula, wyjaśnienie znaczeń, nauka.

                                                    Znaczenia:
                                                    - stary Żyd = Morrison czy ja,
                                                    - Hitlerjugend = chrzest,
                                                    - aryjka = Ty.

                                                    Nauka: chcesz uchronić dziecko przed przed prześladowaniem przez większość - załóż mu barwy ochronne większości, nie niszcząc przy tym jego szansy na wybór.

                                                    Nauka': nie ufaj przypowiesciom. Powyższa używa przejaskrawionych obrazów i ociera sie o klasykę trollowania, czyli reductio ad Hitlerum.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 08:26
                                                    Wiesz, mam wrazenie ze Kitty chce byc taka uczciwa za wszelka cene - a przeciez to glupota. Klamstwo i podstep to bardzo skuteczna strategia przetrwania, szczegolnie gdy nie ma sie dosc sily.
                                                    Czesto wrecz konieczne staje sie maskowanie i bycie hipokryta - z podniesiona przylbica to Don Kichot atakowal wiatraki.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 09:34
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > Wiesz, mam wrazenie ze Kitty chce byc taka uczciwa za wszelka cene - a przeciez
                                                    > to glupota. Klamstwo i podstep to bardzo skuteczna strategia przetrwania, szcz
                                                    > egolnie gdy nie ma sie dosc sily.
                                                    > Czesto wrecz konieczne staje sie maskowanie i bycie hipokryta - z podniesiona p
                                                    > rzylbica to Don Kichot atakowal wiatraki.

                                                    Mnie obchodzi tylko jedna osoba i tylko jej pragne sie podobac, choc wiem, ze ja zawodze. W jej obliczu zaden czlowiek nie jest wazny wlacznie z moim rodzonym dzieckiem. Absolutnie nikt. Hierarchia. Uczciwa? Nie badz smieszny. Juz dawno upadlam jako czlowiek. Niewierna.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 10:03
                                                    > Hierarchia. Uczciwa? Nie badz smieszny. Juz dawno
                                                    > upadlam jako czlowiek. Niewierna.

                                                    No wiesz, w takim razie nie rozumiem czemu sie mnie w roznych watkach czepiasz.
                                                    Odwolujac sie do biblii - widzisz zdzblo w oku blizniego swego, a nie dostrzegasz belki w swoim? Nie masz moralnego prawa krytykowac nieuczciwosci innych, jesli samemu jestes nieuczciwa.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 10:18
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > No wiesz, w takim razie nie rozumiem czemu sie mnie w roznych watkach czepiasz.
                                                    > Odwolujac sie do biblii - widzisz zdzblo w oku blizniego swego, a NIE dostrzega
                                                    > sz belki w swoim? Nie masz moralnego prawa krytykowac nieuczciwosci innych, jes
                                                    > li samemu jestes nieuczciwa.

                                                    Mam, bo belke w swoim oku dostrzegam, przeciez napisalam wyraznie, ze dostrzegam.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 10:52
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Mam, bo belke w swoim oku dostrzegam, przeciez napisalam wyraznie, ze dostrzega
                                                    > m.

                                                    Nie masz, jest przeciez napisane: "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamien". To slowa samego Jezusa.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 11:09
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > Nie masz, jest przeciez napisane: "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kami
                                                    > en". To slowa samego Jezusa.

                                                    A czy ja rzucam kamieniem? Poza tym czy ja jestem wierna pismu? Nie widzisz jak ja zyje? Przeciez napisalam, ze jestem niewierna. Mnie rozmowa polegajaca na slodzeniu nie interesuje. Przeciez i tak Ci juz slodza jak moga faceci. Ostatnio Cie pudrowal Proteinowy erudycja. Nie wystarczy?
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 11:23
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > A czy ja rzucam kamieniem? Poza tym czy ja jestem wierna pismu? Nie widzisz jak
                                                    > ja zyje? Przeciez napisalam, ze jestem niewierna. Mnie rozmowa polegajaca na s
                                                    > lodzeniu nie interesuje. Przeciez i tak Ci juz slodza jak moga faceci. Ostatnio
                                                    > Cie pudrowal Proteinowy erudycja. Nie wystarczy?

                                                    No tak, ja też nie jestem wierny pismu, więc wszystko mi wolno :)
                                                    Dlatego proszę, trzymaj się tej wykładni.
                                                    Ja jestem niewierny, nie przejmuję się moralnością i etyką, generalnie totalna świnia ze mnie. Nie czepiaj się więc moich odstępstw od zasad, bo ja nie mam żadnych zasad. Robię co mi się aktualnie podoba.
                                                    Jedynie mnie razi to, że np. Ty, a wcześniej Bitch, czepiałyście się tego, że ja kłamię czy jestem nieszczery - a przecież obie posługujecie się kłamstwem i podstępem w sposób otwarty i jakoś nikomu to nie przeszkadza. W każdym razie nie wam.
                                                    Powiem tak - dopóki nie napiszesz w rodzinnej agendzie przy następnym wyjeździe z kochankiem "Mama - Sex", to nie zarzucaj mi nieszczerości w moich relacjach z żoną.
                                                    Jedziemy na tym samym wózku, wykorzystując sytuację tak jak jest nam aktualnie najbardziej opłacalne. Zgadzam się, że to hipokryzja, ale nie przyjmę na poważnie zarzutu od kogoś, kto postępuje tak samo.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 11:43
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > No tak, ja też nie jestem wierny pismu, więc wszystko mi wolno :)
                                                    > Dlatego proszę, trzymaj się tej wykładni.
                                                    > Ja jestem niewierny, nie przejmuję się moralnością i etyką, generalnie totalna
                                                    > świnia ze mnie. Nie czepiaj się więc moich odstępstw od zasad, bo ja nie mam ża
                                                    > dnych zasad. Robię co mi się aktualnie podoba.
                                                    > Jedynie mnie razi to, że np. Ty, a wcześniej Bitch, czepiałyście się tego, że j
                                                    > a kłamię czy jestem nieszczery - a przecież obie posługujecie się kłamstwem i p
                                                    > odstępem w sposób otwarty i jakoś nikomu to nie przeszkadza. W każdym razie nie
                                                    > wam.
                                                    > Powiem tak - dopóki nie napiszesz w rodzinnej agendzie przy następnym wyjeździe
                                                    > z kochankiem "Mama - Sex", to nie zarzucaj mi nieszczerości w moich relacjach
                                                    > z żoną.
                                                    > Jedziemy na tym samym wózku, wykorzystując sytuację tak jak jest nam aktualnie
                                                    > najbardziej opłacalne. Zgadzam się, że to hipokryzja, ale nie przyjmę na poważn
                                                    > ie zarzutu od kogoś, kto postępuje tak samo.

                                                    NIe brataj sie ze mna. I przestan sie nad soba rozczulac.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 11:55
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > NIe brataj sie ze mna. I przestan sie nad soba rozczulac.

                                                    No właśnie dlatego nie lubię z Tobą pisać. Człowiek skrobnie posta, a potem czyta odpowiedź i ma minę na zasadzie "ale że kurwa o co chodzi?"...
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 12:38
                                                    Ze mna pisac? ;) Przeciez my tu piszemy do wszytkich. To nie sa szczegolnie indywidualne interakcje przynajmniej nie w zamysle. Ja nie wiem czego Ty tu szukasz akceptacji jakiejs grupy? Kolka wzajemnego wsparcia? Publicznosci na popisy oratorskie? Zrozumienia? Mnie takie relacje nie interesuja. Jak potrzebujesz z kims pisac to wybierz sobie kogos, kto tez tego by chcial I sobie z nim pisz. Nie widze przeciwwskazan.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 12:41
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Ja nie wiem czego Ty tu szukas
                                                    > z akceptacji jakiejs grupy? Kolka wzajemnego wsparcia? Publicznosci na popisy o
                                                    > ratorskie? Zrozumienia?

                                                    Wszystkiego tego po trochu :)
                                                  • slepafuria15 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 12:23
                                                    Sabat, nie bronię Kitty, ani nikogo. Uważam, ze "świętych" na tym wątku nie ma. Szczerze watpię czy tacy wogole istnieją. Każdy ma cos na sumieniu - mniejsze lub większe cosie. Ale gdybyśmy sie tym przejmowali siedzielibyśmy jak myszy pod miotła zamiast dyskutować.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 10:53
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    >Juz dawno upadlam jako czlowiek. Niewierna.

                                                    Każdy upada przecież, wielokrotnie.Taka nasza ludzka natura. Nie mamy prawa nikogo skreślać, samego siebie też nie należy...
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 12:32
                                                    > Mnie obchodzi tylko jedna osoba i tylko jej pragne sie podobac, choc wiem, ze j
                                                    > a zawodze. W jej obliczu zaden czlowiek nie jest wazny wlacznie z moim rodzonym
                                                    > dzieckiem.

                                                    Trafiłaś w 10. Dokładnie dlatego religie należy zwalczać. Nie ma na celu dobra ani wyznawców ani ludzi od nich zależnych, w szczególności dzieci
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 14:58
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Trafiłaś w 10. Dokładnie dlatego religie należy zwalczać. Nie ma na celu dobra
                                                    > ani wyznawców ani ludzi od nich zależnych, w szczególności dzieci

                                                    "Nalezy zwalczac"? Nie jestes nieostroznym rozmowca Proteinowy, prawda? Nie napisales tego w pierwszej osobie liczby pojedynczej 'Ja zwalczam'/'Ja bede zwalczal' tylko co? Nawolujesz do zwalczania? Podburzasz? Potrzebujesz wsparcia z zwalczaniu? I co wychowujesz 'kreta', ktory gdy podrosnie bedzie zwalczal swoja religie od srodka, religie do ktorej go zapisales w imie swojego dobra (dziecka)? A czym Ty sie w istocie roznisz od fanatycznych wyznawcow jakis religii? Widze pokrewienstwa: juz podzegasz do zwalczania.

                                                    Ja nie jestem formalnym, aktywnym czlonkiem zadnej z religii ale tez do zalczania zadnej z nich mnie nie nawolasz.

                                                    ps co zadra z dziecinstwa w Tobie siedzi? Nie byles najwazniejszy? Rozniles sie od innych? Najadles sie wstydu? Bales sie? W imie tego bedziesz teraz zwalczal? Wiec co slownie czy moze jakas bombe gdzies na tych oszolomow religijnych planujesz? ;)
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 15:05
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > ps co zadra z dziecinstwa w Tobie siedzi? Nie byles najwazniejszy? Rozniles sie
                                                    > od innych? Najadles sie wstydu? Bales sie? W imie tego bedziesz teraz zwalczal
                                                    > ? Wiec co slownie czy moze jakas bombe gdzies na tych oszolomow religijnych pla
                                                    > nujesz? ;)

                                                    Ma problem z ojcem, a nie z matką, jak większość mężczyzn.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 21:22
                                                    > Ma problem z ojcem, a nie z matką, jak większość mężczyzn.

                                                    I tak uzupełniłeś pojęcie "patronizowac" kogoś o "matronizować".
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 21:56
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > I tak uzupełniłeś pojęcie "patronizowac" kogoś o "matronizować".

                                                    Że niby bronię Kitty? No coś ty człowieku,ona się sama obroni, ja z nią nie zadzieram, ja się jej boję ;-)
                                                    To forum, to też jest jakiś rodzaj spotkania, ja sama doświadczam pozytywnych skutków zalogowania się tu kiedyś, choć całą pracę nad relacją trzeba było już wykonać w realu.
                                                    A ile lat ty zamierzasz tkwić w kryzysie, impasie? Nie szkoda życia na bzdety, czcze gadanie, marnowanie energii ??? Ten wiek, w którym jesteśmy tutaj w większości, czyli okolice 40 tki, to jest wspaniały czas na rzeczywiste dojrzewanie,na przemianę.
                                                    Wszystko co nam się o nas samych wydawało, musi zostać podważone, na nic wspominanie i trzymanie się kurczowo złudzeń, kim byliśmy w młodości i kim planowaliśmy być...
                                                    Ty se daruj te złudzenia bycia jak Przybyszewski, on żle skończył i jeszcze swoją rodzinę zmarnował ;-)
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 22:13
                                                    > Że niby bronię Kitty? No coś ty człowieku,ona się sama obroni, ja z nią nie zad
                                                    > zieram, ja się jej boję ;-)

                                                    Nie, chodziło o tego ojca.

                                                    > Ty se daruj te złudzenia bycia jak Przybyszewski, on żle skończył i jeszcze sw
                                                    > oją rodzinę zmarnował ;-)

                                                    E tam, Przybyszewki. Dawno juz sobie darowałem. Mówisz o przemianie... Dorzuć jakies szczegóły.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 22:17
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > E tam, Przybyszewki. Dawno juz sobie darowałem. Mówisz o przemianie... Dorzuć j
                                                    > akies szczegóły.

                                                    Pierwsze diagnoza, potem leczenie;-)
                                                    Jedno słowo napiszę, może to jakiś trop dla Ciebie, może nie?

                                                    Acedia.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 21:05
                                                    > "Nalezy zwalczac"? Nie jestes nieostroznym rozmowca Proteinowy, prawda? Nie nap
                                                    > isales tego w pierwszej osobie liczby pojedynczej 'Ja zwalczam'/'Ja bede zwalcz
                                                    > al' tylko co? Nawolujesz do zwalczania? Podburzasz? Potrzebujesz wsparcia z zwa
                                                    > lczaniu?

                                                    Nie zwalczam. Nie podburzam. Nie muszę. Jezeli wiara w cokolwiek jest dla Ciebie ważniejsza od Twojego dziecka, to to jest oburzające samo w sobie dla każdego kto nie jest psychopata. Mysle ze święta księga pod ktora sie podpisujesz zyskalaby gdyby ktos usunął z niej historie o ojcu ktory chciał zarżnąć syna na ołtarzu a dodał cos o matce chroniącej dziecko. Nie dziecko-supermana, tylko zwykle bezbronne i nieważne dziecko.

                                                    > Ja nie jestem formalnym, aktywnym czlonkiem zadnej z religii ale tez do zalczan
                                                    > ia zadnej z nich mnie nie nawolasz.

                                                    Nie zwalczaj. Zastanów sie lepiej ile dziecko jest winne Tobie, a ile Ty jemu.

                                                    > ps co zadra z dziecinstwa w Tobie siedzi? Nie byles najwazniejszy? Rozniles sie
                                                    > od innych? Najadles sie wstydu? Bales sie? W imie tego bedziesz teraz zwalczal
                                                    > ? Wiec co slownie czy moze jakas bombe gdzies na tych oszolomow religijnych pla
                                                    > nujesz? ;)

                                                    Soczyste ad-persony zawsze miłe widziane. Zazwyczaj znaczą: skończyły mi sie argumenty, moze sie uda wyprowadzić dyskutanta z równowagi :) Nic z tego Kitty.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 21:43
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Mysle ze święta księga pod ktora sie podpisujesz zysk
                                                    > alaby gdyby ktos usunął z niej historie o ojcu ktory chciał zarżnąć syna na ołt
                                                    > arzu a dodał cos o matce chroniącej dziecko. Nie dziecko-supermana, tylko zwykl
                                                    > e bezbronne i nieważne dziecko.

                                                    Warto byłoby myśleć nieco więcej, niż mówić ( i pisać).
                                                    Jako podobno dojrzały oraz inteligentny mężczyzna zaskakująco przedstawiasz oraz interpretujesz biblijną historię.Bez zrozumienia kontekstu kulturowego, historycznego, obyczajowego. Były czasy w historii ludzkości,gdy składania ofiar z ludzi były czymś zupełnie naturalnym( patrz np. Ameryka Południowa podczas odkrycia przez konkwistadorów, a to ze dwa tysiące lat póżniej) Oczywistym wnioskiem z tej historii jest bezwględny zakaz ( jako zasada etyczna) składania ofiar z ludzi.
                                                    Zdecydowanie odstręczające są wyznania łopatologicznie interpretujące Biblię, jak niektóre kościoły protestanckie, i kilka innych wyznań, których przez grzeczność nie wymienię.
                                                    No ale cóż, wolna wola, byle bliżnich nie zadręczali swą jedyną wykładnią.
                                                    Z takiej dosłownej interpretacji kpi np. Tarantino w Pulp Fiction, bandzior recytujący wersety i mordujący z zimną krwią...
                                                    www.youtube.com/watch?v=Lh9Zbxs3jhU
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 21:54

                                                    > Były czasy w historii ludzkości,gdy składania ofiar z
                                                    > ludzi były czymś zupełnie naturalnym( patrz np. Ameryka Południowa podczas odkr
                                                    > ycia przez konkwistadorów,
                                                    Masz absolutną rację.
                                                    Mitolgia judeochrześcijańska nie różni się specjalnie od wierzeń Inków czy Azteków.
                                                    Jej współczesny, dobrotliwy charakter to wynik ewolucji i tzw. Zeitgeist.
                                                    Gdyby historia potoczyła się inaczej dzisiaj pewnie tłumaczyłabyś głęboki sens religijny i symboliczne znaczenie ścinania głów i wyrywania serc gdzieś na półwyspie Jukatan próbując na siłę wskazać w tych obrzydliwych praktykach źródło współczesnej moralności.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 22:08
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Jej współczesny, dobrotliwy charakter to wynik ewolucji i tzw. Zeitgeist.

                                                    Absolutnie nie dobrotliwy charakter, ale jak się czytający skupia na ścinanych głowach,wyłupianiu oczu czy składaniu ofiar, to nic a nic nie pojmie.
                                                    Np.taka historia Samsona, przecież to doskonały przykład nieudanego związku, gdzie mężczyzna patrzy tylko oczami wybierając kobietę ( wtopa za wtopą aż do Dalili włącznie), związku gdzie nie ma zaufania, jest tylko manipulacja.
                                                    To również doskonały psychologiczny opis popadania w uzależnienia.


                                                    > Gdyby historia potoczyła się inaczej dzisiaj pewnie tłumaczyłabyś głęboki sens
                                                    > religijny i symboliczne znaczenie ścinania głów i wyrywania serc gdzieś na półw
                                                    > yspie Jukatan próbując na siłę wskazać w tych obrzydliwych praktykach źródło ws
                                                    > półczesnej moralności.

                                                    Srutu tutu, majtki z drutu...
                                                    Problem w tym,że historia się inaczej NIE potoczyła.
                                                    Myślę natomiast,że warto korzystać ze skarbnicy, jaką jest historia kultury ludzkości, nawet jeśli się w święte księgi Zydów, Chrześcijan,Muzułman, Buddystów itd. nie wierzy...
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 22:25
                                                    > Np.taka historia Samsona, przecież to doskonały przykład nieudanego związku, gd
                                                    > zie mężczyzna patrzy tylko oczami wybierając kobietę ( wtopa za wtopą aż do Dal
                                                    > ili włącznie), związku gdzie nie ma zaufania, jest tylko manipulacja.
                                                    > To również doskonały psychologiczny opis popadania w uzależnienia.
                                                    Bardzo przeciętne dzieła, których głowna wartość wynika z tego, ze są ksiegami religijnymi.
                                                    Gdyby nie były pewnie byś na nie nie spojrzała.


                                                    > Srutu tutu, majtki z drutu...
                                                    > Problem w tym,że historia się inaczej NIE potoczyła.
                                                    I dlatego dorabiasz ideologię do zupełnie innych bełkotliwych dzieł.
                                                    > Myślę natomiast,że warto korzystać ze skarbnicy, jaką jest historia kultury lud
                                                    > zkości, nawet jeśli się w święte księgi Zydów, Chrześcijan,Muzułman, Buddystów
                                                    > itd. nie wierzy...
                                                    Ależ ja korzystam.
                                                    Myslisz, że przeczytałem 3 fragmenty biblii na krzyż?


                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 22:35
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Bardzo przeciętne dzieła, których głowna wartość wynika z tego, ze są ksiegami
                                                    > religijnymi.
                                                    > Gdyby nie były pewnie byś na nie nie spojrzała.


                                                    No ale są;-) Bezsensowne jest ciągłe rozpatrywanie kwestii "co by było gdyby"...
                                                    Co świadczy o przeciętności tego dzieła? Tak z ciekawości ;-)

                                                    Przy okazji, takie "przeciętne" opowiadania wpadły mi ostatnio w ręce, pani Alice Munro i zrozumiałam, dlaczego pani ta dostała Nobla w dziedzinie literatury, a nie inni pisarze, twórcy dzieł pozornie nieprzeciętnych...

                                                    > Ależ ja korzystam.
                                                    > Myslisz, że przeczytałem 3 fragmenty biblii na krzyż?

                                                    Nic nie myślałam na temat, teraz to ja gratuluję ;-)

                                                    Dobranoc,idę spać * * *
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 23:16
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 10.03.15, 09:05
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > morrison9 napisał:
                                                    >
                                                    > > Bardzo przeciętne dzieła, których głowna wartość wynika z tego, ze są ksiegami religijnymi.
                                                    > > Gdyby nie były pewnie byś na nie nie spojrzała.
                                                    > No ale są;-)
                                                    I głownie dlatego doszukujesz się w nich ukrytego sensu.
                                                    A nie dlatego, ze on tam jest.
                                                    > Bezsensowne jest ciągłe rozpatrywanie kwestii "co by było gdyby"..
                                                    Dlatego skupiam się na tym co jest.
                                                    Sa przeciętne wypociny nie mające specjalnej wartości literackiej, natomiast mówiące wiele o ewolucji religii, przyczynach jej powstawania, roli społecznej jaką pełni w, mechanizmach nią rządzących itd.
                                                    Z tego punktu widzenia biblia jest dla mnie ciekawa. na tej samej zasadzie jak ciekawy dla psychiatry jest pamiętnik schizofrenika.
                                                    > Co świadczy o przeciętności tego dzieła? Tak z ciekawości ;-)
                                                    Raczej: co świadczy o jego nieprzeciętności?
                                                    Czym Twoja biblia rózni się od chorych satanistycznych rytuałów takich jak ten:
                                                    "Przywiedziesz więc kozła przed zgromadzenie, i położy Wysoki Kapłan i inni kapłani jego ręce swoje na głowę kozła. I zabijesz kozła przed Szatanem, u drzwi komnaty zgromadzenia. A wziąwszy krew kozła pomażesz na rogach ołtarza palcem swoim, pokropisz wierzch ołtarza w około a resztę krwi wylejesz u stóp ołtarza. Weźmiesz krew jego i pomażesz koniec ucha Najwyższego Kapłana, i końce ucha prawego innych kapłanów jego, i wielkie palce ręki ich prawej, także wielkie palce nogi ich prawej, a wylejesz tę krew na ołtarz w około bo woń tej krwi jest Szatanowi wonią przyjemną"
                                                    Jesteś w stanie znaleźć różnicę między tego typu wynaturzeniami a biblią?
                                                    Pewnie będziesz się gimnastykować i wykazywać , ze to co innego na siłe dorabiając ideologię do chorych biblijnych opisów.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 10.03.15, 15:36
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Pewnie będziesz się gimnastykować i wykazywać , ze to co innego na siłe dorabia
                                                    > jąc ideologię do chorych biblijnych opisów.

                                                    Podziwiam Twą pewność siebie;-)
                                                    Nie, nie mam zamiaru "gimnastykować się" w tym temacie,taki sposób dyskusji mi nie odpowiada.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 10.03.15, 15:46
                                                    > Podziwiam Twą pewność siebie;-)
                                                    > Nie, nie mam zamiaru "gimnastykować się" w tym temacie,taki sposób dyskusji mi
                                                    > nie odpowiada.
                                                    Rozumiem.
                                                    Głowa w piasek.
                                                    Jak większość chrześcijańskich apologetów.
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 10.03.15, 16:12
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Rozumiem.
                                                    > Głowa w piasek.
                                                    > Jak większość chrześcijańskich apologetów.

                                                    Nic nie rozumiesz, nie chce mi się z Tobą gadać w taki sposób. Jakbym rozmawiała ze zbuntowanym nastolatkiem, a nie dojrzałym mężczyzną-co za rozczarowanie.
                                                    Na takie tematy to sobie mogę z Urquhartem pogadać, można mieć inne poglądy a jednocześnie wzajemny szacunek.
                                                    Czy ja tu kogoś obrażam, kpię z poglądów? Nawet się z własnymi w temacie wiary czy niewiary nie afiszuję...I nie mam zamiaru podejmować rękawicy więc mi nie pleć o apologetach...
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 10.03.15, 16:41

                                                    > Nic nie rozumiesz, nie chce mi się z Tobą gadać w taki sposób. Jakbym rozmawia
                                                    > ła ze zbuntowanym nastolatkiem, a nie dojrzałym mężczyzną-co za rozczarowanie.
                                                    > Na takie tematy to sobie mogę z Urquhartem pogadać, można mieć inne poglądy a j
                                                    > ednocześnie wzajemny szacunek.
                                                    > Czy ja tu kogoś obrażam, kpię z poglądów? Nawet się z własnymi w temacie wiary
                                                    > czy niewiary nie afiszuję...I nie mam zamiaru podejmować rękawicy więc mi nie p
                                                    > leć o apologetach...
                                                    Akurat Urquhart prezentuje się tutaj jako teista.
                                                    Co potwierdza, ze bezpiecznie się czujesz tylko w kontaktach ludzi mających poglądy podobne do Twoich.
                                                    Nie stosowałbym takiej a nie innej retoryki gdybyś sama nie użyła jako pierwsza protekcjonalnego określenia "gimnazjalne argumenty"
                                                    Akurat kiedy ja byłem w wieku gimnazjalnym (gimnazjów wtedy jeszcze nie było) to miałem poglądy podobne do Twoich więc Twój protekcjonalizm jest po prostu strzałem w stopę.
                                                    Też wierzyłem w moc podobnych do Twoich argumentów tyle tylko, ze (podobnie jak Ty teraz) dyskutowałem o nich z osobami o zbliżonym światopoglądzie lub co najwyżej z niewierzącymi, którzy nie bardzo potrafili swój światopogląd uzasadnić.
                                                    Nie pisz mi o "zbuntowanym nastolatku" bo mój syn chodzi do szkoły, w której wszystko jest ustawiane tak by zniechęcić go do omijania lekcji na której indoktrynuje się dzieci nawiedzoną absurdalną ideologią i to wszystko jest robione między innymi za moje pieniądze.
                                                    Gdybyś więc była przedstawicielką jakiejś niszowej religii a nie nachalnie wpychanej do gardła w ramach struktur państwowych doktryny religijnej pewnie miałbym więcej dystansu do faktu, ze usiłujesz nazywać czarne białym i vice versa.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 01:02
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Jezeli wiara w cokolwiek jest dla Ciebi
                                                    > e ważniejsza od Twojego dziecka, to to jest oburzające samo w sobie dla każdego
                                                    > kto nie jest psychopata. Mysle ze święta księga pod ktora sie podpisujesz zysk
                                                    > alaby gdyby ktos usunął z niej historie o ojcu ktory chciał zarżnąć syna na ołt
                                                    > arzu a dodał cos o matce chroniącej dziecko. Nie dziecko-supermana, tylko zwykl
                                                    > e bezbronne i nieważne dziecko.

                                                    > Zastanów sie lepiej ile dziecko jest winne Tobie, a ile Ty jemu.

                                                    Na ematke z tymi tekstami druga matko. Tam bedziesz mial brawa na stojaco ;) To wzruszajace jak sie rozczuliles nad rzekoma krzywda mojego dziecka. Moze jakas kobiete to wzruszy. Mnie nie, bo twardo stapam po ziemi i doskonale wiem jakie zycie ma moj syn. Oj jak paczek w masle. I tak, jest wazny ale NIE najwazniejszy. Chyba juz nie ma watpliwosci dlaczego skonczyles na recznym i dlaczego sie nie rozwiedziesz choc zony nie kochasz, kwoczko ;)
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 09:13
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > I tak, jest wazny ale NIE najwazniejs
                                                    > zy.

                                                    Jesli syn nie jest najwazniejszy, to w takim razie kto jest ? Jaka osoba, mysl, idea moglaby okazac sie na tyle nadrzedna dla Ciebie, zebys byla gotowa dla niej poswiecic dobro maloletniego dziecka ? Pytam, bo wydaje mi sie, ze slowo "najwazniejszy" interpretujemy inaczej.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 11:52
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Jesli syn nie jest najwazniejszy, to w takim razie kto jest ? Jaka osoba, mysl,
                                                    > idea moglaby okazac sie na tyle nadrzedna dla Ciebie, zebys byla gotowa dla ni
                                                    > ej poswiecic dobro maloletniego dziecka ? Pytam, bo wydaje mi sie, ze slowo "na
                                                    > jwazniejszy" interpretujemy inaczej.

                                                    Wybacz Mabelle ale nie chce o tym rozmawiac.
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 11:57
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Wybacz Mabelle ale nie chce o tym rozmawiac.

                                                    Rozumiem. :-*
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 15:44
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Jesli syn nie jest najwazniejszy, to w takim razie kto jest ?

                                                    Sytuacja,w której dziecko jest najważniejsze dla kobiety, matki- z założenia jest patologiczna, Czy jest to matka w związku, czy matka samotna( tu chyba jeszcze gorzej, dla dziecka...)

                                                    >Jaka osoba, mysl,
                                                    > idea moglaby okazac sie na tyle nadrzedna dla Ciebie, zebys byla gotowa dla ni
                                                    > ej poswiecic dobro maloletniego dziecka ? Pytam, bo wydaje mi sie, ze slowo "na
                                                    > jwazniejszy" interpretujemy inaczej.

                                                    To,że dziecko nie jest najważniejsze, nie znaczy,że nie pragnie się jego dobra.
                                                    No i dlaczego od razu "poswiecic dobro maloletniego dziecka" ???
                                                    Chyba,ze mowimy o sytuacji rodzicow np.w sekcie, religijnej czy biznesowej,ktorzy rzeczywiscie potrafia sie zatracic w paranoi.
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 17:38
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Sytuacja,w której dziecko jest najważniejsze dla kobiety, matki- z założenia j
                                                    > est patologiczna

                                                    Tak uwazasz ? Bo ja mysle, ze wiekszosc matek odda bez wahania zycie za swoje dziecko. Czy ich postawa jest wiec patologiczna ?

                                                    > No i dlaczego od razu "poswiecic dobro maloletniego dziecka" ???

                                                    Ano dlatego, ze idea w ktora sie wierzy pozwala na przyklad wykorzystac to dziecko w zamachu samobojczym, albo przyczyni sie do smierci dziecka w wyniku niewykonanej transfuzji.
                                                    Jesli nadrzednosc jakiejs idei stoi w sprzecznosci z dobrem tego dziecka, to nalezy sie zastanowic czy idea ta jest warta aby ja rozpowszechniac.

                                                    > Chyba,ze mowimy o sytuacji rodzicow np.w sekcie, religijnej czy biznesowej,ktor
                                                    > zy rzeczywiscie potrafia sie zatracic w paranoi.

                                                    No wlasnie o tym mowie, dlatego sie pytam, co jest wazniejsze od zycia/zdrowia dziecka ? Przekonania religijne ?


                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 19:57
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Tak uwazasz ? Bo ja mysle, ze wiekszosc matek odda bez wahania zycie za swoje d
                                                    > ziecko. Czy ich postawa jest wiec patologiczna ?

                                                    A czy musimy od razu o sytuacji ekstremalnej? Nikt z nas nie wie, jakby się w tej sytuacji zachował, czy matka w ciąży zagrażającej jej życiu np. powinna poświęcić swoje życie?
                                                    Ratować za wszelką cenę ciążę, czy swoje zdrowie?
                                                    Jak uważasz?
                                                    Fajnie się mówi, o oddawaniu życia, teoretycznie.
                                                    Uwielbiam też deklaracje wielu kobiet, co by "każde biedne dziecko pokochały" a nad jednym się nie zastanowią...
                                                    Chodziło mi o to,że w zdrowym związku partnerzy są dla siebie najważniejsi, bo dziecko...i tak pójdzie z domu ;-)

                                                    > Jesli nadrzednosc jakiejs idei stoi w sprzecznosci z dobrem tego dziecka, to na
                                                    > lezy sie zastanowic czy idea ta jest warta aby ja rozpowszechniac.

                                                    Myślę,że Kitty nie chodziło o nadrzędność przekonań religijnych będących fanatyzmem, mówimy o zdrowych psychicznie rodzicach?
                                                    Nie będę tu wklejać tekstu przykazania miłości, bo mnie morrison zlinczuje, ale domyślam się,że o to szło Kitty...paradoksalnie, wielu chrześcijan zapytanych znienacka nie ma pojęcia co jest podstawą ich ( naszej...) wiary.
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 20:18
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > A czy musimy od razu o sytuacji ekstremalnej?

                                                    To nie jest sytuacja ekstremalna. Jest to dosc powszechne przedkladanie dobra dziecka ponad swoje wlasne. Jesli niewiarygodnie brzmi dla Ciebie oddanie zycia za dziecko, to zapytaj jakas matke czy poswieci swoje zdrowie, swoj czas. Wiele z nich nie zawaha sie, zeby choremu dziecku oddac swoje organy. Twierdzenie, ze dziecko nie jest dla matki najwazniejsze jest zwykla ignorancja. Jest na to masa dowodow.

                                                    > Ratować za wszelką cenę ciążę, czy swoje zdrowie?

                                                    Nie mowimy o ciazy, mowimy o dziecku, z ktorym matka miala czas sie zwiazac, wytworzyc emocjonala wiez. Zreszta czesto nawet i dla ciazy matki sa gotowe ryzykowac swoje zycie.

                                                    > Uwielbiam też deklaracje wielu kobiet, co by "każde biedne dziecko pokochały" a
                                                    > nad jednym się nie zastanowią...

                                                    Nie rozmydlaj, nie kazde, tylko SWOJE. Prawo daje nam mozliwosc wychowania dziecka wedlug wlasnego swiatopogladu. Wiec jesli komus strzeli mi do lba saczyc jad w glowe dziecka, to nikt mu w tym nie przeszkodzi.

                                                    > Nie będę tu wklejać tekstu przykazania miłości, bo mnie morrison zlinczuje

                                                    Problem w tym, ze religianci sa indoktrynowani w ten sposob, aby milosc do Boga przedkladac ponad milosc do ludzi. To jest niebezpieczne.

                                                  • zyg_zyg_zyg Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 20:23
                                                    > To nie jest sytuacja ekstremalna. Jest to dosc powszechne przedkladanie dobra d
                                                    > ziecka ponad swoje wlasne. Jesli niewiarygodnie brzmi dla Ciebie oddanie zycia
                                                    > za dziecko, to zapytaj jakas matke czy poswieci swoje zdrowie, swoj czas. Wiele
                                                    > z nich nie zawaha sie, zeby choremu dziecku oddac swoje organy.

                                                    I myślisz, że Kicia by nie oddała?
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 20:32
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    > I myślisz, że Kicia by nie oddała?

                                                    Ne wiem, ale stawiam, ze jest w tej miazdzacej wiekszosci, ktora dla swojego dziecka zrobi wszystko. Polemizuje tylko z twierdzeniem, ze cos lub ktos mialby byc od zycia/zdrowia tego dziecka wazniejszy. Nic i nikt nie jest wazniejszy, no chyba, ze Allah uzna, ze jest inaczej ;-)
                                                  • urquhart Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 22:47
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:
                                                    > > za dziecko, to zapytaj jakas matke czy poswieci swoje zdrowie, swoj czas
                                                    > . Wiele
                                                    > > z nich nie zawaha sie, zeby choremu dziecku oddac swoje organy.
                                                    > I myślisz, że Kicia by nie oddała?

                                                    Wiecie, ostatnio w tokfm był program o polskim programie wymiany nerek pomiędzy dawcami. Znaczy ktoś komuś chce oddać nerkę ale genetycznie nie pasuje więc szukają innej pary a jeżeli to nie rodzina to u nas nielegalne. Wszystkie pary (21 jeżeli pamietam skatalogowane genetycznie) to byli faceci którzy chcieli oddać nerki swoim ukochanym chorym partnerkom...
                                                    (rodzice nie mają problemów oddać dzieciom wiec takich przypadków nie dotyczy)
                                                    To w przyrodzie jest jednak ewenementem...
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 23:19
                                                    urquhart napisał:

                                                    "(...)Wszystkie pary (21 jeżeli pamietam skatalogowane genetycznie) to byli faceci którzy chcieli oddać nerki swoim ukochanym chorym partnerkom...
                                                    (rodzice nie mają problemów oddać dzieciom wiec takich przypadków nie dotyczy)
                                                    To w przyrodzie jest jednak ewenementem..."

                                                    No szokujące zjawisko...A przecież powinni sobie nowych, młodych i zdrowych samic poszukać;-) A nie jeszcze się okaleczać...
                                                    Poza tym w "przyrodzie" przeszczepów niet...Słabe sztuki podlegają selekcji :(
                                                    --
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 20:48
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > To nie jest sytuacja ekstremalna. Jest to dosc powszechne przedkladanie dobra d
                                                    > ziecka ponad swoje wlasne. Jesli niewiarygodnie brzmi dla Ciebie oddanie zycia
                                                    > za dziecko, to zapytaj jakas matke czy poswieci swoje zdrowie, swoj czas.

                                                    No, to jest wielkie poświęcenie, dbanie o własną progeniturę...
                                                    Mnie te teksty o poświęcaniu nieco drażnią, bo to zwykła odpowiedzialność dorosłego za tego, który sobie sam w świecie nie poradzi, a którego się na ten świat sprowadziło.
                                                    Poświęcenie rozumiem zupełnie inaczej.


                                                    > Nie rozmydlaj, nie kazde, tylko SWOJE. Prawo daje nam mozliwosc wychowania dzie
                                                    > cka wedlug wlasnego swiatopogladu. Wiec jesli komus strzeli mi do lba saczyc ja
                                                    > d w glowe dziecka, to nikt mu w tym nie przeszkodzi.

                                                    No właśnie. O SWOJE, o to w tym chodzi.
                                                    Nie ma też pewności w temacie, co jest tym "jadem" w istocie,to się dopiero po latach okazuje.


                                                  • urquhart Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 22:39
                                                    mojemail3 napisała:
                                                    > No, to jest wielkie poświęcenie, dbanie o własną progeniturę...
                                                    > Mnie te teksty o poświęcaniu nieco drażnią, bo to zwykła odpowiedzialność doros
                                                    > łego za tego, który sobie sam w świecie nie poradzi, a którego się na ten świat
                                                    > sprowadziło.
                                                    > Poświęcenie rozumiem zupełnie inaczej.

                                                    Jak oceniać powszechne "poświecanie" się samic i silniejszy instynkt macierzyński od przetrwania zwierząt takim tokiem myślenia?
                                                    www.wykop.pl/link/469917/kiedy-ofiara-kontraatakuje-dramatyczne-pojedynki-z-drapieznikami/
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 23:14
                                                    urquhart napisał:

                                                    > Jak oceniać powszechne "poświecanie" się samic i silniejszy instynkt macierzyńs
                                                    > ki od przetrwania zwierząt takim tokiem myślenia?

                                                    Jakim tokiem myślenia, moim?
                                                    Nie kumam za bardzo...
                                                    Poświęcać się, znaczy rezygnować z czegoś ( własnych potrzeb np.) dla czyjegoś dobra, oznacza też oddawanie czegoś w ofierze.
                                                    Motywacją posiadania potomstwa jest zaspokojenie własnych potrzeb ( przedłużenia gatunku, zachowania ciągłości rodu, opieki na starość) jakkolwiek proces wychowania się potoczy, bo przecież dzieci nie są od spełniania naszych oczekiwań.
                                                    Rozśmiesza mnie twierdzenia,że dzieci się ma dla "społeczeństwa" i jego dobra ( że niby dla tych emerytur;-) Mając świadomość uciążliwości wychowania dzieci, ciężaru finansowego, emocjonalnego, wątpię aby się tak masowo i dobrowolnie "poświęcano"...


                                                    Ja tam mam dzieciaka dla zaspokojenia własnych potrzeb, posiadania rodziny, potrzeby przynależności, uznania i takie tam...




                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 10:02
                                                    > Myślę,że Kitty nie chodziło o nadrzędność przekonań religijnych będących fanaty
                                                    > zmem, mówimy o zdrowych psychicznie rodzicach?

                                                    Hej, mojemail3.

                                                    Wiesz ze dokładnie o to jej chodziło, ujęła to bez owijania w bawełnę. Ty sie zdziwiłas i dałaś jej szanse wykręcenia sie z tej deklaracji, ale Kitty odmówiła dalszych komentarzy i ma do tego prawo. Na co Ty powoedzialas "rozumiem Kitty" i dałaś jej matczynego całusa.

                                                    I teraz jestes ostatnia osoba zeby twierdzić ze Kitty tak nie twierdzi.

                                                    Najbardziej prawdopodobna sytuacja jest taka ze Kitty wsiadła na wysokiego konia, cos tam powiedziała ale jakby przyszło co do czego to nie skrzywdzilaby ani swojego dziecka ani cudzych.
                                                    Dlatego twierdze ze tylko hipokryzja wyznawców broni nas przed szaleństwem większości doktryn.
                                                  • mabelle2000 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 10:20
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Wiesz ze dokładnie o to jej chodziło, ujęła to bez owijania w bawełnę. Ty sie z
                                                    > dziwiłas i dałaś jej szanse wykręcenia sie z tej deklaracji, ale Kitty odmówiła
                                                    > dalszych komentarzy i ma do tego prawo. Na co Ty powoedzialas "rozumiem Kitty"
                                                    > i dałaś jej matczynego całusa.

                                                    Poprawka. To ja napisalam "rozumiem" i dalam Kitty calusa. A napisalam tak dlatego, bo nie jest moim zamierzeniem stawiac nikogo pod sciana i dokonywac linczu. Jestesmy na forum dyskusyjnym i kazdy moze wyrazic swoje zdanie. Jesli ktos ucina rozmowe ( z braku argumentow, z przyczyn osobistych, niewazne ) to zostawia swojemu rozmowcy tylko pole do domyslow i spekulacji, ale w sumie ma do tego prawo. Osobiscie wole uslyszec, ze ktos nie chce ze mna dyskutowac, niz dosiwadczac jego protekcjonalnego tonu, unikania odpowiedzi, wycieczek osobistych, zmiany tematu.
                                                  • zyg_zyg_zyg Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 10:23
                                                    > Najbardziej prawdopodobna sytuacja jest taka ze Kitty wsiadła na wysokiego koni
                                                    > a, cos tam powiedziała ale jakby przyszło co do czego to nie skrzywdzilaby ani
                                                    > swojego dziecka ani cudzych.

                                                    Ale jakby przyszło co? Jakby otworzyły się niebiosa i Bóg zażądał od Kitty ofiary z jej syna? Kitty napisała, że jej syn jest ważny ale nie jest najważniejszy. To według Ciebie znaczy dokładnie to samo, co deklaracja, że poświęciłaby jego życie i jego dobro dla tej ważniejszej sprawy. A ja się pytam dlaczego dopuszczasz, że ta ważniejsza sprawa może w ogóle konkurować z dobrem jej dziecka?
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 12:27
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    > > Najbardziej prawdopodobna sytuacja jest taka ze Kitty wsiadła na wysokieg
                                                    > o koni
                                                    > > a, cos tam powiedziała ale jakby przyszło co do czego to nie skrzywdzila
                                                    > by ani
                                                    > > swojego dziecka ani cudzych.
                                                    >
                                                    > Ale jakby przyszło co? Jakby otworzyły się niebiosa i Bóg zażądał od Kitty ofia
                                                    > ry z jej syna? Kitty napisała, że jej syn jest ważny ale nie jest najważniejszy
                                                    > . To według Ciebie znaczy dokładnie to samo, co deklaracja, że poświęciłaby jeg
                                                    > o życie i jego dobro dla tej ważniejszej sprawy. A ja się pytam dlaczego dopusz
                                                    > czasz, że ta ważniejsza sprawa może w ogóle konkurować z dobrem jej dziecka?

                                                    Sluszny trop. Odpowiedz jest w pytaniu: w jakiego Boga wierzysz? Jezeli Bog wymaga by nie zabijac to nie zabijam nikogo (wlacznie ze swoim dzieckiem).

                                                    Z sytuacji podanej przez Proteinowego 'jakby przyszło co do czego' jestem w stanie sobie tylko jedna wyobrazic, ktora by mogla narazic dobro mojego syna: a mianowicie, ze oddaje zycie za kogos innego i zostawiam wlasne dziecko jako polsierote. Innej sytuacji w wyniku, ktorej dobro czy zycie mojego dziecka w zwiazku z moim postepowaniem zostaje narazone nie jestem sobie w stanie wyobrazic. Najwyzej niech poda.

                                                    I teraz do Proteinowego: ja nie piore mozgu swojemu synowi (jak moze sobie wyobrazasz, ze w ten sposob go krzywdze). Nie rozmawiam z nim o Bogu, nie rozmawiam co w zyciu jest najwazniejsze. Moj syn majacy prawie 8 lat chodzi do szkoly podstawowej wielokulturowej, publicznej, razem w Muzulmaninami, Protestantami, bez lekcji religii, bez przygotowan do komunii (Katolicy maja oddzielne szkoly z programem religijnym). Nie jest ochrzczony. Dla mnie on jest za maly. Nie bawi sie z doroslymi przez co nie przynosi do domu pytan 'Co jest najwazniejsze w zyciu i czy jest to milosc czy pieniadze ;)'. Bawi sie z rownolatkami, rowniez z katolickich rodzin ale widze i slysze, ze pytania o istote zycia, cel, Boga ich w ogole nie zajmuja. Ja ich inicjowac nie bede. Swoja droge musi wybrac sam.

                                                    Ty wybrales: niewiare i dla ochrony swojego dziecka hipokryzje, a ja wybieram wiare i wyrok za niewiernosc dla siebie i wolny wybor dla mojego syna. Za syna w kwestiach zwiazanych z wiara/religia/Bogiem nie czuje sie odpowiedzialna. Chcialam tylko zeby trafil w srodowiesko wielowyznaniowe bez ukierunkowania na jedna religie zeby mu dac czas na decyzje. Bedzie musial wybrac sam. Za swoj wybor znowu bedzie odpowiadal sam przed Bogiem/grupa jesli do jakiejs przystapi ale nie przede mna. Daje mu wolna reke i bede szanowala wybor podyktowany jego wolna wola.

                                                    I jeszcze jedno: ja zyje w wolnym, tolerancyjnym kraju, w ktorym Swiadkowie Jehowy nie chodza po domach. Wiedze czasem stoja przed stacjami kolejowymi ale nikogo nie zaczepiaja. Jesli cos od nich chcesz musisz SAM podejsc i zapytac.

                                                    To ze syn nie jest dla mnie najwazniejszy nie znaczy, ze go zamierzam krzywdzic, zaniedbywac, narazac. Nawet nie wiem w jakich okolicznosciach mialoby to sie odbywac? Jak? Technicznie jak? Nie rozumiem. Traktuje go jako odrebna osobe. Moim celem jest wylacznie doprowadzenie go do samodzielnosci by mogl isc swoja droga.

                                                    I jeszcze apel: nie mam zamiaru krzywdzic zadnych dzieci. Nie wiem skad Ci to Proteinowy w ogole przyszlo do glowy (jakies krzywdy z dziecinstwa, traumy?). Nie mam tez zadnych checi zamordowania wierzacych, niewierzacych, rozmazajacych sie za bardzo, nic z tych rzeczy, zadnych pigulek z wirusem, bomb, ect ;-) Nie wierze, ze sie z tego tlumacze. Wiesz jak ja to odbieram Proteinowy? Bo ja wierze w Boga to trzeba mnie przyjac za realne zagrozenie tak? A jak Wont chce wymordowac 99% ludnosci to fajny gosc i sie mozna z nim fajnie posmiac na forum ;-) Czy to jest fair?
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 19:47
                                                    > Z sytuacji podanej przez Proteinowego 'jakby przyszło co do czego' jestem w sta
                                                    > nie sobie tylko jedna wyobrazic, ktora by mogla narazic dobro mojego syna: a mi
                                                    > anowicie, ze oddaje zycie za kogos innego i zostawiam wlasne dziecko jako polsi
                                                    > erote. Innej sytuacji w wyniku, ktorej dobro czy zycie mojego dziecka w zwiazku
                                                    > z moim postepowaniem zostaje narazone nie jestem sobie w stanie wyobrazic. Naj
                                                    > wyzej niech poda.

                                                    Po pierwsze nie wiem jakiego Boga wyznajesz bo wyparlas sie Chrześcijaństwa kiedy zacząłem szydzić z Twojej wersji miłości bliźniego. Jezeli jednak Twoje deklaracje w stosunku do Boga odnoszą sie do którejś religii abrahomowej (Żydzi, Muzułmanie lub mimo braku deklaratywnej wspólnoty - Chrześcijanie) to wystarczy ze przeczytasz swoja własna księgę, zeby sobie taka sytuacje wyobrazic. Bogu z tej księgi zdarzało sie prosić rodziców o wyprucie flaków swojego potomstwa a następnie spalenie trupa i premiowana akcja było naostrzenie noża i zebranie drzewa _razem_ z owym potomstwem. To ze do aktu nie doszło nie było wynikiem sprzeciwu rodzica tylko decyzji bóstwa.

                                                    Podobny rozkaz usłyszała w swojej głowie niedawno pewna matka w USA i utopiła trójkę własnych dzieci. Zakładam, ze gdybys Ty usłyszała taki rozkaz zaczęłabys od wizyty u psychiatry a nie od nalewania wody do wanienki. Wlasnie to mam na myśli mowiac "jakby przyszło co do czego". Pamiętaj ze obwody zdrowia psychicznego sa wmontowane w ludzkie zwierze wyjątkowo niedbale. Kilka lat temu koleżanka mojej zony ogłosiła przed Wielkanocą, ze jeden z jej synów to Jezus (lat 5) a drugi to Szatan (1 rok). Zamknęli ja w zakładzie na czas, teraz jest lepiej i mieszka z dziećmi.

                                                    > Ty wybrales: niewiare i dla ochrony swojego dziecka hipokryzje, a ja wybieram w
                                                    > iare i wyrok za niewiernosc dla siebie i wolny wybor dla mojego syna. Za syna w
                                                    > kwestiach zwiazanych z wiara/religia/Bogiem nie czuje sie odpowiedzialna.

                                                    Nie widzę w swoim postępowaniu cienia hipokryzji. Mieszkam na planecie wypełnionej szaleńcami po brzegi, zrobię wszystko co trzeba, zeby mi małego nie krzywdzili dopóki jest za mały. Popatrz co Ty robisz ze mną: wylewasz mi kubły pomyj na głowę, bo nie podoba Ci sie mój stosunek do Chrześcijan. Gdybym przekazał młodemu jacy sa naprawde Chrześcijanie chlapnął by to wcześniej czy pozniej i został spacyfikowany przez kogoś takiego jak Ty.

                                                    Teraz o Twoim wyborze: daje Ci zaskakująco duże pole manewru, co? Jak juz wybrałaś karę nie obowiązują Cię ani dobre obyczaje, ani miłość bliźniego, ani generalnie nic. Jezeli jestes teraz szczera, jezeli rzeczywiście tak układasz sobie zycie to jestes jeszcze jedna ofiara tego sado-masochistycznego kultu cierpienia, winy i kary.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 20:51
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Podobny rozkaz usłyszała w swojej głowie niedawno pewna matka w USA i utopiła t
                                                    > rójkę własnych dzieci. Zakładam, ze gdybys Ty usłyszała taki rozkaz zaczęłabys
                                                    > od wizyty u psychiatry a nie od nalewania wody do wanienki. Wlasnie to mam na m
                                                    > yśli mowiac "jakby przyszło co do czego". Pamiętaj ze obwody zdrowia psychiczne
                                                    > go sa wmontowane w ludzkie zwierze wyjątkowo niedbale. Kilka lat temu koleżanka
                                                    > mojej zony ogłosiła przed Wielkanocą, ze jeden z jej synów to Jezus (lat 5) a
                                                    > drugi to Szatan (1 rok). Zamknęli ja w zakładzie na czas, teraz jest lepiej i m
                                                    > ieszka z dziećmi.

                                                    Sluchaj ja nie moge ani przewidziec ani zagwarantowac czy nie zachoruje na jakas chorobe psychiczna ale z moja wiara w Boga nie ma to nic wspolnego. Wiem jedno: osoba chora psychicznie traci (w jakims zakresie/z jakas sila) kontakt z rzeczywistoscia. Jezeli mi sie cos taiego zdarzy to sie zglosze na leczenie. Nic wiecej nie jestem w stanie w tym momencie zadeklarowac. Nie jestem w stanie przewidziec swojej przyszlosci.

                                                    > Nie widzę w swoim postępowaniu cienia hipokryzji.

                                                    No przeciez juz wielokrotnie podkreslales wlasnie taka swoja postawe: 'trzeba szczepic mlode pokolenie oslabionym wirusem hipokryzji' ect. Czyli wychowywac nowe pokolenie hipokrytow, nie?

                                                    Mieszkam na planecie wypełnio
                                                    > nej szaleńcami po brzegi, zrobię wszystko co trzeba, zeby mi małego nie krzywdz
                                                    > ili dopóki jest za mały.

                                                    A ja 'wszystkiego' nie zrobie, bo nie widze zagrozenia. Zrobilam malo i wystarczajaco. Nie mam misji.

                                                    Popatrz co Ty robisz ze mną: wylewasz mi kubły pomyj n
                                                    > a głowę, bo nie podoba Ci sie mój stosunek do Chrześcijan. Gdybym przekazał mło
                                                    > demu jacy sa naprawde Chrześcijanie chlapnął by to wcześniej czy pozniej i zost
                                                    > ał spacyfikowany przez kogoś takiego jak Ty.

                                                    Ty jestes doroslym czlowiekiem. Co Ty sie porownujesz do dziecka? Co Ty myslisz, ze ja bym tak do Twojego 4 letniego dziecka tak mowila? Jak ja ze swoim 8 latkiem nawet nie zapuszczam sie na te tematy ;) Ja nie jestem zwolennikiem nawet zabaw doroslych z dziecmi zeby wlasnie im nie przekazywali problemow/dylematow ze swiata doroslych zeby dzieci nie czuly sie obciazone potrzeba ich rozwiazywania typu co jest najwazniejsze w zyciu! To jest wlasnie tak jak jakas baba nie ma z kim pogadac jak ja cos meczy tylko truje dziecku. W moim rozumieniu dzieci maja miec dylematy dzieciece a dorosli swoje dylematy maja rozwiazywac miedzy soba. A nie tak ja bylo u mnie w chacie, ze ojciec mi od malego klarowal, ze matka to suka, a matka, ze ojciec to chuj ;) U mnie tego nie ma. To o czym tu rozmawiamy nie wchodzi do swiata dzieciecego.

                                                    > Teraz o Twoim wyborze: daje Ci zaskakująco duże pole manewru, co? Jak juz wybra
                                                    > łaś karę nie obowiązują Cię ani dobre obyczaje, ani miłość bliźniego, ani gener
                                                    > alnie nic.

                                                    Teoretycznie tak ale nie do konca. Podam Ci przyklad: wielokrotnie myslalam zeby cos ukrasc kiedy juz naprawde nie mialam pieniedzy, a mialam presje ze strony mojego partnera, ze mam przyniesc (zarobic?) okreslona kwote pieniezna do domu, a nie mialam jak. No wiec rozwazalam w kazdym szczegole, jak mam to zrobic/nakrecalam sie. Nawet myslalam ze ukradne cos komus kto jest chujem albo uradne cos do jedzenia komus z lodowki zeby nie zauwazyl i nie odczul realnej straty ale za kazdym razem myslalam: 'no nie, a jak stane potem przed Sadem i powiem, ze ja tam gdzies ukradlam jakies gowno to czy warto odpowiadac za to przed Bogiem?' Jakies male gowno nie wiem 10 euro powiedzmy jest warte i jaki ma wymiar w obliczu odpowiedzialnosci przed Bogiem? Jaki ma wymiar brak ruchanka? Wszystko mozesz sobie podstawic zreszta. Dla mnie takie myslenie ma znaczenie. Mozesz powiedzic, ze glupie czy ze jestem ofiara, whatever. Mnie chroni od zlego.

                                                    Sluchaj ja zwykle pisze emocjonalnie ale po przemysleniu deklaruje ze NIC do Ciebie nie mam w zakresie wychowywania przez Ciebie syna. W ogole zaluje, ze weszlam w ten temat ale glupkowato/naiwnie przyszlo mi do glowy, ze wlasnie dzieki Twojemu bogatemu doswiadczeniu z religiami mozna ciekawie pogadac. Mnie generalnie brakuje rozmow o Bogu ale w dzisiejszym swiecie nie mozna sobie podgadac na jakiej softowej plaszczyznie, bo albo emocje albo wyjebanie. Takze wyjdzmy z tego, bo to nie ma sensu. Jedzmy o ruchaniu do znudzenia ;)
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 11.03.15, 22:35
                                                    > Takze wyjdzmy z t
                                                    > ego, bo to nie ma sensu. Jedzmy o ruchaniu do znudzenia ;)

                                                    Zgadza sie, ten offtop jest mocno meczący. Z mojej strony też EOT.
                                                  • wont Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 12.03.15, 16:49
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > > Takze wyjdzmy z t
                                                    > > ego, bo to nie ma sensu. Jedzmy o ruchaniu do znudzenia ;)
                                                    >
                                                    > Zgadza sie, ten offtop jest mocno meczący. Z mojej strony też EOT.
                                                    --------------
                                                    Fak, spoznilem sie :(

                                                    Lubie rozmowy o duchowosci etc. Dzisiaj chodzilem sobie po pewnej zsekularyzowanej, jak wiekszosc, stolicy w Europie Zachodniej. I wstapilem sobie na chwile, dla kontemplacji i rozprostowania nog, do sredniowiecznego kosciola (zerknalem na tabliczke - polowa 14 wieku). Na zewnatrz halas i harmider a w srodku cisza i spokoj. Nikogo w srodku przez kwadrans jak tam siedzialem nie widzialem, w tle cichutko, nienachalnie grala muzyka koscielna. I tak patrzylem sobie na te mury, kolumny, krzyze, zdobienia i obrazy i pomyslalem, ze jak wierni i ksieza wychodza to przychodzi Bog. Albo Duch Swiety, nie znam sie.
                                                  • mojemail3 Konczałowski mówi: 12.03.15, 17:33
                                                    wont napisał:

                                                    > Lubie rozmowy o duchowosci etc. Dzisiaj chodzilem sobie po pewnej zsekularyzowa
                                                    > nej, jak wiekszosc, stolicy w Europie Zachodniej. I wstapilem sobie na chwile,
                                                    > dla kontemplacji i rozprostowania nog, do sredniowiecznego kosciola (zerknalem
                                                    > na tabliczke - polowa 14 wieku).

                                                    No dobra, będę miła, wszak przebaczać trzeba 77 razy...
                                                    W tej całej dyskusji nie wspomniano o tym,że rzeczywistość w jakiej żyjemy, nie wykreowała się sama, kultura i obyczajowść Europy ma swoje przyczyny.
                                                    Ciekaw wywiad z Andriejem Konczałowskim znalazła w "Dużym Formacie", wklejam fragment a dla ciekawych link:
                                                    wyborcza.pl/duzyformat/1,144022,17552547,Sprobuj_klepnac_po_plecach_Putina__Rozmowa_z_rezyserem.html?utm_source=SARE&utm_medium=email&utm_campaign=test+Du%C5%BCy+Format
                                                    "(...)Proszę pomyśleć: czym był katolicyzm? To nie tylko papież. To żydowska scholastyka, grecka filozofia, rzymskie prawo. To dysputy religijne na wysokim poziomie. Szacunek dla prawa. Mnóstwo rzeczy, które oczywiście wnosił przez miecz, ogień i indoktrynację, ale które całkowicie zmieniały cywilizacyjnie kraje, które w ten obręb weszły. Polska, przyjmując katolicyzm, weszła w obręb tej cywilizacji. Rosja - nigdy (...)"

                                                  • wont Re: Konczałowski mówi: 12.03.15, 18:13
                                                    Czytalem, ale przyznaje, ze nie przeczytalem do konca. Bardzo nieprzekonujacy jest ten czlowiek.

                                                    Po pierwsze, to nie jest kwestia religii per se tylko kultury. Religia, wyznanie, moze byc nosnikiem tej kultury oczywiscie. I katolicyzm, a pozniej katolicyzm i protestantyzm (religie Zachodu) byly nosnikami kultury Zachodniej, ktora czerpala pelnymi garsciami z mysli starozytnego Rzymu. A potem bylo Oswiecenie, w kontrze do obskuranckiego wowczas katolicyzmu i rewolucja francuska, ktora bylalby tylko lokalna aberracja, gdyby Napoleon nie poniosl (oprocz niezliczonych niestety mordow i cierpien) kaganka oswiaty na cala owczesna Europe. Takze, nie przecenialbym wpywow katolicyzmu. Ale oczywiscie mial katolicyzm swoje zaslugi - chociazby taka, ze prawdziwe, prawoslawne chrzescijanstwo splycil i dostosowal do warunkow i potrzeb zwyklego czlowieka.

                                                    A to, ze kultura znaczy wiecej niz religia to wlasnie widzimy na Ukrainie. I wschod i zachod jest prawoslawny. Tyle, ze zachod Ukrainy byl przez kilka wiekow czescia zachodniej Europy - czescia Polski albo Austrii. A wschod? Niech sie pierdoli i cierpi jak taki madry.
                                                  • mojemail3 Re: Konczałowski mówi: 12.03.15, 18:16
                                                    wont napisał:

                                                    > Czytalem, ale przyznaje, ze nie przeczytalem do konca. Bardzo nieprzekonujacy j
                                                    > est ten czlowiek.

                                                    To jednak przeczytaj...Nie przekonałeś mnie swym wywodem ;-)
                                                  • wont Re: Konczałowski mówi: 12.03.15, 18:29
                                                    Nie czytam kacapow. Taki moj prywatny bojkot za wojne na Ukrainie. Gosc usprawiedliwia Putina i nawet nie chce mi sie dyskutowac z tymi argumentami, bo mamy tu klasyczny clash of civilisations. Oczywiscie z Rosjanami, ktorzy chcieliby widziec swoja Ojczyzne z Europie z jej wartosciami napilbym sie wodki. Ale sadze, ze jakbysmy ich policzyli to zeszlyby ze dwie kraty najwyzej :(

                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 12.03.15, 23:06
                                                    Lezec z dupa lubisz a nie rozmowy o duchowosci.
                                                  • wont Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 06:26
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Lezec z dupa lubisz a nie rozmowy o duchowosci.
                                                    -----------
                                                    Też prawda. Ale wiesz, żeby życie miało smaczek raz chojraczek raz biedaczek ;)
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 08:55
                                                    wont napisał:

                                                    > Też prawda. Ale wiesz, żeby życie miało smaczek raz chojraczek raz biedaczek ;)

                                                    Sam jestes biedny duchowo. Wrecz ubogi. A pieniadz swiata to tylko przeplywy.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 09:19
                                                    > Sam jestes biedny duchowo. Wrecz ubogi. A pieniadz swiata to tylko przeplywy.

                                                    Na szczescie "błogosławieni ubodzy duchem albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie". Toś sie Wont, szczęściarzu ustawił. Zero zobowiązań , dziwki i łatwe zycie a na koniec - do raju ;)
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 09:27
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > > Sam jestes biedny duchowo. Wrecz ubogi. A pieniadz swiata to tylko przepl
                                                    > ywy.
                                                    >
                                                    > Na szczescie "błogosławieni ubodzy duchem albowiem do nich należy Królestwo Nie
                                                    > bieskie". Toś sie Wont, szczęściarzu ustawił. Zero zobowiązań , dziwki i łatwe
                                                    > zycie a na koniec - do raju ;)

                                                    Przeciez pisal juz dawno, ze skonczyl z dziwkami. Nie przypisuj mu grzechow. Ja tez od listopada juz nie grzesze w temacie ;)

                                                    A z Toba zaczepialskim to ja bym sie jeszcze pobawila ale oglosilismy zawieszenie broni.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 14:10
                                                    > Przeciez pisal juz dawno, ze skonczyl z dziwkami. Nie przypisuj mu grzechow. Ja
                                                    > tez od listopada juz nie grzesze w temacie ;)
                                                    >
                                                    > A z Toba zaczepialskim to ja bym sie jeszcze pobawila ale oglosilismy zawieszen
                                                    > ie broni.

                                                    No przecież żartuje tylko.
                                                    Dorwiesz sie do mnie jak znowu bede odciągał facetow od związkow albo ludzi od religii.
                                                    Peace.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 14:33
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Dorwiesz sie do mnie jak znowu bede odciągał facetow od związkow albo ludzi od
                                                    > religii.

                                                    Albo bedziesz pisal o waleniu konia, co mnie przytlacza ;) Pokaz sie (jak nawolywal egzorcysta do demona ukrytego w dziewczynce ;)(czarny humor wiem) od jeszcze innej ZLEJ strony (podraznie Cie natenczas CapsLockiem, bo wiem, ze lubisz ;)

                                                    > Peace.

                                                    Peace 'V'

                                                    A jak dlugo Ci sie zdaje, ze ten pokoj potrwa? Phi. Przeciez jestesmy ludzmi ;)
                                                    www.youtube.com/watch?v=5ozBRWmZuF4
                                                  • sabat.77 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 16:44
                                                    Ja sie na powaznie zastanawiam nad istnieniem dobra i zla. Jesli Eros i Tanatos istnieja, to ich energie realizuja sie poprzez dobro i zlo wlasnie. Te kategorie moralne staja sie realne niemal jako prawa fizyczne. Ale czym sa? Co jest dobrem a co zlem?
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 17:47
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > Ja sie na powaznie zastanawiam nad istnieniem dobra i zla. Jesli Eros i Tanatos
                                                    > istnieja, to ich energie realizuja sie poprzez dobro i zlo wlasnie. Te kategor
                                                    > ie moralne staja sie realne niemal jako prawa fizyczne. Ale czym sa? Co jest do
                                                    > brem a co zlem?

                                                    O realności kategorii moralnych powtarzasz się za Immanuelem Kantem " niebo gwiażdziste nade mną , prawo moralne we mnie"...
                                                    A odpowiedz na ostatnie pytanie: "po owocach ich poznacie".
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 20:36
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > sabat.77 napisał:
                                                    >
                                                    > > Ja sie na powaznie zastanawiam nad istnieniem dobra i zla. Jesli Eros i T
                                                    > anatos
                                                    > > istnieja, to ich energie realizuja sie poprzez dobro i zlo wlasnie. Te ka
                                                    > tegor
                                                    > > ie moralne staja sie realne niemal jako prawa fizyczne. Ale czym sa? Co j
                                                    > est do
                                                    > > brem a co zlem?
                                                    >
                                                    > O realności kategorii moralnych powtarzasz się za Immanuelem Kantem " niebo gw
                                                    > iażdziste nade mną , prawo moralne we mnie"...
                                                    > A odpowiedz na ostatnie pytanie: "po owocach ich poznacie".

                                                    Wydaje mi sie ze Sabat zaprzeczył Kantowi wskazując na dobro i zło jako obiektywnie istniejące pojęcia. Kant wykluczał oderwane od obserwatora dobro czy zło, wskazywał na czas i przestrzeń w której znajduje sie podmiot (+sam podmiot) jako konieczny kontekst tych pojęć.

                                                    Owoce: zaskakująco pragmatyczna wizja moralności, zwyżywszy źródło, ale tą gałąź proponuje na razie zostawić.
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:00
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    "(...)Wydaje mi sie ze Sabat zaprzeczył Kantowi wskazując na dobro i zło jako obiektywnie istniejące pojęcia. Kant wykluczał oderwane od obserwatora dobro czy zło, wskazywał na czas i przestrzeń w której znajduje sie podmiot (+sam podmiot) jako konieczny kontekst tych pojęć (...)"

                                                    O morde, nigdy bym takiego czegos takiego nie wykoncypowala ;-)
                                                    Tak proste i oczywiste wydawalo mi sie kantowskie prawo moralne...
                                                    No ale kobiety sa mocniej zwiazane z rzeczywistoscia...
                                                  • sabat.77 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:05
                                                    Poklosiem odrzucenia idei Boga i Szatana jest nieuchronnie odrzucenie idei dobra i zla, ktore moga w tym wypadku istniec jedynie subiektywnie.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:19
                                                    > O morde, nigdy bym takiego czegos takiego nie wykoncypowala ;-)
                                                    > Tak proste i oczywiste wydawalo mi sie kantowskie prawo moralne...
                                                    > No ale kobiety sa mocniej zwiazane z rzeczywistoscia...

                                                    O w mordę w życiu by mi nie przyszło do głowy mieszać do tego płci.
                                                    Założyłem że pijesz do "Krytyki czystego rozumu" jako kontekstu, jako ze nie lubisz spłycania cytatów i nieznajomości kontekstu :p
                                                  • mojemail3 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:23
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    "(...)jako ze nie lubisz spłycania cytatów i nieznajomości kontekstu :p(...)"

                                                    Uwielbiam splycane cytaty, jak ten " ubodzy w duchu" ;-)
                                                    Daruje sobie filozofowanie na dzis, musze sie zajac oznaczeniami na oponach, jutro jade kupic nowe-stare auto ;-)
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:43
                                                    > Uwielbiam splycane cytaty, jak ten " ubodzy w duchu" ;-)

                                                    To był żarcik kosztem Kitty.
                                                    Której od razu trzeba oddać sprawiedliwość ze sie uśmiechnęła, zamiast wściekać.

                                                    Ale z przyjemnością poczytam kiedys interpretacje tego "ubodzy w duchu" taka, zeby wyszło na intelektualna glebie albo głęboka duchowość, czemu nie.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 14.03.15, 10:11
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > > Uwielbiam splycane cytaty, jak ten " ubodzy w duchu" ;-)
                                                    >
                                                    > To był żarcik kosztem Kitty.
                                                    > Której od razu trzeba oddać sprawiedliwość ze sie uśmiechnęła, zamiast wściekać
                                                    > .
                                                    >
                                                    > Ale z przyjemnością poczytam kiedys interpretacje tego "ubodzy w duchu" taka, z
                                                    > eby wyszło na intelektualna glebie albo głęboka duchowość, czemu nie.

                                                    NIe interesuje mnie przeintelektualizowanie sie i szukanie glebi w rzeczach prostych jak drut. Odbilam pilke z Wontem, ktory mi wsadzil szpile szydzac z mojej sytuacji materialnej. A poniewaz jest cwany i bardzo dba o swoj forumowy wizerunek, w przeciwienstwie do mnie wiec zrobil to tak bym tylko ja to wychwycila. I to byl moj punkt wyjscia, i to byla wiadomosc wylacznie dla niego = opis konkternego przypadku.

                                                    Ja sie zwykle focusuje na ludziach w swoich wypowiedziach, bo z nimi rozmawiam.
                                                  • wont Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 14.03.15, 10:25
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > NIe interesuje mnie przeintelektualizowanie sie i szukanie glebi w rzeczach pro
                                                    > stych jak drut. Odbilam pilke z Wontem, ktory mi wsadzil szpile szydzac z mojej
                                                    > sytuacji materialnej. A poniewaz jest cwany i bardzo dba o swoj forumowy wizer
                                                    > unek, w przeciwienstwie do mnie wiec zrobil to tak bym tylko ja to wychwycila.
                                                    ----------------
                                                    Nosz kurwa, wchodzę na forum i od razu taka perełka :( Naprawdę sądzisz, że to było do ciebie, kitty? Jakim ja musiałbym być chujem, żeby kpić z czyjejś sytuacji materialnej? Odpowiadam - duuużo większym niż jestem.

                                                    Chojraczek vs biedaczek to było z dupy wyjęte i dlatego nieudane nawiązanie do męskich strategii wyrywania kobiet - na maczo i na biednego misia (który lubi rozmawiać o duchowości w tym konkretnym przypadku). Przykro mi, że przeczytałaś to inaczej. Nie było to moją intencją.
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 14.03.15, 10:53
                                                    wont napisał:

                                                    > Nosz kurwa, wchodzę na forum i od razu taka perełka :( Naprawdę sądzisz, że to
                                                    > było do ciebie, kitty? Jakim ja musiałbym być chujem, żeby kpić z czyjejś sytua
                                                    > cji materialnej? Odpowiadam - duuużo większym niż jestem.
                                                    >
                                                    > Chojraczek vs biedaczek to było z dupy wyjęte i dlatego nieudane nawiązanie do
                                                    > męskich strategii wyrywania kobiet - na maczo i na biednego misia (który lubi r
                                                    > ozmawiać o duchowości w tym konkretnym przypadku). Przykro mi, że przeczytałaś
                                                    > to inaczej. Nie było to moją intencją.

                                                    Ooo nie przyszlo mi do glowy, ze mogles palnac cos ''z dupy". Zawsze tak dbasz o swoje wypowiedzi. Zreszta podkleslales sam ich wysoki poziom, bezblednosc, inteligentny przekaz, ect. Ale dobra, dzieki za wyjasnienie. I fajnie, ze znowu zaczales bluznic, bo stales sie tym samym bardziej ludzki znowu. Itelektualisci zaczynaja mnie ostatnio mocno odstreczac.
                                                  • sabat.77 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:01
                                                    Otoz - jesli zalozyc, ze istotnie kosmos jest arena dla dwoch walczacych ze soba sil, tworzenia i niszczenia - to dobro i zlo moznaby interpretowac jako ich manifestacje. Wtedy dobro i zlo nie wymaga obserwatora jako podmiotu generujacego te pojecia, bo role te spelniaja wymienione kosmiczne sily. "Bog stworzyl swiatlo i widzal, ze ono bylo dobre".
                                                    Na czym innym oparlbym problem.
                                                    Zastanawialbym sie nad tym co jest w tym kontekscie dobrem istniejacym obiektywnie, a co - wystepujacym w roli obyczaju, spolecznego tabu albo sposobu na realizacje swoich celow polityczno-spolecznych.
                                                    Sfera seksualnosci jest wyjatkowo wdziecznym przykladem. Wokol niej prawie kazda religia utworzyla siec rytualnych zakazow i nakazow, tymczasem obiektywnie seksualnosc nalezy raczej do kregu tworzenia, jest to pozytywna, dajaca czlowiekowi ogromny naped sila.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:32
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > Otoz - jesli zalozyc, ze istotnie kosmos jest arena dla dwoch walczacych ze sob
                                                    > a sil, tworzenia i niszczenia - to dobro i zlo moznaby interpretowac jako ich m
                                                    > anifestacje. Wtedy dobro i zlo nie wymaga obserwatora jako podmiotu generujaceg
                                                    > o te pojecia, bo role te spelniaja wymienione kosmiczne sily. "Bog stworzyl swi
                                                    > atlo i widzal, ze ono bylo dobre".

                                                    To wyjątkowo brzemienne w skutkach założenie a przy tym nie poparte ani obserwacja, ani nawet wolna od wewnętrznych sprzeczności definicja tych sił. Jak sie dorwę do klawiatury wrzucę alternatywę nie wymagająca aż takiego gwałcenia brzytwy Ockhama a przy tym nie będąca ani nihilizmem, ani relatywizmem moralnym.
                                                  • sabat.77 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 21:42
                                                    Nie mnoze bytow ponad potrzebe, jedynie podaje nieweryfikowalna hipoteze.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 22:45
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > Nie mnoze bytow ponad potrzebe, jedynie podaje nieweryfikowalna hipoteze.

                                                    Hipoteza (gr. hypóthesis – przypuszczenie) – zdanie, które podlega konfirmacji lub falsyfikacji.
                                                  • sabat.77 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 13.03.15, 23:01
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Hipoteza (gr. hypóthesis – przypuszczenie) – zdanie, które podlega
                                                    > konfirmacji lub falsyfikacji.

                                                    Masz rację, ale nie wiem jakie słowo by zamiast tego zgrabniej pasowało. Nauka nie zajmuje się takimi problemami, a użyłem słownictwa naukowego - stąd zgrzyt.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 14.03.15, 01:47
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > protein.spill napisał(a):
                                                    >
                                                    > > Hipoteza (gr. hypóthesis – przypuszczenie) – zdanie, które po
                                                    > dlega
                                                    > > konfirmacji lub falsyfikacji.
                                                    >
                                                    > Masz rację, ale nie wiem jakie słowo by zamiast tego zgrabniej pasowało. Nauka
                                                    > nie zajmuje się takimi problemami, a użyłem słownictwa naukowego - stąd zgrzyt.

                                                    Ok, nie ma sensu sie czepiać słówek. Mysle, ze czuje przekaz. Chciałem sklecić alternatywę, ale za nic nie mogę zejść poniżej kilkuset drętwych słów, a nawrzucałem juz do tego wątku masę rzeczy nie związanych z seksem czy okolicami. Jak wytrzeźwieję i pojawi sie jakiś wątek w okolicach moralności obiektywnej (mimo braku obiektywnego dobra czy zła) spróbuje jeszcze raz.
                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 10:45
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Wiesz ze dokładnie o to jej chodziło, ujęła to bez owijania w bawełnę. Ty sie z
                                                    > dziwiłas i dałaś jej szanse wykręcenia sie z tej deklaracji, ale Kitty odmówiła
                                                    > dalszych komentarzy i ma do tego prawo. Na co Ty powoedzialas "rozumiem Kitty"
                                                    > i dałaś jej matczynego całusa.

                                                    No nie,ja nie matkuję nikomu poza moim synem...Matka ze mnie nietypowa;-)
                                                    Mąż wrócił kiedyś z wywiadówki w szkole i z odrazą stwierdził,że już nie pójdzie,że z tymi matkami kwokami nie będzie się użerał ;-)
                                                    O co jej chodziło myślę,że wiem.Wspominałam już, wpisz w wyszukiwarkę " przykazanie miłości" i zwróć uwagę na kolejność uczuć...
                                                    Ja wiem, to może się wydawac niezrozumiałe, ale to na dłuższą dyskusję, nie czas i miejsce na to.
                                                    Może Ty masz traumę po indoktrynacji rodzinnej, ja tego nie czuję. Większość z moich znajomych miało okres buntu, krytyki a nawet czasowej separacji od przekonań zaszczepionych przez rodziców, każdy dojrzeć do decyzji musi sam.
                                                    Mam znajomych, którzy nie praktykując wcale, mając postawę agnostyczną doczekali się wierzących, konserwatywnych synów ( duże miasto na zachodzie Polski, w Krakowie to można by jeszcze zrozumieć...)Jest to zaskoczeniem dla całego grona znajomych i rodziny... Niezbadane są wyroki losu.

                                                    > Najbardziej prawdopodobna sytuacja jest taka ze Kitty wsiadła na wysokiego koni
                                                    > a, cos tam powiedziała ale jakby przyszło co do czego to nie skrzywdzilaby ani
                                                    > swojego dziecka ani cudzych.


                                                    Wiesz co, denerwujące jest uświęcanie instytucji matki, matka to święta kobieta jest, czuła, słodka, zawsze cierpliwa...Matki porzucają, krzywdzą i zabijają też...
                                                    Nawet biologiczne macierzyństwo nie daje automatycznej akceptacji i miłości do dziecka, przywiązanie wymaga czasu, to jest ciężka praca.
                                                    Nawet kobiety mające super komfortową sytuację materialną i rodzinną w momencie urodzenia zdrowego dziecka mogą doświadczyć depresji i niechęci do własnego potomka.
                                                    Niebezpieczne jest zabieranie kobietom prawa do agresji, złości ( miałyśmy być grzecznymi, słodkimi, ślicznymi i ładnie ubranymi dziewczynkami)ponieważ kobieta bywa bezradna wobec takich odczuć- tak samo jak złe jest odcinanie się mężczyzn od swoich emocji ( zawsze silny, logicznie myślący-bez zdolności do refleksji)
                                                    No ale w naszej mentalności matka to szczególna instytucja, z jednej strony na piedestale, z drugiej lekceważona i pogardzana ( te wielodzietne i biedne...)

                                                    >Dlatego twierdze ze tylko hipokryzja wyznawców broni nas przed szaleństwem więk
                                                    > szości doktryn.

                                                    Coś ty taki cięty? Dajże ludziom żyć...
                                                    Mi odmiennośc poglądów czy orientacji nie przeszkadza, dopóki ktoś na mnie nie napada, nie czepia się, nie chce mnie skrzywdzić. Ale widzisz, nawet taki Mahatma Gandhi, mistrz biernego oporu pisał tak:

                                                    "(...)Jest rzeczą szlachetną bronić z mieczem w ręku swojego mienia, honoru i religii. Jeszcze szlachetniej postępuje ten, który broni ich, starając się nie wyrządzać krzywdy złoczyńcy. Ale czymś amoralnym i uwłaczającym ludzkiej godności jest opuszczanie towarzysza oraz wydanie swego majątku, swojej religii i swego honoru na łup złoczyńcy dla ratowania własnej skóry (...)"
                                                  • mabelle2000 Re: w szkole 11.03.15, 11:16
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Wspominałam już, wpisz w wyszukiwarkę " przykaz
                                                    > anie miłości" i zwróć uwagę na kolejność uczuć...
                                                    > Ja wiem, to może się wydawac niezrozumiałe, ale to na dłuższą dyskusję, nie cza
                                                    > s i miejsce na to.

                                                    Wszystko sie zgadza. Przykazanie milosci bardzo jasno i wyraznie stawia na pierwszym miejscu Boga, dopiero potem jest o milosci do blizniego. Twoj ksiadz proboszcz inaczej interpretuje to przykazanie ? :-)
                                                    Wiesz, ze w czasie palestynskiej intifady prawie 80 procent dzieci pragnie smierci jako szahid ? Integralna czescia postrzegania swiata przez palestynskie dziecko jest wiec smierc za Allaha. Uwazasz, ze to normalne ?

                                                    > Wiesz co, denerwujące jest uświęcanie instytucji matki, matka to święta kobieta
                                                    > jest, czuła, słodka, zawsze cierpliwa...Matki porzucają, krzywdzą i zabijają t
                                                    > eż...

                                                    Nie na temat. Nie swieta, nie czula i nie slodka, ale przedkladajaca dobro dziecka ponad dobro swoje.

                                                    > Mi odmiennośc poglądów czy orientacji nie przeszkadza, dopóki ktoś na mnie nie
                                                    > napada, nie czepia się, nie chce mnie skrzywdzić.

                                                    Zazdroszcze dobrego samopoczucia. Mnie cierpnie skora gdy mlodziez bioraca udzial w zamachach samobojczych sama siebie okresla mianem meczennikow, swietych bojownikow.





                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 11:39
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Wszystko sie zgadza. Przykazanie milosci bardzo jasno i wyraznie stawia na pie
                                                    > rwszym miejscu Boga, dopiero potem jest o milosci do blizniego. Twoj ksiadz pro
                                                    > boszcz inaczej interpretuje to przykazanie ? :-)

                                                    No właśnie o to mi chodziło, a mój ksiądz proboszcz świetny gość, cenię go i szanuję.

                                                    > Wiesz, ze w czasie palestynskiej intifady prawie 80 procent dzieci pragnie smie
                                                    > rci jako szahid ? Integralna czescia postrzegania swiata przez palestynskie dzi
                                                    > ecko jest wiec smierc za Allaha. Uwazasz, ze to normalne ?

                                                    Nie bardzo rozumiem, chcesz we mnie wzbudzić niechęć do muzułman?
                                                    Do na przykład współobywateli ze wschodniej Polski?
                                                    Nie pochwalam wynaturzeń, ale też z zasady przekonań innych ludzi w czambuł potępiać nie będę, o ile nie krzywdzą innych ludzi.
                                                    religie.wiara.pl/doc/472221.Zasady-moralne-w-islamie-Co-jest-dobre-co-jest-zle


                                                  • protein.spill Re: w szkole 11.03.15, 20:02
                                                    > Nie bardzo rozumiem, chcesz we mnie wzbudzić niechęć do muzułman?
                                                    > Do na przykład współobywateli ze wschodniej Polski?
                                                    > Nie pochwalam wynaturzeń, ale też z zasady przekonań innych ludzi w czambuł pot
                                                    > ępiać nie będę, o ile nie krzywdzą innych ludzi.

                                                    Ludzi - nigdy. Pomysły i ideologie - do bólu.

                                                    Czytałaś Koran? Koncepcje dżihadu i męczeństwa sa tam centralne. Przy czym nie mówimy o męczeństwie w stylu chrześcijańskim. Mówimy o śmierci na polu walki. Teksty o miłości i pokoju sa wcześniejsze od tych o dżihadzie (odwrotnie w porównaniu z Biblia). Prorok był wojownikiem i wodzem, wymordował osobiście wielu ludzi w tym bezbronnych jeńcow. Ale załóżmy ze masz racje. Ze to wynaturzona wersja. W sytuacji kiedy większość muzulman na tej planecie uważa karę śmierci za wystąpienie z ich religii za słuszna - rozsądny człowiek nie zagłębia sie w teologie. Rozsądny człowiek zastanawia sie jak rozbroić ta bombę. Podejście "wszystkie religie sa dobre" niczego nie rozwiązuje.
                                                  • slepafuria15 Re: w szkole 11.03.15, 20:07
                                                    Chrześcijanie tez kupę ludzi wymordowali. Mieliśmy potop krzyży teraz będziemy mieli potop - burek. Wkurza mnie to okropnie!
                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 21:12
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    "(...)Rozsądny człowiek zastanawia sie jak rozbroić ta bombę. Podejście "wszystkie religie sa dobre" niczego nie rozwiązuje (...)"

                                                    Rozsądny człowiek zajmuje się swoim własnym życiem,swoją rodziną,najbliższym otoczeniem.
                                                    Powszechna dostępność informacji daje nam złudzenie możliwości wpływu na losy świata, a przykry fakt jest taki,że postępująca izolacja rodzin, wspólnot ludzkich ( o ile są w ogóle) zawęża nasz wpływ na przebieg zdarzeń w najbliższym otoczeniu. Takie czasy.
                                                    Dlatego czasem taka parafia, gmina, wspólnota może w tej dziedzinie przywrócić naturalne proporcje.
                                                  • protein.spill Re: w szkole 11.03.15, 22:53
                                                    > Rozsądny człowiek zajmuje się swoim własnym życiem,swoją rodziną,najbliższym ot
                                                    > oczeniem.
                                                    > Powszechna dostępność informacji daje nam złudzenie możliwości wpływu na losy ś
                                                    > wiata, a przykry fakt jest taki,że postępująca izolacja rodzin, wspólnot ludzki
                                                    > ch ( o ile są w ogóle) zawęża nasz wpływ na przebieg zdarzeń w najbliższym otoc
                                                    > zeniu. Takie czasy.
                                                    > Dlatego czasem taka parafia, gmina, wspólnota może w tej dziedzinie przywrócić
                                                    > naturalne proporcje.

                                                    Jak zawsze masz racje i nie masz racji :)

                                                    Nie da sie zbyt wiele zmienić przez planetarne misje a przez ludzkie podejście do najbliższych - na pewno. Ale żeby odpuścić zupełnie rzeczy o szerszym zasięgu? Kompletnie nic? Bałbym się, że gdyby powtórzyła się historia sprzed II wojny światowej z Niemiec, czy z wielu innych okresów kiedy garstka szaleńców wzięła w wór milczącą większość, ja nie miałem nawet tyle ikry żeby nazwać rzeczy takimi jakimi są (albo tak ja je widzę).

                                                    Ale to forum to nie jest na to miejsce, offtop rozrósł się do gigantycznych rozmiarów, w dużej mierze podlewany przeze mnie. Utnijmy może tutaj i poczytajmy co tam ludzi w rozporkach gniecie.
                                                  • zyg_zyg_zyg Re: w szkole 11.03.15, 11:45
                                                    > Wszystko sie zgadza. Przykazanie milosci bardzo jasno i wyraznie stawia na pie
                                                    > rwszym miejscu Boga, dopiero potem jest o milosci do blizniego. Twoj ksiadz pro
                                                    > boszcz inaczej interpretuje to przykazanie ? :-)

                                                    A Twój ksiądz proboszcz jak interpretuje kolejność dziesięciu przykazań? Jak masz kraść albo cudzołożyć, to lepiej, żebyś kradł, bo "nie cudzołóż" ma numer 6, "nie kradnij" 7? ;-)
                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 11:54
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    > A Twój ksiądz proboszcz jak interpretuje kolejność dziesięciu przykazań? Jak ma
                                                    > sz kraść albo cudzołożyć, to lepiej, żebyś kradł, bo "nie cudzołóż" ma numer 6,
                                                    > "nie kradnij" 7? ;-)

                                                    Zyg, zakładam,że to miał być żart z założenia, a więc ha, ha ha...
                                                  • zyg_zyg_zyg Re: w szkole 11.03.15, 12:15
                                                    Tylko nie pęknij ze śmiechu... ;-) Ale niech będzie, dodam komentarz.

                                                    Jezus powiedział: "Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" (Mt 22,37-40) (za wikipedią)

                                                    Nie wiem, co znaczy "największe i pierwsze", ale wiem, czego nie znaczy. Nie znaczy "A resztę - w szczególności to "drugie podobne" - w zasadzie możesz olać...". Co zdają się sugerować Mabelle i Proteinowy.
                                                  • mabelle2000 Re: w szkole 11.03.15, 12:28
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    > Nie wiem, co znaczy "największe i pierwsze", ale wiem, czego nie znaczy. Nie zn
                                                    > aczy "A resztę - w szczególności to "drugie podobne" - w zasadzie możesz olać..
                                                    > .". Co zdają się sugerować Mabelle i Proteinowy.

                                                    Gdyby istnienie Boga nie byla wartoscia nadrzedna, a milosc do niego i do blizniego stwiana bylaby na rowni, to wojny na tle religijnym by nie istnialy.
                                                  • zyg_zyg_zyg Re: w szkole 11.03.15, 12:36
                                                    > Gdyby istnienie Boga nie byla wartoscia nadrzedna, a milosc do niego i do bliz
                                                    > niego stwiana bylaby na rowni, to wojny na tle religijnym by nie istnialy.

                                                    Gdyby wszyscy ludzie realizowali dziesięć przykazań oraz przykazanie miłości (obie części :-)), to wojny na tle religijnym by nie istniały.
                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 12:34
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    "(...) Nie znaczy "A resztę - w szczególności to "drugie podobne" - w zasadzie możesz olać...". Co zdają się sugerować Mabelle i Proteinowy (...)"

                                                    No właśnie, dzięki Zyg.
                                                    Może stąd cała afera z powodu wypowiedzi pewnej matki, dla której dziecko jest ważne, ale nie najważniejsze ;-)
                                                    O, a przy dziecku to trzeba ćwiczyć miłość bliżniego, jak się czasem mordercze instynkty odzywają ;-) Mój znajomy się przyznał,że może nie mordercze, ale odruch ucieczki od ukochanego dziecięcia...
                                                  • mabelle2000 Re: w szkole 11.03.15, 13:07
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Może stąd cała afera z powodu wypowiedzi pewnej matki, dla której dziecko jest
                                                    > ważne, ale nie najważniejsze ;-)

                                                    A jestes pewna, ze o to chodzilo ? Bo mnie sie jednak wydaje, ze cala "afera" jest z powodu tego jednego zdania :
                                                    " Mnie obchodzi tylko jedna osoba i tylko jej pragne sie podobac, choc wiem, ze ja zawodze. W jej obliczu zaden czlowiek nie jest wazny wlacznie z moim rodzonym dzieckiem. Absolutnie nikt. "
                                                  • mojemail3 Re: w szkole 11.03.15, 13:12
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > A jestes pewna, ze o to chodzilo ? Bo mnie sie jednak wydaje, ze cala "afera" j
                                                    > est z powodu tego jednego zdania :
                                                    > " Mnie obchodzi tylko jedna osoba i tylko jej pragne sie podobac, choc wiem, ze
                                                    > ja zawodze. W jej obliczu zaden czlowiek nie jest wazny wlacznie z moim rodzon
                                                    > ym dzieckiem. Absolutnie nikt. "

                                                    Słuchaj,a może by ją ukamienować ???
                                                    Choć może nie, to nie moja tradycja kulturowa;-)
                                                  • mabelle2000 Re: w szkole 11.03.15, 12:33
                                                    zyg_zyg_zyg napisała:

                                                    > A Twój ksiądz proboszcz jak interpretuje kolejność dziesięciu przykazań? Jak ma
                                                    > sz kraść albo cudzołożyć, to lepiej, żebyś kradł, bo "nie cudzołóż" ma numer 6,
                                                    > "nie kradnij" 7? ;-)

                                                    Mial byc zart, ale troszeczke Ci nie wyszlo :-) Kazdy srednio zorientowany katolik wie, ze kolejnosc przykazan jest ustalona przez Boga wedlug hierarchii waznosci.
                                                  • protein.spill Re: w szkole 12.03.15, 22:50
                                                    Miałem juz nie rozdmuchiwać tego wątku ale przeoczyłem ten post, wiec mimo wszystko dorzucam kilka uwag.

                                                    > Może Ty masz traumę po indoktrynacji rodzinnej, ja tego nie czuję. Większość z
                                                    > moich znajomych miało okres buntu, krytyki a nawet czasowej separacji od przeko
                                                    > nań zaszczepionych przez rodziców, każdy dojrzeć do decyzji musi sam.

                                                    Hm, czyli mówisz, ze cały czas jaki poświęciłem na przekopywania sie przez te teksty i ich analizę znaczy dla Ciebie tyle co bunt nastolatka?

                                                    > > a, cos tam powiedziała ale jakby przyszło co do czego to nie skrzywdzilab
                                                    > y ani
                                                    > > swojego dziecka ani cudzych.
                                                    >
                                                    >
                                                    > Wiesz co, denerwujące jest uświęcanie instytucji matki, matka to święta kobieta
                                                    > jest, czuła, słodka, zawsze cierpliwa...Matki porzucają, krzywdzą i zabijają t
                                                    > eż...

                                                    Nie miałem na myśli wylacznie matek. Dziecko ma wyjątkową pozycję to jest usankcjonowane prawem i obyczajem. Ale nie kryje, ze współczynnik szoku kiedy krzywdzi/morduje matka jest dla mnie większy, nic nie poradzę.

                                                    > Niebezpieczne jest zabieranie kobietom prawa do agresji, złości ( miałyśmy być
                                                    > grzecznymi, słodkimi, ślicznymi i ładnie ubranymi dziewczynkami)ponieważ kobiet
                                                    > a bywa bezradna wobec takich odczuć- tak samo jak złe jest odcinanie się mężczy
                                                    > zn od swoich emocji ( zawsze silny, logicznie myślący-bez zdolności do refleksj
                                                    > i)

                                                    Agresji i złości w stosunku do dzieci? Idealnie by było gdyby rodzice/opiekunowie jednak tego nie robili. To J edna z niewygód rodzicielstwa.

                                                    > Coś ty taki cięty? Dajże ludziom żyć...

                                                    Dobra uwaga. Nie ma co używać pejoratywnych określeń typu hipokryta na cos co jest normalnością. Niechże sobie Ci ludzie żyją w spokoju.

                                                    Nie rozwinę o Ghandim bo nie chce od nowa rozjątrzać.
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 09:22
                                                    > Na ematke z tymi tekstami druga matko. Tam bedziesz mial brawa na stojaco ;) To
                                                    > wzruszajace jak sie rozczuliles nad rzekoma krzywda mojego dziecka. Moze jakas
                                                    > kobiete to wzruszy. Mnie nie, bo twardo stapam po ziemi i doskonale wiem jakie
                                                    > zycie ma moj syn. Oj jak paczek w masle. I tak, jest wazny ale NIE najwazniejs
                                                    > zy. Chyba juz nie ma watpliwosci dlaczego skonczyles na recznym i dlaczego sie
                                                    > nie rozwiedziesz choc zony nie kochasz, kwoczko ;)

                                                    Ok, czyli dalej trzymasz sie personalnych ataków. To dobrze Kitty, dobrze. Znaczy ze trafiłem gdzie trzeba.

                                                    Twoje dziecko pewnie nie cierpi krzywdy. Ty cierpisz: masz w umyśle wirusa ktory niszczy w Tobie podstawowy instynkt nawet nie matki, ale czującej cywilizowanej istoty i uniemożliwia empatię z ludzmi spoza Twojego plemienia. I nie jestes wyjątkowa. Jestes produktem indoktrynacji, ktora nominalnie mówi duzo o miłości, dobru i wybaczeniu a nie jest w stanie wznieść sie nawet do poziomu kulturalnej rozmowy, ktora nie waha sie użyć informacji o cudzej sferze intymnej wylacznie, powtarzam: wylacznie dla własnej satysfakcji publicznego upokorzenia rozmówcy.

                                                    Uwielbiam zapach chrześcijańskiej miłości o poranku...
                                                  • hello-kitty2 Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 11:51
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    Jestes produktem indoktrynacji, ktora nominalnie mówi duzo o miłoś
                                                    > ci, dobru i wybaczeniu
                                                    > Uwielbiam zapach chrześcijańskiej miłości o poranku...

                                                    Nie jestem formalnym czlonkiem ZADNEJ grupy/wyznania/religii. Doskonale o tym wiesz, ze z uwagi na styl zycia jaki prowadze nie moge. Wiec moze nie przypisuj moich zachowan Chrzescijanom, bo Ci tak wygodnie zeby im dokopac.

                                                    a nie jest w stanie wznieść sie nawet do poziomu kultura
                                                    > lnej rozmowy, ktora nie waha sie użyć informacji o cudzej sferze intymnej wylac
                                                    > znie, powtarzam: wylacznie dla własnej satysfakcji publicznego upokorzenia rozm
                                                    > ówcy.

                                                    Mojemail miala racje, ktos tu sie jednak zmienil (ujawnil?) w tych rozmowach i to nie bylam ja. Wymagasz ode mnie NAGLE kulturalnej rozmowy i nie uzywania w niej informacji o Twojej sytuacji lozkowej na forum BSwM(!) , ktore publicznie podalesc, bo wyszlo, ze wierze w Boga!? Przeciez ja NIGDY nie bylam kulturalna w zadnej rozmowie i ZAWSZE uzywalam wszystkiego co tu o kims przeczytalam ;) Malo tego: zawsze Ci sie to podobalo czemu dales wyraz nawet w tym watku. Prosze:
                                                    forum.gazeta.pl/forum/w,15128,156868286,156897091,Re_Mezczyzna_od_podstaw_Norah_Vincent_.html
                                                    Wiec nie projektuj na mnie wlasnej nienawisci do Chrzescijan. Chyba na tyle uczciwosci Cie stac, co?

                                                    Ty mozesz dac kulturalna rozmowe nienawidzacy ateisto chrzcacy swoje dziecko hipokryto? hehe Rzeczywiscie zakrywasz zaklamanie kultura i przedstawiasz jako wartosc, ktora probujesz mi narzucic jako pozadana?

                                                    Nie moge, staly uzytkownik forum znajacy moje zapisy na forum nagle wymaga 'kulturalnej rozmowy', hehe dobre. Przykro mi Proteinowy nie zmienie sie dla Ciebie tylko dlatego, ze Tobie sie teraz wahnelo w druga strone. Bylam, jestem i pozostane soba. A jak Ci sie nagle przestalo podobac to wiesz co masz robic, czy nie wiesz? ;-)
                                                  • protein.spill Re: Kwoczko, druga matko nie boj nic ;) 10.03.15, 12:56
                                                    > A jak Ci sie nagle przestalo podobac to wiesz co masz robic, czy ni
                                                    > e wiesz? ;-)

                                                    Wiem.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 16:41
                                                    >
                                                    > Ja to widze inaczej. Owszem krytycyzmem mozna wszystko zdekonstrulowac ALE co w
                                                    > stawic w zamian? Czy jest jakas alternatywa? Jak zastapic glod Boga i potrzebe
                                                    > z nim obcowania, ktora dla niektorych jest tak silna i rzeczywista, jak Twoja p
                                                    > otrzeba realizowania sie w poligamizmie.

                                                    No nie wszystko. Sa rzeczy co do ktorych mamy praktycznie pewność ze działają i jak działają, w rodzaju prawa zachowania masy i energii. Z łatwością można zdekonstruować rzeczy wewnętrznie sprzeczne, to fakt.

                                                    O emocjach. Oczywiście ze dorośli ludzie maja prawo wierzyć w co zechcą. Dwie uwagi: 1. Silna potrzeba wiary w cos nie mówi nic o prawdziwości tego w co wierzysz. Od ciebie zależy czy wybierzesz komfort czy rzeczywistość. 2. Nie jest bezpiecznie (moim zdaniem) opierać relacje z rzeczywistością o nieweryfikowalne idee. Mam na myśli role kościoła w Afryce i AIDS, amerykańskich Chrześcijan i ich stosunek do ekologii (who cares? Jesus is coming!) czy stosunek Muzułmanów do wszystkich innych.

                                                    Gdzieś przeczytałem takie cos (Chescijanie - przygotować policzki, Muzułmanie - kałachy): religia jest jak duży penis. Kto ma ten niech sie cieszy, ale niech nie wciska tego każdej napotkanej osobie do gardła.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 17:34
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    1. Silna potrzeba wiary w cos nie mówi nic o prawdziwości tego w co wierz
                                                    > ysz. Od ciebie zależy czy wybierzesz komfort czy rzeczywistość.

                                                    Nie rozumiesz mnie. Mnie dlaleko do komfortu w mojej wierze w Boga (czyzbys zapomnial jak zyje i co mowi pismo?) Wierzac w Boga czekam na jego wyrok. Wiem jaki on bedzie ale przyjmuje go ze spokojem, daleko mi bowiem do ludzi, ktorzy twierdza, ze wybieraja dobro i je czynia.

                                                    religia jest jak duży penis. Kto ma ten niech sie cieszy, ale niech
                                                    > nie wciska tego każdej napotkanej osobie do gardła.

                                                    No przeciez religia jest narzedziem. Rozumiem, ze czules/czujes sie nagabywany. Ja nie, nigdy sie tak nie czulam, w realu jestem taki sam Marceli Szpak, jak na forum. Ale ok to moze skonczmy o tym rozmawiac zebys sie nie czul indoktrynowany czy cos ;)
                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 17:22
                                                    morrison9 napisał:
                                                    > Przepraszam, ale cos mieszasz.
                                                    > Wszyscy jesteśmy ateistami wobec większości bogów,
                                                    > w jakie ludzkość kiedykolwiek wierzyła.
                                                    > Niektórzy z nas po prostu poszli o jednego boga dalej.

                                                    Morrison, niestety to ty mylisz teraz ateistę z agnostykiem

                                                    "Istnieniu Boga zaprzecza ateizm[5]. Poglądy agnostyczne głoszą niemożliwość dowiedzenia się czy Bóg lub bogowie istnieją, czy też nie[6]."
                                                    pl.wikipedia.org/wiki/B%c3%b3g
                                                    > > słusznym imieniem jest JHW czy Allah
                                                    > Nie o imię się rozchodzi tylko o jego cechy, oczekiwania wobec ludzi itd.
                                                    > Jeśli jeden z nich oczekuje czegoś przeciwnego niz drugi to jest to co najmniej
                                                    > przesłanka do tego, że może żaden nie istnieje.

                                                    To czego chce, ambiwalentne dla ludzi cechy to już szczegóły interpretacyjne.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 17:57
                                                    > To czego chce, ambiwalentne dla ludzi cechy to już szczegóły interpretacyjne.

                                                    Wlasnie wskazujesz na najwieksza sile i słabość tej idei - moze byc czymkolwiek . Podaj jakies weryfikowalne cechy. Cos mierzalnego. Np odpowiada na modlitwy swoich wyznawców. To juz można mierzyć i nawet fundacja Templetona (chrześcijańska) przeprowadziła taki eksperyment na poważnie. Wyniki nieco zaskakujące: chorzy ludzie ktorzy wiedzieli ze ich kongregacja sie modli za nich wracali do zdrowia nieco wolniej. Co jest zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia, ale nie z teistcznego.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:13
                                                    > > To czego chce, ambiwalentne dla ludzi cechy to już szczegóły interpretacyjne.
                                                    >
                                                    > Wlasnie wskazujesz na najwieksza sile i słabość tej idei - moze byc czymkolwiek
                                                    > . Podaj jakies weryfikowalne cechy. Cos mierzalnego. Np odpowiada na modlitwy
                                                    > swoich wyznawców. To juz można mierzyć i nawet fundacja Templetona (chrześcijań
                                                    > ska) przeprowadziła taki eksperyment na poważnie. Wyniki nieco zaskakujące: cho
                                                    > rzy ludzie ktorzy wiedzieli ze ich kongregacja sie modli za nich wracali do zdr
                                                    > owia nieco wolniej. Co jest zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia, ale
                                                    > nie z teistcznego.
                                                    Dokładnie.
                                                    Fundacja Templetona lubi wyskakiwać z ciekawymi pomysłami.
                                                    Kolejnym jej badaniem było badania mające udowodnić, że wiara w boga jest naturalną potrzebą człowieka :-)
                                                    Uwielbiam jak moi oponenci strzelają sobie w stopę :-)
                                                    Bo skoro wiara jest czymś oczywistym to uprawdopodabnia to tezę, ze to człowiek stworzył boga by zaspokoić swa oczywistą potrzebę.
                                                    portalwiedzy.onet.pl/4869,546,1472208,1,czasopisma.html
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:25
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Bo skoro wiara jest czymś oczywistym to uprawdopodabnia to tezę, ze to człowiek
                                                    > stworzył boga by zaspokoić swa oczywistą potrzebę.

                                                    Stworzył bogów na swój wzór i podobieństwo, ze strachu przed śmiercią i nieprzewidywalnością otoczenia. Co nie zaprzecza z automatu istnieniu jakiejś formy boskiej.
                                                    Człowiek najpierw trywializuje Boga swoim prymitywnym aparatem myślowym do poziomu gipsowego krasnala ogrodowego, a następnie tryumfalnie się z takim Bogiem rozprawia. Rzecz w tym, że w istocie rozprawia się ze swoją własną prostotą.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:52
                                                    > Stworzył bogów na swój wzór i podobieństwo, ze strachu przed śmiercią i nieprze
                                                    > widywalnością otoczenia. Co nie zaprzecza z automatu istnieniu jakiejś formy bo
                                                    > skiej.
                                                    > Człowiek najpierw trywializuje Boga swoim prymitywnym aparatem myślowym do pozi
                                                    > omu gipsowego krasnala ogrodowego, a następnie tryumfalnie się z takim Bogiem r
                                                    > ozprawia. Rzecz w tym, że w istocie rozprawia się ze swoją własną prostotą.

                                                    Jezeli mówisz o jakiejś wyższej formie ktora nie wchodzi w interakcje z wszechświatem ani nie obchodzi jej co robią ludzie (zwłaszcza bez ubrań) - to oczywiście ze szkoda czasu na spory. Ale jezeli mieszkasz na planece gdzie 90 procent ludzi wierzy w tego krasnala gipsowego i lubi przy tym broń, to masz realny problem. Zreszta nawet ten 'wysublimowany i nieuchwytny' Bóg jest niebezpieczny, ze względu na aparat pojęciowy jaki przemyca ludziom do głów. Zobacz na opinie Urqu: dla niego wszystko jest religia, nawet ateizm. I Urqu nie jest wyjątkiem. Przez tworzenie hierarchii osobowych bytów nadprzyrodzonych zmniejszasz szanse na intelektualną dyscyplinę i uczciwość.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:59
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Przez tworzenie hierarchii osobowych bytów nadprzyrodzonych zmniejszasz szanse n
                                                    > a intelektualną dyscyplinę i uczciwość.

                                                    Nie rozumiem tego twierdzenia (?)
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:27
                                                    > protein.spill napisał(a):
                                                    >
                                                    > > Przez tworzenie hierarchii osobowych bytów nadprzyrodzonych zmniejszasz s
                                                    > zanse n
                                                    > > a intelektualną dyscyplinę i uczciwość.
                                                    >
                                                    > Nie rozumiem tego twierdzenia (?)

                                                    Ok, posłużę sie znowu Newtonem. Jak wiesz wynalazł rachunek różniczkowy i całkowy oraz opisał prostym równaniem siłe grawitacji. W 18 miesięcy jezeli sie nie mylę. Potem zrozumiał ze jego aparat matematyczny poradzi sobie tylko z dwoma ciałami naraz (kurczę zabrzmiało zbereźnie, ciekawe z iloma ciałami poradziłby sobie mój aparat matematyczny). A tymczasem w układzie słonecznym masz Słońce, kilka planet i masę śmiecia.

                                                    Wiec Newton zamiast pracować dalej nad matematyka stwierdził ze Bóg to trzyma w garści i dlatego sie nie sypie. Po przyjęciu takiego wytłumaczenia nic istotnego wiecej nie osiagnął.

                                                    Teraz przewiń pare wieków w przód. Francuz Laplace rozszerzył aparat matematyczny tak zeby radził sobie z problemem wielu ciał (wiadomo: zbok). Wieść gminna niesie , ze zapytany przez Napoleona "A gdzie Bóg?" odpowiedział: "nie miałem potrzeby użyć tej hipotezy".
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:59
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Ok, posłużę sie znowu Newtonem. Jak wiesz wynalazł rachunek różniczkowy i całko
                                                    > wy oraz opisał prostym równaniem siłe grawitacji. W 18 miesięcy jezeli sie nie
                                                    > mylę. Potem zrozumiał ze jego aparat matematyczny poradzi sobie tylko z dwoma c
                                                    > iałami naraz (kurczę zabrzmiało zbereźnie, ciekawe z iloma ciałami poradziłby s
                                                    > obie mój aparat matematyczny). A tymczasem w układzie słonecznym masz Słońce, k
                                                    > ilka planet i masę śmiecia.
                                                    >
                                                    > Wiec Newton zamiast pracować dalej nad matematyka stwierdził ze Bóg to trzyma w
                                                    > garści i dlatego sie nie sypie. Po przyjęciu takiego wytłumaczenia nic istotne
                                                    > go wiecej nie osiagnął.
                                                    >
                                                    > Teraz przewiń pare wieków w przód. Francuz Laplace rozszerzył aparat matematycz
                                                    > ny tak zeby radził sobie z problemem wielu ciał (wiadomo: zbok). Wieść gminna n
                                                    > iesie , ze zapytany przez Napoleona "A gdzie Bóg?" odpowiedział: "nie miałem po
                                                    > trzeby użyć tej hipotezy".

                                                    Rozumiem. Ale tylko zmniejszasz ;) Bog jako kuszaca hipoteza? Niejeden filozof sie pokusil. Bez niego niejako nie ma podstaw. Przynajmniej wg Nietzsche. A tak bylo na czym budowac wiedze i morale. Plus za nienachalna zbereznosc ;)
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:17
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Jezeli mówisz o jakiejś wyższej formie ktora nie wchodzi w interakcje z wszechś
                                                    > wiatem ani nie obchodzi jej co robią ludzie (zwłaszcza bez ubrań) - to oczywiśc
                                                    > ie ze szkoda czasu na spory.

                                                    No, dokładnie tak to bym ujął. Boga rozumiem jako naturę i przyczynę rzeczy.

                                                    > Ale jezeli mieszkasz na planece gdzie 90 procent l
                                                    > udzi wierzy w tego krasnala gipsowego i lubi przy tym broń, to masz realny prob
                                                    > lem.

                                                    Wszyscy mamy. Religie wynaturzyły się i zamiast kontemplować naturę rzeczy stały się instytucjami społecznymi i politycznymi. Często sieją nienawiść i są źródłem podziałów.

                                                    > Zreszta nawet ten 'wysublimowany i nieuchwytny' Bóg jest niebezpieczny, ze
                                                    > względu na aparat pojęciowy jaki przemyca ludziom do głów. Zobacz na opinie Ur
                                                    > qu: dla niego wszystko jest religia, nawet ateizm. I Urqu nie jest wyjątkiem. P
                                                    > rzez tworzenie hierarchii osobowych bytów nadprzyrodzonych zmniejszasz szanse n
                                                    > a intelektualną dyscyplinę i uczciwość.

                                                    Wiesz - nadawanie "osobowości" istocie najwyższej jest chyba dla niej dość mocno obraźliwe. To założenie, że ludzki sposób postrzegania rzeczywistości powinien być uznany za formę odpowiednią dla Bóstwa jest według mnie skrajnie bałwochwalczy i - co tu kryć - dość potężnie głupi.
                                                    Natomiast nie mogę wykluczyć istnienia osobowych (a w każdym razie dysponujących czymś w rodzaju osobowości) bytów po drodze tej hierarchii w stronę doskonałości.
                                                    Coś może istnieć. Jakiś myślący Solaris gdzieś we wszechświecie, może jakiś rodzaj SI, jakaś cywilizacja automatów - a może istoty zamieszkujące inny wymiar istnienia - cholera go wie...
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 23:38
                                                    > Wiesz - nadawanie "osobowości" istocie najwyższej jest chyba dla niej dość mocn
                                                    > o obraźliwe. To założenie, że ludzki sposób postrzegania rzeczywistości powinie
                                                    > n być uznany za formę odpowiednią dla Bóstwa jest według mnie skrajnie bałwochw
                                                    > alczy i - co tu kryć - dość potężnie głupi.

                                                    Mam wrażenie ze zbliżamy sie do tej samej asymptoty z przeciwnych kierunków.
                                                  • hello-kitty2 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 00:06
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > > Wiesz - nadawanie "osobowości" istocie najwyższej jest chyba dla niej doś
                                                    > ć mocn
                                                    > > o obraźliwe. To założenie, że ludzki sposób postrzegania rzeczywistości p
                                                    > owinie
                                                    > > n być uznany za formę odpowiednią dla Bóstwa jest według mnie skrajnie ba
                                                    > łwochw
                                                    > > alczy i - co tu kryć - dość potężnie głupi.
                                                    >
                                                    > Mam wrażenie ze zbliżamy sie do tej samej asymptoty z przeciwnych kierunków.

                                                    Niekoniecznie. Wierzac, ze czlowiek stworzony jest na obraz Boga mysle, ze spokojnie mozna przyjac, ze On jest osoba, o okreslonych cechach. Osoba to dosc abstrakcyjne i pojete pojecie. Nie musi sie odnosic wylacznie do czlowieka. Natomiast w druga strone zadne zwierze nie jest osoba zatem chodzi o kogos w rodzaju czlowieka lub powyzej.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 07:19
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Niekoniecznie. Wierzac, ze czlowiek stworzony jest na obraz Boga mysle, ze spok
                                                    > ojnie mozna przyjac, ze On jest osoba, o okreslonych cechach.

                                                    No wiec wlasnie - a ja w to akurat nie wierze. Czlowiek jest w przyrodzie wyjatkowy tylko ze swojego wlasnego punktu widzenia. Nie ma zadnego nadzwyczajnego polaczenia na linii czlowiek-Bog, moze poza tym, ze aparat myslowy czlowieka - jako jak na razie jedynego znanego nam przedstawiciela istot zywych - pozwolil mu zreflektowac sie, ze cos takiego jak Bog moze istniec. Wedlug mnie Bogu nie zalezy na czlowieku jako istocie, poniewaz jest on raczej kosmiczna sila pozbawiona atrybutow osobowych niz zantropomorfizowanym dziadkiem z siwa broda.
                                                    Rownie dobrze moglibysmy zastanawiac sie czy matka Natura ma cycki. Skoro jest matka, to powinna je miec, zakladajac ze jest ssakiem :)
                                                    Podobnie naiwne sa rozwazania o osobowosci Boga. Osobowosc i natura umyslowosci czlowieka sa efektem posiadania przez niego mozgu. Bog mozgu nie posiada, jego natura jest odmienna od ludzkiej.
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 07:50
                                                    Mowa o osobowosci w kontekscie czysto ludzkim. Problem jest taki, ze ludzie czasem mowiac o Bogu osobowym maja na mysli sile dysponujaca jakas forma swiadomosci. Tego juz wedlug mnie wykluczyc nie mozna i osobiscie w to wierze. W to ze jego antyteza - Tanatos/Szatan posiada jakas forme swiadomosci - rowniez wierze. Niemniej natura tej swiadomosci z cala pewnoscia nie jest ludzka - to za daleko idace uproszczenie.
                                                    Mowie w tym momencie o swoich przeczuciach, nie wiedzy. Nie mam zadnych dowodow na poparcie mojej tezy poza posrednimi, wyplywajacymi z obserwacji wszechswiata.
                                                  • morrison9 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 22:04
                                                    > Morrison, niestety to ty mylisz teraz ateistę z agnostykiem
                                                    Rozumiem, że dopuszczasz możliwość istnienia Latającego Potwora Spaghetti ponieważ nie da się udowodnić jego nieistnienia i w związku z tym jesteś w tej kwestii agnostykiem bo pewnośc co do nieistnienia FSM byłaby zarozumialstwem i głupotą?

                                                    > > > słusznym imieniem jest JHW czy Allah
                                                    > > Nie o imię się rozchodzi tylko o jego cechy, oczekiwania wobec ludzi itd
                                                    > > Jeśli jeden z nich oczekuje czegoś przeciwnego niz drugi to jest to co najmniej
                                                    > > przesłanka do tego, że może żaden nie istnieje.
                                                    > To czego chce, ambiwalentne dla ludzi cechy to już szczegóły interpretacyjne.
                                                    To, co znaczy stwierdzenie "Bóg istnieje" to już szczegóły interpretacyjne.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 15:03
                                                    > Dla mnie wiara w ateizm jest wiarą najbardziej abstrakcyjną i arogancką.

                                                    Czesto to słyszę.

                                                    Ateizm jest taka forma wiary jak nie zbieranie znaczków forma filatelistyki.
                                                    Co do arogancji, mam dokładnie przeciwne wrażenie: nie stawianie tez wobec braku dowodów, modyfikacja wniosków kiedy dowody sie pojawiają, wyraźne rozróżnianie miedzy spekulacja i dobrze ugruntowana wiedzą.

                                                    Ale jej najwieksza siła i jednocześnie dowodem na brak arogancji jest to ze w nauce nie ma autorytetow i nikt nie jest ponad poprzeczka krytyki. Newton spędził większość zycia zajmując sie pierodolami (alchemia) i fakt ze to był Newton niczego w tej materii nie zmienia - alchemia to bzdury.

                                                    Z figur religijnych tylko Budda wypada w miarę skromnie i inteligentnie.

                                                    Co do wpływu emocji na rozwój roślin - nie bardzo rozumiem co chcesz powiedziec? Ze racjonaliści odrzucają wpływ uczuć na rzeczywistość, czy istnienie uczuć? Możesz rozwinąć?
                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 15:21
                                                    protein.spill napisał(a):
                                                    > Ateizm jest taka forma wiary jak nie zbieranie znaczków forma filatelistyki.
                                                    > Co do arogancji, mam dokładnie przeciwne wrażenie: nie stawianie tez wobec brak
                                                    > u dowodów, modyfikacja wniosków kiedy dowody sie pojawiają, wyraźne rozróżniani
                                                    > e miedzy spekulacja i dobrze ugruntowana wiedzą.

                                                    Ja najczęściej widzę zaprzeczanie dowodów i wiarę się że to jedynie zbiegi okoliczności :)

                                                    > Ale jej najwieksza siła i jednocześnie dowodem na brak arogancji jest to ze w n
                                                    > auce nie ma autorytetow i nikt nie jest ponad poprzeczka krytyki. Newton spędzi
                                                    > ł większość zycia zajmując sie pierodolami (alchemia) i fakt ze to był Newton n
                                                    > iczego w tej materii nie zmienia - alchemia to bzdury.

                                                    Coś w tej alchemii pragmatycznie działa i Newton nie mógł tego zignorować, jedynie nie był w stanie ustlić i pisać praw tym rządzących. Ciekaw jestem czy wiesz co pisali na temat religii Bohr czy Heiseberg? oni widzieli prawa religii w harmonii i porządku podczas gdy materia dąży z definicji do haosu i enropii...
                                                    Arogancka jest wiara w naukę dzisiejszą nie wiedząc co przyniesie odkrycia jutra, sam doświadczyłem gaszenia zapału i ciekawości po pierwszych publikacjach o kwarkach jak nauczyciele fizyki z irytacją zwalczali jako idiotyczne i niemożliwe do udowodnienia przeczące nauce spekulacje tak byli przywiązani do autorytetu atomu jako podstawowej elementarnej bazy materii.
                                                  • protein.spill Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 21:43
                                                    > Ja najczęściej widzę zaprzeczanie dowodów i wiarę się że to jedynie zbiegi okol
                                                    > iczności :)

                                                    To bardzo ciekawa obserwacja. Ktora dokładnie z nauk ścisłych tak traktuje dowody? Jakiś przykład?

                                                    > Coś w tej alchemii pragmatycznie działa i Newton nie mógł tego zignorować, jedy
                                                    > nie nie był w stanie ustlić i pisać praw tym rządzących.

                                                    Urqu "Coś w tej alchemii pragmatycznie działa" to nie jest zdanie nadające sie do weryfikacji. Zaczynam rozumieć czemu myślisz, ze nauka jest arogancka: faktycznie powyższe zdanie nie nadaje sie na temat żadnego naukowego papieru i bedzie zignorowane.

                                                    > Ciekaw jestem czy wies
                                                    > z co pisali na temat religii Bohr czy Heiseberg? oni widzieli prawa religii w h
                                                    > armonii i porządku podczas gdy materia dąży z definicji do haosu i enropii...

                                                    Odwołujesz sie znowu do autorytetu zamiast treści. Jezeli to co pisali nadaje sie do weryfikacji i powinno byc przyjęte lub odrzucone (jak to sie stało z alchemia i astrologia) a jezeli nie jest weryfikowalne trafia na półkę "literatura piękna, czyli mrzonki bo ktos sie ubrał w dzwonki"
                                                  • sabat.77 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 08.03.15, 21:58
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Odwołujesz sie znowu do autorytetu zamiast treści. Jezeli to co pisali nadaje s
                                                    > ie do weryfikacji i powinno byc przyjęte lub odrzucone (jak to sie stało z alch
                                                    > emia i astrologia) a jezeli nie jest weryfikowalne trafia na półkę "literatura
                                                    > piękna, czyli mrzonki bo ktos sie ubrał w dzwonki"

                                                    Problemem weryfikacji wielu zjawisk powszechnie określanych mianem paranormalnych jest problem z ich powtarzalnością. A raczej z jej brakiem. Stąd też generalna niemożność badania ich.

                                                    Powiem tak - moje osobiste doświadczenia wskazują na istnienie telepatii. Nie mówię o "jasnej wizji", ale raczej występowaniu bardzo silnych odczuć w sytuacji, gdy komuś bliskiemu dzieje się coś złego albo umiera. Przyznasz jednak, że bardzo trudno nauce byłoby zająć się badaniem "silnych emocji", szczególnie że jednoczesne umieranie albo krzywdzenie bliskich niespecjalnie nadaje się na eksperyment naukowy :)
                                                    Dodam, że jest to fenomen niezwykle powszechny, ale bardzo trudno jest go naukowo zbadać.
                                                  • slepafuria15 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 11:46
                                                    "Wiara w ateizm" - jakoś mi nie pasuje to określenie. Ateizm oznacza brak wiary w Boga. Nie można wierzyć w ateizm. :/ Ateisci nie kupują bajek o brodaczu w chmurach ani żadnej innej istocie co jest niby odpowiedzialna za wszystko.
                                                  • urquhart Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 14:45
                                                    Ateizm to wiara że Boga nie ma. Podczas gdy moim zdaniem są przesłanki że jest.
                                                    Ci którzy zakładają ze nie można wykluczyć ani dowieść jednego ani drugiego to agnostycy nie ateiści.
                                                    pl.m.wikipedia.org/wiki/Agnostycyzm
                                                  • mojemail3 Re: Wiara w nic <> moc nastawienia i inte 09.03.15, 15:03
                                                    urquhart napisał:

                                                    > Ateizm to wiara że Boga nie ma. Podczas gdy moim zdaniem są przesłanki że jest.

                                                    Zaskoczyłeś mnie;-)

                                                    Nie chciałam się udzielać w tym off-topie, ale zacytuję może co na ten temat mówi pewien znany astrofizyk:
                                                    ( fragment artykułu z GW pt. "W co wierzą (lub nie) naukowcy"
                                                    m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,17178221,W_co_wierza__lub_nie__naukowcy.html
                                                    prof. Marek Abramowicz, astrofizyk
                                                    " Nie wiem, dlaczego, ale wierzę. O Bogu chrześcijan, w którego wierzę, tak pisze Leszek Kołakowski w pośmiertnie wydanym przez Znak eseju "Jezus ośmieszony": Bóg deistów lub panteistów [jest] nieokreślonym wyobrażeniem Rozumu czy raczej gigantycznego komputera odpowiadającego za skomplikowane równania, które rządzą ruchem naszego wszechświata. Bóg chrześcijan [jest] opatrznościową mądrością, osobą w rozpoznawalnym sensie, która troszczy się o swoje stworzenia i wdaje w ich życie...
                                                    Myślę, że wierzę także z powodu mojej racjonalnej postawy wobec świata - ja kantowskie "niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie" rozumiem tak, że i niebo gwiaździste, i prawo moralne są realnymi atrybutami rzeczywistego świata, który istnieje niezależnie ode mnie. Niebo gwiaździste badam empirycznie jako fizyk, prawa moralnego doświadczam także empirycznie, słysząc wyraźnie głos sumienia, często dotkliwie i boleśnie karcący, oraz reagując na ten głos jako osoba obdarzona wolną wolą. Niebo gwiaździste, moje sumienie, mój wstyd i mój żal za popełnione przeze mnie zło, moja wolna wola nie są złudzeniami, ale istnieją naprawdę. Taka postawa jest po prostu poznawczym realizmem, który jest przecież pierwszym warunkiem uprawiania nauki. Muszę wierzyć w realność gwiaździstego nieba nade mną. Prawo moralne, głos sumienia i moja wolna wola też są rzeczywistą częścią świata, a nie czymś ukształtowanym dowolnie przeze mnie, przypadek czy przez ewolucję.
                                                    Dlaczego dobry i wszechmocny Bóg dopuszcza cierpienie i zło. Nie wiem. Tego nikt nie wie, żaden filozof, żaden nieomylny papież, żaden święty, nikt! To jest najtrudniejsze i najmroczniejsze pytanie. Nie próbuję go ominąć, kiedy mówię, że nie znam przecież odpowiedzi na o wiele łatwiejsze pytania. Przez tysiąclecia nie umieliśmy wyjaśnić, dlaczego Słońce świeci i nic się od tego nie stało - Słońce świeciło. Może podobnie jest z zagadkami moralnymi? Wiem, że jest wiele zagadek, których nigdy nie rozwiążemy. Nigdy. Możemy z tym żyć. Zresztą fakt, że są pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi, sprawia, że nasze życie jest ciekawsze i pełniejsze.

                                                    Wielu polskich ateistów myśli, że nauka dowodzi poglądu materialistycznego! To zdumiewające przekonanie jest absurdalnym przesądem, nieopartym na niczym więcej niż ignorancji (...)"
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 14:48
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > protein.spill napisał(a):
                                                    >
                                                    > > Dosc trudno byc cool-ateista, jezeli brałeś te rzeczy na poważnie w dziec
                                                    > iństwi
                                                    > > e.
                                                    >
                                                    > A to kiedy przyszedl taki moment kiedy pomyslales sobie 'Eee tego nie ma' i rze
                                                    > czywiscie w to uwierzyles?

                                                    To proces. Trwał jakies 5 lat kiedy miałem ok 20 lat. Jezeli pytasz o przyczynę to głownie czytanie Biblii. Zrozumienie natury ewolucji. Obserwacja rzeczywistości.
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:24
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > To proces. Trwał jakies 5 lat kiedy miałem ok 20 lat. Jezeli pytasz o przyczynę
                                                    > to głownie czytanie Biblii. Zrozumienie natury ewolucji. Obserwacja rzeczywist
                                                    > ości.

                                                    No to teraz pytanie w druga strone: a co sie stanie jesli sie okaze, ze Bog jednak istnieje? Skoro poczytales Biblie to cos tam o nim liznales i mozesz sobie wyobrazic co sie moze stac? Mam na mysli Sad Ostateczny. Co wtedy zrobisz? Powiesz 'o kurwa' ;) (znowu powaznie pytam).
                                                  • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:27
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > No to teraz pytanie w druga strone: a co sie stanie jesli sie okaze, ze Bog jed
                                                    > nak istnieje? Skoro poczytales Biblie to cos tam o nim liznales i mozesz sobie
                                                    > wyobrazic co sie moze stac? Mam na mysli Sad Ostateczny. Co wtedy zrobisz? Powi
                                                    > esz 'o kurwa' ;) (znowu powaznie pytam).

                                                    Słynny "zakład Pascala" się kłania, choć wiadomo,że też go można obalić...
                                                    Nie wiem, czy warto rozpatrywać tą kwestię w kategoriach zysku i straty.

                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:42
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Słynny "zakład Pascala" się kłania, choć wiadomo,że też go można obalić...
                                                    > Nie wiem, czy warto rozpatrywać tą kwestię w kategoriach zysku i straty.

                                                    Nie znam tego zakladu. Zupelnie nie chodzilo mi o rozpatrywanie kwestii w kategoriach zysku i straty, bo przy zalozeniu, ze Bog istnieje nalezy wziac pod uwage, ze nie da sie go oszukac kalkulujac, liczy sie bowiem czyste uczucie, rzeczywiste pragnienie: kochasz - nie kochasz, zerojedynkowo wg mnie. Raczej referowalam do tego, ze wiedza zobowiazuje. Skoro Proteinowy mial dostep do wiedzy to nie moze powiedziec, ze nie bylo mu dane.
                                                  • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:55
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Nie znam tego zakladu.

                                                    Tu jest tak w skrócie:
                                                    pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Pascala
                                                    >Skoro Proteinowy mial dostep do wiedzy to n
                                                    > ie moze powiedziec, ze nie bylo mu dane.

                                                    Czytać można bez zrozumienia przecież, a zrozumienie bez znajomości tła historycznego, kulturowego, obyczajowego jest niemożliwe.

                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 16:16
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Czytać można bez zrozumienia przecież, a zrozumienie bez znajomości tła history
                                                    > cznego, kulturowego, obyczajowego jest niemożliwe.

                                                    :-) Jesli chodzi o Proteinowego: no prosze Cie mojemail, sama Ciebie do niego ciagnie (jako rozmowcy), bo wlasnie nie masz watpliwosci (tak jak i ja nie mam), ze jego zdolnosci zrozumienia rzeczy roznych sa powyzej sredniej. A jesli chodzi o innych: owszem.
                                                  • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 17:23
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > :-) Jesli chodzi o Proteinowego: no prosze Cie mojemail, sama Ciebie do niego c
                                                    > iagnie (jako rozmowcy)

                                                    No właśnie ręce mi opadają...Poza tym, ja rozmowy nie zaczęłam ( po tej przerwie)
                                                    Może ja się zmieniłam, może inni? Nie wiem;-)


                                                    > ze jego zdolnosci zrozumienia rzeczy roznych sa powyzej sredniej. A jesli chod
                                                    > zi o innych: owszem.

                                                    Nie wiem, nie mam pewności w temacie...
                                                    Tak sobie jawnie plotkujemy, a nic tak ludzi nie zachwyca, jak innych nimi samymi zainteresowanie;-)
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 22:04
                                                    > Tak sobie jawnie plotkujemy, a nic tak ludzi nie zachwyca, jak innych nimi samy
                                                    > mi zainteresowanie;-)

                                                    To prwda, dobrze ze Kitty czasem pochwali a czasem chlaśnie biczykiem przez plery, żebyśmy sie przedzierzgneli w kółko wzajemnej adoracji.
                                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 16:08

                                                    > Słynny "zakład Pascala" się kłania, choć wiadomo,że też go można obalić...
                                                    > Nie wiem, czy warto rozpatrywać tą kwestię w kategoriach zysku i straty.
                                                    I ty piszesz o gimnazjalnych argumentach?
                                                    Przecież zakład Pascala to własnie gimnazjalny argument.
                                                    Co z tego, ze wierzysz w boga skoro nie wiesz czego on od Ciebie oczekuje.
                                                    Może on oczekuje krytycyzmu i nagrodzi ateistów za brak ślepej wiary? :-)
                                                  • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 17:19
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > > Nie wiem, czy warto rozpatrywać tą kwestię w kategoriach zysku i straty.
                                                    > I ty piszesz o gimnazjalnych argumentach?

                                                    Odpowiadałam Kitty, która w przybliżony do Pascala sposób postawiła pytanie.
                                                    To nie był argument, lecz nawiązanie, skojarzenie.

                                                    > Co z tego, ze wierzysz w boga skoro nie wiesz czego on od Ciebie oczekuje.
                                                    > Może on oczekuje krytycyzmu i nagrodzi ateistów za brak ślepej wiary? :-)

                                                    No,pytania rozłożyły mnie na łopatki, nie wiem biedna co napisać...


                                                  • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:42
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > No to teraz pytanie w druga strone: a co sie stanie jesli sie okaze, ze Bog jed
                                                    > nak istnieje?

                                                    Niechby sobie istnial, pomiescimy sie jakos, dlaczego mialoby mi to przeszkadzac ? Poki jednak nie istnieje, to sobie nim glowy nie zaprzatam :-)

                                                    > Mam na mysli Sad Ostateczny. Co wtedy zrobisz? Powi
                                                    > esz 'o kurwa' ;) (znowu powaznie pytam).

                                                    O ile sie nie myle to na Sadzie Ostatecznym ludzie beda rozliczani z czynow jakie popelnili, taka chyba jest oficjalna wersja. (Pamietam ten tryptyk Memlinga w Muzeum Narodowym w Gdansku, wgapialam sie w niego z naboznym przestrachem w dziecinstwie ;-)) Przeciez jako ateistka ciagle musze rozwazac czy wybieram dobro czy zlo, musze codziennie podejmowac samodzielne decyzje. Czego wiec mam sie bac na tym Sadzie Ostatecznym? W odroznieniu od wierzacych wybieram dobro swiadomie, a nie dlatego, ze boje sie boskiej kary ;-)

                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:50
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > O ile sie nie myle to na Sadzie Ostatecznym ludzie beda rozliczani z czynow jak
                                                    > ie popelnili, taka chyba jest oficjalna wersja. (Pamietam ten tryptyk Memlinga
                                                    > w Muzeum Narodowym w Gdansku, wgapialam sie w niego z naboznym przestrachem w d
                                                    > ziecinstwie ;-)) Przeciez jako ateistka ciagle musze rozwazac czy wybieram dobr
                                                    > o czy zlo, musze codziennie podejmowac samodzielne decyzje. Czego wiec mam sie
                                                    > bac na tym Sadzie Ostatecznym? W odroznieniu od wierzacych wybieram dobro swi
                                                    > adomie, a nie dlatego, ze boje sie boskiej kary ;-)

                                                    Tak, wiele osob tak o sobie mysli. Przykladowo 'busola moralna' Wonta pozwala mu nazywac kradziez przywlaszczeniem, itd ;) Ale spojrz chocby na taka rzecz: nawet tu na forum uzytkownik, ktoremu inny zarzuci, ze troluje lub pisze pod dwoma nickami zlosci sie. Przeloz sobie ten przyklad na relacje Bog - czlowiek.
                                                  • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 16:38
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Tak, wiele osob tak o sobie mysli. Przykladowo 'busola moralna' Wonta pozwala m
                                                    > u nazywac kradziez przywlaszczeniem, itd ;)

                                                    :-) Mnie chodzilo o cos innego, o to, ze nie moge bezrefleksyjnie tej "busoli moralnej " przyjac. Wierzacy maja swoj kodeks postepowania spisany, ktos zrobil to za nich i tym samym oszczedzil im glowkowania. Ja musze sie wciaz zastanawiac. Czy popelniam bledy ? Pewnie ze tak, wiele ich popelnilam, ale moze dzieki temu szybciej je moge naprawic, bo widze, obserwuje, ze cos nie dziala. No a zeby cos naprawic, to poki co wystarczy mi imperatyw kategoryczny Kanta.
                                                  • urquhart Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 17:33
                                                    mabelle2000 napisała:
                                                    > :-) Mnie chodzilo o cos innego, o to, ze nie moge bezrefleksyjnie tej "busoli m
                                                    > oralnej " przyjac. Wierzacy maja swoj kodeks postepowania spisany, ktos zrobil
                                                    > to za nich i tym samym oszczedzil im glowkowania. Ja musze sie wciaz zastanawia
                                                    > c. Czy popelniam bledy ? Pewnie ze tak, wiele ich popelnilam, ale moze dzieki t
                                                    > emu szybciej je moge naprawic, bo widze, obserwuje, ze cos nie dziala. No a zeb
                                                    > y cos naprawic, to poki co wystarczy mi imperatyw kategoryczny Kanta.

                                                    Niedawno spieraliśmy się kiedy ty postulowałaś że odpowiedzialni mężczyźni powinni zajmować się potomstwem, a ja przeciwstawiałem że to oderwany od życia idealizm przy 90% facetów którzy nie płacą alimentów.

                                                    Ile procent społeczeństwa jest na tyle świadoma by kierować się ogólnikami niekrzywdzenia innych bytów Dalajlamy, imperatywami Kanta, czy jakąś wrażliwością empatii?
                                                    Co proponujesz całej reszcie?
                                                  • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 18:24
                                                    urquhart napisał:

                                                    > Co proponujesz całej reszcie?

                                                    Calej reszcie proponuje zapoznanie sie z kodeksem karnym, ktorego tworca nie byl Bog :-)
                                                    A tak na serio, to wierzysz Urqu, ze wychowanie w duchu wiary, postawienie nakazow i zakazow jest w stanie uformowac empatycznego i wrazliwego czlowieka ? Bo cos mi sie wydaje, ze te 90 % ktora w Polsce nie placi alimentow, to w wiekszosci katolicy wychowani w poboznosci i prawdach moralnych.
                                                    Moj glowny zarzut pod adresem wiary jest taki, ze pozbawia ludzi mozliwosci samodzielnego myslenia. Religijne zasady sa takie, ze mozesz nagrzeszyc, a potem sie wyspowiadac. To wlasciwie zwalnia cie z odpowiedzialnosci. W sumie jest to nawet zrozumiele- ktos kto nie cwiczy na co dzien wlasnych szarych komorek nie bedzie potrafil przewidziec tez konsekwencji swoich dzialan.
                                                  • urquhart Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 18:51
                                                    > A tak na serio, to wierzysz Urqu, ze wychowanie w duchu wiary, postawienie naka
                                                    > zow i zakazow jest w stanie uformowac empatycznego i wrazliwego czlowieka ? Bo
                                                    > cos mi sie wydaje, ze te 90 % ktora w Polsce nie placi alimentow, to w wiekszos
                                                    > ci katolicy wychowani w poboznosci i prawdach moralnych.
                                                    > Moj glowny zarzut pod adresem wiary jest taki, ze pozbawia ludzi mozliwosci sam
                                                    > odzielnego myslenia. Religijne zasady sa takie, ze mozesz nagrzeszyc, a potem s
                                                    > ie wyspowiadac. To wlasciwie zwalnia cie z odpowiedzialnosci. W sumie jest to n
                                                    > awet zrozumiele- ktos kto nie cwiczy na co dzien wlasnych szarych komorek nie
                                                    > bedzie potrafil przewidziec tez konsekwencji swoich dzialan.


                                                    A ci mówię że to jedynie fundament. Ludzie wcale nie robią się samodzielnie myślący jak zabierze im się relgię. Nową religią i autoryterem staje się telewizja i myślą podobnie na skróty jak kiedyś. I podobnie jak kiedyś naśladują hipokryzję tego co politycy i celebryci głoszą do tego jak postępują...
                                                    Jakie Intencji i Nastawienia głosi i postuluje ta nowa religia???

                                                    Szare komórki ćwiczą ludzie ciekawi swiata i dociekliwi , a nasza religia im tego nie zabrania. Islam który był ostoją nauk w średniowieczu w 15 w imperium osmańskim wprowadził karę śmierci za rozwój druku i nauki i tak skończył się ich rozwój, potem pozostali już odtwórczy.

                                                    Alimenty to inny temat. Mężczyźni czują się typowo wykorzystani i skrzywdzeni więc nie mają skrupułów krzywdzić innych zgodnie z prawami psychologii. Tam gdzie płacą w innych krajach alimenty stanowią procentowo znacznie mniejszy procent dochodów a nie dowodzi to jakieś przewagi etycznej.
                                                  • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 19:36
                                                    urquhart napisał:

                                                    > A ci mówię że to jedynie fundament. Ludzie wcale nie robią się samodzielnie myś
                                                    > lący jak zabierze im się relgię.

                                                    Jesli najpierw mieli religie, ktora nie nauczyla ich myslec (bo religia z definicji myslec nie uczy, kaze tylko wierzyc ) i bezrefleksyjnie przyjmowali jej dogmaty, to nie ma sie co dziwic, ze bez religii odczuja pustke, ktora wypelnic moze tylko sieczka. Mnie akurat to nie dziwi.
                                                    A swoja droga, to mowisz Urqu jak moja tesciowa" ale co wam szkodzi chodzic do Kosciola, przeciez to w niczym nie przeszkadza, a tylko moze pomoc" ;-) Pytam sie w czym moze pomoc ? Przeciez ateista to nie nihilista.

                                                    > Szare komórki ćwiczą ludzie ciekawi swiata i dociekliwi , a nasza religia im te
                                                    > go nie zabrania.

                                                    Proponuje Ci wiec zebys udal sie na forum religia i poczytal tamtejszych wierzacych, sam zobaczysz jakich "naukowych" argumentow uzywaja. Zaden niewierzacy z czyms takim by nie wyskoczyl, bo by sie bal, ze zostanie wysmiany. Moze i religia, tak jak piszesz, nie zabrania dociekliwosci, ale na pewno do niej nie zacheca. Wrecz przeciwnie. Poczytaj " Fronde" czy "Nasz Dziennik". Ciekawa lektura swoja droga.

                                                    > Alimenty to inny temat. Mężczyźni czują się typowo wykorzystani i skrzywdzeni w
                                                    > ięc nie mają skrupułów krzywdzić innych zgodnie z prawami psychologii.

                                                    No widzisz, czuja sie skrzywdzeni mimo, ze to ich wlasne dzieci i ich wlasne geny. Nie jest to czasem sprzeczne z psychoewo ? ;-)
                                                  • urquhart Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 20:56
                                                    > gmaty, to nie ma sie co dziwic, ze bez religii odczuja pustke, ktora wypelnic m
                                                    > oze tylko sieczka. Mnie akurat to nie dziwi.
                                                    > A swoja droga, to mowisz Urqu jak moja tesciowa" ale co wam szkodzi chodzic do
                                                    > Kosciola, przeciez to w niczym nie przeszkadza, a tylko moze pomoc" ;-) Pytam s
                                                    > ie w czym moze pomoc ? Przeciez ateista to nie nihilista.

                                                    No, to ja bym ujął inaczej. Nie ma co ruszać fundamentu jaki daje religia jeżeli nie ma się sensownej kontrpropozycji. Uważam że to daje ludziom czy dzieciom sensowne ramy, niektórzy nie ogarną więcej, bo i tak nie myślą samodzielnie. Wobec siebie mam wyższe wymagania , a nie wobec innych.

                                                    > Proponuje Ci wiec zebys udal sie na forum religia i poczytal tamtejszych wierza
                                                    > cych, sam zobaczysz jakich "naukowych" argumentow uzywaja. Zaden niewierzacy z
                                                    > czyms takim by nie wyskoczyl, bo by sie bal, ze zostanie wyśmiany

                                                    Fakt. Nie zaglądam tam bo szkoda czasu. Z mojego punktu widzenia zatrzymali się w naiwnym dziecięcym obrazie rozumienia Boga.
                                                    W pewnym sensie jesteśmy czasem sobie bardziej bliscy niż oni bo dla mnie ważniejsze są intencje i wartości niż całę masy szczegółów interpretacyjnych.
                                                    Znam sporo osób które po wierze w ateizm (bo to dla mnie wiara) odkrywają buddyzm w średnim wieku.

                                                    > gia, tak jak piszesz, nie zabrania dociekliwosci, ale na pewno do niej nie zach
                                                    > eca. Wrecz przeciwnie. Poczytaj " Fronde" czy "Nasz Dziennik". Ciekawa lektura
                                                    > swoja droga.

                                                    Znając ludzi którzy to czytają, mają akurat niezwykle czułą busole etyczną niekrzywdzenia innych, niekłamania, czym różnią się wyraźnie wyróżniają się na tle innych.
                                                    To konkret który szanuję nawet jak nie zgadzam się co tam piszą.

                                                    > No widzisz, czuja sie skrzywdzeni mimo, ze to ich wlasne dzieci i ich wlasne ge
                                                    > ny. Nie jest to czasem sprzeczne z psychoewo ? ;-)

                                                    To podstawowe nieporozumienie psychoewo które przypominał parokrotnie Yoric. Natura nei sprawia że mężczyżni chcą inwestować w geny, ale sprawia mechanizmy że relacja z kobietą jest dla nich gratyfikująca, a przy okazji inwestują wraz z nią w swoje geny. Chyba że kobieta ich kopnie w dupę z ich potrzebami i po całym pomyśle ewolucji pozamiatane :)
                                                    Generalnie tańsze i skuteczniejsze dla genów mężczyzny jest zapładnianie czego się da a nie inwestowanie, do tego zmuszone są kobiety dla których ciąża jest kosztowna, ryzykowna i wyczerpująca. O tym mówi psychowewo w kontekście różnych strategii kobiet i mężczyzn co rozsierdza do czerwoności femisie.
                                                    Alimenty to była forma prawna początkowo w cesarstwie rzymskim egzekwowania opieki nad rodzicami , głownie od adoptowanych "dzieci" , bo często mentor polityczny, wojskowy czy urzędnik adoptował najbardziej zdolnego następcę w którego inwestował. Jednocześnie istniał podatek na przytułki dla porzuconych dzieci o nazwie alimentare, bo jedynie małżeństwo było zobowiązaniem że mężczyzna zajmie się dziećmi, wiec masowe było porzucanie dzieci pozamałżeńskich. Jeszcze w dziewiętnastowiecznej Warszawie czytałem w przytułkach (najczęściej przy zakonach) było parę tysięcy porzuconych dzieci. Reformę alimnetów jakie znamy wprowadziło policyjne państwo Pruskie na początku XX wieku, i świat poza cywilizacją zachodnią nie zna czegoś takiego.
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 22:20
                                                    > Szare komórki ćwiczą ludzie ciekawi swiata i dociekliwi , a nasza religia im te
                                                    > go nie zabrania. Islam który był ostoją nauk w średniowieczu w 15 w imperium os
                                                    > mańskim wprowadził karę śmierci za rozwój druku i nauki i tak skończył się ich
                                                    > rozwój, potem pozostali już odtwórczy.

                                                    Przypomnę ze Giordano Bruno za ćwiczenie szarych komórek trafił na stos. To wszyscy wiedzą. Teraz wisienka na torcie: zanim tam trafił jego język został przybity gwoździem do dolnej szczęki. Dla jego własnego dobra. Żeby życia wiecznego nie stracił do końca.
                                                  • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 22:28
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Teraz wisienka na torcie: zanim tam trafił jego język został przyb
                                                    > ity gwoździem do dolnej szczęki.

                                                    Zanotować: nigdy nie zamawiać tortu razem z Proteinem. W szczególności z wisienką. Przyczyna: diametralnie odmienne gusta kulinarne.
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 22:56
                                                    >
                                                    > Zanotować: nigdy nie zamawiać tortu razem z Proteinem. W szczególności z wisien
                                                    > ką. Przyczyna: diametralnie odmienne gusta kulinarne.

                                                    :D

                                                    Ale to nie ja, to:
                                                    youtu.be/FytQkOosE9s
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 22:11
                                                    > Ile procent społeczeństwa jest na tyle świadoma by kierować się ogólnikami niek
                                                    > rzywdzenia innych bytów Dalajlamy, imperatywami Kanta, czy jakąś wrażliwością e
                                                    > mpatii?
                                                    > Co proponujesz całej reszcie?

                                                    Prawo i obyczaj. Większość z obecnych uregulowań nie opiera sie na Biblii. Czesc (typu nie kradnij, nie zabijaj) pokrywa sie z Biblia ale te rzeczy były znane i spisane daleko wcześniej. Zniesienie niewolnictwa, równe prawa kobiet, nie mordowanie gejów, swoboda wypowiedzi i wyznania - to sa wszystko rzeczy wprowadzone wbrew religii a nie dzieki niej.
                                                  • wont Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 12.03.15, 17:03
                                                    hello-kitty2 napisała:
                                                    > Tak, wiele osob tak o sobie mysli. Przykladowo 'busola moralna' Wonta pozwala m
                                                    > u nazywac kradziez przywlaszczeniem, itd ;)
                                                    --------------
                                                    W zyciu ukradlem tylko jedna rzecz, albo przynajmniej pamietam, ze ukradlem tylko jedna rzecz - i byla to luska od karabinu. Mialem z 7 lat a ukradlem ja mojej sasiadce-przyjaciolce, z ktora bralem slub przy szafce na buty. Nie mam pojecia dlaczego to zrobilem, wyrzuty sumienia gryzly mnie przez chyba rok albo dwa lata az jej sie przyznalem. A ona sie smiala, bo tych lusek to kilkadziesiat miala.

                                                    Ja po prostu nie uwazam za kradziez tego co ty uwazasz za kradziez.
                                                  • wont Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 12.03.15, 17:12
                                                    wont napisał:

                                                    > W zyciu ukradlem tylko jedna rzecz, albo przynajmniej pamietam, ze ukradlem tyl
                                                    > ko jedna rzecz - i byla to luska od karabinu.
                                                    ------------
                                                    O przepraszam. Dzisiaj ukradlem druga - bilet autobusowy na lotnisko. Automat z biletami nie przyjal mojej karty a pan w autobusie nie chcial sprzedac biletu bo nie mial wydac. Pojechalem na gape. Ukradlem?

                                                    Jak wysiadlem z autobusu, to nawet mialem "pomysla", zeby kupic bilet karta w automacie na przystanku na lotnisku i go skasowac w autobusie. Ale od razu sobie pomyslalem, ze jezeli mialbym kontrole, to mieliby centralnie w dupie powody dla ktorych nie zakupilem i nie skasowalem biletu i wlepiliby mi kare. Wiec nie kupilem.
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:59
                                                    > No to teraz pytanie w druga strone: a co sie stanie jesli sie okaze, ze Bog jed
                                                    > nak istnieje? Skoro poczytales Biblie to cos tam o nim liznales i mozesz sobie
                                                    > wyobrazic co sie moze stac? Mam na mysli Sad Ostateczny. Co wtedy zrobisz? Powi
                                                    > esz 'o kurwa' ;) (znowu powaznie pytam).

                                                    A co jezeli to nie jest ten Bóg? Jezeli okaże sie ze to Allah? Popatrz jak mało Cię martwi muzułmańskie piekło tylko dlatego ze urodziłaś sie w Polsce. Mam tak jak Ty tylko poszedłem o jednego Boga wiecej.
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 16:31
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    Popatrz jak mało
                                                    > Cię martwi muzułmańskie piekło tylko dlatego ze urodziłaś sie w Polsce.

                                                    Ale Swiadkowie Jehowy sa na calym swiecie. Spotkanie ich w Polsce w zasadzie charakteryzuje sie tylko tym, ze do studium pisma uzywasz jezyka polskiego i niczym wiecej, nie sadzisz?

                                                    > A co jezeli to nie jest ten Bóg? Jezeli okaże sie ze to Allah?
                                                    Mam ta
                                                    > k jak Ty tylko poszedłem o jednego Boga wiecej.

                                                    To jest tak jak z partnerem w relacji damsko-meskiej. Jesli spotykasz takiego, ktorego pokochujesz i jest ci w tej relacji dobrze to mimo, ze z rachunku prawdopodobienstwa wychodzi Ci, ze pewnie gdzies na swiecie jest jeszcze paru byc moze rownie dobrze pasujacych do ciebie to nie podejmujesz ich poszukiwania porzucajac obecnego, czy podejmujesz?
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 23:00
                                                    > Ale Swiadkowie Jehowy sa na calym swiecie. Spotkanie ich w Polsce w zasadzie ch
                                                    > arakteryzuje sie tylko tym, ze do studium pisma uzywasz jezyka polskiego i nicz
                                                    > ym wiecej, nie sadzisz?

                                                    Chodziło mi tylko oto ze przez przypadek mam takich a nie innych rodziców. Dlaczego miałbym wierzyć ze to co oni maja do przekazania jest prawdziwsze od rodziców np hinduskich?
                                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 23:19
                                                    protein.spill napisał(a):

                                                    > Chodziło mi tylko oto ze przez przypadek mam takich a nie innych rodziców. Dlac
                                                    > zego miałbym wierzyć ze to co oni maja do przekazania jest prawdziwsze od rodzi
                                                    > ców np hinduskich?

                                                    Dla mnie wazny jest wyznacznik: czy (w swojej masie) zyja zgodnie z tym co przekazuja (glosza)? Np o Katolikach tego nie mozna powiedziec na pewno. W zasadzie mozna ich okreslic jako niewiernych i tak lec dalej jak potrzebujesz. Rodzice tez nie sa wazni w poszukiwaniach (moi rodzice np byli niewierzacy). Skoro nie mieli mi nic do przekazania to mam zalozyc, ze Boga nie ma?
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 23:32
                                                    > Skoro nie
                                                    > mieli mi nic do przekazania to mam zalozyc, ze Boga nie ma?

                                                    Nie. Mi sie wydaje ze najoptymalniejsza strategia dla dorosłego człowieka to wierzyć w jak najwieksza ilośc rzeczy prawdziwych i jak najmniejsza ilośc rzeczy nieprawdziwych. Od Ciebie zależy czy chcesz sie tez tego trzymać i jakich narzędzi użyć do rozróżniania prawdy od nieprawdy.
                                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 23:43
                                                    > Dla mnie wazny jest wyznacznik: czy (w swojej masie) zyja zgodnie z tym co prze
                                                    > kazuja (glosza)? Np o Katolikach tego nie mozna powiedziec na pewno. W zasadzie
                                                    > mozna ich okreslic jako niewiernych i tak lec dalej jak potrzebujesz.

                                                    Tak, w moich oczach maja o niebo (he he) wyższy poziom zgodności miedzy tym co mówią a tym co robią od dużych religii. Co zreszta mnie niepokoi, bo jak poczytasz Koran i uświadomisz sobie ze wsród nich tez sa jacyś nie-hipokryci to włosy stają ci dęba a moszna redukuje jajka do wielkosci orzeszków.

                                              • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 10:02
                                                protein.spill napisał(a):

                                                > Zbyt silny nacisk na "w tym domu nie ma Boga" tez moze przejsc w pseudo-religij
                                                > na misje. Ja mam sklonnosc do zapedzania sie w takie klimaty. Wole zeby mlody n
                                                > ie mial.

                                                To teraz mi wytlumacz jak ateisci maja Boga do swojego domu zapraszac, tylko tak w praktyce,bo nie bardzo moge sobie to wyobrazic :-)
                                                Jesli zalozylam, ze podstawa w wychowaniu moich dzieci bedzie zachecanie ich do samodzielnego myslenia, to podsuwanie im basni i mitow, i naklanianie do przyjecia ich jak prawdy byloby zwykla hipokryzja, nie uwazasz ?
                                                • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 10:30
                                                  >
                                                  > To teraz mi wytlumacz jak ateisci maja Boga do swojego domu zapraszac, tylko ta
                                                  > k w praktyce,bo nie bardzo moge sobie to wyobrazic :-)
                                                  > Jesli zalozylam, ze podstawa w wychowaniu moich dzieci bedzie zachecanie ich do
                                                  > samodzielnego myslenia, to podsuwanie im basni i mitow, i naklanianie do przyj
                                                  > ecia ich jak prawdy byloby zwykla hipokryzja, nie uwazasz ?

                                                  Zadnego zapraszania! Jahwe z synem ma taki sam status jak Odyn z Thorem. Jedna z wielu historii, dla niektórych ważna, dla innych nie. Chodzi mi wylacznie o to zeby nie zabraniać. Np moja siostra dostała w dzieciństwie Baśnie z 1001 i jednej nocy. Tato spalił ta książkę po cichu, bo były tam odwołania do Allaha i Proroka.
                                      • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 11:25
                                        protein.spill napisał(a):

                                        > A co ze Św. Mikołajem? Wróżką Zębuszką? Pszczółką Mają nawet? Nie wierzę w żadn
                                        > ą z tych rzeczy, ale są nieocenione na określonym poziomie rozwoju.

                                        A chrzest też był potrzebny i nieoceniony na pewnym poziomie rozwoju dziecka ?
                                        Do czego to było? Do zapalenia świeczki i ogarka jednocześnie, zgodnie ze staropolskim przysłowiem?

                                        >Trzeba pozwolić babci zrobić swoje.

                                        Ja mam bardzo tradycyjnych, wierzących rodziców, ale nie przyszło by im do głowy nauczać mi dziecka,a nam pozwalać na to, bo to jest sprawa i decyzja rodziców.
                                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 14:41
                                          mojemail3 napisała:

                                          > protein.spill napisał(a):
                                          >
                                          > > A co ze Św. Mikołajem? Wróżką Zębuszką? Pszczółką Mają nawet? Nie wierzę
                                          > w żadn
                                          > > ą z tych rzeczy, ale są nieocenione na określonym poziomie rozwoju.
                                          >
                                          > A chrzest też był potrzebny i nieoceniony na pewnym poziomie rozwoju dziecka ?
                                          > Do czego to było? Do zapalenia świeczki i ogarka jednocześnie, zgodnie ze staro
                                          > polskim przysłowiem?

                                          Do tego zeby dziecko nie było dla katolickiej rodziny dziwakiem. Pamiętaj ze ja miałem dzieciństwo syna "kociarza" wiec wiem jak smakuje tolerancja większości.

                                          >
                                          > >Trzeba pozwolić babci zrobić swoje.
                                          >
                                          > Ja mam bardzo tradycyjnych, wierzących rodziców, ale nie przyszło by im do głow
                                          > y nauczać mi dziecka,a nam pozwalać na to, bo to jest sprawa i decyzja rodzicó
                                          > w.

                                          No to masz szczęście ze (jak większość) sa tak naprawde niewierzący. Jak ktos jest szczerze i głęboko wierzący to kwestia przekazania dziecku prawd wiary jest kwestia ważniejsza od jego zycia co dopiero dobrego wychowania.
                                          • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 14:58
                                            protein.spill napisał(a):

                                            > Do tego zeby dziecko nie było dla katolickiej rodziny dziwakiem. Pamiętaj ze ja
                                            > miałem dzieciństwo syna "kociarza" wiec wiem jak smakuje tolerancja większości
                                            > .

                                            No wreszcie przyznales sie, ze ruch byl pod publiczke. Inaczej nie mozna bylo tego nalegania na chrzest przez ateiste wytlumaczyc. A nie trzeba bylo sie zwyczajnie na katolicka rodzine wypiac? Katolicka rodzina z ich wartosciami wyrazonymi drzwiami z harmonijki w sypialniach jest wazna? Skoro syn nie ma rodzenstwa to kim sa ciotki, wujkowie, babcie, kuzyni i kuzynki dla jedynaka? Powiem Ci kim sa: nikim. No prosze Cie jeszcze na emigracji? Ale dobra, dostosowywuj sie do norm katolickich, jak chcesz. W lozku tez sie juz przeciez do rodzinnych norm zony dostosowales. Dla mnie to na minus.
                                          • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:02
                                            protein.spill napisał(a):

                                            > Do tego zeby dziecko nie było dla katolickiej rodziny dziwakiem. Pamiętaj ze ja
                                            > miałem dzieciństwo syna "kociarza" wiec wiem jak smakuje tolerancja większości

                                            Oj coś strasznego,żyjesz na emigracji i twoje dziecko byłoby "dziwakiem" dla katolickiej rodziny...
                                            Co by się stało? Wyklęli by, ekskomunika może?
                                            Mam w rodzinie protestantów, prawosławnych, wśród znajomych inne wyznania, niewierzących,takich co dzieci nie chrzczą bo chcą im dać prawo wyboru jak dorosną.
                                            Problemy pewnie mają, ale uczciwość i otwartość kosztuje.

                                            > No to masz szczęście ze (jak większość) sa tak naprawde niewierzący. Jak ktos j
                                            > est szczerze i głęboko wierzący to kwestia przekazania dziecku prawd wiary jest
                                            > kwestia ważniejsza od jego zycia co dopiero dobrego wychowania.

                                            Bla, bla, bla.Nikogo nawracać na siłę się nie można, dzieci są wychowywane przez rodziców, dziadkowie pełnią funkcję wspomagającą, nie są od przekazywania prawd wiary...
                                            Nie wiem, po co te brednie i oszukiwanie samego siebie, ale w sumie, to nie moja sprawa,każdy robi co chce z życiem, które powoła do istnienia, mając przy okazji przywilej wychowywania nowego człowieka.
                                            • urquhart Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 15:06
                                              > Bla, bla, bla.Nikogo nawracać na siłę się nie można, dzieci są wychowywane prze
                                              > z rodziców, dziadkowie pełnią funkcję wspomagającą, nie są od przekazywania pra
                                              > wd wiary...
                                              > Nie wiem, po co te brednie i oszukiwanie samego siebie, ale w sumie, to nie moj
                                              > a sprawa,każdy robi co chce z życiem, które powoła do istnienia, mając przy oka
                                              > zji przywilej wychowywania nowego człowieka.

                                              Dzieci uczą się przez obserwację zachowań a nie deklaracji i wywodów rodziców jak myśli większość.
                                              Pierwsze wyczuwają niespójność i są krytyczne a na dłuższą metę najwyżej mogą nauczyć się hipokryzji .... :)
                                  • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 22:20
                                    protein.spill napisał(a):

                                    > > Czyli wolales go od razu zepsuc. Jak bedzie inwalida to i tak go nikt juz
                                    > nie b
                                    > > edzie chcial. Sam jestes jak wirus.
                                    >
                                    > Jakim cudem chrzest mialby ZMIEJSZYC jego szanse?!

                                    Proteinowy masz na imie Milosz?
                                    • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 00:34
                                      > Proteinowy masz na imie Milosz?
                                      Nie. Zbyt frywolne i słowiańskie jak na moich rodzicow.
                                      • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:00
                                        protein.spill napisał(a):

                                        > > Proteinowy masz na imie Milosz?
                                        > Nie. Zbyt frywolne i słowiańskie jak na moich rodzicow.

                                        Przypomniasz mi chlopaka z mlodosci o gestych, rudych wlosach i imieniu Milosz. Tez wyjechal do UK i tak nasze drogi sie rozjechaly jakies prawie 20 lat temu. Czasem wracam do niego myslami. Jego ojciec tez byl Swiadkiem Jehowy. Jak sie latwo domyslec rozmow nie bylo konca. Podziwialam go (ojca). Milosz sie zbuntowal, od poczatku byl zbutowany, jak Ty. Pewnie to mi sie w nim podobalo. Wyjechal zaraz po swoim slubie. Ja wyszlam za maz, ze jego przyjaciela. Potem sie rozwiodlam i wyjechalam. Nie mamy kontaktu.

                                        To takie krotkie wytlumaczenie, ze zadaje takie intymne pytania.
                                        • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:07
                                          hello-kitty2 napisała:

                                          > Przypomniasz mi chlopaka z mlodosci o gestych, rudych wlosach i imieniu Milosz.
                                          > Tez wyjechal do UK i tak nasze drogi sie rozjechaly jakies prawie 20 lat temu.
                                          > Czasem wracam do niego myslami. Jego ojciec tez byl Swiadkiem Jehowy. Jak sie
                                          > latwo domyslec rozmow nie bylo konca. Podziwialam go (ojca). Milosz sie zbuntow
                                          > al, od poczatku byl zbutowany, jak Ty. Pewnie to mi sie w nim podobalo. Wyjecha
                                          > l zaraz po swoim slubie. Ja wyszlam za maz, ze jego przyjaciela. Potem sie rozw
                                          > iodlam i wyjechalam. Nie mamy kontaktu.

                                          He, he, SZUKAM Cie Miloszu z Warszawy ;-)
                                          www.youtube.com/watch?v=B_kMMYQISeg
                                          • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:27
                                            mabelle2000 napisała:

                                            > He, he, SZUKAM Cie Miloszu z Warszawy ;-)
                                            > www.youtube.com/watch?v=B_kMMYQISeg

                                            Dobre, dobre. Milosz to jak sie przedstawial jakims nieswiezym panom jak z Misia 'Milosz jestem' to jeden odpowiedzial 'A tak znam znam oczywiscie' (Czeslawa Milosza ;)
                                            • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 10:07
                                              hello-kitty2 napisała

                                              > Dobre, dobre. Milosz to jak sie przedstawial jakims nieswiezym panom jak z Misi
                                              > a 'Milosz jestem' to jeden odpowiedzial 'A tak znam znam oczywiscie' (Czeslawa
                                              > Milosza ;)

                                              Ale Ty wiesz Kicia, ze "szukac", to po czesku "pier...c " ? :-D
                                            • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 12:11
                                              > > He, he, SZUKAM Cie Miloszu z Warszawy ;-)
                                              > > www.youtube.com/watch?v=B_kMMYQISeg
                                              >
                                              > Dobre, dobre. Milosz to jak sie przedstawial jakims nieswiezym panom jak z Misi
                                              > a 'Milosz jestem' to jeden odpowiedzial 'A tak znam znam oczywiscie' (Czeslawa
                                              > Milosza ;)

                                              Miłosz Ci wszystko wybaczy
                                              Smutek zamieni Ci w śmiech.
                                              Miłosz tak pięknie tłumaczy:
                                              Zdradę i kłamstwo i grzech.
                                              :-)
                                        • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:09
                                          Nie ma problemu. Przygladam sie ojcu z boku. W moim przypadku podziw to za mocne slowo, ale szacunek - jak najbardziej. Nie jest łatwo trzymac sie tych tekstow.

                                          Czyli biologiczny ojciec Twojego dziecka nie widuje się z nim? Czy syn urodził sie pozniej?
                                          • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 01:31
                                            protein.spill napisał(a):

                                            > Czyli biologiczny ojciec Twojego dziecka nie widuje się z nim? Czy syn urodził
                                            > sie pozniej?

                                            Ooo a co to za szarada? ;) Wino juz zrobiles Proteinowy? Ojciec biologiczny mojego syna lezy na kanapie obok ;-) Znowu sie zgubilismy w tych rozwazanach tym razem o ojcowstwie ;)
                                            • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 08.03.15, 09:05
                                              > Ooo a co to za szarada? ;) Wino juz zrobiles Proteinowy? Ojciec biologiczny moj
                                              > ego syna lezy na kanapie obok ;-) Znowu sie zgubilismy w tych rozwazanach tym r
                                              > azem o ojcowstwie ;)

                                              Nie byłem pewien chronologii partnerów i wieku syna. Robię mentalna notatkę: syn mieszka z ojcem.
                      • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:38
                        Cholerny spell checker. Miało być "born again".
            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 15:45
              wont napisał:

              > - Kochanie, przyjedziesz do mnie wieczorem?
              (...)
              > Pół roku później.
              > - Odchodzę misiek. Całe Twoje życie kręci się wokół mnie. To bardzo niemęskie.

              Co Ty z ta niemeskoscia? Ja napisalam "zaczyna sie w jego zyciu ruch i jest to ruch glownie wokol jej osi". Slowo klucz RUCH. Przez ruch rozumiem w tym kontakscie: dzialanie, ktorego motywacja jest kobieta. Swoja obecnoscia pobudza go do aktywnosci jakby wypelnila mu brakujacy sens, cel i nie chodzi tu wylacznie o dzialania na jej rzecz ale wiekszosc dzialan jakie on podejmuje, czyni je nagle z ochota, checia, generalnie jest czarodziejsko PRO wszystkiemu, wszytko mu sie chce, aktywny jak cholera, a bez niej jego zycie wyglada jak w permamentnej depresji z tumiwisizmem na przodzie. Takze przyklad od czapy podales, bo tu nie chodzi o robienie czegos DLA NIEJ tylko robienie PRZEZ NIA. A z wstawki o wynikach badaniach to w ogole nic nie zrozumialam jak ich interpretacje w postaci ubolewania nad mozliwa operacja polaczyc jedego wieczoru z niespodzianka i ogladaniem 2 filmow przy fajnej kolacji? To pewnie jakis zart znowu, ktorego nie zlapalam. Jejciu czy ja sie znowu nie zapedzilam w glebokie rozmowy, a Ty wolisz tylko glebokie gar... ups pardon niezobowiazujacy flirt ;)

              Bed boys aint no good,
              good boys aint no fun.
              • potwor_z_piccadilly Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 16:23
                hello-kitty2 napisała:

                A z wstawki o wynik
                > ach badaniach to w ogole nic nie zrozumialam jak ich interpretacje w postaci ub
                > olewania nad mozliwa operacja polaczyc jedego wieczoru z niespodzianka i oglada
                > niem 2 filmow przy fajnej kolacji?

                To pewnie jakis zart znowu, ktorego nie zlap
                > alam.

                No nie załapałaś, a czy to żart?
                Mama chora, to ona smutna i za rączkę potrzebuje być potrzymana, tym bardziej potrzymana, że niespodzianka to informacja o jej ciąży, filmy to melodramaty, a kolacja, to kebab w budzie na targowisku kupiony.
                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 16:29
                  potwor_z_piccadilly napisał:

                  > No nie załapałaś, a czy to żart?
                  > Mama chora, to ona smutna i za rączkę potrzebuje być potrzymana, tym bardziej p
                  > otrzymana, że niespodzianka to informacja o jej ciąży, filmy to melodramaty, a
                  > kolacja, to kebab w budzie na targowisku kupiony.

                  Mama chora, a ona sie chce z gosciem gzic, suka jakas czy co? ;-) Nie no, przedobrzyl opis Wont. Dal tzw 'orgie dowodow'. Tylko ile takich orgii widzi komisarz poscigowy, czy jak im tam w swojej pracy? NUL. Hehe pojechalam flimowo z Minority Report.
                  • potwor_z_piccadilly Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:14
                    hello-kitty2 napisała:

                    > Mama chora, a ona sie chce z gosciem gzic, suka jakas czy co? ;-)

                    Rzeczywiście, ta chora mama z jej "no wiesz" dołączonej do obiecanej niespodzianki, nie bardzo z sobą współgrają.

    • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 13:49
      morrison9 napisał:

      > "Kiedy ludzie widzą w kobiecie słabość, chcą pomóc. Kiedy widzą słabość w mężcz
      > yźnie – chcą ją wyplenić."

      Akurat :-) Kobieta, ktora to napisala chyba nigdy nie pracowala zawodowo z mezczyznami. Raczej na pewno nie pracowala, bo musialaby wiedziec, ze zeby cokolwiek osiagnac w zawodzie zdominowanym przez mezczyzn musi dac z siebie wiecej, musi byc nie tylko szybsza i lepiej zorganizowana, ale nie moze dac poniesc sie emocjom. Ja odkrylam to juz dawno- w pracy musze miec stalowe nerwy i nie moge okazac slabosci. Odgrywanie biedactwa zupelnie sie nie oplaca, a podwaza tylko moje kompetencje zawodowe. Nikt nie potraktuje serio wiedzy i doswiadczenia kobiety, ktora jest slaba i chwiejna emocjonalnie.
      Coz, musialam "zmezniec" po prostu ;-)
      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 17:59
        > Akurat :-) Kobieta, ktora to napisala chyba nigdy nie pracowala zawodowo z mezc
        > zyznami. Raczej na pewno nie pracowala, bo musialaby (...)
        No właśnie rzecz w tym, ze ciekawość tego eksperymentu polega na tym, ze kobieta, która ta kobietą była przez większość życia podjeła próbę oceny "jak to jest być męzczyzną" i dokonała oceny porównawczej.
        Nie wątpię, że mogłas spotkać się w swojej pracy zawodowej ze zjawiskami i mechanizmami, które opisujesz.
        Ale nie wiesz jak wyglądałoby Twoje życie, praca zawodowa i relacje z innymi ludźmi gdybyś była męzczyzną.
        Możesz sobie to oczywiście wyobrażać, ale może okazać się, że zauważasz głownie minusy bycia kobietą (w sferze zawodowej i nie tylko) bo nie masz innej perspektywy.
        (Ew. że zauważasz tylko brak plusów bycia kobietą w sferze zawodowej)
        Norah Vincent podjęła ciekawą wg. mnie próbę porównania tych dwóch stanów przy założeniu, ze otoczenie nie wie, że jest kobietą a potem powróciła do swej kobiecej roli i dokonała oceny.
        Nie oceniam książki bo jej nie znam. Nie przesądzam kategorycznie o słuszności jej spostrzeżeń
        Po prostu uważam, że sam pomysł jest ciekawy i może dostarczac interesujących informacji przedstawicielom obojga płci.
        Jej głos to tylko jeden z głosów w dyskusji ale na pewno nie można powiedzieć, że nie podeszła do tematu poważnie i odwaliła sprawę po łebkach.
        www.youtube.com/watch?v=Ip7kP_dd6LU
        • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 18:44
          morrison9 napisał:

          > Ale nie wiesz jak wyglądałoby Twoje życie, praca zawodowa i relacje z innymi lu
          > dźmi gdybyś była męzczyzną.

          Serio wzrusza mnie Twoja naiwna wiara w odmiennosc swiatow meskiego i kobiecego.
          Sluchaj, ja nie tylko nie wiem jak wygladaloby moje zycie gdybym byla mezczyzna, ale nie wiem tez jak by wygladalo gdybym byla sparalizowana, bezplodna/bezdzietna, miala schozofrenie, byla niewidoma.
          Autorka opisujac swoj eksperyment doprawia sobie "kielbaske" w spodniach, dokleja zarost, cwiczy miesnie i idzie poznawac meski swiat. Jak dla mnie to lepiej by zrobila gdyby obciela sobie rece, a potem zostala wzietym malarzem tworzac prace ustami i nogami. To byloby dopiero pokazanie innej perspektywy.
          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:01

            > Jak dla mnie to lepiej
            > by zrobila gdyby obciela sobie rece, a potem zostala wzietym malarzem tworzac
            > prace ustami i nogami. To byloby dopiero pokazanie innej perspektywy.
            Przeciez nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi, że ludzie bez rąk mają łatwo.
            Ani sami zainteresowani ani osoby postronne.
            Więc jakie potoczne wyobrażenie, jaki stereotyp możnaby obalić Twoim eksperymentem?
            Żaden?
            Autorka podjęła wysiłek, by sprawdzić czy w praktyce to co Ty oceniasz na podstawie jednostronnych opinii.
            I doszła do wniosku, że "bycie kobietą jest przywilejem"

            Gdyby bezmyślnie, jak wiele kobiet, twierdziła, ze męzczyźni mają łatwiej to pewnie bys jej przyklasnęła.
            Ale ona wpadła na pomysł, ze trzeba to zweryfikować w półtorarocznym eksperymencie.
            No tego to już zaakceptować nie można.
            Co?
            I ośmieliła się dojść do wniosków sprzecznych z Twoimi.
            • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:22
              morrison9 napisał:

              > Więc jakie potoczne wyobrażenie, jaki stereotyp możnaby obalić Twoim eksperymen
              > tem?

              A chocby taki, ze posiadana plec to doprawdy pikus w porownaniu z trwalym odchylem od powszechnie pojetej "normalnosci".

              > I doszła do wniosku, że "bycie kobietą jest przywilejem"

              Czyzby ?

              " (...) Stawała się przedmiotem pożądania albo przynajmniej bezwstydnego zainteresowania wyczekujących mężczyzn, nawet jeżeli nie była atrakcyjna. Albo traktowali ją po prostu jak kolejną dupę, której trzeba pokazać, gdzie jest jej miejsce. Tak czy owak wodzili za nią wzrokiem przez całą długość ulicy, dając wyraźnie odczuć, kto rządzi. Kobieta mieszkająca w okolicy musiała się po prostu przyzwyczaić do tych natrętnych spojrzeń jako czegoś nieuchronnego, na co nie można nic poradzić.(...) "

              > Co?
              > I ośmieliła się dojść do wniosków sprzecznych z Twoimi.

              A do jakich ja doszlam wnioskow wedlug Ciebie ?
              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:35
                > A chocby taki, ze posiadana plec to doprawdy pikus w porownaniu z trwalym odchy
                > lem od powszechnie pojetej "normalnosci"
                Nie spotkałem się z takim stereotypem.
                No chyba, ze masz na myśli powszechny lament kobiet (feministek) jak to one są pokrzywdzone przez patriarchalny system.
                > > I doszła do wniosku, że "bycie kobietą jest przywilejem"
                > Czyzby ?
                18:30
                - I like beeing a woman.
                - Did you like beeing a woman before?
                - I did. But I like it more now. Cause I think it's more PRIVILEGE.

                > A do jakich ja doszlam wnioskow wedlug Ciebie ?
                Że spostrzeżenia autorki są nietrafne bo Ty musisz się bardziej starać w pracy jako kobieta.
                • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:54
                  morrison9 napisał:

                  > Że spostrzeżenia autorki są nietrafne bo Ty musisz się bardziej starać w pracy
                  > jako kobieta.

                  ??
                  Odnioslam sie do tego zdania :
                  "Kiedy ludzie widzą w kobiecie słabość, chcą pomóc. Kiedy widzą słabość w mężczyźnie – chcą ją wyplenić."
                  I wyjasnilam Ci dlaczego slabosc w wydaniu kobiety nie jest ani pozadana, ani oczekiwana, ani nie budzi checi pomocy. Mozesz oczywiscie ignorowc fakt, ze kobiety maja jakies tam zycie zawodowe, w ktorym nie ma miejsca na taryfe ulgowa, Twoja sprawa, tylko ze w takim przypadku nie mozna mowic, ze spostrzezenia autorki sa trafne.
                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:30
                    > Odnioslam sie do tego zdania :
                    > "Kiedy ludzie widzą w kobiecie słabość, chcą pomóc. Kiedy widzą słabość w mężcz
                    > yźnie – chcą ją wyplenić."
                    > I wyjasnilam Ci dlaczego slabosc w wydaniu kobiety nie jest ani pozadana, ani o
                    > czekiwana, ani nie budzi checi pomocy. Mozesz oczywiscie ignorowc fakt, ze kob
                    > iety maja jakies tam zycie zawodowe, w ktorym nie ma miejsca na taryfe ulgowa,
                    > Twoja sprawa, tylko ze w takim przypadku nie mozna mowic, ze spostrzezenia auto
                    > rki sa trafne.
                    Tylko, że ona Twoje spostrzeżenia mogła mieć już wcześniej.
                    To co piszesz to nie jest żadne oryginalne stwierdzenie. To powtarzany powszechnie frazes, który kobiety mają tłoczony do głowy bez wzgledu na to czy jest prawdziwy czy nie.
                    Autorka eksperymentu kobietą była.
                    Jakieś życie zawodowe prowadziła.
                    Nie pracowała bynajmniej jako tancerka w klubie go-go.
                    A po przeprowadzeniu eksperymentu wyciągnełaa wnioski że bycie kobietą jest przywilejem.
                    Absurdem byłoby upieraac się , ze po eksperymencie jej wiedza była mniejsza niż przed.
                    Nigdzie nie napisała bynajmniej, że kobiety ZAWSZE otrzymują wsparcie a męzczyźni NIGDY.
                    Po prostu widocznie jako kobieta otrzymywała więcej wsparcia w chwilach słabości niż jako męzczyzna.
                    Nie mam powodu by w to wątpić.
                    • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:53
                      morrison9 napisał:

                      > Autorka eksperymentu kobietą była.
                      > Jakieś życie zawodowe prowadziła.

                      Jakie konkretnie ? To wazne, bo skoro chciala dokonac rzetelnych porownan, to musialaby pracowac na tym samym stanowisku najpierw jako kobieta, a potem jako mezczyzna.

                      > To co piszesz to nie jest żadne oryginalne stwierdzenie. To powtarzany powszech
                      > nie frazes, który kobiety mają tłoczony do głowy bez wzgledu na to czy jest pra
                      > wdziwy czy nie.

                      Frazes ? No nie rozsmieszaj mie. Autorce wydaje sie, ze kobiety dostaja wiecej wsparcia gdy okazuja slabosc. W jakich konkretnie sytuacjach to sprawdzila ? Opisuje np. scene na ulicy, do ktorej sprytnie sie nie odniosles, bo nie pasuje do Twojej tezy.
                      Praca zawodowa natomiast to jest jednak jakis mierzalny produkt, to efekt, ktory mozna udowodnic. To nie jest chciejstwo polegajace na tym, ze kobieta zrobi slodka minke i zleca sa mezczyzni gotowi jej pomagac. To nie jest zadna meska czy kobieca perpektywa. To jest konkret, ktory widze nie bardzo Ci pasuje :-)

                      > Po prostu widocznie jako kobieta otrzymywała więcej wsparcia w chwilach słabośc
                      > i niż jako męzczyzna.

                      Moze w zyciu prywatnym, w partnerskim, rodzinnym. Moze. W zyciu zawodowym- watpie. Ale to tez zalezy z jakimi ludzmi miala do czynienia. Ten sam eksperyment w innym srodowisku moglby przyniesc inne rezultaty.
                      • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:28
                        mabelle2000 napisała:

                        > Jakie konkretnie ? To wazne, bo skoro chciala dokonac rzetelnych porownan, to m
                        > usialaby pracowac na tym samym stanowisku najpierw jako kobieta, a potem jako m
                        > ezczyzna.

                        Norah Vincent ponoć studiowała filozofię a pracowała jako dziennikarka.

                      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 22:05
                        > > Jakieś życie zawodowe prowadziła.
                        > Jakie konkretnie ? To wazne, bo skoro chciala dokonac rzetelnych porownan, to m
                        > usialaby pracowac na tym samym stanowisku najpierw jako kobieta, a potem jako m
                        > ezczyzna.
                        Jest dziennikarzem.
                        Chcesz dowodzić, że na przykład w dziennikarstwie kobiety nie narzekają na gorsza pozycję zawodową.
                        Użalanie się kobiet nad sobą dotyczy wszystkich zawodów i branż.
                        Ponoć branża porno jest jedyną, w której kobiety zarabiają lepiej:-)
                        www.youtube.com/watch?v=42EIKQP4Mto
                        > Frazes ? No nie rozsmieszaj mie. Autorce wydaje sie, ze kobiety dostaja wiecej
                        > wsparcia gdy okazuja slabosc. W jakich konkretnie sytuacjach to sprawdzila ?
                        Nie wiem. Przecież napisałem wyraźnie, że sam książki nie czytałem ale chetnie bym przeczytał.
                        Może książka jest lipna ale na pewno póki co obiecująca.
                        Mogę się domyślać jedynie na podstawie fragmentów i filmów, że bilans wypada na korzysc kobiet.
                        > Op isuje np. scene na ulicy, do ktorej sprytnie sie nie odniosles, bo nie pasuje d
                        > o Twojej tezy.
                        A jaka to teza?
                        Że kobiety mają kompletnie błedne wyobrażenie (lub nie mają go wcale) na temat minusów bycia męzczyzną?
                        Czy napisałem gdzieś, ze życie kobiet to jedno wielkie pasmo przyjemnosci bez najmniejszej rysy?
                        Nie znajdziesz w moich słowach takiej tezy.
                        To, że Norah Vincent pisze o tych sytuacjach dowodzi, ze stara sie obiektywnie zwrócić uwagę na rózne aaspekty.
                        A podsumowanie (bilnas) jest jednoznaczne: bycie kobietą to przywilej :-)
                        > Praca zawodowa natomiast to jest jednak jakis mierzalny produkt, to efekt, ktor
                        > y mozna udowodnic. To nie jest chciejstwo polegajace na tym, ze kobieta zrobi s
                        > lodka minke i zleca sa mezczyzni gotowi jej pomagac.
                        Męzczyznie też nikt nie zleci się pomóc jak zrobi sobie minkę.
                        Wiec mamy remis.
                        A poza pracą kobiety spotykają się z chęcią pomocy częściej.
                        Wiec bilans wychodzi na korzyść kobiet i to pewnie zauważyła autorka.
                        > To nie jest zadna meska cz
                        > y kobieca perpektywa. To jest konkret, ktory widze nie bardzo Ci pasuje :-)
                        A autorce?
                        Skad takie jej spostrzeżenia?
                        Gdyby nie wysiliła się by coś sprawdzić to byłaby wg Ciebie bardziej wiarygodna?

                        > Moze w zyciu prywatnym, w partnerskim, rodzinnym. Moze. W zyciu zawodowym- watp
                        > ie. Ale to tez zalezy z jakimi ludzmi miala do czynienia. Ten sam eksperyment w
                        > innym srodowisku moglby przyniesc inne rezultaty.
                        O. To ciekawe.
                        A w jakim środowisku by przyniósł inne rezultaty?
                        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 04:17
                          morrison9 napisał:

                          > A podsumowanie (bilnas) jest jednoznaczne: bycie kobietą to przywilej :-)

                          No ale co niby ma z tego wynikac np dla mnie osobiscie? Ja np nie odczuwam na codzien zadnych przywilejow z tytulu bycia kobieta. A z kolei odczuwam negatywy, bo jakbym dajmy na to chciala sie przypakowac porzadnie to strace cycki. Facet nie ma tego problemu. Zreszta zalezy gdzie sie ta kobieta urodzisz, bo jak w jakiejs Syrii czy gdzies u Arabusow to nie wiem jaki to przywilej?

                          Niech ta babka lepiej przeprowadzi jakis eksperyment co z tym przywilejem mozna zrobic? :)

                          Zreszta jak tak rozmawiacie o pracy zawodowej to tez to latwo sprawdzic. Eksperyment: zatrudnie sie u Ciebie i Ty mi udowodnisz z jakimi przwilejami mnie jako kobiete bedziesz traktowal. No jakie przywileje dajesz swoim pracownicom (obcym nie tam jakims atrapom z rodziny)?
                          • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 09:32
                            hello-kitty2 napisała:

                            > morrison9 napisał:
                            >
                            > > A podsumowanie (bilnas) jest jednoznaczne: bycie kobietą to przywilej :-)
                            >
                            > No ale co niby ma z tego wynikac np dla mnie osobiscie? Ja np nie odczuwam na c
                            > odzien zadnych przywilejow z tytulu bycia kobieta. A z kolei odczuwam negatywy,
                            > bo jakbym dajmy na to chciala sie przypakowac porzadnie to strace cycki. Facet
                            > nie ma tego problemu. Zreszta zalezy gdzie sie ta kobieta urodzisz, bo jak w j
                            > akiejs Syrii czy gdzies u Arabusow to nie wiem jaki to przywilej?
                            >
                            > Niech ta babka lepiej przeprowadzi jakis eksperyment co z tym przywilejem mozna
                            > zrobic? :)

                            Wszyscy to mamy. Czynnik pozytywny jest subiektywnie zauważany znacznie słabiej niż pozytywny.
                            en.m.wikipedia.org/wiki/Negativity_bias
                          • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 10:18
                            > Zreszta jak tak rozmawiacie o pracy zawodowej to tez to latwo sprawdzic. Eksper
                            > yment: zatrudnie sie u Ciebie i Ty mi udowodnisz z jakimi przwilejami mnie jako
                            > kobiete bedziesz traktowal. No jakie przywileje dajesz swoim pracownicom (obcy
                            > m nie tam jakims atrapom z rodziny)?

                            Ta czesc od dawna mnie wk*rwia. W moim zawodzie kształci sie tylko pare procent kobiet. Ze względu na jazgot femiś i polityczna poprawność duże korporacje maja niższy próg kwalifikacji dla kobiet na rozmowach kwalifikacyjnych. Potem wyobraź sobie motywacje ludzi ktorzy sa praktycznie nie do zwolnienia. Zgadłaś. Pracują jak maja na to ochotę . Czesc jest z natury ambitna i pracuje i tak, czesc nie. Tak ze płeć jest w tym przypadku olbrzymim przywilejem zawodowym dla kobiet. Na dłuższa metę niszczącym relacje w zespołach (kto chce mieć w zespole 'niezwalnialną' osobę?).

                            Żebyśmy sie zrozumieli: to jest tylko speciczne dla zawodów takich jak mój. Moja zona pracuje w środowisku gdzie nie ma zachwianych proporcji miedzy płciami i takich zjawisk nie widzi.
                            • marek.zak1 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 10:29
                              protein.spill napisał(a):

                              Ze względu na jazgot femiś i polityczna poprawność duże korporacje maja niższy próg kwalifikacji dla kobiet na rozmowach kwalifikacyjnych.

                              Pracuję w dużej korporacji i nie zauważyłem tego, Odwrotnie, w kodeksie korporacyjnym stoi , że żadnych przywilejów ze względu na pleć, religię, narodowość być nie może i jest to przestrzegane, gdyż jeśli zostanie udowodnione, że tak nie jest, firma moze mieć bardzo poważne kłopoty.
                              A kobiety sa przewazni ebardziej zaangażowane i ambitne niz faceci. Daja z siebie wszystko i jeszcze wiecej.
                              • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 11:58
                                > Pracuję w dużej korporacji i nie zauważyłem tego, Odwrotnie, w kodeksie korpora
                                > cyjnym stoi , że żadnych przywilejów ze względu na pleć, religię, narodowość by
                                > ć nie może i jest to przestrzegane, gdyż jeśli zostanie udowodnione, że tak nie
                                > jest, firma moze mieć bardzo poważne kłopoty.
                                > A kobiety sa przewazni ebardziej zaangażowane i ambitne niz faceci. Daja z sieb
                                > ie wszystko i jeszcze wiecej.

                                1. Nie zauwazyles wiec pewnie w Twojej korporacji nie ma tego problemu. Podalem wyraznie warunki brzegowe: podaz absolwentow rzedu 90% M i 10% K przy jednoczesnej presji na zatrudnienie rzedu nie mniej ni 70/30 a najlepiej 50/50. Chcesz powiedziec ze gdyby podobne mechanizmy zaistnialy na rynku zboza czy metali to nie nie byloby rynkowych anomalii (lub hustawki cen)? Nie chodzi o to zeby znowu sie sturlac do poziomu "ktora plec lepsza", tylko wychwycic momenty, w ktorych presje ideologiczne szkodza mechanizmom rynkowym.

                                > A kobiety sa przewazni ebardziej zaangażowane i ambitne niz faceci. Daja z sieb
                                > ie wszystko i jeszcze wiecej.

                                Przypomnij mi jakie jest stanowisko Twojej zony w korporacji? Jest tam CEO?

                                Wlasnie przyjechalem do biura konczyc projekt, ktory musi byc gotowy na wtorek. Zgadnij gdzie jestmoja bezdzietna kolezanka, ktora narzeka na nude w weekendy? Zgadles. Nudzi sie w domu. Zgadnij ile razy zrobila cokolwiek co przekracza jej kontrktowe zobowiazania? Znowu zgadles: nigdy. To jest nie tylko porazka w sensie relacji pracodawca-pracownik, to jest tez skurwysynstwo kolezenskie. I znowu, zanim feministyczne ogary dobiora mi sie do dupska: nie twierdze (tak ja Ty to zrobiles), ze to plec determinuje takie zachowanie. To jest wylacznie skutek przydzielenia pewnej grupie (w naszej korpo: programistkom) statusu swietej krowy. To co ona robi jest tylko logicznym uzyciem przywileju, ktory lezy i prosi sie o uzycie. I pewnie jak Kitty wyzej nawet tego nie widzi. Gdyby takie przywileje dac facetom, pewnie korzystaliby z nich tak samo.

                                Na koniec bardziej personalnie Marek. To co sie dzieje w korporacjach to nie jest wina kobiet. Nawet nie feministek, te chca w zasadzie dobrze. To jest Twoja wina i Tobie podobnych. Mowie o zarzadzie sredniego szczebla. Maja geby wypchane frazesami jak Twoj powyzej ale to ludzie tacy jak ja musza po nocach i w weekendy pracowac "dla dobra teamu" i jeszcze potem k*rwa przepraszac za szklany sufit.

                                Na razie pozwol ze umieszcze Twoje zdanie o generalnie wyzszej ambicji kobiet w pracy tuz kolo miejsca gdzie Kitty trzyma Twoje laurki.

                                No i do roboty: trzeba naprodukowac tych podatkow, zeby bylo z czego wprowadzac sprawiedliwosc spoleczna.
                                • marek.zak1 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 12:27
                                  protein.spill napisał(a):

                                  > > ie wszystko i jeszcze wiecej.
                                  >
                                  > 1. Nie zauwazyles wiec pewnie w Twojej korporacji nie ma tego problemu. Podalem wyraznie warunki brzegowe: podaz absolwentow rzedu 90% M i 10% K przy jednoczesnej presji na zatrudnienie rzedu nie mniej ni 70/30 a najlepiej 50/50.

                                  Kobiet - absolwentów jest więcej i jest to tendencja rosnąca.



                                  >
                                  > > A kobiety sa przewazni ebardziej zaangażowane i ambitne niz faceci. Daja
                                  > z siebie wszystko i jeszcze wiecej.

                                  > Wlasnie przyjechalem do biura konczyc projekt, ktory musi byc gotowy na wtorek. Zgadnij gdzie jestmoja bezdzietna kolezanka, ktora narzeka na nude w weekendy? Zgadles. Nudzi sie w domu. Zgadnij ile razy zrobila cokolwiek co przekracza jej kontrktowe zobowiazania? Znowu zgadles: nigdy.

                                  Nie zgadzam sie, Kobiety singielki kochają pracę Utożsamiaja sie z firmą bardziej niż faceci. Rezygnują z życia rodzinnego i towarzyskiego.

                                  > Na koniec bardziej personalnie Marek. To co sie dzieje w korporacjach to nie jest wina kobiet. Nawet nie feministek, te chca w zasadzie dobrze. To jest Twoja wina i Tobie podobnych. Mowie o zarzadzie sredniego szczebla. Maja geby wypchane frazesami jak Twoj powyzej ale to ludzie tacy jak ja musza po nocach i w weekendy pracowac "dla dobra teamu" .

                                  Zły adres. U mnie nikt po nocach nie pracuje. Mam dystans do tego co robie i siebie samego. Gdyby nie to, nie napisałbym kilku książek także w tym temacie.

                                  > Na razie pozwol ze umieszcze Twoje zdanie o generalnie wyzszej ambicji kobiet w pracy tuz kolo miejsca gdzie Kitty trzyma Twoje laurki.

                                  Proszę bardzo. Kobieta, jeśli utożsamia sie z firmą, potrafi dac z siebie dla niej więcej niż facet, a jeśli kocha faceta, zrobi dla niego właściwie wszystko.
                                  • protein.spill Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 21:26
                                    > > Wlasnie przyjechalem do biura konczyc projekt, ktory musi byc gotowy na w
                                    > torek. Zgadnij gdzie jestmoja bezdzietna kolezanka, ktora narzeka na nude w wee
                                    > kendy? Zgadles. Nudzi sie w domu. Zgadnij ile razy zrobila cokolwiek co przekra
                                    > cza jej kontrktowe zobowiazania? Znowu zgadles: nigdy.
                                    >
                                    > Nie zgadzam sie, Kobiety singielki kochają pracę Utożsamiaja sie z firmą bardzi
                                    > ej niż faceci. Rezygnują z życia rodzinnego i towarzyskiego.

                                    Podalem Ci fakty. Nie mozesz sie z nimi nie zgodzic. Mozesz co najwyzej zamieść pod dywan i powiedzieć: eee - przypadek anegdotyczny. Badania wskazuja na ... i tu pakujesz swoja wersje.
                                    • marek.zak1 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 21:31
                                      protein.spill napisał(a):

                                      > > > Wlasnie przyjechalem do biura konczyc projekt, ktory musi byc gotow
                                      > y na w torek. Zgadnij gdzie jestmoja bezdzietna kolezanka, ktora narzeka na nude
                                      > w weekendy? Zgadles. Nudzi sie w domu. Zgadnij ile razy zrobila cokolwiek co p
                                      > rzekra cza jej kontrktowe zobowiazania? Znowu zgadles: nigdy. >

                                      > > Nie zgadzam sie, Kobiety singielki kochają pracę Utożsamiaja sie z firmą
                                      > bardziej niż faceci. Rezygnują z życia rodzinnego i towarzyskiego.
                                      >
                                      > Podalem Ci fakty. Nie mozesz sie z nimi nie zgodzic. Mozesz co najwyzej zamieść pod dywan i powiedzieć: eee - przypadek anegdotyczny. Badania wskazuja na ... i tu pakujesz swoja wersje.

                                      Podałeś mi fakty ze swojego życia, a ja takich firm/przypadków widzialem dziesiątki i wiele rozgoryczonych, sfritrowanych kobiet, które oddały sie firmom, korporacjom, a zostawały przez nie wycisniete i odstawione.
                                • hello-kitty2 Re: Sam pan jest FRAJER 07.03.15, 12:35
                                  protein.spill napisał(a):

                                  > Wlasnie przyjechalem do biura konczyc projekt, ktory musi byc gotowy na wtorek.
                                  > Zgadnij gdzie jestmoja bezdzietna kolezanka, ktora narzeka na nude w weekendy?
                                  > Zgadles. Nudzi sie w domu. Zgadnij ile razy zrobila cokolwiek co przekracza je
                                  > j kontrktowe zobowiazania? Znowu zgadles: nigdy. To jest nie tylko porazka w se
                                  > nsie relacji pracodawca-pracownik, to jest tez skurwysynstwo kolezenskie. I zno
                                  > wu, zanim feministyczne ogary dobiora mi sie do dupska: nie twierdze (tak ja Ty
                                  > to zrobiles), ze to plec determinuje takie zachowanie. To jest wylacznie skute
                                  > k przydzielenia pewnej grupie (w naszej korpo: programistkom) statusu swietej k
                                  > rowy. To co ona robi jest tylko logicznym uzyciem przywileju, ktory lezy i pros
                                  > i sie o uzycie. I pewnie jak Kitty wyzej nawet tego nie widzi. Gdyby takie przy
                                  > wileje dac facetom, pewnie korzystaliby z nich tak samo.

                                  No i sie teraz pieknie wbiles Proteinowy. Zabolalo Cie, ze bezdzietna kolezanka nie przyszla popierdalac PONAD kontraktowe zobowiazania i ze to jest jej przywilej? Hehe dobre. Amnezja Cie ogarnela? A co pisales jeszcze niedawno kolego? Ze sam nie bedziesz zapierdalal POZA kontraktowymi zobowiazaniami. I co? Wrociles na garnuszek korpo, ktoremu sie odszczekiwales, ze o nie nie w dni wolne to absolutnie nie bedziesz ssal ich kutasa. Hell yeah I co? Ssiesz jak ta lala ;) Wiec ja Ci to na szybko zinterpretuje: zlamales swoje wlasne zasady, dales znowu sie sfrajerowac i trzeba sie wyzyc na kims kto frajerem nie jest? Gdydby facetom dac takie przywileje? Alez bierz, przysluguja Ci z kontraktu, a nie z niepisanego lepszego traktowania kobiet. Sam pan jest FRAJER. A jak sie zgodziles SAM to morda w kubel i zapieprzaj ;-)
                                  • protein.spill Re: Sam pan jest FRAJER 07.03.15, 22:39
                                    > No i sie teraz pieknie wbiles Proteinowy. Zabolalo Cie, ze bezdzietna kolezanka
                                    > nie przyszla popierdalac PONAD kontraktowe zobowiazania i ze to jest jej przyw
                                    > ilej? Hehe dobre. Amnezja Cie ogarnela? A co pisales jeszcze niedawno kolego? Z
                                    > e sam nie bedziesz zapierdalal POZA kontraktowymi zobowiazaniami. I co? Wrocile
                                    > s na garnuszek korpo, ktoremu sie odszczekiwales, ze o nie nie w dni wolne to a
                                    > bsolutnie nie bedziesz ssal ich kutasa. Hell yeah I co? Ssiesz jak ta lala ;) W
                                    > iec ja Ci to na szybko zinterpretuje: zlamales swoje wlasne zasady, dales znowu
                                    > sie sfrajerowac i trzeba sie wyzyc na kims kto frajerem nie jest? Gdydby facet
                                    > om dac takie przywileje? Alez bierz, przysluguja Ci z kontraktu, a nie z niepis
                                    > anego lepszego traktowania kobiet. Sam pan jest FRAJER. A jak sie zgodziles SAM
                                    > to morda w kubel i zapieprzaj ;-)

                                    Oczywiscie ze zabolalo. Na tym w moim rozumieniu polega kolezenstwo - jezeli sie zdarzy kryzys nie zostawia sie kumpli na lodzie.

                                    Nie swiec mi tu caps-lockowym frajerem po oczach, ja sam wiem o tym, ze to jest w oczach wiekszosci ludzi frajerstwo. Dla mnie nie jest: zasada jest prosta: obiecuje cos - robie wszystko zeby sie wywiazac. Nawet jezeli mi sie dzisiaj nie oplaca dotrzymac obietnicy. Wiecej - nie boje sie zabrac za rzeczy bardzo trudne czy mi placa dobrze czy nie.

                                    Ale to tylko pierwsza warstwa - tak naprawde to moj nalog. Dlatego co pare miesiecy zabieram sie za cos czego nikt nie chce robic, albo czego wczesniej nie robilem.

                                    W Twojej wypowiedzi najbardziej rozczarowujace jest niezrozumienie ambicji innych (moich w tym przypadku). Przeciez pakujesz, nie wszyscy to rozumieja wiec spodziewalbym sie po tobie wiecej jezeli nie empatii to chociaz wyobrazni. A tak zapodajesz mi stosunek do zycia jak post-PGRowe chlopstwo.

                                    W zwiazku z tym dedykuje Ci goraco ten kawalek: www.youtube.com/watch?v=yNKoH84ioz0
                                    • hello-kitty2 Re: Sam pan jest FRAJER 07.03.15, 23:04
                                      protein.spill napisał(a):

                                      > Oczywiscie ze zabolalo. Na tym w moim rozumieniu polega kolezenstwo - jezeli si
                                      > e zdarzy kryzys nie zostawia sie kumpli na lodzie.
                                      >
                                      > Nie swiec mi tu caps-lockowym frajerem po oczach, ja sam wiem o tym, ze to jest
                                      > w oczach wiekszosci ludzi frajerstwo. Dla mnie nie jest: zasada jest prosta: o
                                      > biecuje cos - robie wszystko zeby sie wywiazac. Nawet jezeli mi sie dzisiaj nie
                                      > oplaca dotrzymac obietnicy. Wiecej - nie boje sie zabrac za rzeczy bardzo trud
                                      > ne czy mi placa dobrze czy nie.
                                      >
                                      > Ale to tylko pierwsza warstwa - tak naprawde to moj nalog. Dlatego co pare mies
                                      > iecy zabieram sie za cos czego nikt nie chce robic, albo czego wczesniej nie ro
                                      > bilem.
                                      >
                                      > W Twojej wypowiedzi najbardziej rozczarowujace jest niezrozumienie ambicji inny
                                      > ch (moich w tym przypadku). Przeciez pakujesz, nie wszyscy to rozumieja wiec sp
                                      > odziewalbym sie po tobie wiecej jezeli nie empatii to chociaz wyobrazni. A tak
                                      > zapodajesz mi stosunek do zycia jak post-PGRowe chlopstwo.
                                      >
                                      > W zwiazku z tym dedykuje Ci goraco ten kawalek: www.youtube.com/watch?v=yNKoH84ioz0

                                      Nie rozumiesz. Wytknelam Ci Twoja wlasna niekonsekwencje. Juz nie pamietasz co mowiles? Ze trzymasz sie umow i poza nie nie wychodzisz. Chca zebys przychodzil w wolny dzien nie przychodzisz - tak pisales. A teraz wychodzi co innego i wszyscy inni winni, ze Ty musisz przyjsc. Jesli kolezanka nie przyszla to nie zawiodly przywileje mezczyzn na rzecz kobiet tylko kolezenstwo zawiodlo. W porzadku mialo prawo bolec. Skoro przychodzisz i robisz, bo to pasja w porzadku ale nie wymagaj zeby inni sie pasjonowali rownie mocno lub pasjonowali w ogole. Brak pasji nie jest rzecza zla, praca bez pasji tez nie. Czego od Ciebie wymagam to uczciwosci i nazywania rzeczy po imieniu. Tyle wymagam rowniez od siebie i innych.

                                      A czy Cie rozumiem? Pewnie, ze rozumiem (i bez pakowania rozumiem). Ja w pracy po nocach siedzialam, sama zeby nikt nie wiedzial, bo bez wyplaty nadgodzin tak mi zalezalo. Jak Ci naprawde zalezy, szczerze zalezy, to robisz co do Ciebie nalezy, ba! duuuzo wiecej i bez trabienia. Rozumiesz? Uczciwym trzeba byc wobec siebie. Skoro Ty wiesz, ze sie przykladasz to nikt wiecej nie musi wiedziec. Wiesz dlaczego? Bo TY wiesz jak jest and fuck the rest. Tak to widze.

                                      Zaraz poslucham kawalka a Ty sie udobruchaj ;)
                                      • protein.spill Re: Sam pan jest FRAJER 07.03.15, 23:53
                                        > Nie rozumiesz. Wytknelam Ci Twoja wlasna niekonsekwencje. Juz nie pamietasz co
                                        > mowiles? Ze trzymasz sie umow i poza nie nie wychodzisz. Chca zebys przychodzil
                                        > w wolny dzien nie przychodzisz - tak pisales. A teraz wychodzi co innego i wsz
                                        > yscy inni winni, ze Ty musisz przyjsc. Jesli kolezanka nie przyszla to nie zawi
                                        > odly przywileje mezczyzn na rzecz kobiet tylko kolezenstwo zawiodlo. W porzadku
                                        > mialo prawo bolec. Skoro przychodzisz i robisz, bo to pasja w porzadku ale nie
                                        > wymagaj zeby inni sie pasjonowali rownie mocno lub pasjonowali w ogole. Brak p
                                        > asji nie jest rzecza zla, praca bez pasji tez nie. Czego od Ciebie wymagam to u
                                        > czciwosci i nazywania rzeczy po imieniu. Tyle wymagam rowniez od siebie i innyc
                                        > h.

                                        To jest niekonsekwencja "uzaleznionego". Przeciez korpo ode mnie tego nie oczekuje, ba ma za zle. To poprzednia praca (Formula 1) skladala sie z samych szalonych nadgodzin i na pozor nierealizowalnych celow.
                                        • hello-kitty2 Re: Sam pan jest FRAJER 08.03.15, 00:18
                                          protein.spill napisał(a):

                                          > To jest niekonsekwencja "uzaleznionego". Przeciez korpo ode mnie tego nie oczek
                                          > uje, ba ma za zle. To poprzednia praca (Formula 1) skladala sie z samych szalon
                                          > ych nadgodzin i na pozor nierealizowalnych celow.

                                          Sluchaj mozesz sie zatracic ale nie mozesz sie wkurzac na innych, ze nie zatracaja sie z Toba. W kolezenstwo sie nie wpieprzam, Sam najlepiej jak ocenisz czy zawiodla czy za duzo oczekujesz. Ja bym pewnie z ciepie czerpala ta energie garsciami ale tez nie wiem czy to jest w porzadku. Lubie zaangazowanie. Ale juz mi w paru zwiazkach wyszlo, ze partnerzy zarzucali, ze mam wszystko w dupie oprocz roboty. Umiejetnosc odpoczynku tez jest wazna. To co powiedzial ostatnio Morrison, a dla mnie bylo calkowita nowoscia, ze przyjemnosc jest wartoscia. Jest? Sorry chyba odbieglam od tematu. Jeszcze nie posluchalam kawalka, Juz odpalam.
                                          • protein.spill Re: Sam pan jest FRAJER 08.03.15, 01:31
                                            hello-kitty2 napisała:

                                            > protein.spill napisał(a):
                                            >
                                            > > To jest niekonsekwencja "uzaleznionego". Przeciez korpo ode mnie tego nie
                                            > oczek
                                            > > uje, ba ma za zle. To poprzednia praca (Formula 1) skladala sie z samych
                                            > szalon
                                            > > ych nadgodzin i na pozor nierealizowalnych celow.
                                            >
                                            > Sluchaj mozesz sie zatracic ale nie mozesz sie wkurzac na innych, ze nie zatrac
                                            > aja sie z Toba. W kolezenstwo sie nie wpieprzam, Sam najlepiej jak ocenisz czy
                                            > zawiodla czy za duzo oczekujesz. Ja bym pewnie z ciepie czerpala ta energie gar
                                            > sciami ale tez nie wiem czy to jest w porzadku. Lubie zaangazowanie. Ale juz mi
                                            > w paru zwiazkach wyszlo, ze partnerzy zarzucali, ze mam wszystko w dupie oproc
                                            > z roboty. Umiejetnosc odpoczynku tez jest wazna. To co powiedzial ostatnio Morr
                                            > ison, a dla mnie bylo calkowita nowoscia, ze przyjemnosc jest wartoscia. Jest?
                                            > Sorry chyba odbieglam od tematu. Jeszcze nie posluchalam kawalka, Juz odpalam.

                                            Tylko nie weź tego skeczu jako polew z siłowni i sie nie obraź. Zgadzam sie z Morissonem, trudno sie nie zgodzić. Z tym ze słowo "wartość" jest ciut przeładowane znaczeniami. Możliwe ze dla Ciebie inaczej sie układaja akcenty na tych znaczeniach, np wartośc jest obiektywna, ponadczasowa i dotyczy wszystkich. Morisson moze widzieć w tym cos bardziej subiektywnego i relatywnego. Poproś o jego definicję :)
                                            • hello-kitty2 Re: Sam pan jest FRAJER 08.03.15, 01:41
                                              protein.spill napisał(a):

                                              > Tylko nie weź tego skeczu jako polew z siłowni i sie nie obraź.

                                              Aaa referujesz do ostatniego razu? Wtedy to to zdjecie mnie hmm obrazilo. Gdybys Ty mnie widzial Proteinowy to by ten temat silowniany nie pojawial sie w ogole w naszych rozmowach. Powiem wprost: ja mam za duzy biust na takie klimaty jak wstawiles wtedy. Biust jest dla mnie wazny to w odpowiedzi na przytyk Morrisona i nie chce go stracic, bo nadaje sylwetce proporcji ;-) A ja ze swoimi zamilowaniami i charakterem i tak jestem juz za meska. Fizycznie musze byc tego odwrotnoscia w celu kompensaty.

                                              Zgadzam sie z M
                                              > orissonem, trudno sie nie zgodzić. Z tym ze słowo "wartość" jest ciut przeładow
                                              > ane znaczeniami. Możliwe ze dla Ciebie inaczej sie układaja akcenty na tych zna
                                              > czeniach, np wartośc jest obiektywna, ponadczasowa i dotyczy wszystkich. Moriss
                                              > on moze widzieć w tym cos bardziej subiektywnego i relatywnego. Poproś o jego d
                                              > efinicję :)

                                              Poprosze (jak sie nie obrazil). Mysle o tym odkad to powiedzial, a to juz stosunkowo dawno.
                          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 11:26
                            > > A podsumowanie (bilnas) jest jednoznaczne: bycie kobietą to przywilej :-)
                            > No ale co niby ma z tego wynikac np dla mnie osobiscie?
                            No może na przykład wyjaśnić dlaczego życie kobiety wyglada tak a nie inaczej i pomóc znaleźć odpowiedź co dalej z nim zrobić.
                            > Ja np nie odczuwam na codzien zadnych przywilejow z tytulu bycia kobieta.
                            Bo może się przyzwyczaiłaś i uznajesz pewne zjawiska za naturalne i oczywiste.

                            > A z kolei odczuwam negatywy,
                            > bo jakbym dajmy na to chciala sie przypakowac porzadnie to strace cycki.
                            A po co Ci cycki? Przecież nie dają żadnych korzyści :-)
                            > Facet nie ma tego problemu.
                            Bo nie ma cycków. Czyli juz na wstępie nie ma czegos co Ty boisz się dopiero stracić :-)

                            > Zreszta zalezy gdzie sie ta kobieta urodzisz, bo jak w j
                            > akiejs Syrii czy gdzies u Arabusow to nie wiem jaki to przywilej?
                            No nie. Zakładam, ze Norah Vincent nie pisała o krajach muzułmańskich.
                            Ode mnie też nie oczekuj ich obrony.
                            Choć to niepoprawne politycznie to gardzę kulturami, które boją się kobiet (np arabska, cygańska)
                            >
                            > Niech ta babka lepiej przeprowadzi jakis eksperyment co z tym przywilejem mozna
                            > zrobic? :)
                            Miliony kobiet wykorzystuje je w praktyce :-)
                            > Zreszta jak tak rozmawiacie o pracy zawodowej to tez to latwo sprawdzic. Eksper
                            > yment: zatrudnie sie u Ciebie i Ty mi udowodnisz z jakimi przwilejami mnie jako
                            > kobiete bedziesz traktowal. No jakie przywileje dajesz swoim pracownicom (obcy
                            > m nie tam jakims atrapom z rodziny)?
                            Ale mieszasz różne rzeczy i to należałoby wyjaśnić.
                            Przywileje dla kobiet mogą być formalno-prawne i obyczajowo-społeczne.
                            Przy czym w pracy działać moga zarówno t pierwsze jak i te drugie. Te obyczajowe to na przykład to, ze od kobiety sie pewnych rzeczy nie wymaga mimo, że formalnie można tego od niej oczekiwać.
                            Do tego dochodzi fakt, że zarówno te przywileje formalne jak i te obyczajowe często obracaja się w dłuższej perspektywie przeciw kobietom niemniej jednak nie widać jakiejś powszechnej chęci ze strony kobiet by te przywileje zlikwidować (formalno-prawne) czy wyplenić (te obyczajowe)
                            A do tego wiele przywilejów, także tych obyczajowych, daje kobietom wymierne korzyści finansowe i praktyczne nawet jeśli nie są one wiązane z praca zawodową.
                            • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 12:16
                              morrison9 napisał: (duzo i o niczym)

                              Jak przeczytalam ten post to pokusze sie o krotkie podsumowanie: strata czasu. Iles zapisu i absolutnie zadnych wartosciowych informacji. Stosujesz tak duzo ogolnikow i abstraktow, ze nie przekazujesz nic. Spojrz, tu Ci podam wyrazenia nie niosace informacji:

                              1. uznajesz pewne zjawiska za naturalne i oczywiste => jakie zjawiska? => nie wiem
                              2. Miliony kobiet wykorzystuje je w praktyce => jakie przywileje wykorzystuje? => nie wiem
                              3. Przywileje dla kobiet mogą być formalno-prawne i obyczajowo-społeczne. => jakie? => nie wiem
                              4. Te obyczajowe to na przykład to, ze od kobiety sie pewnych rzeczy nie wymaga mimo, że formalnie można tego od niej oczekiwać. => chybiona proba definicji => jakich pewnych rzeczy? => nie wiem
                              5. Do tego dochodzi fakt, że zarówno te przywileje formalne jak i te obyczajowe często obracaja się w dłuższej perspektywie przeciwko kobietom => jakie przywileje obracaja sie przeciko kobietom => nie wiem
                              6. niemniej jednak nie widać jakiejś powszechnej chęci ze strony kobiet by te przywileje zlikwidować => nie widac checi do zlikwidowania czego? => nie wiem
                              7. A do tego wiele przywilejów, także tych obyczajowych, daje kobietom wymierne korzyści finansowe => jakie przywileje daja kobietom wymierne korzysci finansowe? => nie wiem
                              8. Zakładam, ze Norah Vincent nie pisała o krajach muzułmańskich. Ode mnie też nie oczekuj ich obrony. => jakie przywileje maja kobiety krajow muzulmanskich? => nie wiem

                              Jedyna informacja, ktora sie od Ciebie dowiedzialam to, ze facet nie boi sie stracic cyckow, bo ich nie ma. Ale przeciez ja sama ta informacje podalam. Wiec zwrociles mi to samo tylko innymi slowami.

                              I teraz: nie dowiedzialam sie dokladnie NIC. Ze tez Ci sie chcialo tyle napisac zeby nie przekazac NIC. Gdybys pracowal dla mnie i produkowalbys takie buble to bym Cie zwolnila. Dalej, mowiles, ze dla Ciebie rozmowa to przyjemnosc. Ja twierdzilam, ze dla mnie rozmowa to przede wszystkim sposob zdobywania informacji/wiedzy. Czytajac taki wpis, jak Twoj czuje irytacje czyli ani nie mam przyjemnosci ani nie zdobywam wiedzy. NIC mam puste pole za stodola. Jak chcesz ze mna rozmawiac ogarnij sie ;)
                              • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 12:59
                                > 1. uznajesz pewne zjawiska za naturalne i oczywiste => jakie zjawiska?
                                Na przykład to, ze mężczyzna płaci w restauracji i to, że mężczyzna interesuje się tobą już z tytułu samego faktu że jesteś kobietą i ponosi ryzyko (czasowe, finansowe, emocjonalne) próbując Cię sobą zainteresować.

                                > 2. Miliony kobiet wykorzystuje je w praktyce => jakie przywileje wykorzystu
                                > je?
                                Obyczajowo-społeczne : wykorzystywanie szeroko rozumianej seksualności dla osiągania korzyści

                                > 3. Przywileje dla kobiet mogą być formalno-prawne i obyczajowo-społeczne. =>
                                > ; jakie?
                                Formalno-prawne - np. przywileje dla kobiet w ciąży, zakaz dzwigania ciężarów powyżej x kg, wcześniejszy wiek emerytalny, niepodleganie poborowi do wojska
                                Obyczajowe: szeroko rozumiane korzyści z własnej seksualnosci

                                > 4. Te obyczajowe to na przykład to, ze od kobiety sie pewnych rzeczy nie wymaga
                                > mimo, że formalnie można tego od niej oczekiwać. => chybiona proba definic
                                > ji => jakich pewnych rzeczy?
                                Na przykład to,, ze miałem przypadki świętego oburzenia ze strony pracownic "white collar", że muszą sobie same przynieść z magazynu karton z katalogami (ok 7-10 kg)
                                Z mężczyznami tego problemu nie mialem mimo, że takze byli white collar.
                                > 5. Do tego dochodzi fakt, że zarówno te przywileje formalne jak i te obyczajowe
                                > często obracaja się w dłuższej perspektywie przeciwko kobietom => jakie pr
                                > zywileje obracaja sie przeciko kobietom
                                Np przywileje wokółciążowe skutkują niechęcią do zatrudniania kobiet lub zatrudnianiem ich pod warunkiem zdyskontowania w wynagrodzeniu ich przywilejów.
                                Przywileje obyczajowe skutkują mniejszą u kobiet motywacją do niezależności finansowej. mniejszą presją na karierę, zarabianie pieniędzy itd.
                                > 6. niemniej jednak nie widać jakiejś powszechnej chęci ze strony kobiet by te p
                                > rzywileje zlikwidować => nie widac checi do zlikwidowania czego?
                                Na przykład przywilejów emerytalnych, macieżyńskich itd.
                                > 7. A do tego wiele przywilejów, także tych obyczajowych, daje kobietom wymierne
                                > korzyści finansowe => jakie przywileje daja kobietom wymierne korzysci fin
                                > ansowe?
                                Zastanawiałaś sie kiedyś przed randką w czasie studiów czy Cie na nią stać?
                                Widziałas może oferty klubów i dyskotek typu: Wstęp - panowie X pln (euro, itd) , panie - gratis
                                Moje znajome z czasu liceum/studiów potrzebowały w sobotni wieczór tylko pieniędzy na powrot taksówką do domu. Drinki, piwo, kolację zazwyczaj ktoś im stawiał.
                                Co chwile ktos je gdzieś zapraszał, coś im kupował itd.
                                Niektóre jeździły po Polsce autostopem ze świadomością , ze na okazje czeka sie maks. 5 minut.
                                Oczywiście gratis.
                                Ja czasem rezygnowałem po 1-2 godzinach stania i łapania okazji.
                                To były, przyznaję, zjawiska, które miały duży wpływ na mnie.
                                Dawały cholerną motywację do działania, zarabiania pieniędzy itd.
                                > 8. Zakładam, ze Norah Vincent nie pisała o krajach muzułmańskich. Ode mnie też
                                > nie oczekuj ich obrony. => jakie przywileje maja kobiety krajow muzulmanski
                                > ch? =>
                                Ja tez nie wiem. Przyjmuje, ze ich nie mają. Czy to nie wynika w jasny sposób z mojej wypowiedzi.


                                > Jedyna informacja, ktora sie od Ciebie dowiedzialam to, ze facet nie boi sie st
                                > racic cyckow, bo ich nie ma. Ale przeciez ja sama ta informacje podalam. Wiec z
                                > wrociles mi to samo tylko innymi slowami.
                                Czyli Ty masz wybór. Mężczyzna go nie ma.
                                Kolejny przywilej :-)
                                • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 13:31
                                  morrison9 napisał:


                                  > To były, przyznaję, zjawiska, które miały duży wpływ na mnie. Dawały cholerną motywację do działania, zarabiania pieniędzy itd.

                                  To co piszesz, odnosi się także do facetow, ktorzy maja w młodości powodzenie. Ja nie miałem i bardzo się z tego powodu cieszę, bo także mnie to bardzo motywowało. Atrakcyjnym kobietom nie jest lepiej, jak piszesz, tylko łatwiej. Jak ktos ma jednak pod prąd, bardziej sie hartuje i na dbre mu wychodzi.
                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 13:45
                                    > > To były, przyznaję, zjawiska, które miały duży wpływ na mnie. Dawały chol
                                    > erną motywację do działania, zarabiania pieniędzy itd.
                                    >
                                    > To co piszesz, odnosi się także do facetow, ktorzy maja w młodości powodzenie.
                                    Owszem.
                                    > Ja nie miałem i bardzo się z tego powodu cieszę, bo także mnie to bardzo motywowało.
                                    Dokładnie tak.
                                    O to mi właśnie chodzi.
                                    > Atrakcyjnym kobietom nie jest lepiej, jak piszesz, tylko łatwiej.
                                    No to samo miałem na myśli.
                                    > Jak ktos ma jednak pod prąd, bardziej sie hartuje i na dbre mu wychodzi.
                                    Dlatego na pewno płci bym nie chciał zmienić. ;-)
                                • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 15:05
                                  No przylozyles sie. Ladnie.

                                  Moj drogi Morrisonie a slyszales powiedzenie 'going Dutch'?
                                  nl.urbandictionary.com/define.php?term=going+dutch
                                  Placenie kobiety za siebie na randce jest u mnie tak rozpowszechnione, ze nawet powstal powyzszy idiom utworzony zreszta przez Anglikow. Zatem slawa placenia za siebie w Holandii jest znana po swiecie. Dlatego ja sie tak Ciebie dopytywalam kto zaplaci za te drinki na naszym ewentualnym spotkaniu gdyz tutaj domniemywanie, ze zaplaci mezczyzna jest glupota, za ktora czeka Cie zmywanie garow w restauracji, w ktorej jadlas kolacje jak nie masz kasy ;) Serio zawsze zaklada sie placenie TYLKO za siebie rowniez na spotkaniach z przyjaciolmi. Nie ma czegos takiego jak placenie za kogos nie ma znaczenia jaka forma spotkania i z kim.

                                  Kobiety nie maja rowniez w Holandii zadnych przywilejow z tytulu wczesniejszego przejscia na emeryture. Wszyscy pracujemy rowno do 67 roku zycia.

                                  Przywileje zwiazane z macierzynstwem jak rozumiem sa dla dziecka i do wykurowania sie po porodzie. Kobiety w Holandii maja 16 tyg urlopu macierzynskiego. Same decyduja od kiedy zaczynaja go brac. Zazwyczaj zatem zaczynaja juz przed porodem jesli im jest za ciezko. Nie ma czegos takiego w Holandii jak zwolnienia chorobowe ani po porodzie jak zwolnienia na dziecko. Jak dziecko jest chore bierzesz wolne z urlopu. Jak samemu jestes chory zostajesz w domu (bez zwolnienia - nie istnieja) ale podlegasz automatycznie kontroli przez lekarza z ubezpieczenia zdrowotnego. Jak sie latwo domyslec nikt nic nie symuluje, bo podlegasz kontroli lekarskiej. To tak wyglada jak masz kontrakt. Ja akurat w ciazy pracowalam na czarno. Pracowalam do dnia porodu (wlacznie), po pracy w domu mi odeszly wody. W dwa tygodnie po porodzie wrocilam do pracy na 2 dni w tygodniu na poczatek. Na czarno to wiesz jest tak: nie pracujesz = nie masz pracy = nie masz wyplaty.

                                  Z przywilejami dotyczacymi noszenia ciezarow to pewnie zalezy w jakim zawodzie. Ja jestem miedzy innymi po szkole gastronomicznej. Pare lat pracowalam tu w kuchni w restauracji. 2 razy w tygodniu przyjezdza a la tir ze Sligro z dostawa. Musisz go samemu rozladowac do magazynu, lodowki i zarazarki (obie o wielkosci duzego pokoju)i. Nikogo nie obchodzi czy jestes kobieta czy mezczyzna, jestes na zmianie i musisz rozladowac, bo z tira ci wystawia na wozkach i jak Ci sie to wszystko rozmrozi, bo nie popierdalasz wystarczajaco szybko to masz bardzo duzy problem. Wozki wyzsze niz ja (mam 163 cm). Takze wiesz, jak jestes robolem to 7-10 kg wazy jedno pudlo z kilkuset, ktore przerzucasz na czas.

                                  Presja nauki, kariery owszem jest, inaczej musisz zapierdalac fizycznie, maz tez sie z Toba moze rozwiesc i co wtedy. O nie sorry, u mnie sie nikt nie zeni wiec nic ci sie jako kobiecie i tak nie nalezy po rozstaniu.

                                  Poza tym jak sie okazuje reszta tych przywilejow z darmowymi rozrywkami (autostop nigdy nie korzystalam) to tylko opcja dla atrakcyjnych kobiet jesli sie komus spodobaja i ma gest. A reszta?

                                  Nie wiem czy do wszstkiegoo sie odnioslam. U mnie rownouprawnienie jest. W Polsce tez tak bedzie pewnie.

                                  W zasadzie pozostaje tylko przywilej seksu, jak sobie spirale kupisz za 250 euro, gumy i Cie stac na hotel, makijaz, ciuchy, buty i drinki w barze zeby kogos wyrawc nieodrzucajacego ;) Mnie nie bardzo stac. Do fryzjera tez juz nie chodze od lat. To mozesz sobie wyobrazic jak wygladam, hehe ;-) Z facetem tez sie juz nie ustawie, bo jestem za stara. Ale wiesz co ja w sumie lubie moje zycie, bo ma sens. Nie ma na co narzekac. Przywileje niepotrzebne.
                                  • sabat.77 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 15:52
                                    Przejebane masz Kitty, co tu kryc. Wedlug mnie takim ludziom jak Ty jest na emigracji gorzej niz w kraju. Ja chociaz tez robie za niewiele wiecej niz najnizsza krajowa to przynajmniej mam w miare spokojna prace, chociaz nosze ciezary to nie robie tego na czas i mam etat na czas nieokreslony a nie niewolnictwo na czarno. Najwiekszy Twoj problem to to, ze masz tam dziecko, bo inaczej namawialbym Cie na powrot i szukanie roboty w tlumaczeniach, lektor szkoly jezykowej albo jako konsultant telefoniczny. Moglabys sie tez zalapac na rachunkowosc z jezykiem - twoje kompetencje w Polsce to kapital a w Holandii az do smierci bedziesz biala murzynka.
                                    • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 16:28
                                      sabat.77 napisał:

                                      > Przejebane masz Kitty, co tu kryc. Wedlug mnie takim ludziom jak Ty jest na emi
                                      > gracji gorzej niz w kraju. Ja chociaz tez robie za niewiele wiecej niz najnizs
                                      > za krajowa to przynajmniej mam w miare spokojna prace, chociaz nosze ciezary to
                                      > nie robie tego na czas i mam etat na czas nieokreslony a nie niewolnictwo na c
                                      > zarno. Najwiekszy Twoj problem to to, ze masz tam dziecko, bo inaczej namawialb
                                      > ym Cie na powrot i szukanie roboty w tlumaczeniach, lektor szkoly jezykowej alb
                                      > o jako konsultant telefoniczny. Moglabys sie tez zalapac na rachunkowosc z jezy
                                      > kiem - twoje kompetencje w Polsce to kapital a w Holandii az do smierci bedzies
                                      > z biala murzynka.

                                      Hehe Sabat wyobraz sobie: 67 letnia Kitty rozladowujaca tira do zamrazarki -30 st C ;) Przesadzilam z tym tirem, ciezarowa taka. Ja juz tam nie pracuje. Ale pracowalam zawsze z Holendrami, sporo babek tez, oni tak caly czas zapierdalaja do emerytury. Ale babki to faktycznie same konkretne byly, lapska, bary, zwykle podpasione, bo wiecznie przy tym zarciu. No i w kuchni to piece, palniki i frytownice chodza non stop, 50 st C. Taka zamrazara to jak raj na chwile wejsc. Najgorsze to noce, padasz z nog, a w sezonie to kuchnia do 22:00 otwarta, znaczy mozna skladac zamowienia, potem wydac i jeszcze wszystko posprzatac. Czasem do 2 w nocy. To dopiero widac jak ludzie fizycznie zapieprzaja 7 dni w tygodniu.
                                      Opcje powrotu rozwazalam, owszem, bo bez sensu uczyc sie holenderskiego w Holandii ;) Dziecko to nie problem. Dla mnie sa 2 rzeczy najwazniejsze: odchowac (juz odchowany tu byl moj wklad) i zapewnic start (to tatus juz zapewni - tu byl moj faktyczny przywilej, nigdy nie musialam placic na wlasne dziecko, to bardzo duzo, bardzo, zaplacilam tylko degradaja zawodowa czyli dalam czas i energie). Jeszcze moge dac jezyki ale skubaniec opiera sie jak moze cwaniak. Moze cos przy Uni Europejskiej znajde, do Brukseli mam niedaleko przeciez. Malo to ludzi przyjezdza tylko na weekend do domu. Zreszta praca to tez pretekst do gladkiego wyjscia z tego zwiazku.
                                      • sabat.77 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 17:06
                                        W kuchni to bym nie chcial pracowac, jedna z najgorszych prac. Fatalne na emigracji jest to, ze ci ludzie postrzegaja Cie tak, jak w Polsce postrzega sie Romow albo Rumunow. Jak nie znasz dobrze jezyka to zakladaja, ze jestes przyglupim, niewyksztalconym prostakiem. A nawet jak jezyk znasz dobrze, to i tak nie zatrudnia Cie na odpowiedzialnym stanowisku, tylko posla tluc kamienie na autostradzie. Wyjatkiem sa specjalisci i naukowcy - oni moga na emigracji zyskac. Reszta z automatu laduje w nizinach spolecznych, jestes jak szczur co probuje przezyc w kanalach.
                                        Zycze Ci powodzenia Kitty, ale cos za bardzo w ta Twoja Belgie nie wierze. Jednak Polak to Polak, a tamci ludzie sa powierzchownie przyjazni, a w glebi bardzo hermetyczni i nacjonalistyczni.
                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 17:12
                                    Kitty.
                                    Niepotrzebny wykład.
                                    Realia holenderskie niespecjalnie mnie interesują bo nie zamierzam tam ani zatrudniać ludzi ani układać sobie życia z tamtejszą kobietą.
                                    Twój konkretny przykład także nie ma żadnego praktycznego znaczenia.
                                    Jeśli zatrudniam kobietę, to musze być świadomy prawdopodobnych scenariuszy związanych z tym, że jest kobietą albo czeka mnie zaskoczenie za kilka miesięcy lub lat.
                                    Czy nie pisałaś, ze do Holandii wyjechałaś 10 lat temu?
                                    Tak na marginesie Holandia to nie jest jakis rownouprawnieniowy raj.
                                    Gender gap jest tm wiekszy niz w Polsce
                                    www.oecd.org/gender/data/genderwagegap.htm
                                    en.wikipedia.org/wiki/Gender_pay_gap#mediaviewer/File:OECD_Gender_Pay_Gap.001.png
                                    Po prostu Holandia jest krajem znacznie lepiej rozwiniętym i nawet będąc osobą słabiej opłacana łatwiej sie tam żyje niż n. w Polsce.
                                    Może holenderskiemu pracodawcy słoma z butów nie wystaje ale liczyc potrafi dobrze i na pewno uwzględnia to w swoich decyzjach zatrudnieniowych.
                                    • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 17:41
                                      morrison9 napisał:

                                      > Kitty.
                                      > Niepotrzebny wykład.

                                      Lojezu napisalam cos, jak zwykle niepotrzebnie. Wiesz co? Ty tylko pisz, a my bedziemy siedziec z rozdziawionymi japami ;)

                                      > Realia holenderskie niespecjalnie mnie interesują bo nie zamierzam tam ani zatr
                                      > udniać ludzi ani układać sobie życia z tamtejszą kobietą.
                                      > Twój konkretny przykład także nie ma żadnego praktycznego znaczenia.

                                      Kurwa dla Ciebie nie ma ale ludzie byc moze to czytaja co mysla o emigracji. Z kim sie bedziesz wiazal? Zone masz, hello? Poza tym do przywilejow sie ustosunkowalam wymienionych przez Ciebie, ktore mialy sie roztaczac po kuli ziemskiej i splywac na kobiety.

                                      > Jeśli zatrudniam kobietę, to musze być świadomy prawdopodobnych scenariuszy zwi
                                      > ązanych z tym, że jest kobietą albo czeka mnie zaskoczenie za kilka miesięcy lu
                                      > b lat.

                                      Nie zatrudniaj kobiet. Zadnych przywilejow. Niech spierdalaja ;) Pokaz im kto tu rzadzi Heniek!

                                      > Tak na marginesie Holandia to nie jest jakis rownouprawnieniowy raj.

                                      Raju to nie ma na ziemi odkad czlowieka z niego wygnano. Czy ja tu jakis raj opisywalam. Pisze tylko, ze przywilejow, ktore wymieniles nie dostrzegam. Moze w ogole pisz o sobie bedzie wiarygodniej, ze to Ty dajesz przywileje kobietom. Kolacje im kupujesz tanio maja za obciaganie ;-)
                                      • sabat.77 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 18:01
                                        hello-kitty2 napisała:

                                        > Kolacje im kupujesz tanio maja za obciaganie ;-)

                                        ... i nawet budyn na deser :D
                                      • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 18:05
                                        > Kurwa dla Ciebie nie ma ale ludzie byc moze to czytaja co mysla o emigracji.
                                        I co powiesz np Sabatowi jak się będzie zastanawiał czy nie wyjechać?
                                        "Przyjeżdżaj bo tu laski płacą za siebie więc nie musisz mieć dużo kasy"
                                        I sądzisz, ze w to uwierzy?


                                        > Poza tym do przywilejow sie ustosunk
                                        > owalam wymienionych przez Ciebie, ktore mialy sie roztaczac po kuli ziemskiej i
                                        > splywac na kobiety.
                                        Na kuli ziemskiej?
                                        Wystaczy, ze roztaczaja się o najbliższym kręgu kulturowym (kilkaset milionów ludzi)

                                        > Nie zatrudniaj kobiet. Zadnych przywilejow.
                                        Zatrudniam akurat wiele. Większość pracowników to kobiety.
                                        Nawet dodatkowe punkty za to dostawalismy przy okazji oceny wniosków za dotacje z UE:-)
                                        > Niech spierdalaja ;) Pokaz im kto tu rzadzi Heniek!
                                        Nie HENIEK tylko RYNEK :-)


                                        > Raju to nie ma na ziemi odkad czlowieka z niego wygnano. Czy ja tu jakis raj op
                                        > isywalam.
                                        Ale napisałaś, ze jest równouprawnienie.
                                        Takie równouprawnienie, że kobiety zarabiają statystycznie mniej niż męzczyźni i róznic ta jest większa niz w Polsce.
                                        Dałaś się zrobić w trąbę :-)
                                        > Pisze tylko, ze przywilejow, ktore wymieniles nie dostrzegam.
                                        To zmień sobie nicka na męski wejdź na to lub inne forum i pisz w co dziesiatym poście, ze jesteś biedna i nie masz pieniędzy.
                                        Wtedy dostrzeżesz rożnicę w traktowaniu przez otoczenie.
                                        Dopóki piszesz jako kobieta nikomu to nie przeszkadza,
                                        >Kolacje im kupujesz tanio maja za obciaganie ;-)
                                        Kolacje im kupuję po obciąganiu.
                                        Jak pokażą że na prawdę lubią to robić :-)
                                        • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 18:49
                                          morrison9 napisał:
                                          > >Kolacje im kupujesz tanio maja za obciaganie ;-)
                                          > Kolacje im kupuję po obciąganiu.
                                          > Jak pokażą że na prawdę lubią to robić :-).

                                          To mają 2 przywileje, obciągają Ci i potem dostają kolację. Takim to dobrze :)
                                        • sabat.77 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:11
                                          morrison9 napisał:

                                          > I co powiesz np Sabatowi jak się będzie zastanawiał czy nie wyjechać?
                                          > "Przyjeżdżaj bo tu laski płacą za siebie więc nie musisz mieć dużo kasy"
                                          > I sądzisz, ze w to uwierzy?

                                          A to mam nie wierzyc!? Cholera, a ja od godziny biegne z ozorem i stojacym kutasem w garsci w kierunku lotniska Katowice - Pyrzowice... Mialem zamiar zaczac zapraszac juz nawet Holenderskie celniczki na odprawie, juz dupa w powietrzu z ekscytacji ruszalem jak pies...
                                          A tu taka niespodzianka.. I stoje teraz jak ten ciul zziajany w jakims lesie, z kutasem w jednej rece i telefonem w drugiej, zimno kurde, psy bezpanskie jakies lataja dookola... Do dupy, biednemu zawsze wiatr w oczy.
                                        • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:12
                                          Morrison jestes oblesny, ludzie walcza o godne zycie na codzien, a Ty podchodzisz do wszytkiego przez pryzmat dupy do ruchania. Trzeba by byc wyjatkowa debilka zeby sie chciec z takim PUSTAKIEM jak Ty w jakis sposob zwiazac. Dla mnie to Ty jestes odpychajacy. A juz zakochac, lojezu w zyciu. W czym! W cwaniactwie? Kobiety widza w Tobie pieniadz i nic wiecej. Tam nic wiecej nie ma. Cieszacy sie madrala-pustak. Szczerze? Nie wierze, ze jakakolwiek kobieta moglaby sie Toba zainteresowac bez blink blink wiec nie szczedz im przywilejow, bo inaczej zostaniesz bez dupy ;)
                                          • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:19
                                            Miło mi.
                                            Tez Cię lubię :-)
                                            • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:30
                                              morrison9 napisał:

                                              > Miło mi.
                                              > Tez Cię lubię :-)

                                              A ja Ciebie nie. Nie dajesz sie lubic niestety.
                                              • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:41
                                                > A ja Ciebie nie. Nie dajesz sie lubic niestety.
                                                Wiesz co.
                                                Dziwi mnie,ze akurat Ty masz takie zarzuty wobec mnie.
                                                Ty nawet nie próbujesz udawać, ze masz jakieś skrupuły.
                                                Szastasz cynizmem na lewo i prawo. Obnosisz się z nim, podkreślasz swoja bezwzględnośc i bezceremonialność w traktowaniu mężczyzn. Z upodobaniem kopiesz ich po kroczu co jest Ci wybaczane wiec uznajesz że to jest fajne i robisz to z jeszcze większą ochotą.
                                                Wrażliwa się robisz dopiero jak ktoś Cie uderzy w czułe miejsce.
                                                Wtedy podnosisz raban i potępiasz cynizm bo wtedy zaczynasz go postrzegać jako zagrożenie dla Ciebie lub osób, z ktorymi w jakiś sposób sie identyfikujesz (np. kobiet)
                                                Dopóki czujesz w dyskusji przewagę jesteś gotowa kpić i szydzić (nawet z pracy byś mnie zwolniła)
                                                A jak się zapędzisz w kozi róg i zastajesz pokonana własną bronią to się wrażliwa dusza w Tobie odzywa.
                                                • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 19:55
                                                  morrison9 napisał:

                                                  > > A ja Ciebie nie. Nie dajesz sie lubic niestety.
                                                  > Wiesz co.
                                                  > Dziwi mnie,ze akurat Ty masz takie zarzuty wobec mnie.
                                                  > Ty nawet nie próbujesz udawać, ze masz jakieś skrupuły.
                                                  > Szastasz cynizmem na lewo i prawo. Obnosisz się z nim, podkreślasz swoja bezwzg
                                                  > lędnośc i bezceremonialność w traktowaniu mężczyzn. Z upodobaniem kopiesz ich p
                                                  > o kroczu co jest Ci wybaczane wiec uznajesz że to jest fajne i robisz to z jesz
                                                  > cze większą ochotą.
                                                  > Wrażliwa się robisz dopiero jak ktoś Cie uderzy w czułe miejsce.
                                                  > Wtedy podnosisz raban i potępiasz cynizm bo wtedy zaczynasz go postrzegać jako
                                                  > zagrożenie dla Ciebie lub osób, z ktorymi w jakiś sposób sie identyfikujesz (np
                                                  > . kobiet)
                                                  > Dopóki czujesz w dyskusji przewagę jesteś gotowa kpić i szydzić (nawet z pracy
                                                  > byś mnie zwolniła)
                                                  > A jak się zapędzisz w kozi róg i zastajesz pokonana własną bronią to się wrażli
                                                  > wa dusza w Tobie odzywa.

                                                  Nie musisz mi nic wybaczac. Nie dawaj mi zadnych przywilejow. Powiem wiecej: tez mnie kopnij. Nie czuje nigdy w dyskusji, ze mam jakas przewage. Ja juz to mowilam: nie dyskutuje zeby przewage zdobywac, wygrywac czy miec racje. W ogole mnie to nie interesuje. W zwiazku z tym nie moge tez w dyskusji przegrac. Mam sympatie i antypatie, a wkurwia mnie absolutnie kazdy czasami lacznie z tymi, ktorych kocham. Uznaje, ze to jest normalne. Nie chce przejsc przez zycie gladko.

                                                  Traktuj mnie jak mezczyne, nie potrafisz?
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:00
                                                    > Traktuj mnie jak mezczyne, nie potrafisz?
                                                    Potrafię.
                                                    Tylko, ze wtedy jakakolwiek dyskusja sie skończy bo poczujesz się dotknięta, zaatakowana itd mimo, ze będzie sie to mieściło w kanonie chwytów na które pozwalasz sobie w stosunku do innych.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:05
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > > Traktuj mnie jak mezczyne, nie potrafisz?
                                                    > Potrafię.
                                                    > Tylko, ze wtedy jakakolwiek dyskusja sie skończy bo poczujesz się dotknięta, za
                                                    > atakowana itd mimo, ze będzie sie to mieściło w kanonie chwytów na które pozwal
                                                    > asz sobie w stosunku do innych.

                                                    A co stoi na przeszkodzie zebys ja brutalnie, po mesku zakonczyl?

                                                    Sluchaj sam sie splycasz do bolu w swoich wypowiedziach. Jak mam na nie reagowac? Piszesz powiedz Sabatowi, zeby jechal na obczyzne, bo tam laski placa za siebie. To rozumiem zart, no bo jak ma czlowiek bez srodkow porzucac swoje zycie, dzieci zeby co? Ja mam chyba inne poczucie humoru. To mnie nie smieszy. A Ty wstawiasz wszedzie te buzki usmiechiete. Nie no nie zakladam, ze mozesz byc az tak pusty ale takie wmocje we mnie wzbudzasz to je wyrazam. Co mam robic wobec Ciebie? Smiac sie z Toba? Czego oczekujesz po takich tekstach?
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:34
                                                    Zakładam, ze Sabat jest zbyt inteligentny by się poczuć dotknięty.
                                                    Tak na prawdę jestem do niego bardzo podobny.
                                                    Różnica jest taka, że mnie się w miarę dobrze powodzi finansowo.

                                                    Pytałaś kiedyś co mnie ukształtowało.
                                                    Kiedyś, kilkanaście lat temu byłem na dnie, długi, zero kasy, konflikty.
                                                    Poznałem wtedy przez internet dziewczynę o nicku "załamana" czy jakos tak.
                                                    (to było zanim poznałem żonę, inna epoka)
                                                    Umówiłem się z nią na drinka.
                                                    Zapytałem dlaczego ma nicka "załamana", jakie ma problemy?
                                                    Zaśmiała mi się, że wcale nie jest załamana a przyjeła taki nick bo faceci na to lecą, zaraz chcą ją pocieszać, ofiarują pomoc.
                                                    Pogadaliśmy trochę a kiedy ona wyczuła moją słabość, zorientowała się, że nie śmierdzę kasą powiedziała, że wychodzi do toalety i już nie wróciła.
                                                    Walnąłem głową o dno i musiałem się odbić.
                                                    Następna kobieta, z którą się spotykałem powiedziała po którymś spotkaniu, ze jestem typem człowieka, który chyba w ogóle nie ma problemów.
                                                    Takie sytuacje mnie ukształtowały.

                                                    Dobrze wiem jak czuje się Sabat.
                                                    Rok temu umarł mój pies.
                                                    Przyjaciel.
                                                    Kluczowy element mojej wizji szczęśliwego życia.
                                                    Zorganizowałem mu pochowek na specjalnym cmentarzu dla zwierząt daleko do domu (nie ma takiego w pobliżu Krakowa)

                                                    Różnica między nami jest na prawdę minimalna aczkolwiek w praktyce fundamentalna: ja mam kasę.
                                                    I mam porównanie jaką to robi różnicę w przypadku mężczyzny.

                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:45
                                                    A tak sobie o Tobie pomyslalam wlasnie Morrison: dlaczego Ty sie nie otworzysz zamiast blaznowac. I nawet na chwile sie wystraszylam, ze sie obraziles na dobre.

                                                    Sluchaj to powiedz jeszcze czego chcesz? Co moge dla Ciebie zrobic? W ogole czego Ci potrzeba? Czego oczekujesz od kobiet za te przywileje?
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:52
                                                    Mówiac w uproszczeniu otwieram się przed kobietą kiedy uznaję, ze jest mi obojętne ona jak na to zareaguje i dochodzę do wniosku, ze nie przeszkadza mi jeśli ona ucieknie.
                                                    Czasem jest to niezły sposób na ulotnienie się życia kobiety bez ranienia jej.
                                                    Po prostu sprawiam, ze ona się ulatnia :-)
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 20:58
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Mówiac w uproszczeniu otwieram się przed kobietą kiedy uznaję, ze jest mi oboję
                                                    > tne ona jak na to zareaguje i dochodzę do wniosku, ze nie przeszkadza mi jeśli
                                                    > ona ucieknie.
                                                    > Czasem jest to niezły sposób na ulotnienie się życia kobiety bez ranienia jej.
                                                    > Po prostu sprawiam, ze ona się ulatnia :-)

                                                    Czyli nigdy nie otwierasz sie przez osoba, do ktorej sie zblizyles?
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:18

                                                    > Czyli nigdy nie otwierasz sie przez osoba, do ktorej sie zblizyles?
                                                    No zdarzało się ale zazwyczaj źle się to kończyło :-)
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:17
                                                    morrison9 napisał:

                                                    >
                                                    > > Czyli nigdy nie otwierasz sie przez osoba, do ktorej sie zblizyles?
                                                    > No zdarzało się ale zazwyczaj źle się to kończyło :-)

                                                    Dobra a czy przez ten czas zblizyles sie z jakas kobieta do tego, czego szukasz? Czy odbijasz sie od kazdej szybko z rozczarowaniem?
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:24
                                                    Kitty.
                                                    Nie chce mi sie o tym pisać.
                                                    Zanim dojdę do meritum i podsumowań już sobie każdy dopowie co mu tam będzie pasowało.
                                                    Gdzieś mniej więcej w 1/3 wypowiedzi zaczniesz mi wmawiać co kobieta X, której nie znasz pomyślala w sytuacji Y , której nie byłaś świadkiem.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:34
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Kitty.
                                                    > Nie chce mi sie o tym pisać.
                                                    > Zanim dojdę do meritum i podsumowań już sobie każdy dopowie co mu tam będzie pa
                                                    > sowało.
                                                    > Gdzieś mniej więcej w 1/3 wypowiedzi zaczniesz mi wmawiać co kobieta X, której
                                                    > nie znasz pomyślala w sytuacji Y , której nie byłaś świadkiem.

                                                    Ok zrozumialam. Juz o nic Cie nie pytam. Porozmawiaj sobie z innymi.
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:12
                                                    morrison9 napisał:

                                                    Pogadaliśmy trochę a kiedy ona wyczuła moją słabość, zorientowała się, że nie śmierdzę kasą powiedziała, że wychodzi do toalety i już nie wróciła. Walnąłem głową o dno i musiałem się odbić.

                                                    I odbijasz sobie na innych? Nie warto.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:18
                                                    > Pogadaliśmy trochę a kiedy ona wyczuła moją słabość, zorientowała się, że nie ś
                                                    > mierdzę kasą powiedziała, że wychodzi do toalety i już nie wróciła. Walnąłem g
                                                    > łową o dno i musiałem się odbić.
                                                    >
                                                    > I odbijasz sobie na innych? Nie warto.
                                                    Shit.
                                                    No gówno prawda.
                                                    Teraz będe tłumaczył, ze to nie ma nic wspólnego z zemstą czy czymś w tym rodzaju.
                                                    Do dupy są te internetowe dyskusje.
                                                    Ktoś kto mnie zna w realu może zarzucić mi wiele ale na pewno nie jakies tam ogdrywanie.
                                                    Mam za bardzo wysoko rozwinięte poczucie sprawiedliwości i wiem, ze odegrałbym sie na innej niż ta, która być może na to by zaslugiwała.
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:28
                                                    morrison9 napisał:

                                                    Walnąłem głową o dno i musiałem się odbić.
                                                    > >
                                                    > > I odbijasz sobie na innych? Nie warto.

                                                    > Shit.
                                                    > No gówno prawda. Teraz będe tłumaczył, ze to nie ma nic wspólnego z zemstą czy czymś w tym rodzaju.
                                                    > Do dupy są te internetowe dyskusje.
                                                    > Ktoś kto mnie zna w realu może zarzucić mi wiele ale na pewno nie jakies tam ogdrywanie.
                                                    > Mam za bardzo wysoko rozwinięte poczucie sprawiedliwości i wiem, ze odegrałbym sie na innej niż ta, która być może na to by zaslugiwała.

                                                    W tych dyskusjach ludzie widzą Cię takiego, jakim jestes, a nie takiego, jakbys chciał się sam widzieć. To nie zemsta ale mały rewanz za upokorzenie, ktorego sie nię nigdy nie zapomina.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:31

                                                    > W tych dyskusjach ludzie widzą Cię takiego, jakim jestes, a nie takiego, jakbys
                                                    > chciał się sam widzieć. To nie zemsta ale mały rewanz za upokorzenie, ktorego
                                                    > sie nię nigdy nie zapomina.
                                                    Ale nie rewanż na innej osobie.
                                                    To byłby absurd.
                                                    Zbyt dużą wagę przyjmuję do logiki by rewanżowac się na X za to ze na odcisk nadepnął (nadepneła) mi Y
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:05
                                                    morrison9 napisał:
                                                    > Ale nie rewanż na innej osobie.
                                                    > To byłby absurd.
                                                    > Zbyt dużą wagę przyjmuję do logiki by rewanżowac się na X za to ze na odcisk na depnął (nadepneła) mi Y.

                                                    Teraz to Ty , (dzięki pracy, pracowitości itd)., jestes górą i sobie odbijasz na kobiecym rodzie.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:12
                                                    marek.zak1 napisał:

                                                    > Teraz to Ty , (dzięki pracy, pracowitości itd)., jestes górą i sobie odbijasz n
                                                    > a kobiecym rodzie.

                                                    Okazuje się,że to bez znaczenia, czy się ma kasę czy nie, zawsze się znajdzie jakiś sposób,żeby swoje kompleksy i "traumy" na przeciwnej płci sobie odbić...
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:50
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Dobrze wiem jak czuje się Sabat.
                                                    > Rok temu umarł mój pies.
                                                    > Przyjaciel.
                                                    > Kluczowy element mojej wizji szczęśliwego życia.
                                                    > Zorganizowałem mu pochowek na specjalnym cmentarzu dla zwierząt daleko do domu
                                                    > (nie ma takiego w pobliżu Krakowa)
                                                    --------------
                                                    Pyjona! Co prawda nie wiem po cholerę zmarłemu psu pochówek (zresztą tak samo jak zmarłemu człowiekowi) ale ja bardzo lubię ludzi, którzy lubią zwierzęta i bardzo nie lubię tych, którzy zwierząt nie lubią.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:54
                                                    > Pyjona! Co prawda nie wiem po cholerę zmarłemu psu pochówek (zresztą tak samo j
                                                    > ak zmarłemu człowiekowi) ale ja bardzo lubię ludzi, którzy lubią zwierzęta i ba
                                                    > rdzo nie lubię tych, którzy zwierząt nie lubią.
                                                    Pochówek , pogrzeb zwierząt, ludzi itd nie jest da tych co umarli tylko dla tych którzy żyją.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 21:59
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > > Pyjona! Co prawda nie wiem po cholerę zmarłemu psu pochówek (zresztą tak
                                                    > samo j
                                                    > > ak zmarłemu człowiekowi) ale ja bardzo lubię ludzi, którzy lubią zwierzęt
                                                    > a i ba
                                                    > > rdzo nie lubię tych, którzy zwierząt nie lubią.
                                                    > Pochówek , pogrzeb zwierząt, ludzi itd nie jest da tych co umarli tylko dla tyc
                                                    > h którzy żyją.
                                                    -------------
                                                    Skoro to rozumiesz, to tym bardziej nie rozumiem. To nie lepiej było pochować psa pod gruszą albo jakąś jabłonią w twojej okolicy? Ale nie wnikam, ważne, że pies miał szczęśliwe życie.
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:02
                                                    wont napisał:

                                                    Skoro to rozumiesz, to tym bardziej nie rozumiem. To nie lepiej było pochować psa pod gruszą albo jakąś jabłonią w twojej okolicy? Ale nie wnikam, ważne, że pies miał szczęśliwe życie.

                                                    Ja moją poprzednią bokserkę zawinąłem w koc i pochowałem w moim ogrodzie. jasne ze niezgodnie z prawem, ale co tam.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:11
                                                    marek.zak1 napisał:

                                                    > Ja moją poprzednią bokserkę zawinąłem w koc i pochowałem w moim ogrodzie. jasne
                                                    > ze niezgodnie z prawem, ale co tam.
                                                    -----------
                                                    Co ty nie powiesz? To już własnego psa nie można pochować we własnym ogrodzie? Jezu... To dobrze, że nie mam własnego ogrodu.

                                                    Wiesz co? Boksery są fajne. Ten pies znajomych, którym się opiekowałem, ten mix boksera i amstafa, był zajebisty. Spał ze mną w łóżku, łaził za mną krok w krok po mieszkaniu, stukał mnie pyskiem, żebym go głaskał, pakował się na chama i przepychał ze mną jak leżałem na wąskiej sofie. Kurde, świetny psiak. Ale pić wody to nie umiał ;)
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:16
                                                    wont napisał:

                                                    > marek.zak1 napisał:
                                                    >
                                                    > > Ja moją poprzednią bokserkę zawinąłem w koc i pochowałem w moim ogrodzie.
                                                    > jasne ze niezgodnie z prawem, ale co tam.
                                                    > -----------
                                                    > Co ty nie powiesz? To już własnego psa nie można pochować we własnym ogrodzie?

                                                    Nie. Trzeba zawiadomić odpowiednie służby, a one zabieraja psa i go utylizują.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:26
                                                    wont napisał:

                                                    > Wiesz co? Boksery są fajne. Ten pies znajomych, którym się opiekowałem, ten mix
                                                    > boksera i amstafa, był zajebisty. Spał ze mną w łóżku, łaził za mną krok w kro
                                                    > k po mieszkaniu, stukał mnie pyskiem, żebym go głaskał, pakował się na chama i
                                                    > przepychał ze mną jak leżałem na wąskiej sofie. Kurde, świetny psiak. Ale pić w
                                                    > ody to nie umiał ;)

                                                    Co by nie mowic, to sutenerem bylbys swietnym Wont, szkoda, ze Marek tego nie docenil ;-)))
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:29
                                                    mabelle2000 napisała:


                                                    > Co by nie mowic, to sutenerem bylbys swietnym Wont, szkoda, ze Marek tego nie docenil ;-))).

                                                    Doceniam. Sowa jest ze mną. Bardzo się kochamy :).
                                                    zakbajka.blog.onet.pl/2015/03/07/taniec-z-gwiazdami-dancing-with-stars/
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:39
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Co by nie mowic, to sutenerem bylbys swietnym Wont, szkoda, ze Marek tego nie d
                                                    > ocenil ;-)))
                                                    --------------
                                                    Dzięki :) Ale pisałem poważnie, zabujałem się trochę w tym psiaku.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:07
                                                    wont napisał:

                                                    > morrison9 napisał:
                                                    >
                                                    > > > Pyjona! Co prawda nie wiem po cholerę zmarłemu psu pochówek (zreszt
                                                    > ą tak
                                                    > > samo j
                                                    > > > ak zmarłemu człowiekowi) ale ja bardzo lubię ludzi, którzy lubią zw
                                                    > ierzęt
                                                    > > a i ba
                                                    > > > rdzo nie lubię tych, którzy zwierząt nie lubią.
                                                    > > Pochówek , pogrzeb zwierząt, ludzi itd nie jest da tych co umarli tylko d
                                                    > la tyc
                                                    > > h którzy żyją.
                                                    > -------------
                                                    > Skoro to rozumiesz, to tym bardziej nie rozumiem. To nie lepiej było pochować p
                                                    > sa pod gruszą albo jakąś jabłonią w twojej okolicy? Ale nie wnikam, ważne, że p
                                                    > ies miał szczęśliwe życie.

                                                    Moj pies mial szczesliwe zycie, zmarl mi na rekach i pochowalam go w lesie. Juz mnie lubisz?
                                                    Viva jakie zycie jest proste i wszyscy sie lubimy, bo kazdy z nas mial psa ze szczesliwym zyciem yoohoo ;-)
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:12
                                                    hello-kitty2 napisała:
                                                    > Viva jakie zycie jest proste i wszyscy sie lubimy, bo kazdy z nas mial psa ze szczesliwym zyciem yoohoo ;-) .

                                                    Pozdrowienia od Sowy:)
                                                    zakbajka.blog.onet.pl/2015/03/07/taniec-z-gwiazdami-dancing-with-stars/
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:21
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Viva jakie zycie jest proste i wszyscy sie lubimy, bo kazdy z nas mial psa ze s
                                                    > zczesliwym zyciem yoohoo ;-)

                                                    No ba, pies ma szczesliwe zycie, a jego wlasciciel je na obiad ciele, ktoremu poderznieto gardlo i obdarto ze skory. Daje slowo, lubie tych litosciwych co to jedna raczka glaskaja kotka, a druga wpieprzaja kurze udko. Najlepszy przyklad hipokryzji jaki znam.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:30
                                                    Zawsze nad zastanawiałem nad tym dylematem o którym piszesz.
                                                    Jest jeszcze inny:
                                                    dajesz swemu zwierzakowi mięso innych zwierząt, ktore jedni ludzie zabijają a inni traktują ten sam gatunek jak przyjaciól i chronią.
                                                    Przy określonym zbiegu okoliczności zamiast danego zwierzaka opiekowałbym się jego niedoszłym jedzeniem
                                                    Nie mam na taki dylemat spójnej odpowiedzi i oceny.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:30
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > No ba, pies ma szczesliwe zycie, a jego wlasciciel je na obiad ciele, ktoremu p
                                                    > oderznieto gardlo i obdarto ze skory. Daje slowo, lubie tych litosciwych co to
                                                    > jedna raczka glaskaja kotka, a druga wpieprzaja kurze udko. Najlepszy przyklad
                                                    > hipokryzji jaki znam.

                                                    E Mabelle, bez przesady.Kota głaskam, kupuję mu karmę w puszce, bo sałaty jadł nie będzie;-)
                                                    Owszem, masowa produkcja mięsa i ubój zwierząt bajką nie jest, ale...w naturze zwierzęta bywa że cierpią bardziej, nadgryzione,cierpiące i konające dłużej.
                                                    A słyszałaś o amerykańskiej naukowiec Temple Grandin ( nawet film o niej nakręcono) która cierpiąc na autyzm, posiada specyficzne cechy pozwalające jej postrzegać i odczuwać rzeczywistość w sposób zbliżony do zwierząt ( ssaków rzecz jasna)
                                                    Temple jest doktorem nauk o zwierzętach ( zootechniki) i jest autorką projektów urządzeń i ciągów technologicznych do humanitarnego uboju zwierząt, w myśl zasady, że skoro doprowadzamy w trakcie hodowli i chowu od zaistnienia zwierząt, jesteśmy za nie w pełni odpowiedzialni, za ich dobrostan od urodzenia aż do śmierci.
                                                    pl.wikipedia.org/wiki/Temple_Grandin
                                                    Polecam poczytać o niej więcej, film też ciekawy.
                                                    www.filmweb.pl/film/Temple+Grandin-2010-491384
                                                    Także hipokryzja hipokryzji nierówna ;-)
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:38
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Owszem, masowa produkcja mięsa i ubój zwierząt bajką nie jest, ale...w naturze
                                                    > zwierzęta bywa że cierpią bardziej, nadgryzione,cierpiące i konające dłużej.

                                                    Nie o to chodzi. Chodzi o chelpienie sie wrazliwym serduszkiem. To samo serduszko jakos nie drgnie gdy przychodzi ochota zwierze zjesc. Wychodzi wiec na to, ze jedne zwierzeta sa do jedzenia, a inne "do kochania", chociaz budowa ich ukladu nerwowego jednoznacznie wskazuje, ze bol odczuwaja tak samo. Kto ustalil podzial na "jadalne" i "do kochania" ?


                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:47
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Nie o to chodzi. Chodzi o chelpienie sie wrazliwym serduszkiem. To samo serdusz
                                                    > ko jakos nie drgnie gdy przychodzi ochota zwierze zjesc. Wychodzi wiec na to, z
                                                    > e jedne zwierzeta sa do jedzenia, a inne "do kochania", chociaz budowa ich ukla
                                                    > du nerwowego jednoznacznie wskazuje, ze bol odczuwaja tak samo. Kto ustalil pod
                                                    > zial na "jadalne" i "do kochania" ?

                                                    Zasadniczo mięsożerne nie są jadalne, bo ich mięso jest niesmaczne ( poza rybami drapieżnikami)
                                                    Ale już futerkowe mięsożerne są na futerko...
                                                    Pies i kot z racji swej inteligencji, funkcji pełnią rolę towarzyszącą, ale to akurat w naszej kulturze.
                                                    Mabelle, nie warto się buntować przeciwko oczywistościom, znając branżę produkcji żywności powiem Ci,że najważniejszy jest dobrostan zwierząt od urodzenia aż do śmierci, chów zgodny z naturalną biologią i behawiorem zwierząt, minimalizowanie stresu.

                                                    morrison9 napisał:

                                                    "(...)dajesz swemu zwierzakowi mięso innych zwierząt, ktore jedni ludzie zabijają a inni traktują ten sam gatunek jak przyjaciól i chronią (...)"

                                                    Polecam zaprzyjażnić się z półtonowym bykiem, podobnej wagi świnią ( owszem, inteligentną ale i niebezpieczną czasem...) a z drobiem, królikami, rybami hodowlanymi można spróbować ;-)
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:53
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Polecam zaprzyjażnić się z półtonowym bykiem, podobnej wagi świnią ( owszem, in
                                                    > teligentną ale i niebezpieczną czasem...) a z drobiem, królikami, rybami hodowl
                                                    > anymi można spróbować ;-)
                                                    -----------------
                                                    Czytałem kiedyś o wychowanej w mieszkaniu w bloku zwykłej kurze, która wychodziła z ludźmi na spacery, reagowała na nich, no zachowywała się jak normalne zwierzę domowe.

                                                    A tutaj masz historię zwykłej świni, ale o tyle niezwykłej, że mieszkającej w zwykłym mieszkaniu w bloku na Ursynowie:
                                                    www.haloursynow.pl/artykuly/poznaj-swinke-lily-mieszka-i-spaceruje-na-ursynowi,2447.htm
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:57
                                                    wont napisał:

                                                    > A tutaj masz historię zwykłej świni, ale o tyle niezwykłej, że mieszkającej w z
                                                    > wykłym mieszkaniu w bloku na Ursynowie:

                                                    Ależ dziękuję z całego serca, ale ja z tobą nie gadam, ze złego doświadczenia wiem,że możesz mi niespodziewanie i chamsko dokopać w dyskusji, a ja Bogu ducha winna jestem;-)
                                                    Także dziękuję raz jeszcze, postoję.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:21
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > wont napisał:
                                                    >
                                                    > > A tutaj masz historię zwykłej świni, ale o tyle niezwykłej, że mieszkając
                                                    > ej w z
                                                    > > wykłym mieszkaniu w bloku na Ursynowie:
                                                    >
                                                    > Ależ dziękuję z całego serca, ale ja z tobą nie gadam, ze złego doświadczenia w
                                                    > iem,że możesz mi niespodziewanie i chamsko dokopać w dyskusji, a ja Bogu ducha
                                                    > winna jestem;-)
                                                    > Także dziękuję raz jeszcze, postoję.
                                                    -----------
                                                    Słuchaj mojemail - obiecuję, że nie dokopię ci niespodziewanie i chamsko, ok? Najwyżej chamsko :)

                                                    Dobra, co było i nie jest nie pisze się w rejestr. Ja mam inne wspomnienie tamtych dyskusji - pamiętam, że przypieprzałaś się do mnie ze swoją przyjaciółką a ja się tylko broniłem, tak jak umiałem. A potem może jakoś nie miałem ochoty się łatwo pogodzić. Ale teraz to już jest zamierzchła przeszłość. Więc jeśli masz ochotę to możemy normalnie rozmawiać, bo nie mam najmniejszego zamiaru kiedykolwiek cię ani niespodziewanie ani chamsko zaatakować.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 10:55
                                                    wont napisał:

                                                    "Słuchaj mojemail - obiecuję, że nie dokopię ci niespodziewanie i chamsko, ok? Najwyżej chamsko :)"

                                                    Obiecanki cacanki. Zastanowię się ale nie obiecuję.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:38
                                                    wont napisał:

                                                    > A tutaj masz historię zwykłej świni, ale o tyle niezwykłej, że mieszkającej w z
                                                    > wykłym mieszkaniu w bloku na Ursynowie:
                                                    > www.haloursynow.pl/artykuly/poznaj-swinke-lily-mieszka-i-spaceruje-na-ursynowi,2447.htm

                                                    Fajna. Lubie swinie. Po porodzie stwierdzilam, ze mi ciezko tam gdzie pracowalam, a ktos mi powiedzial, ze potrzebuja kogos z polskim do swiniarni. Mysle sobie, hmm lubie swinie, na jakis czas. Jak tam poszlam to kazali mi zalozyc taki kombinezon i poprowadzili mnie do porodu swini. Mialam zajmowac sie tymi rodzacymi i odbierac male. Jak ja to wszystko zobaczylam to spieprzylam stamtad, rzucialm ten kombinezon w diably, a w domu sie spirytusem na calym ciele zdezynfekowalam z tego stresu. Ja bylam swiezo upieczona matka, a oni kazali mi takie co sie jeszcze z pepowiny porzadnie nie oderwalo, a na nogi nie stanelo i nie chodzi z tej pepowiny zrywac i o sciane zabijac. Juz nie mowiac o tym, ze ta swinia lezala w klatce tak waskiej, ze sie nie byla w stanie obrocic czy przewrocic. Nigdy czegos takiego nie widzialam, a tu gdzie mieszkam pelno takich swiniarni. Swinie zyja w nich bez swiatla dzinnego. Traumatyczne przezycie.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:40

                                                    > Swinie zyja w nich bez swiatla dzinnego. Traumatyczne przezycie.
                                                    >
                                                    Ale przecież y mało współczująca jesteś.
                                                    Mimo, zę na weterynarię zdawałaś
                                                    No, tak kiedyś pisałaś ...
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:54
                                                    morrison9 napisał:

                                                    >
                                                    > > Swinie zyja w nich bez swiatla dzinnego. Traumatyczne przezycie.
                                                    > >
                                                    > Ale przecież y mało współczująca jesteś.
                                                    > Mimo, zę na weterynarię zdawałaś
                                                    > No, tak kiedyś pisałaś ...

                                                    Zdalam z chemii, a z biologii nie i sie nie dostalam. A biologii bylam pewna, bo na maturze 5. Stare dzieje. Mysli o Warszawie.

                                                    Sluchaj Morrison Ty mnie nie znasz. Ja sie nie zawsze odkrywam. Nie chce epatowac cieplem, szczesciem, empatia i zrozumieniem, bo jestem tez taka jak tu, a wtedy to jest dopiero spadek z wysokosci i trzask o glebe dla daceta. Rozumiesz? Jestem zdania, ze najuczciwiej jest sie dawac poznawac od najgorszej strony, ktora juz znasz ;0

                                                    Ja nie chcialam byc weterynarzem od pieskow i kotkow w Wawce tylko wyjechac gdzies na zabita dechami wies i tam porody krowom klaczom odbierac. Wiem glupkowate marzenia nastolatki ;)
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:47
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Fajna. Lubie swinie

                                                    Ja tez. Swinie ze swoja inteligencja plasuja sie zaraz po szympansach, delfinach, szczurach i psach. Moze kiedys bede miec miniaturke. Bedzie miec na imie Sznycel ;-)
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 00:07
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Ja tez. Swinie ze swoja inteligencja plasuja sie zaraz po szympansach, delfina
                                                    > ch, szczurach i psach. Moze kiedys bede miec miniaturke. Bedzie miec na imie Sz
                                                    > nycel ;-)

                                                    hehe dobre. Zuwazylam, ze bardziej mnie urzekaja psy, ktore przypominaja swinie i tak chrzakaja. Cos jest fajnego w tym swinskim zachowaniu i sa sliczne, chcoc swinski bkond u czlowieka to kojarzy sie z brzydota, a mi sie to podoba, ten kolor i brak siersci. Aha one sa bardzo cieplutkie w dotyku. Wiem, ze strasznie infantylnie podchodze. Ja bym dala jakies imie co mozna zdrabniac. Schabik? ;-) No i co tu ukrywac, ja strasznie lubie podpasienie zwierzat, tamta swinia z Ursynowa to za wyscigowa byla dla mnie. Byski takie kluski ooo to fajne. Nie wiem skad mi sie to bierze. Moze, ze siostry matki po 100 kg mialy ;-)
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:48
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Fajna. Lubie swinie. Po porodzie stwierdzilam, ze mi ciezko tam gdzie pracowala
                                                    > m, a ktos mi powiedzial, ze potrzebuja kogos z polskim do swiniarni. Mysle sobi
                                                    > e, hmm lubie swinie, na jakis czas. Jak tam poszlam to kazali mi zalozyc taki k
                                                    > ombinezon i poprowadzili mnie do porodu swini. Mialam zajmowac sie tymi rodzacy
                                                    > mi i odbierac male. Jak ja to wszystko zobaczylam to spieprzylam stamtad, rzuci
                                                    > alm ten kombinezon w diably, a w domu sie spirytusem na calym ciele zdezynfekow
                                                    > alam z tego stresu. Ja bylam swiezo upieczona matka, a oni kazali mi takie co s
                                                    > ie jeszcze z pepowiny porzadnie nie oderwalo, a na nogi nie stanelo i nie chodz
                                                    > i z tej pepowiny zrywac i o sciane zabijac. Juz nie mowiac o tym, ze ta swinia
                                                    > lezala w klatce tak waskiej, ze sie nie byla w stanie obrocic czy przewrocic. N
                                                    > igdy czegos takiego nie widzialam, a tu gdzie mieszkam pelno takich swiniarni.
                                                    > Swinie zyja w nich bez swiatla dzinnego. Traumatyczne przezycie.
                                                    ---------------
                                                    Straszne.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 11:17
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    "(...)Ja bylam swiezo upieczona matka, a oni kazali mi takie co sie jeszcze z pepowiny porzadnie nie oderwalo, a na nogi nie stanelo i nie chodzi z tej pepowiny zrywac i o sciane zabijac. Juz nie mowiac o tym, ze ta swinia lezala w klatce tak waskiej, ze sie nie byla w stanie obrocic czy przewrocic. Nigdy czegos takiego nie widzialam, a tu gdzie mieszkam pelno takich swiniarni. Swinie zyja w nich bez swiatla dzinnego. Traumatyczne przezycie (...)"

                                                    O ścianę zabijać? Ale jak, po selekcji negatywnej? Nie spotkałam się z takimi praktykami...
                                                    Tu jest artykuł o tym,że słabszym sztukom się pomaga,a o ile nie rokują dobrze, nie ratuje, ale zabijanie o ścianę?
                                                    www.farmer.pl/produkcja-zwierzeca/trzoda-chlewna/selekcja-wsrod-prosiat,7367.html
                                                    Ta wąska klatka to tzw, porodówka, ma na celu zapobieganie przygniataniu prosiąt przez lochę, jest tymczasowa. Z tym,że te wszystkie technologie rusztowego chowu ( na betonie,tworzywie sztucznym) przyszły do nas z zachodniej Europy, one nie spełniają wymogu dobrostanu zwierzęcia, bo świnia musi mieć materiał do rycia i budowy gniazda tj. słoma.
                                                    Rolnicy dają również swoim zwierzętom stare piłki skórzane, opony do zabawy, świnie musi coś mieć do zabawy i manipulacji.
                                                    Tradycyjnie w Polsce stosowało się i nadal się stosuje naturalny, ściółkowy chów.
                                                    W zasadzie bardziej produkcja roślinna jest mi bliższa, ale z racji zawodu to też muszę wiedzieć.
                                                    Szkoda,że nie jesteś weterynarzem, z tym,że ja nie znam ani jednej kobiety weterynarza od dużych zwierząt, to wymaga siły fizycznej, widziałam badanie "ginekologiczne" klaczy, toż ten chłop po ramię rękę wsadził klaczy, żeby zbadać...
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 12:11
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > O ścianę zabijać? Ale jak, po selekcji negatywnej? Nie spotkałam się z takimi p
                                                    > raktykami...

                                                    Te nierokujace wlasnie o sciane, takie co sie podnosily chociaz na przednich, a powloczyly tylnymi to kazali usztywniac tyle nogi.

                                                    > Ta wąska klatka to tzw, porodówka, ma na celu zapobieganie przygniataniu prosią
                                                    > t przez lochę, jest tymczasowa.

                                                    Aaa to dobrze, bo ja myslalam, ze ja sie tam z ta rodzaca zaplacze ale byc moze ja jeszcze bylam na tych poporodowych hormonach, mialam empatie w zyciowym szczycie ;)

                                                    Z tym,że te wszystkie technologie rusztowego ch
                                                    > owu ( na betonie,tworzywie sztucznym) przyszły do nas z zachodniej Europy, one
                                                    > nie spełniają wymogu dobrostanu zwierzęcia, bo świnia musi mieć materiał do ryc
                                                    > ia i budowy gniazda tj. słoma.
                                                    > Rolnicy dają również swoim zwierzętom stare piłki skórzane, opony do zabawy, św
                                                    > inie musi coś mieć do zabawy i manipulacji.
                                                    > Tradycyjnie w Polsce stosowało się i nadal się stosuje naturalny, ściółkowy chó
                                                    > w.

                                                    No wlasnie mialam wrazenie, ze ona lezala na betonie ale ocenilam, ze moze klopoty z pamiecia mam.

                                                    > W zasadzie bardziej produkcja roślinna jest mi bliższa, ale z racji zawodu to t
                                                    > eż muszę wiedzieć.
                                                    > Szkoda,że nie jesteś weterynarzem, z tym,że ja nie znam ani jednej kobiety wete
                                                    > rynarza od dużych zwierząt, to wymaga siły fizycznej, widziałam badanie "gineko
                                                    > logiczne" klaczy, toż ten chłop po ramię rękę wsadził klaczy, żeby zbadać...

                                                    O to to od duzych zwierzat, strasznie mnie to pociagalo, a ja silna to jestem bardzo, tylko moze mam za krotkie ramiona ;) Tak wlasnie kombinowalam, bo mi sie podobala praca z ziemia, niestety po dziadkach ziemie odzidziczyli kuzyni wiec ziemi nie mialam wiec ocenilam, ze jako weterynarz jeszcze mam szanse byc blisko roli, ze bede potrzebna ale nie zdalam, a potem zeby nie przerywac nauki poszlam gdzie indziej i juz nie wrocilam. Teraz to bym najwyzej mogla zwiazac sie z ziemia zostajac zona rolnika ale to juz mi sie mniej usmiechalo ;) Osiaganie czegos przez mezczyzne odpycha mnie.

                                                    Fajny masz ten zawod mojemail.
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:00

                                                    > Polecam zaprzyjażnić się z półtonowym bykiem, podobnej wagi świnią ( owszem, in
                                                    > teligentną ale i niebezpieczną czasem...) a z drobiem, królikami, rybami hodowl
                                                    > anymi można spróbować ;-)
                                                    Oj to nie o to chodzi.
                                                    Tez byłem zażenowany jak jacyś nawiedzeni fanatyczni aktywiści ekologiczni protestowali przeciw corridzie układając się na arenie.
                                                    Ochrona krzywdy im nie zrobiła ale byk zrobił.
                                                    Jest to pewien dylemat i go poruszam
                                                    Jeśli nie masz dylematów etycznych i wszystko jest dla Ciebie proste to gratuluję.

                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:05
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Tez byłem zażenowany jak jacyś nawiedzeni fanatyczni aktywiści ekologiczni prot
                                                    > estowali przeciw corridzie układając się na arenie.
                                                    > Ochrona krzywdy im nie zrobiła ale byk zrobił.

                                                    To akurat rozumiem, też jestem przeciw, to jest prowokowanie i dręczenia zwierzęcia.

                                                    > Jest to pewien dylemat i go poruszam
                                                    > Jeśli nie masz dylematów etycznych i wszystko jest dla Ciebie proste to gratuluję.

                                                    Już żeś mnie podsumował, i pogratulował,jakież to ciekawe prowadzenie dyskusji...

                                                    Jak się na jakiś temat wypowiadam, to dlatego,że się na nim znam, to jest moja branża akurat, rolnictwo i produkcja żywności.I wypowiadam się bez emocji, jakże typowych przecież dla nas, kobiet ;-)
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:25
                                                    > To akurat rozumiem, też jestem przeciw, to jest prowokowanie i dręczenia zwierzęcia.
                                                    Ja tez jestem przeciw.
                                                    Idea szczytna tylko pomysł na realizację idiotyczny.
                                                    Sam wdałem się kiedys w dyskusję z Hiszpanami, którym mowilem, ze ta corrida to wiocha.
                                                    Tłumaczyli, ze to tradycja , że trzeba szanować.
                                                    Powiedziałem im, że my mamy w Polsce podobną tradycję: zarzynania Hiszpanów, jeszcze spod Samosierry sie ta tradycja wywodzi.
                                                    Niestety nie wykazali zrozumienia:-)

                                                    > Jak się na jakiś temat wypowiadam, to dlatego,że się na nim znam, to jest moja
                                                    > branża akurat, rolnictwo i produkcja żywności.I wypowiadam się bez emocji, jakż
                                                    > e typowych przecież dla nas, kobiet ;-)
                                                    Ja po ochronie środowiska jestem.
                                                    Tez trochę znam temat.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:33
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > hello-kitty2 napisała:
                                                    >
                                                    > > Viva jakie zycie jest proste i wszyscy sie lubimy, bo kazdy z nas mial ps
                                                    > a ze s
                                                    > > zczesliwym zyciem yoohoo ;-)
                                                    >
                                                    > No ba, pies ma szczesliwe zycie, a jego wlasciciel je na obiad ciele, ktoremu p
                                                    > oderznieto gardlo i obdarto ze skory. Daje slowo, lubie tych litosciwych co to
                                                    > jedna raczka glaskaja kotka, a druga wpieprzaja kurze udko. Najlepszy przyklad
                                                    > hipokryzji jaki znam.
                                                    --------------------
                                                    To nie jest hipokryzja mabelle. Ja trochę na ten temat myślałem i tutaj nawet nie chodzi o jedzenie mięsa, bo i my i nasze zwierzęta jesteśmy i będziemy mięsożerni, tylko o to, żeby zwierzęta hodowlane były hodowane a nie produkowane. I żeby w dalszej, lepszej przyszłości na przykład nie jeść świń bo one są zajebiście inteligentne i przywiązują się do ludzi, tylko starać się pozyskiwać proteiny w jak najmniej okrutny sposób, może uda się w końcu otrzymywać je w sposób sztuczny. Tyle, że już nas, ludzi jest za dużo, i tak się już nie da. Liczba ludzi musi się znacząco zmniejszyć, żeby znowu życie na ziemi było sustainable (zrównoważone?). Ja jestem pewien, że w przeciągu kilkudziesięciu najbliższych lat jakaś epidemia zdziesiątkuje ludzkość, bo to co zrobiliśmy z fauną i florą w ostatnich latach, to jest już takim przegięciem, że natura musi nam dojebać jeśli ma wrócić jakaś minimalna chociaż równowaga. A jak nam nie dojebie, albo się skutecznie obronimy, to za sto lat już wszystko będzie sztuczne.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:56
                                                    wont napisał:

                                                    > To nie jest hipokryzja mabelle. Ja trochę na ten temat myślałem i tutaj nawet n
                                                    > ie chodzi o jedzenie mięsa, bo i my i nasze zwierzęta jesteśmy i będziemy mięso
                                                    > żerni, tylko o to, żeby zwierzęta hodowlane były hodowane a nie produkowane.

                                                    Dlaczego uwazasz Wont ze jestesmy miesozerni ? Miesem zaczeli nas karmic w dziecinstwie i tak juz zostalo. To przyzwyczajenie, a nie potrzeba.
                                                    Co do masowej hodowli absolutnie sie z Toba zgadzam. Oszczedziloby to cierpien za zycia, ale nie zmienilo faktu, ze zwierzeta i tak bylyby zabijane, zeby napelnic nasze zoladki. Dobre jednak i tyle, masz racje.
                                                    Musze jedak przyznac, ze obdarzanie zwierzat rodzajem glebokiej sympatii (nie jestem Markiem i nie bede pisac o milosci;-)), dla mnie przynajmniej, jest nie do pogodzenia ze zjadaniem ich martwych tkanek. Nie przelkne, nie moglabym.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:01
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    "(...) Miesem zaczeli nas karmic w dziecinstwie i tak juz zostalo. To przyzwyczajenie, a nie potrzeba (...)"

                                                    Jesteśmy wszystkożerni, jak świnie np.
                                                    O mięsożerności świadczą kły,cztery zęby chyba piątki i szóstki.

                                                    www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,389614,miesozernosc-pozwolila-czlowiekowi-na-szybszy-rozwoj.html
                                                  • morrison9 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:04
                                                    > Jesteśmy wszystkożerni, jak świnie np.
                                                    > O mięsożerności świadczą kły,cztery zęby chyba piątki i szóstki.
                                                    >
                                                    > www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,389614,miesozernosc-pozwolila-czlowiekowi-na-szybszy-rozwoj.html
                                                    Ciekawe, ze podobnego typu ewolucyjne argumenty n/t ludzkiej poligamii nie są już przez kobiety tak łatwo przyjmowane :-)
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:11
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Ciekawe, ze podobnego typu ewolucyjne argumenty n/t ludzkiej poligamii nie są j
                                                    > uż przez kobiety tak łatwo przyjmowane :-)

                                                    A dlaczego nie? Z tym,że poligamia to jest chyba zjawisko kulturowe, a nie biologiczne...
                                                    ( Znaczenie słowa=wielożeństwo)
                                                    Ja tam przyjmuję oweż ewolucyjne argumenty, ale mam inne ich uzasadnienie.
                                                    Logiczne a nie emocjonalne ;-)
                                                    Zainteresowanie, poszukiwanie wielu partnerów nie jest jeszcze poligamią.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:14
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Jesteśmy wszystkożerni, jak świnie

                                                    To super :-) Odbiegajac jednak od etycznego aspektu jedzenia miesa dieta wegetarianska jest dla nas ludzi najzdrowsza.

                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:17
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > To super :-) Odbiegajac jednak od etycznego aspektu jedzenia miesa dieta wegeta
                                                    > rianska jest dla nas ludzi najzdrowsza.

                                                    Tu masz rację, ale ta dieta jest dobra dopiero po okresie wzrostu i rozwoju, zapobiega nowotworom przewodu pokarmowego ( jelita grubego szczególnie)
                                                    Mój siedmiolatek w szkole sportowej chce jeść tylko mięso i nabiał...
                                                    Co jednak z ciężko, fizycznie pracującymi mężczyznami?
                                                    Mężczyżni na diecie wegetariańskiej tacy wątli się robią...
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:31
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Tu masz rację, ale ta dieta jest dobra dopiero po okresie wzrostu i rozwoju, za
                                                    > pobiega nowotworom przewodu pokarmowego ( jelita grubego szczególnie)
                                                    > Mój siedmiolatek w szkole sportowej chce jeść tylko mięso i nabiał...
                                                    > Co jednak z ciężko, fizycznie pracującymi mężczyznami?
                                                    > Mężczyżni na diecie wegetariańskiej tacy wątli się robią...

                                                    Wszystko co napisalas Mojemail to mity, ktore juz dawno zostaly obalone :-) Zapytam wiec wprost, czy swoje informacje opierasz na jakis badaniach naukowych (chetnie przeczytam), czy tylko na tym co tradycyjnie funkcjonuje w polskiej "dietetycznej mentalnosci " ? ;-)
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 11:03
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Wszystko co napisalas Mojemail to mity, ktore juz dawno zostaly obalone :-) Zap
                                                    > ytam wiec wprost, czy swoje informacje opierasz na jakis badaniach naukowych (c
                                                    > hetnie przeczytam), czy tylko na tym co tradycyjnie funkcjonuje w polskiej "die
                                                    > tetycznej mentalnosci " ? ;-)

                                                    Oczywiście tylko na tym opieram swoje informacje co tradycyjnie funkcjonuje w w polskiej "dietetycznej mentalności"...

                                                    A co z Eskimosami? Ludzie żyją w różnych warunkach klimatycznych, co mają jeść skoro nie ma ekologicznych upraw warzyw czy zbóż w ich strefie?

                                                    Wyobrażmy sobie też taką sytuację, jest zima, wojna lub inny kataklizm, nie mamy dostępu do rezerw żywności,zapasów domowych, nie tylko zakupów w supermarkecie ale i krajowej rezerwy żywności ARR.Ciężko o owoce runa leśnego, jedynie korzonki ;-) No i co, czy człowiek z głodu nie upoluje zwierzęcia? Ja bym pewnie nie umiała,ale mąż pewnie jakąś rybę czy sarnę za pomocą prostych narzędzi dałby radę...Ciężko byłoby patrzeć, jak dzieci umierają z głodu.
                                                    Nam się łatwo mówi, sytym Europejczykom...

                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 12:22
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Wyobrażmy sobie też taką sytuację, jest zima, wojna lub inny kataklizm, nie mam
                                                    > y dostępu do rezerw żywności,zapasów domowych, nie tylko zakupów w supermarkeci
                                                    > e ale i krajowej rezerwy żywności ARR.Ciężko o owoce runa leśnego, jedynie korz
                                                    > onki ;-) No i co, czy człowiek z głodu nie upoluje zwierzęcia? Ja bym pewnie ni
                                                    > e umiała,ale mąż pewnie jakąś rybę czy sarnę za pomocą prostych narzędzi dałby
                                                    > radę...Ciężko byłoby patrzeć, jak dzieci umierają z głodu.
                                                    > Nam się łatwo mówi, sytym Europejczykom...

                                                    Nawet bez wojny i stanu zagrozenia. '
                                                    U mnie to ciekaja wszedzie takie male szaraki, dzikuski to chyba jakas kombinacja krolika z zajacem (szaro-bury jak zajac, a maly i korpulentny jak krolik) zyja normalnie na trawnikach, w krzakach, rozmnazaja sie wiadomo jak kroliki ;) Nikt im krzywdy nie robi, zimy cieple. No i siedzimy sobie kiedys z kolezanka, ten maly przelecial jeden z drugim, a ona mowi do mnie: 'Mam kolezanke Ukrainke i mowila mi, ze u nich na Ukrainie to juz zaden kroliczek by se tak nie pohasal' ;-) A mowila mi to z 7 lat temu zanim doszlo do tej jadki zPutinem. Zwyczajnie ludzie z glodu wszystko jedli. To dopiero sobie uswiadomilam jaka bieda.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 13:36
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    "(...) Mam kolezanke Ukrainke i mowila mi, ze u nich na Ukrainie to juz zaden kroliczek by se tak nie pohasal' ;-) A mowila mi to z 7 lat temu zanim doszlo do tej jadki zPutinem. Zwyczajnie ludzie z glodu wszystko jedli. To dopiero sobie uswiadomilam jaka bieda(...)"

                                                    Kitty, głodu to tam nie ma, są ziemniaki, jest słonina to się przeżyć da...Ale rzeczywiście, w lasach ciężko tam o zwierzynę, wszystko wykłusowane...W lasach na pograniczu rumuńsko-ukraińskim dzikie zwierzęta widziałam tylko na tablicach edukacyjnych, a na Słowacji wracając z hulanek w Levocy widzieliśmy przechodzącego przez drogę w lesie rysia, piękne zwierzę.
                                                    U nas dostatek saren i dzików, za dużo ich jest bo za mało drapieżników.
                                                    Ukrainki poza tym są niesamowicie zaradne i pracowite, prawie każda koło bloku (!) zamiast kwiatków ma ziemniaki itd.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 15:07
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Kitty, głodu to tam nie ma, są ziemniaki, jest słonina to się przeżyć da...

                                                    Ooo a ja jak zwykle sie politowalam.

                                                    Ale
                                                    > rzeczywiście, w lasach ciężko tam o zwierzynę, wszystko wykłusowane...W lasach
                                                    > na pograniczu rumuńsko-ukraińskim dzikie zwierzęta widziałam tylko na tablicach
                                                    > edukacyjnych, a na Słowacji wracając z hulanek w Levocy widzieliśmy przechodzą
                                                    > cego przez drogę w lesie rysia, piękne zwierzę.
                                                    > U nas dostatek saren i dzików, za dużo ich jest bo za mało drapieżników.
                                                    > Ukrainki poza tym są niesamowicie zaradne i pracowite, prawie każda koło bloku
                                                    > (!) zamiast kwiatków ma ziemniaki itd.

                                                    Hehe dobre, ja jestem fanem ziemniakow, a na duzym tarasie co by latwo uroslo jadalnego? Wiesz moze? W ogole to mialam takie marzenia kiedys zeby pozwiedzac te kraje wlasnie sasiedzkie bylego bloku komunistycznego, bo nigdy nie bylam ale moj partner zawsze twierdzil, ze na wschod od granicy niemieckiej z Polska to rozciaga sie Dziki Zachod i tam jego noga nie postanie tj postala w Polsce ale po ostatnim razie stwierdzil kilka lat temu, ze po wizycie w Polsce ma depresje ;-) No i dogadaj sie z takim. Zle wybralam. Ewentualnie sama moge pozwiedzac kiedys.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 15:23
                                                    hello-kitty2 napisała:
                                                    > Hehe dobre, ja jestem fanem ziemniakow, a na duzym tarasie co by latwo uroslo j
                                                    > adalnego? Wiesz moze?

                                                    Ziemniaków na tarasie nie polecam, ale np.pomidorki koktailowe, ogórki, sałaty, rzodkiewki,zioła, fasola, papryka, truskawki, poziomki...Rewelacyjne są winogrona:)

                                                    > No i dogadaj sie z takim. Zle wybralam. Ewentualnie sama moge pozwiedzac k
                                                    > iedys.

                                                    Wiesz, ja jestem sceptyczna w kwestii związków z obcokrajowcami, choć mam kilka pozytywnych przykładów, dotyczy to jednak związków Polaków cudzoziemkami.
                                                    Niedawno gościłam taką parę, nie dość,że musiałam odświeżyć mój konwersacyjny angielski ( podobno mam dobrą wymowę, ale niestety mówię okropnie niegramatycznie, skoro mówię raz na parę lat...) Coś okropnego, związek bez sensu i bez przyszłości.A taka była wielka fascynacja.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 15:35
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Ziemniaków na tarasie nie polecam, ale np.pomidorki koktailowe, ogórki, sałaty,
                                                    > rzodkiewki,zioła, fasola, papryka, truskawki, poziomki...Rewelacyjne są winogr
                                                    > ona:)

                                                    Dzieki za podpowiedz, a z dyniowtych? No cukinia, kabaczek, dynia daloby rade? I czy to najlepiej z nasion czy jakis sadzonek? Czy jak pomidory to rozumiem ze cale krzaki juz najlepiej? Jak widzisz moja wiedza jest zerowa, a pragnienie zoladka ku warzywom ciagnie mnie ;)

                                                    > Wiesz, ja jestem sceptyczna w kwestii związków z obcokrajowcami, choć mam kilka
                                                    > pozytywnych przykładów, dotyczy to jednak związków Polaków cudzoziemkami.
                                                    > Niedawno gościłam taką parę, nie dość,że musiałam odświeżyć mój konwersacyjny a
                                                    > ngielski ( podobno mam dobrą wymowę, ale niestety mówię okropnie niegramatyczni
                                                    > e, skoro mówię raz na parę lat...) Coś okropnego, związek bez sensu i bez przys
                                                    > złości.A taka była wielka fascynacja.

                                                    Ale nie mowisz chyba o swojej siostrze? Tez juz jestem sceptyczna, szczegolnie jak widze powstajace nowe mieszane zwiazki i rodzace sie z nich dzieci. Chcialoby sie zakrzyknac 'nie rob tego samego bledu!' ale wydaje mi sie to nie na miejscu. Z drugiej strony kolezanka mi sie dziwi, ze mnie teraz ciagnie w randkowaniu do Polakow.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 15:47
                                                    hello-kitty2 napisała:


                                                    > Dzieki za podpowiedz, a z dyniowtych? No cukinia, kabaczek, dynia daloby rade?

                                                    No nie wiem, one wymagają większego areału.Na balkon, taras to raczej te, które nie mają zbyt dużej bryły korzeniowej.
                                                    No i oczywiście z rozsady, albo kupujesz gotową, ale przy okazji możesz sobie przywlec choroby i szkodniki ( roślin oczywiście) a na własną rozsadę jest jeszcze czas, kupujesz nasiona i siejesz do inspektu albo wielo-doniczek.Ja przyznam się tego nie robię, mam za mały balkon, tylko na kwiaty i zioła.
                                                    Mnóstwo porad od hobbystów znajdziesz w necie, to już jest powszechna wiedza.


                                                    > Ale nie mowisz chyba o swojej siostrze? Tez juz jestem sceptyczna, szczegolnie
                                                    > jak widze powstajace nowe mieszane zwiazki i rodzace sie z nich dzieci.

                                                    No,masz dobrą pamięc...Super weryfikator, śledczy, dlaczego Ty nie poszłaś pracować do policji w "dochodzeniówce"...
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 15:57
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > No,masz dobrą pamięc...Super weryfikator, śledczy, dlaczego Ty nie poszłaś prac
                                                    > ować do policji w "dochodzeniówce"...

                                                    hehe no wiem ale mam dylemat natury moralnej: musze miec holenderskie obywatelstwo, a teraz zrobili tak, ze nie mozna miec podwojnego. Musialabym zatem zrzec sie polskiego i oddac paszport. To mnie dotyka jakos, ze uciekam nawet od myslenia nad tym.

                                                    Dobra nie bede Cie ciagnac za jezyk, sama cos wrzucisz pewno jak bedzie okazja. Ale szkoda nie? Pamietam, ze sie siostrze dobrze powodzilo, a jednak nie we wszystkich dziedzinach zycia mozna miec wszystko ;(
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 12:33
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > A co z Eskimosami?

                                                    A co z Hindusami ?

                                                    > Ludzie żyją w różnych warunkach klimatycznych, co mają jeść
                                                    > skoro nie ma ekologicznych upraw warzyw czy zbóż w ich strefie?

                                                    Mieszkasz w igloo Mojemail ? ;-)

                                                    > Wyobrażmy sobie też taką sytuację, jest zima, wojna lub inny kataklizm, nie mam
                                                    > y dostępu do rezerw żywności,zapasów domowych, nie tylko zakupów w supermarkeci
                                                    > e ale i krajowej rezerwy żywności ARR.Ciężko o owoce runa leśnego, jedynie korz
                                                    > onki ;-) No i co, czy człowiek z głodu nie upoluje zwierzęcia?

                                                    Poki co to w "bogatej" czesci Europy nie ma kataklizmu, ani wojny, a ludzie wpieprzaja ponad norme, glownie mieso wlasnie. Konsekwencja tego stanu rzeczy jest powszechna otylosc i rownie powszechne choroby z ta otyloscia zwiazane-miazdzyca, nadcisnienie, cukrzyca.

                                                    > Nam się łatwo mówi, sytym Europejczykom...

                                                    Skoro jestesmy syci to co stoi na przeszkodzie aby wybierac jedzenie najbardziej nam sluzace- najzdrowsze dla nas ?
                                                  • lybbla Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 20:00
                                                    Wont, no wiesz, ktos musi dokopywac MM. Zobacz

                                                    > mojemail3 napisała:

                                                    > Jesteśmy wszystkożerni, jak świnie np.
                                                    > O mięsożerności świadczą kły,cztery zęby chyba piątki i szóstki.

                                                    > mojemail3 napisała:
                                                    >
                                                    > Tu masz rację, ale ta dieta jest dobra dopiero po okresie wzrostu i rozwoju, za
                                                    > pobiega nowotworom przewodu pokarmowego ( jelita grubego szczególnie)
                                                    > Mój siedmiolatek w szkole sportowej chce jeść tylko mięso i nabiał...
                                                    > Co jednak z ciężko, fizycznie pracującymi mężczyznami?
                                                    > Mężczyżni na diecie wegetariańskiej tacy wątli się robią...

                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Wszystko co napisalas Mojemail to mity, ktore juz dawno zostaly obalone :-)
                                                    > Zapytam wiec wprost, czy swoje informacje opierasz na jakis badaniach
                                                    > naukowych (chetnie przeczytam), czy tylko na tym co tradycyjnie funkcjonuje
                                                    > w polskiej "dietetycznej mentalnosci " ? ;-)

                                                    Przyłączam się do M i proszę o jakieś badania.

                                                    Pytania pomocnicze
                                                    Jak wygląda piramida żywieniowa dla człowieka?
                                                    Co było podstawą diety naszych przodków
                                                    (dwa pokolenia wstecz, pytam o 50 lat wstecz)?
                                                    A te nasze kły to służą do rozrywania ofiar?
                                                    I czy kły zanikają czy wręcz przeciwnie z pokolenia na pokolenie robią się większe?
                                                    Przez wątłych rozumiesz tych poniżej 100 cm w pasie ?

                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 20:17
                                                    lybbla napisał:

                                                    > Przyłączam się do M i proszę o jakieś badania.

                                                    Proś dalej...

                                                    > Pytania pomocnicze
                                                    > Jak wygląda piramida żywieniowa dla człowieka?
                                                    > Co było podstawą diety naszych przodków
                                                    > (dwa pokolenia wstecz, pytam o 50 lat wstecz)?
                                                    > A te nasze kły to służą do rozrywania ofiar?
                                                    > I czy kły zanikają czy wręcz przeciwnie z pokolenia na pokolenie robią się więk
                                                    > sze?
                                                    > Przez wątłych rozumiesz tych poniżej 100 cm w pasie ?

                                                    Chcesz tym udowodnić,że ludzie NIE są wszystkożerni?
                                                    To udowadniaj, ja chętnie się dokształcę w temacie, mylić się rzecz ludzka ;-)
                                                    Może byś się zajął powodem, dla którego brylujesz na forum BSwM ??
                                                    Może ja pomogę, służę radą i doświadczeniem...
                                                  • lybbla Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 23:23
                                                    mojemail3 napisała:

                                                    > Chcesz tym udowodnić,że ludzie NIE są wszystkożerni?

                                                    Nie kwestionuję tezy tylko Twój sposób argumentacji na rzecz tezy, który tę tezę
                                                    sprowadza do rangi zabobonu.

                                                    > To udowadniaj, ja chętnie się dokształcę w temacie, mylić się rzecz ludzka ;-)

                                                    Śmiem wątpić jeśli chodzi o Twoje chęci.
                                                    Jesteś już ukształtowaną osobą. Może nie chce Ci się wnikać.
                                                    W jakim bądź razie lista pytań wisi.

                                                    > Może byś się zajął powodem, dla którego brylujesz na forum BSwM ??

                                                    Bryluję? Jam przecież rzadki gość.

                                                    > Może ja pomogę, służę radą i doświadczeniem...

                                                    Nie, dziękuję, wybieram Marka.
                                                  • mojemail3 Re: Morrison - krytyka 09.03.15, 12:30
                                                    lybbla napisał:

                                                    > Nie kwestionuję tezy tylko Twój sposób argumentacji na rzecz tezy, który tę tezę
                                                    > sprowadza do rangi zabobonu.

                                                    "Argumentacja na rzecz tezy" ?? Człowieku, to dygresja od dygresji była...Kitty napisała o swoich doswiadczeniach przy pracy na porodówce trzody chlewnej, potem było o dobrostanie zwierząt, potem Mabelle zagaiła o wegetarianizmie...
                                                    O co ci chodzi człowieku? Mam produkować uzasadnienia, podawać dowody naukowe? Szukaj sobie sam i wstawiaj posty, wystarczająco zaśmiecony jest ten wątek...Szkoda czasu i energii na ciągnięcie tego tematu, więc ucięłam tą dyskusję. Jestem zmęczona wyznawcami różnych diet, bezglutenowej, bezlaktozowej...Teraz sposoby odżywania to też nowe formy wyznania,mierzi mnie to.
                                                    Może byś coś napisał na temat tego wątku, bo ciekawy jest...

                                                    > Śmiem wątpić jeśli chodzi o Twoje chęci.
                                                    > Jesteś już ukształtowaną osobą. Może nie chce Ci się wnikać.

                                                    Kolejny błyskotliwy znawca i diagnosta osobowości, już pięknie podsumował na odległość na podstawie lektury kilku postów...
                                                    Widzisz, a ja na podstawie sposobu prowadzenia dyskusji na forum też już rozumiem przyczynę problemów z kobietami niektórych panów...


                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:12
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Dlaczego uwazasz Wont ze jestesmy miesozerni ? Miesem zaczeli nas karmic w dzie
                                                    > cinstwie i tak juz zostalo. To przyzwyczajenie, a nie potrzeba.
                                                    -------------
                                                    Być może to przyzwyczajenie ale póki co nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez białka zwierzęcego. Od jakiegoś czasu (z przerwami niestety) nie jem ssaków. Przez rok jadłem tylko ryby, ale pół roku temu zacząłem znowu jeść drób bo masę teraz robię i jednak białko jest niezbędne. Ale masę kończę robić pod koniec marca i znowu mam zamiar z mięsa jeść tylko ryby.

                                                    Ale to są tylko półśrodki. To są jakieś detale, podczas gdy ludzie rozmnażają się jak jakieś robaki (na szczęście dla nas głównie w Afryce i Azji). I zżerają świnie, krowy, psy i wszystkie inne możliwe zwierzęta. Z czego większość już nie jest hodowana, już nie żyje tylko wegetuje, od sztucznego urodzenia do sztucznej śmierci, i to całe krótkie "życie" przepełnione niewyobrażalnym cierpieniem. Jakbym miał w ręku fiolkę z wirusem, który zabiłby 99,9% ludzi na Ziemi to bym się przez sekundę nie wahał.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:23
                                                    wont napisał:

                                                    > Być może to przyzwyczajenie ale póki co nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez
                                                    > białka zwierzęcego.

                                                    Nie wyobrazasz sobie, bo nie umiesz zastapic bialka zwierzecego roslinnym, czy z jakis innych powodow ? Pytam z ciekawosci.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:25
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > wont napisał:
                                                    >
                                                    > > Być może to przyzwyczajenie ale póki co nie wyobrażam sobie funkcjonowani
                                                    > a bez
                                                    > > białka zwierzęcego.
                                                    >
                                                    > Nie wyobrazasz sobie, bo nie umiesz zastapic bialka zwierzecego roslinnym, czy
                                                    > z jakis innych powodow ? Pytam z ciekawosci.
                                                    --------------
                                                    Głodny jestem.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:34
                                                    wont napisał:

                                                    > Głodny jestem.

                                                    Prawie osiem tysiecy przepisow wegetarianskich, a Ty glodny jestes ? :-D
                                                    puszka.pl/
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:42
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > wont napisał:
                                                    >
                                                    > > Głodny jestem.
                                                    >
                                                    > Prawie osiem tysiecy przepisow wegetarianskich, a Ty glodny jestes ? :-D
                                                    > puszka.pl/
                                                    ------------
                                                    Mabelle, ja bardzo bym chciał być wegetarianinem więc u mnie to nie jest tak, że ściemniam i wyszukuję argumenty "na nie". Może kiedyś mi się uda. Teraz, póki co, ryby co najmniej jeść muszę, bo inaczej jestem głodny (i tu nie chodzi o ilość tylko "jakość" jedzenia niestety). To znaczy od kwietnia, bo do końca marca jem jeszcze drób.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:57
                                                    wont napisał:

                                                    > Mabelle, ja bardzo bym chciał być wegetarianinem więc u mnie to nie jest tak, ż
                                                    > e ściemniam i wyszukuję argumenty "na nie". Może kiedyś mi się uda.

                                                    Przepraszam Wont, jesli zrozumiales, ze Cie do czegos namawiam. Fajnie jest w ogole miec jakies refleksje na temat tego co sie je ;-)
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 00:02
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > Przepraszam Wont, jesli zrozumiales, ze Cie do czegos namawiam. Fajnie jest w o
                                                    > gole miec jakies refleksje na temat tego co sie je ;-)
                                                    ---------
                                                    Przestań. Tłumaczę się, bo wiem, że źle robię. Ale jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa ;)
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 00:43
                                                    wont napisał:

                                                    > Ale to są tylko półśrodki. To są jakieś detale, podczas gdy ludzie rozmnażają s
                                                    > ię jak jakieś robaki (na szczęście dla nas głównie w Afryce i Azji). I zżerają
                                                    > świnie, krowy, psy i wszystkie inne możliwe zwierzęta. Z czego większość już ni
                                                    > e jest hodowana, już nie żyje tylko wegetuje, od sztucznego urodzenia do sztucz
                                                    > nej śmierci, i to całe krótkie "życie" przepełnione niewyobrażalnym cierpieniem
                                                    > . Jakbym miał w ręku fiolkę z wirusem, który zabiłby 99,9% ludzi na Ziemi to by
                                                    > m się przez sekundę nie wahał.

                                                    hehe no to czekam tylko jak wpadnie Lybbla, bo wlasnie 'sabatowy trup wypadl z szafy' ;-)
                                                    W Azji powiadasz? A czy Ty sobie nie rozkminiasz zrodzenia jakiegos mieszanca z Azjatka na starosc zeby sobie masaz z happy endem do swojego endu oplacic. Wez Ty sie zdecyduj czy bedziesz sie tam namnazal czy bedziesz ich zabijal? Cierpienie zwierzat vs walenie konia przez ciasna tajlandzka cipke = dylematy wspolczesnego mezczyzny ;) Obled.
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 00:53
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > hehe no to czekam tylko jak wpadnie Lybbla, bo wlasnie 'sabatowy trup wypadl z
                                                    > szafy' ;-)
                                                    > W Azji powiadasz? A czy Ty sobie nie rozkminiasz zrodzenia jakiegos mieszanca z
                                                    > Azjatka na starosc zeby sobie masaz z happy endem do swojego endu oplacic. Wez
                                                    > Ty sie zdecyduj czy bedziesz sie tam namnazal czy bedziesz ich zabijal? Cierpi
                                                    > enie zwierzat vs walenie konia przez ciasna tajlandzka cipke = dylematy wspolcz
                                                    > esnego mezczyzny ;) Obled.
                                                    ------------
                                                    Wiesz co? Poświęcę się dla dobra ludzkości, tfu, dla dobra Ziemi ;)

                                                    A czy ja mam coś do tajskich cipek? Nie :) Tylko jest ich już za dużo, tak samo jak tajskich żółtych malutkich kutasików. Dam przykład: w 1950 roku było ich tylko 20 mln, teraz jest ich ponad 70 mln. Ile będzie ich za 100 lat?
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 01:11
                                                    A swoją drogą to kiedyś sobie powiedziałem, że jeśli do 40 roku życia nie zorganizuję sobie jakiegoś stałego związku, no - rodziny powiedzmy, to spieniężam wszystkie aktywa i wynoszę się na Daleki Wschód. No i dupa blada - czterdziecha za niecałe dwa tygodnie a ja pracuję jak pracowałem. Rodzice też żyją, psy też. Oczywiście, nie będę odpierdalał jakichś manian. Poczekam na spokojnie i dopiero jak mi wszyscy bliscy poumierają to wszystko posprzedaję i przeniosę się do Tajlandii. Pobawię się a jak mi się kasa skończy to się jakoś w miarę bezboleśnie eutanazjuję.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 01:19
                                                    wont napisał:

                                                    > A swoją drogą to kiedyś sobie powiedziałem, że jeśli do 40 roku życia nie zorga
                                                    > nizuję sobie jakiegoś stałego związku, no - rodziny powiedzmy, to spieniężam ws
                                                    > zystkie aktywa i wynoszę się na Daleki Wschód. No i dupa blada - czterdziecha z
                                                    > a niecałe dwa tygodnie a ja pracuję jak pracowałem. Rodzice też żyją, psy też.
                                                    > Oczywiście, nie będę odpierdalał jakichś manian. Poczekam na spokojnie i dopier
                                                    > o jak mi wszyscy bliscy poumierają to wszystko posprzedaję i przeniosę się do T
                                                    > ajlandii. Pobawię się a jak mi się kasa skończy to się jakoś w miarę bezboleśni
                                                    > e eutanazjuję.

                                                    A nie chcesz przedluzyc deadline do 42? Ja mam dobre przeczucia dotyczace tego wieku ;) A na rodzicow to nie patrz, niektorzy z nas ich juz nie maja. Rodzice to wiesz odchodza jak masz 20 lat czy tam odwrotnie. Dla wnukow mogliby miec jakies znaczenie ale dla Ciebie? Z Toba juz sie rozliczyli dawno. Ostatnio pokazywali najstarsza mieszkanke ziemi 120 lat ma? Nigdzie nie pojedziesz ;-)
                                                  • sabat.77 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 07:25
                                                    wont napisał:

                                                    > A swoją drogą to kiedyś sobie powiedziałem, że jeśli do 40 roku życia nie zorga
                                                    > nizuję sobie jakiegoś stałego związku, no - rodziny powiedzmy, to spieniężam ws
                                                    > zystkie aktywa i wynoszę się na Daleki [...] a jak mi się kasa skończy to się jakoś w miarę bezboleśni
                                                    > e eutanazjuję.

                                                    No to ja miewam takie same mysli, ale odnosnie BYCIA wciaz w stalym zwiazku :)
                                                    Wiec widzisz - Ty jestes tam gdzie ja chcialbym byc, spelnieniem moich marzen - a chcesz wiac na oslep. No to co ja mam sobie myslec? Moj ideal siega bruku. Nie mozesz miec az tak niefajnie jak myslisz. "Bycie w stalym zwiazku" nie jest zadna wartoscia, a juz z cala pewnoscia to nie powod do zadawania sobie eutanazji. Pomysl, ze duza czesc zonatych mezczyzn dalaby sie pokroic za Twoj obecny status :)
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 08:36
                                                    sabat.77 napisał:

                                                    > No to ja miewam takie same mysli, ale odnosnie BYCIA wciaz w stalym zwiazku :)
                                                    > Wiec widzisz - Ty jestes tam gdzie ja chcialbym byc, spelnieniem moich marzen -
                                                    > a chcesz wiac na oslep. No to co ja mam sobie myslec? Moj ideal siega bruku. N
                                                    > ie mozesz miec az tak niefajnie jak myslisz. "Bycie w stalym zwiazku" nie jest
                                                    > zadna wartoscia, a juz z cala pewnoscia to nie powod do zadawania sobie eutanaz
                                                    > ji. Pomysl, ze duza czesc zonatych mezczyzn dalaby sie pokroic za Twoj obecny s
                                                    > tatus :)
                                                    ------------
                                                    Tak to jest jak się pisze po dwóch winach :) To nie jest tak, że mi się nie podoba moje życie. Bardzo mi się podoba, tylko że zapierdala jak Pendolino z wychylnym pudłem po niepolskich torach. To wszystko przez pracę i wynikający z niej stały rytm życia. Przecież ja niedawno kończyłem studia ;) No, w każdym razie kiedyś - w szkole i na studiach czas płynął kilka razy wolniej. No i ten wyjazd do Tajlandii to nie byłoby, jak piszesz, "wianie na oślep" tylko próba schwycenia czasu i ostatnich lat ekhm... młodości ;) No wiesz, sporty wodne, nurkowanie, masaże, czytanie książek pod palmą, pad thai za 5 zł etc. A za 20 czy 30 lat, po takim fajnym nieśpiesznym życiu, śmierć na moich warunkach, a nie powolne gnicie na jakimś szpitalnym oddziale, gdzie każdy ma ciebie i twoje cierpienie centralnie w dupie. A nasze pokolenie, czy tego chce czy nie chce, to będzie miało eutanazję, tyle że nieoficjalną.

                                                    Aha - i nie chodziło mi o "bycie w związku" jako takim, tylko o coś co będzie mnie wiązać z moim obecnym życiem w Polsce. Że jeżeli nic mnie nie będzie wiązać, to spadam. Ale nie doceniłem siły mojego lenistwa i "słomianości" mojego zapału ;) Poza tym klimat się zmienia, zazwyczaj nienawidzę zimy ale w tym roku była całkiem znośna.
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 08:57
                                                    wont napisał:

                                                    To nie jest tak, że mi się nie podoba moje życie. Bardzo mi się podoba, tylko że zapierdala jak Pendolino z wychy lnym pudłem po niepolskich torach. To wszystko przez pracę i wynikający z niej stały rytm życia. Przecież ja niedawno kończyłem studia ;) No, w każdym razie k
                                                    > iedyś - w szkole i na studiach czas płynął kilka razy wolniej.

                                                    Jak tak to jestes chyba zadowolony. Z szybkoscia zycia to jest tak, że jak masz 10 lat to rok jest jedna dziesiata życia a taraz juz 1/40. Przyspiesza.
                                                    Jeden starszy piosenkarz tak to okreslił: Jeszcze wczoraj miałem 20 lat.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 01:12
                                                    wont napisał:

                                                    > A czy ja mam coś do tajskich cipek? Nie :) Tylko jest ich już za dużo, tak samo
                                                    > jak tajskich żółtych malutkich kutasików. Dam przykład: w 1950 roku było ich t
                                                    > ylko 20 mln, teraz jest ich ponad 70 mln. Ile będzie ich za 100 lat?

                                                    Tez mi sie pytasz. Dobrze wiesz, co ja o tym mysle. Ja tylko czepiam sie spojnosci. Albo albo. Albo ratujesz albo kopulujesz :)

                                                    Btw: u mnie na uniwerku chinski i japonski sa bardzo popularne takze Holendrzy juz sie przygotowuja na przyjecie tej fali na Europe ;)
                                                  • lybbla Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 19:02
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > wont napisał:
                                                    >
                                                    nie żyje tylko wegetuje, od sztucznego urodzenia do
                                                    > sztucz
                                                    > > nej śmierci, i to całe krótkie "życie" przepełnione niewyobrażalnym cierp
                                                    > ieniem
                                                    > > . Jakbym miał w ręku fiolkę z wirusem, który zabiłby 99,9% ludzi na Ziemi
                                                    > to by
                                                    > > m się przez sekundę nie wahał.
                                                    >
                                                    > hehe no to czekam tylko jak wpadnie Lybbla, bo wlasnie 'sabatowy trup wypadl z
                                                    > szafy' ;-)
                                                    > Wez Ty sie zdecyduj czy bedziesz sie tam namnazal czy bedziesz ich zabijal? Cierpi
                                                    > enie zwierzat vs walenie konia przez ciasna tajlandzka cipke = dylematy wspolcz
                                                    > esnego mezczyzny ;) Obled.

                                                    No jestem. Trup się ściele gęsto. Obrabianie świeżego mięsa dominuje w wątku.
                                                    Zaczęły się rozmowy o Bogu. Jesteście przy trzeciej flaszce?
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 19:12
                                                    lybbla napisał:

                                                    > No jestem. Trup się ściele gęsto. Obrabianie świeżego mięsa dominuje w wątku.
                                                    > Zaczęły się rozmowy o Bogu. Jesteście przy trzeciej flaszce?

                                                    No ba! Jak to Polacy przy niedzieli ;D Ale czekaj doczytaj, ja przerabialam tez neutralne tematy np jakie warzywa sadzic na tarasie. Zajmij jakies stanowisko zeby bylo do czego szurnac przy czwartej flaszce ;) Najlepiej jakies kontrowersyjne jak to Ty potrafisz. Aha moja osobista prosba: trzymaj sie z dala od orgazmow. Nie mam dzisiaj do nich glowy.
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 19:45
                                                    Byłem kiedyś w Jerozolimie w grobie Chrystusa. Środek intifady, strzały słychac w mieście, zero turystów. No wiec byłem w pomieszczeniu - grobie Chrystusa. Sam jeden. Stałem i patrzyłem i nic. Potem wyszedłem i zobaczyłem dwie izraelskie żołnierki z pistoletami maszynowymi. Były naprawdę ładne, a w tych mundurach wyglądały super. Zrobiłem wystraszoną minę i spytałem, czy będą strzelać. Jak bym mogl wybrać jakiś sposób pożegnania sie z tym swiatem, to może właśnie taki. Śmierc i seks tak blisko siebie.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 20:06
                                                    marek.zak1 napisał:

                                                    > Byłem kiedyś w Jerozolimie w grobie Chrystusa. Środek intifady, strzały słychac
                                                    > w mieście, zero turystów. No wiec byłem w pomieszczeniu - grobie Chrystusa. Sa
                                                    > m jeden. Stałem i patrzyłem i nic. Potem wyszedłem i zobaczyłem dwie izraelskie
                                                    > żołnierki z pistoletami maszynowymi. Były naprawdę ładne, a w tych mundurach w
                                                    > yglądały super. Zrobiłem wystraszoną minę i spytałem, czy będą strzelać. Jak b
                                                    > ym mogl wybrać jakiś sposób pożegnania sie z tym swiatem, to może właśnie taki.
                                                    > Śmierc i seks tak blisko siebie.

                                                    A w dwoch zdaniach:
                                                    1. Bylem na grobie Chrystusa i nie czulem nic.
                                                    2. Zobaczylem ladna babe i sie podniecilem.

                                                    Konkluzja: w zyciu chodzi o ruchanie ;)
                                                  • marek.zak1 Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 20:17
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    >
                                                    > A w dwoch zdaniach:
                                                    > 1. Bylem na grobie Chrystusa i nie czulem nic.
                                                    > 2. Zobaczylem ladna babe i sie podniecilem.
                                                    >
                                                    > Konkluzja: w zyciu chodzi o ruchanie ;)

                                                    Tak, w jednym zdaniu, dzięki seksowi i ruchaniu pokonujemy śmierć.
                                                  • urquhart Re: Morrison - krytyka 08.03.15, 21:14
                                                    marek.zak1 napisał:
                                                    > Tak, w jednym zdaniu, dzięki seksowi i ruchaniu pokonujemy śmierć.

                                                    Pragmatycznie tak pisze zydówka Perel że to widać co odróżnia ocalałych od śmieci z holokaustu żywych którym seks daje radość życia od nieumarłych którzy jedynie czekają na śmierć.

                                                    Ale religia , Bóg to coś znacznie więcej, sprawia że potrafimy żyć i umierać spełnieni i pozbawieni lęku.
                                                  • hello-kitty2 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:47
                                                    mabelle2000 napisała:

                                                    > No ba, pies ma szczesliwe zycie, a jego wlasciciel je na obiad ciele, ktoremu p
                                                    > oderznieto gardlo i obdarto ze skory. Daje slowo, lubie tych litosciwych co to
                                                    > jedna raczka glaskaja kotka, a druga wpieprzaja kurze udko. Najlepszy przyklad
                                                    > hipokryzji jaki znam.

                                                    Lecac Wontem to chyba wazne ze udko mialo szczesliwe zycie ;-)
                                                    A powaznie czlowiek jest przeciez drapieznikiem i zabojca. Bez miesa trudno o zbilansowana diete. Zwierzeta domowe to dla czlowieka maskotki przeciez, czasoumilacze. Zwroc uwage jak pupil sie zbuntuje to z najwiekszego mlosnika wychodzi bestia zeby pupila ustawic do porzadku. Takich agresywnych akcji jak z wlasnym psem nie widzialam np z wlasnym dzieckiem u ludzi. Hierarchia. Nad zwierzeciem wladasz przeciez. Nie bez powodu sie na wlasciciela psa mowi PAN. Do psa np 'Gdzie jest Twoj pan?'.
                                                  • mabelle2000 Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 23:39
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > A powaznie czlowiek jest przeciez drapieznikiem i zabojca.

                                                    Jesli nie ma wyboru. Ja mam wybor, moge wiec zrec co chce ;-)))
                                                  • wont Re: Morrison - krytyka 07.03.15, 22:22
                                                    hello-kitty2 napisała:

                                                    > Moj pies mial szczesliwe zycie, zmarl mi na rekach i pochowalam go w lesie. Juz
                                                    > mnie lubisz?
                                                    ------------
                                                    Jeśli nie umarł na twoich rękach bo był ślepym szczeniaczkiem a ty mu zrobiłaś eutanazję to ok - już cię lubię.
                                  • wont @going Dutch 07.03.15, 18:56
                                    Zabawny zbieg okoliczności. Właśnie wróciłem do domu metrem i czekając na pociąg oglądałem jakieś bzdurki wyświetlane na telebimie na stacji. I tam właśnie było wyświetlone jako anglojęzyczna ciekawostka wyrażenie "to go Dutch" (to znałem) oraz "Dutch courage" (tego nie znałem). "Dutch courage" nie ma żadnego związku z Srebrenicą czy innymi pomnikami oręża holenderskiego tylko oznacza odwagę po alkoholu (cholera wie dlaczego Dutch courage a nie Polish courage, pewnie jak Anglicy układali powiedzenie to nas jeszcze wtedy dobrze nie znali).

                                    Jeszcze a propos tego kto powinien płacić. Going Dutch jest OK jeśli chodzi o spotkania znajomych. Nie wiem jak wy, ale jak ja spotykam się ze znajomymi to każdy circa about płaci za to co zje czy wypije. No ale jednak jak się kogoś ZAPRASZA to płaci ten kto zaprasza. To jest kurwa kanon dobrego wychowania (patrzeć czy nie z Poznania). I nieważne czy na obiad, kolację czy kawę zaprasza mężczyzna kobietę, mężczyzna mężczyznę, kobieta kobietę, czy kobieta mężczyznę. Oczywiście, osoba zaproszona może (nie zawsze, to zależy od sytuacji) zaproponować, że będzie partycypować w kosztach, a po usłyszeniu zapewnienia, że płaci osoba zapraszająca, podziękować. Wyjaśnienie tego fenomenu, że płaci ten kto zaprasza jest proste - jak zaprasza to i wybiera lokal. Może wybrać lokal, który jest za drogi dla osoby zapraszanej i postawi ją w niezręcznej sytuacji. A savoir vivre ma na celu unikanie stawiania kogokolwiek w niezręcznej sytuacji. Dlatego ktoś kiedyś, miliony lat temu wymyślił, że jak ktoś zaprasza to płaci i nic się w tej materii jak dotąd nie zmieniło. I kiedyś ta zasada dotrze do Holandii i Poznania.

                                    Dlatego na pierwszych randkach płaci mężczyzna - bo zaprasza, a nie dlatego, że jest mężczyzną. Po kilku spotkaniach na kolejne powinna zaprosić dziewczyna (np. do kina) i zapłacić za bilety. Oczywiście, jak w akapicie powyżej, mężczyzna powinien zaproponować, że zapłaci ale powinien spotkać się ze stanowczym sprzeciwem. No to tak pokrótce - jakbym pisał poradnik dot. randkowania idealnego to tak bym mniej więcej napisał. A w czasach gentlemanów i angielskich lordów to zapraszał i płacił tylko mężczyzna, bo kobiety nie pracowały zawodowo, nie zarabiały, nie głosowały, nie piły, nie paliły, no ogólnie przesrane miały.

                                    A Holendrzy, mimo, że ich bardzo cenię (kończę właśnie rewelacyjną książkę o Holandii, którą polecam wszystkim, kitty w szczególności: lubimyczytac.pl/ksiazka/236370/holandia-presja-depresji ), to oni jednak za wzór do naśladowania zbytnio się nie nadają. Z dwojga złego to ja wolę już nasze polskie przywary.

                                    • hello-kitty2 Re: @going Dutch 07.03.15, 19:28
                                      wont napisał:

                                      > A Holendrzy, mimo, że ich bardzo cenię (kończę właśnie rewelacyjną książkę o Holandii, którą polecam wszystkim, kitty w szczególności: lubimyczytac.pl/ksiazka/236370/holandia-presja-depresji ), to oni jednak za wzór do naśladowania zbytnio się nie nadają. Z dwojga złego to ja wolę już nasze polskie przywary.

                                      Jak Cie stac Wont. Ja tam pochodze z biedoty. Moj przyszly maz mi sprzedal rower swojego sparalizowanego ojca na raty po 50 zl miesiecznie i jeszcze mialam zakaz przejezdzania pod oknem, zeby tesciu nie przyfilowal, ze rower juz poszedl pod mlotek. Reasumujac jakbym miala kase to bym miala gest ale jest kupa chlopa w Polsce co nie ma i by woleli isc Dutch, bo inaczej to by nigdzie nie doszli gdyby mieli placic tyle kasy za panne. Chocbym sie plawila w luksusach nie zapomne skad pochodze i w okresach zaciskania pasa calkiem dobrze funkcjonuje. Po prostu pamietam jak w domu rodzinnym byly w lodowce tylko 4 produkty: jajka, pomidory, mleko i chleb. Nie wiem czy to sie da dac za przyklad do nasladowania dla Holendrow czy innych. Nie wiesz co to bieda, nie? Ale na plus, ze nie patrzysz na swiat przez pryzmat ruchania dupy.

                                      ps a na ksiazke tez nie wydam ;)
                                    • marek.zak1 Re: @going Dutch 07.03.15, 19:35
                                      wont napisał:

                                      . A savoir vivre ma na celu unikanie stawiania kogokolwiek w niezręcznej sytuacji. Dlatego ktoś kiedyś, miliony lat temu wymyślił, że jak ktoś zaprasza to płaci i nic się w tej materii jak dotąd nie zmieniło.

                                      Tak, jesli spotkanie jest następstwem konkretnego zaproszenia na kolacje to kina itp. Natomiast jeśli ludzie się umawiają na spacer, na Starowkę, do parku i pada propozycja ,,zjedzmy coś", czy ,,chodźmy do kina" to jest to spontaniczna propozycja odmienna od zaproszenia.
                                      Oprócz tego nie łudźmy się, istotny jest też status finansowy. Miałem zamożną ciotkę, mieszkającą za granicą. Ile razy ja ją zapraszałem, ona zawsze płaciła. Nie było mowy, żeby było inaczej. Po prostu wciskała mi pieniądze i mówiła: ,,jak nie weźmiesz, obrażę się".
                                      • wont Re: @going Dutch 07.03.15, 21:56
                                        marek.zak1 napisał:

                                        > wont napisał:
                                        >
                                        > . A savoir vivre ma na celu unikanie stawiania kogokolwiek w niezręcznej sytuac
                                        > ji. Dlatego ktoś kiedyś, miliony lat temu wymyślił, że jak ktoś zaprasza to pła
                                        > ci i nic się w tej materii jak dotąd nie zmieniło.
                                        >
                                        > Tak, jesli spotkanie jest następstwem konkretnego zaproszenia na kolacje to kin
                                        > a itp. Natomiast jeśli ludzie się umawiają na spacer, na Starowkę, do parku i p
                                        > ada propozycja ,,zjedzmy coś", czy ,,chodźmy do kina" to jest to spontaniczna p
                                        > ropozycja odmienna od zaproszenia.
                                        > Oprócz tego nie łudźmy się, istotny jest też status finansowy. Miałem zamożną c
                                        > iotkę, mieszkającą za granicą. Ile razy ja ją zapraszałem, ona zawsze płaciła.
                                        > Nie było mowy, żeby było inaczej. Po prostu wciskała mi pieniądze i mówiła: ,,
                                        > jak nie weźmiesz, obrażę się".
                                        -------------
                                        Nie no, jasne, że to jest bardziej skomplikowane i zniuansowane niż napisałem. Pewnie da się stworzyć jakiś algorytm "dobrego wychowania" i zainstalować na smartfonie ale póki co, zanim ktoś go stworzy, lepiej po prostu się tego algorytmu nauczyć.
                            • anbale Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 12:27
                              morrison9 napisał:

                              > A do tego wiele przywilejów, także tych obyczajowych, daje kobietom wymierne ko
                              > rzyści finansowe i praktyczne nawet jeśli nie są one wiązane z praca zawodową.

                              Może spotka Cię to ogromne szczęście i w następnym życiu będziesz kobietą, i na przykład będziesz musiał z masakrycznym PMSem odbębnić ciężki dzień w pracy albo dostaniesz mniejszą kasę za to samo, co robią Twoi koledzy... Takie tam różne drobne przyjemności :)
                              Strasznie infantylne te Twoje rozważania w stylu "trawa jest bardziej zielona gdzie indziej", jak się pojawiłeś na forum to myślałam, że masz jakieś 18-19 lat, bo to na ogół w tym wieku ludzie się tak kłócą ze światem i widzą zawsze tylko jedną stronę medalu. Mnie by się nie chciało za bardzo zagłębiać w bardzo subiektywne odczucia jednej kobiety, ona akurat lepiej się czuję jako kobieta, no i ok, ma prawo- ale dlaczego wyciągać z tego uniwersalny wniosek "baby zawsze mają lepiej"?
                              Dziecinada kompletna.
                              • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 13:14
                                > "baby zawsze mają lepiej"?
                                Że co proszę?
                                Że ja tak uważam???
                                Śmiechu warte.
                                Wiesz. Mam prośbę.
                                Jeśli chcesz sie ustosunkować do moich postów to staraj się przeczytać wszystkie albo ew. dopytaj jeśli coś jest niejasne ale nie zgaduj na podstawie wyrwanych z kontekstu zdań.
                                I nie spłycaj moich wypowiedzi do granic absurdu.

                                Kobiety mają PRZERĄBANE.
                                Mają przerąbane bo w młodości mają łatwiej.
                                Ale kiedyś młodość się kończy i przychodzi rozgoryczenie i frustracja, ze "tak dobrze działał mój pomysł na życie a teraz wszystko się sypie"
                                Jeśli Ty takiej łatwości w młodości nie doświadczyłaś to bardzo mi przykro.
                                Widocznie dotyczy to kobiet co najmniej przeciętnie atrakcyjnych.

                                • anbale Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 13:26
                                  Boże, jakie Ty masz wąskie horyzonty :)
                                  I wygląda na to, ze chyba tylko jakieś Dziunie znasz i z Dziuniami wymieniasz się refleksjami o życiu.
                                  Więc faktycznie nic tu po mnie.
                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 13:42
                                    > Boże, jakie Ty masz wąskie horyzonty :)
                                    > I wygląda na to, ze chyba tylko jakieś Dziunie znasz i z Dziuniami wymieniasz s
                                    > ię refleksjami o życiu.
                                    > Więc faktycznie nic tu po mnie.
                                    Rozumem, że potrzebujesz takiego wyjaśnienia zeby lepiej się poczuć.
                                    Niestety nie.
                                    Właśnie rzecz w tym, że nie "dziunie"
                                    "Dziunie" są przypadkiem oczywistym i się nim nie zajmuję.
                                    Mówię o inteligentnych , wykształconych kobietach.
                                    • anbale Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 14:05
                                      No to nie wiem skąd te płytkie do bólu historie i przemyślenia...
                                      Wszystko dopasowujesz do swojej tezy, a przecież fundamentalny problem, która płeć ma w życiu łatwiej to naprawdę kwestia kontekstu, środowiska, zbiegu okoliczności, przypadku i miliona innych rzeczy. I nawet kwestia atrakcyjności fizycznej, która stanowi dla Ciebie podstawowe znaczenie, ma w przypadku obu płci podobny ciężar, bo atrakcyjny mężczyzna w kobiecym środowisku również funkcjonuje na zasadzie rodzynka, któremu wolno więcej i tak dalej, i tak dalej. A akurat inteligentnym i wykształconym kobietom chyba jest łatwiej z wiekiem, gdy przestają być traktowane jak samobieżne jędrne tyłki i cycki i zaczyna się liczyć to, co mają do powiedzenia, no chyba że któraś ma inne ambicje, to faktycznie może mieć problem
                                      Naprawdę masz infantylne dylematy.
                                      • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 17:22
                                        anbale napisała:

                                        > No to nie wiem skąd te płytkie do bólu historie i przemyślenia...
                                        Cóż.
                                        Moje płytkie przemyślenia i infantylne dylematy jakoś pozwalaja mi uchronić sie przed problemami z kobietami analogicznymi do Twoich problemów z mężczyznami:
                                        "Mam różne doświadczenia, byłam z mężczyznami, którzy chcieli ode mnie jedynie "seksu i obiadu", a potem najlepiej żebym im zeszła z oczu, żadnej bliskości, dystans i odrzucenie, "

                                        "ale szczerze powiedziawszy, nie potrafię rozgryźć o co naprawdę im chodziło"
                                        forum.gazeta.pl/forum/w,15128,156522253,156524862,Re_Meskie_oczekiwania_w_zwiazku.html
                                        Chyba dzięki moim rozważaniom potrafię sobie relacje z kobietami ułożyć mimo wszystko lepiej niż Ty z mężczyznami.
                                        To jest Twój problem (i nie tylko Twój): nie "kumasz" i bardzo nie chcesz "kumać" :-)
                                        • anbale Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 17:37
                                          Ależ ja się pięknie uchroniłam przed problemami z mężczyznami wchodząc w związek, który mi odpowiada w 100%, o czym zresztą piszę w dalszej części tego starawego już posta:)
                                          I seksu mam po kokardy, i w ogóle jest fajnie, więc jakoś dałam radę nie stękając po forach "zmień się świecie"
                                          Ale chyba masz jakiś problem z męskim wzorcem, z przyswojeniem jakiegoś sensownego wzorca, żeby się poczuć autonomicznym i do rzeczy facetem; skoro tak uporczywie masz jakieś żale do kobiet. W sumie feministkom się ciągle to zarzuca, a rebours, że mają problem z kobiecym wzorcem, i dlatego ciągle dopieprzają się do facetów, że im jest lepiej i świat ich bardziej kocha...
                                          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 17:48
                                            Taa. Pewnie.
                                            Teraz odkręcaj w pocie czoła to co wcześniej napisałaś.

                                            Dziewczyno.
                                            Czy ty jesteś w stanie przyjąc w ogóle inną interpretację moich postów niż ta, która Ci pasuje do z góry założonej tezy?

                                            Ja nie mam żadnych żali.
                                            Ja pisze na forum bo mnie to bawi i jednocześnie dostarcza wiedzy, która jestem w stanie wykorzystać w praktyce w realnym życiu.

                                            • anbale Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 17:57
                                              morrison9 napisał:

                                              Po pierwsze nic nie odkręcam, ale przeszłość jest przeszłością, Było-mineło.

                                              >
                                              > Ja nie mam żadnych żali.

                                              Oj masz. Skoro nawet sam przed sobą to ukrywasz, to trudno, ale wyłazi tu i ówdzie.

                                              > Ja pisze na forum bo mnie to bawi i jednocześnie dostarcza wiedzy, która jestem
                                              > w stanie wykorzystać w praktyce w realnym życiu.
                                              >
                                              No to baw się dobrze, ale nie zmienia to faktu, że dla mnie te Twoje akademickie dyskusje brzmią infantylnie. Serio myślałam, że jakiś pryszczaty nastolatek się tu zaplątał...

                                            • mabelle2000 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 20:11
                                              morrison9 napisał:

                                              > Ja pisze na forum bo mnie to bawi i jednocześnie dostarcza wiedzy, która jestem
                                              > w stanie wykorzystać w praktyce w realnym życiu.

                                              Nie wykorzystasz zadnej wiedzy, bo czytasz po lebkach, a polowy i tak nie rozumiesz. Jestes gimnazjalna odslona ML-a, ktory infantylnym slowotokiem probuje ukryc swoj wkurw na kobiety. A skoro zrazasz do siebie na anonimowym forum, to w realu musi byc jeszcze gorzej.
                                              • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 20:33
                                                Morrison i tak powinienes sie cieszyc, ze Bitch przestala tu pisac, bo mysle ze wzielaby Cie na celownik :)
                                                • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 20:42
                                                  Nie szukam informacji wprost :-)
                                                  Obserwuję reakacje, schematy postepowania, schematy rozumowania.
                                                  Czytam między wierszami.
                                                  Posty bitch pewnie też byłyby dla mnie ciekawe :-)
                                                  • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 20:56
                                                    morrison9 napisał:

                                                    > Posty bitch pewnie też byłyby dla mnie ciekawe :-)

                                                    Bez watpienia. Dla mnie rozmowy z nia byly intelektualna przygoda, dzieki ktorym mnostwo zrozumialem.
                                                    Morrison.
                                                    Chce Ci cos przekazac.
                                                    Twoje spotkania z kobietami na randkach i seks z nimi to odgrywanie zastepczych emocji. To troche takie jakby ustawienia Hellingerowskie. Tak naprawde nie szukasz tych kobiet. Nie interesuja Cie jako ludzie. To dla Ciebie fantomy, cienie przezytych emocji. Wzbudzasz cos w ten sposob, szukasz czegos, ale nie tam gdzie trzeba. Jestes rozczarowany bo to nie przynosi Ci ulgi, ale to czego szukasz jest w Tobie. Domyslam sie co to jest. To sentymentalne pragnienie bezwarunkowej milosci kobiety. Nie potrafisz sie pogodzic, ze ta w ktorej pokladales nadzieje zawiodla Twoje oczekiwania. Zdales sobie sprawe ze jej nie kochasz i masz poczucie, ze to cholernie nie w porzadku wobec niej i Ciebie samego. To Cie gnebi.
                                                    Tak Cie widze.
                                                    Jedno wiem - w ten sposob nie odnajdziesz milosci.
                                                  • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 21:13
                                                    > Twoje spotkania z kobietami na randkach i seks z nimi to odgrywanie zastepczych
                                                    > emocji. To troche takie jakby ustawienia Hellingerowskie. Tak naprawde nie szu
                                                    > kasz tych kobiet. Nie interesuja Cie jako ludzie. To dla Ciebie fantomy, cienie
                                                    > przezytych emocji. Wzbudzasz cos w ten sposob, szukasz czegos, ale nie tam gdz
                                                    > ie trzeba. Jestes rozczarowany bo to nie przynosi Ci ulgi, ale to czego szukasz
                                                    > jest w Tobie. Domyslam sie co to jest. To sentymentalne pragnienie bezwarunkow
                                                    > ej milosci kobiety. Nie potrafisz sie pogodzic, ze ta w ktorej pokladales nadzi
                                                    > eje zawiodla Twoje oczekiwania. Zdales sobie sprawe ze jej nie kochasz i masz p
                                                    > oczucie, ze to cholernie nie w porzadku wobec niej i Ciebie samego. To Cie gneb
                                                    > i.
                                                    Ale ja nigdzie nie zaprzeczałem, ze tak jest.
                                                    Seks jest dla mnie po prostu jedną z potrzeb. Bardzo ważną ale na pewno nie najważniejszą.
                                                    Ale nie będe nigdy w stanie zakceptowac sytuacji kiedy jakaś kobieta mówi, ze mnie kocha ale jednocześnie chce wyrzucić za nawias znaczną cześci mojej seksualnej osobowości.
                                                    Mówienie w tym momencie o miłości jest jak mówienie o zimnym wrzątku albo o suchej wodzie.
                                                    Jakiś rodzaj oksymoronu.
                                                    Dla kobiety mogę wyrzucic spodnie, ktorych nie lubi, wyplenić w sobie nawyki, które ją drażnią ale nie zaprzeczyć swej seksualności.
                                                    Nie szukam bezwarunkowej miości bo moja miłość do kobiety taką nie jest.
                                                    Jestem powierzchowny czego w sobie szczerze nienawidzę.
                                                    Próbuję sobie w głowie stworzyć zasady, cechy idealnej młości i idealnego związku i srednio mi to idzie ale coś tam udało mi się wymyśleć :-)

                                                    > Tak Cie widze. Jedno wiem - w ten sposob nie odnajdziesz milosci.
                                                    No ale to akurat doskonale wiem. Po prostu gonię kroliczka.

                                                • wont Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 07.03.15, 21:52
                                                  sabat.77 napisał:

                                                  > Morrison i tak powinienes sie cieszyc, ze Bitch przestala tu pisac, bo mysle ze
                                                  > wzielaby Cie na celownik :)
                                                  ----------
                                                  Ulala, mnie wzięła. Miło nie było ;) Wyjątkowo inteligentna bestia, szkoda tylko, że tę inteligencję skierowała w złym kierunku. Tak jak Hitler, zamiast podbić do końca zachód rzucił się na wschód.
        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:05
          morrison9 napisał:

          > Norah Vincent podjęła ciekawą wg. mnie próbę porównania tych dwóch stanów przy
          > założeniu, ze otoczenie nie wie, że jest kobietą a potem powróciła do swej kobi
          > ecej roli i dokonała oceny.

          Od tego trzeba bylo zaczac! Bardzo ciekawe i z miejsca wywlekam Sabatowi, ML, Wontowi i innymi, o jejciu i Tobie Morrison, ktorzy za mna ganiaja wytykajac poslugiwanie sie przymiotnikiem 'niemeski'. Prosze posluchajcie sobie czego chca kobiety:

          11:20 "Nora was surprised that many women had no interest in a soft, vulnerable man. (...)
          There are a lot of women out there who really want a manly man."
          • morrison9 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:18
            > "Nora was surprised that many women had no interest in a soft, vulnerable man. (...)
            > There are a lot of women out there who really want a manly man."

            Pisałem Ci już, zebyś "nie utożsamiała autora z podmiotem lirycznym"
            Mnie tego co cytujesz nie musisz uświadamiać.
            Ja to doskonale wiem. Pewnie nawet lepiej od Ciebie bo moja wiedza w tej materii została wielokrotnie zweryfikowana pozytywnie w praktyce (w przeciwieństwie do Twojej) :-)

            Jeśli interpretujesz fakt że zapoczątkowałem ten wątek jako przejaw mojego użalania sie nad sobą (ew mężczyznami) to...... ręce opadają
            To co zwraca moją uwagę w powyższym cytacie (jak i całym eksperymencie) to słowo SURPRISED!!!
            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:30
              morrison9 napisał:

              > Jeśli interpretujesz fakt że zapoczątkowałem ten wątek jako przejaw mojego użal
              > ania sie nad sobą (ew mężczyznami) to...... ręce opadają

              To je podnies, bo ja wcale tak nie interpretuje. Wyciagnelam fragment, ktory mnie interesowal by zalatwic swoje sprawy np zeby mnie Wont nie ganial z przytykiem 'niemeski', bo to, ze ja sie tak czasem wypowiadam, nie znaczy, ze kobiety per masa tak nie mysla. To mnie wtedy stawia na pozycji niosacego niepocieszna nowine i nikogo wiecej.
              • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:40
                hello-kitty2 napisała:

                > zeby mnie Wont nie ganial z przytyki
                > em 'niemeski', bo to, ze ja sie tak czasem wypowiadam, nie znaczy, ze kobiety p
                > er masa tak nie mysla.

                No ale moze my bedac niemescy jestesmy po prostu soba? Nie uzalezniamy sie od kobiet, robimy co nam sie podoba.
                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:46
                  sabat.77 napisał:

                  > No ale moze my bedac niemescy jestesmy po prostu soba? Nie uzalezniamy sie od k
                  > obiet, robimy co nam sie podoba.

                  No ale na milosc boska nie dziwcie sie wtedy kobietom, ze was nie chca, no. Przeciez tu o to chodzi. Cos wynika z czegos, a nie na odwrot. Przeciez jak tu zadeklarujesz, ze seks Cie z kobietami nie interesuje to i rozmawiac nie ma o czym.
                  • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:59
                    hello-kitty2 napisała:

                    > No ale na milosc boska nie dziwcie sie wtedy kobietom, ze was nie chca, no. Prz
                    > eciez tu o to chodzi. Cos wynika z czegos, a nie na odwrot.

                    No ale czy ja sie dziwie?

                    Przeciez jak tu zad
                    > eklarujesz, ze seks Cie z kobietami nie interesuje to i rozmawiac nie ma o czym

                    Nie? To juz nie chcesz powaznie rozmawiac o zyciu?
                    • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:09
                      sabat.77 napisał:

                      > Przeciez jak tu zad
                      > > eklarujesz, ze seks Cie z kobietami nie interesuje to i rozmawiac nie ma
                      > o czym
                      >
                      > Nie? To juz nie chcesz powaznie rozmawiac o zyciu?

                      Zlapales mnie ;) W moim swiecie prowadzenie rozmow z mezczyzna ma sens wtedy i tylko wtedy kiedy istnieje szansa, ze mozna go przeleciec ;-)
                      • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:17
                        hello-kitty2 napisała:

                        > Zlapales mnie ;) W moim swiecie prowadzenie rozmow z mezczyzna ma sens wtedy i
                        > tylko wtedy kiedy istnieje szansa, ze mozna go przeleciec ;-)

                        Strasznie chujowy jest ten Twoj wzorzec meskosci, zubaza Cie i Twoje relacje z ludzmi. To chyba Twoj najwiekszy problem, ale watpie zebys sie zmienila. Nie zmienisz sie, bo i po co.
                        So? Czemu niby ja mialbym robic to samo, skoro Ty nie chcesz? Bo mam kutasa a Ty nie?
                        • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:35
                          sabat.77 napisał:

                          > So? Czemu niby ja mialbym robic to samo, skoro Ty nie chcesz? Bo mam kutasa a
                          > Ty nie?

                          Bo chcesz tego jeszcze bardziej niz ja ;)
                          • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:45
                            hello-kitty2 napisała:

                            > Bo chcesz tego jeszcze bardziej niz ja ;)

                            Nie chce, gdybym chcial to przeciez bym sie zmienial.
                            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:56
                              sabat.77 napisał:

                              > hello-kitty2 napisała:
                              >
                              > > Bo chcesz tego jeszcze bardziej niz ja ;)
                              >
                              > Nie chce, gdybym chcial to przeciez bym sie zmienial.

                              Jeszcze potwierdze: nie chcesz seksu z kobietami?
                              • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 21:16
                                hello-kitty2 napisała:

                                > Jeszcze potwierdze: nie chcesz seksu z kobietami?

                                Nie wiem co odpowiedziec. Chyba najuczciwiej byloby powiedziec, ze fizjologicznie chce ale psychicznie nie chce.
                                Mam oczywiscie potrzeby seksualne, ale myslenie o kobietach i kontakcie z nimi wkurwia mnie i wzbudza moja agresje i niechec.
                                No wiesz - to cos jak rosyjski plebs, ktory zrobil komunistyczna rewolucje. Nienawidzili burzujow, ale tez zazdroscili im przepychu i bogactwa.
          • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:24
            Mam taki wzorzec męskości, w którym mam w dupie to czego chce ode mnie kobieta. Jestem wolny, nawet jeśli w twoich oczach płacę za to cenę bycia nieatrakcyjnym. Mężczyzna usiłując być na każdym kroku męskim, by kobiety nie rozpoznały w nim słabości, staje się w gruncie rzeczy jeszcze słabszy. Poddaje się kobiecie, która staje się ostateczną wyrocznią i sędzią jego zachowań. To mentalne niewolnictwo.
            • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:33
              sabat.77 napisał:

              > Mam taki wzorzec męskości, w którym mam w dupie to czego chce ode mnie kobieta
              > . Jestem wolny, nawet jeśli w twoich oczach płacę za to cenę bycia nieatrakcyjn
              > ym. Mężczyzna usiłując być na każdym kroku męskim, by kobiety nie rozpoznały w
              > nim słabości, staje się w gruncie rzeczy jeszcze słabszy. Poddaje się kobiecie,
              > która staje się ostateczną wyrocznią i sędzią jego zachowań. To mentalne nie
              > wolnictwo.

              Obrazasz sie na rzeczywistosc? ;-) 'A LOT OF women' Sabat. Warto rozwazyc.
              • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:43
                hello-kitty2 napisała:

                > Obrazasz sie na rzeczywistosc? ;-) 'A LOT OF women' Sabat. Warto rozwazyc.

                Nie obrazam sie. Stawiam na szali i decyduje, ze kobiety nie sa dla mnie wystarczajaca wartoscia bym mial rezygnowac z siebie.
                • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:47
                  sabat.77 napisał:

                  > Nie obrazam sie. Stawiam na szali i decyduje, ze kobiety nie sa dla mnie wystar
                  > czajaca wartoscia bym mial rezygnowac z siebie.

                  A z seksu?
                  • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 20:10
                    hello-kitty2 napisała:

                    > A z seksu?

                    Seks jako ostateczny argument. Mezczyzna ma dla seksu robic z siebie pawiana czochrajacego sie pod pachami, rozstawiac pawi ogon, potrzasac drzewkiem by demonstrowac sile, skakac wokol kobiety jak wasata i brodata balerina na paluszkach wokol swojej pani, bo to jakim jest mezczyzna okresla sie przez pryzmat seksu.
                    Wiesz co, jebie mi to - to ja juz nie jestem mezczyzna i tego sie trzymajmy. Bo ten "mezczyzna" to jakis debil do kwadratu, mnie z tym nie mieszaj.
    • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:31
      Nie bardzo wiem jak odniesc sie do przedstawionych cytatow. Jesli przekazuja jak beznadziejnie idiotyczna i bezsensowna jest walka stereotypowego mezczyzny o zachowanie twarzy w swiecie patriarchalnie spolaryzowanych rol plciowych, to ja sie generalnie z tym zgadzam. Bycie meskim za wszelka cene to straszna plycizna. Lepiej skupic sie na swoim czlowieczenstwie.
      • hello-kitty2 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:40
        sabat.77 napisał:

        > Nie bardzo wiem jak odniesc sie do przedstawionych cytatow. Jesli przekazuja ja
        > k beznadziejnie idiotyczna i bezsensowna jest walka stereotypowego mezczyzny o
        > zachowanie twarzy w swiecie patriarchalnie spolaryzowanych rol plciowych, to ja
        > sie generalnie z tym zgadzam. Bycie meskim za wszelka cene to straszna plycizn
        > a. Lepiej skupic sie na swoim czlowieczenstwie.

        i wstrzemiezliwosci seksualnej? Owszem. Do tego sie to sprowadza.
        • sabat.77 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:52
          hello-kitty2 napisała:

          > i wstrzemiezliwosci seksualnej? Owszem. Do tego sie to sprowadza.

          Moja aktywnosc seksualna nie zalezy od mojej atrakcyjnosci w oczach kobiet, tylko od zasobow ktore posiadam.
          Nawiasem mowiac uwazam kobiety za niezborne - chcecie by mezczyzna byl niezalezny, ale na waszych warunkach. Chcecie byscie nie byly sensem jego zycia, ale by poswiecal sie dla was i dawal wam dowody zaangazowania.
          To cos jak Ford, ktory oferowal dowolny model pod warunkiem ze bedzie to model T i w dowolnym kolorze, pod warunkiem ze bedzie czarny.
      • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:41
        sabat.77 napisał:

        >Bycie meskim za wszelka cene to straszna plycizn
        > a. Lepiej skupic sie na swoim czlowieczenstwie.

        Bycie męskim we współczesnym, skrzywionym tego słowa znaczeniu.
        Czy bycie męskim to posiadanie atrybutów tj. siła, władza,pieniądze i powodzenie?
        Otóż nie, cechą prawdziwej męskości jest twórczość, kreacja rzeczywistości. Nawet jak się wykonuje prostą pracę,typu kopanie rowu...Bycie ojcem,nie tylko w znaczeniu biologicznym.
        Ja jestem ciekawa doświadczeń i wrażeń Nory Vincent w klasztorze męskim, w oryginale nie czytałam, szkoda,że nie ma polskiego wydania.
    • mojemail3 Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 06.03.15, 19:50
      morrison9 zacytował:

      "Siła płci leży przede wszystkim w umyśle. Umysł kobiety to duża władza: może nie tylko mężczyznę pobudzić, ale także nadać jego życiu znaczenie, poczucie własnej wartości, sensu, pomóc w inicjacji, udzielić wsparcia – i tym podobne"

      Trochę mnie dziwi,że ten cytat miał taki pejoratywny wydzwięk.
      To jest pochwała kobiecości i męskości w jednym ( w kilku zdaniach;-)
      Nie jest przecież niczym urągającym być inspiracją, motywacją, pobudzać do działania.
      ( w przeciwieństwie do kobiet osłabiających...)
      Nadać znaczenie, sens życiu, to jest dobre.
      Określenia: pomóc, udzielić wsparcia mają znaczenie służebne, to może rodzić bunt, to jest de mode. A szkoda, to żaden wstyd.
    • midnight_lightning Re: Mężczyzna od podstaw. Norah Vincent. 20.03.15, 21:46
      "Umysł kobiety to duża władza: może nie tylko mężczyznę pobudzić, ale także nadać jego życiu znaczenie, poczucie własnej wartości, sensu, pomóc w inicjacji, udzielić wsparcia – i tym podobne"


      Panie jak zwykle niezawodne, udzielają jedynie słusznej odpowiedzi tym kiepsko poinformowanym mężczyznom, którym marzy się życie polegające na ściąganiu gwiazdek z nieba dla kobiet. Niech się uczą, że nie warto.


      "Zalecialo Urqu, tfu swinstwo! Nadac to ja sobie moge bagaz na lotnisku ;) Niech sie mezczyzna oczekujacy od kobiety nadania jego zyciu znaczenia i sensu WYPALUJE. Kto to w ogole walnal takiego klocka?"


      "Facet bez poczucia własnej wartości, nie posiadający celu w życiu jest raczej średnio atrakcyjny dla kobiet. "


      Nasunęła mi się na myśl znajoma parka, ona, widocznie abnegatka i wybryk Natury, gdyż związała się z facetem cichym, spokojnym, inteligentnym, z twarzy zupełnie nie przypominającym mordercy. Z początku to ona zarabiała większe pieniądze, a on siedział na bezrobociu, ale nie kopnęła go w tyłek, była z nim i wspierała go, Ba, o zgrozo, nawet go kochała. I facet zaczął zarabiać, i to dużą kasę. Są razem już kilkanaście lat, chociaż on, zgodnie ze swoim statusem materialnym, mógłby co tydzień mieć nową, młodziutką extra laskę, a stary model wystawić za drzwi. Mógłby to zrobić z łatwością, gdyż żyją ze sobą bez ślubu.
      Ot, facet bez poczucia własnej wartości.
    • midnight_lightning Coming-out Sabata? 20.03.15, 21:55
      "> Jeszcze potwierdze: nie chcesz seksu z kobietami?

      Nie wiem co odpowiedziec. Chyba najuczciwiej byloby powiedziec, ze fizjologicznie chce ale psychicznie nie chce.
      Mam oczywiscie potrzeby seksualne, ale myslenie o kobietach i kontakcie z nimi wkurwia mnie i wzbudza moja agresje i niechec. "

      "> Obrazasz sie na rzeczywistosc? ;-) 'A LOT OF women' Sabat. Warto rozwazyc.

      Nie obrazam sie. Stawiam na szali i decyduje, ze kobiety nie sa dla mnie wystarczajaca wartoscia bym mial rezygnowac z siebie. "

      "Seks jako ostateczny argument. Mezczyzna ma dla seksu robic z siebie pawiana czochrajacego sie pod pachami, rozstawiac pawi ogon, potrzasac drzewkiem by demonstrowac sile, skakac wokol kobiety jak wasata i brodata balerina na paluszkach wokol swojej pani, bo to jakim jest mezczyzna okresla sie przez pryzmat seksu.
      Wiesz co, jebie mi to - to ja juz nie jestem mezczyzna i tego sie trzymajmy. Bo ten "mezczyzna" to jakis debil do kwadratu, mnie z tym nie mieszaj. "

      "Bycie meskim za wszelka cene to straszna plycizna. Lepiej skupic sie na swoim czlowieczenstwie. "
      -------------------------------------------------------------------------------------------------------

      Czytam ten manifest wykluczonego Sabata, (jednak to nie ja to napisałem) i ... właściwie to mnie wcale te słowa nie dziwią. Najpierw wykluczanie do 25 roku życia, by od razu wpaść w rolę męża i dalsze wykluczanie z seksu. Sabat, ty to masz pecha. Skoro tak szybko zostałeś zagospodarowany, to widocznie wyróżniałeś się in plus wśród wykluczonych. Gdybyś był mniej atrakcyjny i rokujący na męża, to poczekałbyś kolejne kilka lat i efekty wykluczenia byłyby dużo mocniejsze. Nie dałbyś się tak szybko wmanewrować w małżeństwo. Być może poszedłbyś drogą yorica i miał coś z życia.


      "A kiedys dziecko mnie zdenuncjowalo i przynioslo jej pod nos telefon z otwarta przegladarka i wielkimi literami "Brak seksu w malzenstwie" pytajac co tam jest napisane :)
      Wiesz co powiedziala przy mnie do dziecka? "Tatus szuka porad w internecie" i sie usmiechnela."

      No to żonka cwana gapa, a nie zagubiona we mgle aseksualna lilija. Cyniczna i przekonana o pełnej kontroli nad sytuacją. I to jej zadufanie może być jej słabym punktem. Idź na przeczekanie, czas z wiekiem leci coraz szybciej, ani się obejrzysz, a dzieci będą odchowane a żonce skoczy libido i zacznie nierozważnie skakać na boki. Odpowiednia inwigilacja i będziesz miał rozwód z winy żony.

      Poszalejesz na starość. Jedna miła pani niedawno dała dowód, że dla kobiet nieatrakcyjny, młody, jędrny chłopak w szczytowej formie, z penisem twardym jak skała, to odpowiednik kobiety 60-letniej. I nie dziwi więc, że dla kobiet co niektóry pan dziadek 60-lat bywa super atrakcyjnym ciachem i doskonałym kochankiem :)

      Pozostanie pójść drogą pana Radko, który na starość zaliczył pół tysiąca małolat przed 20-ką, za perfumę i spodnie. Sam fakt, że się posuwa córki i wnuczki tych pań, które miały nas w młodości za nic...bezcenny.


      ---------------------------------------------------
      Koniec z powagą :)

      Sabat, bądź człowiekiem. Patrz, jak te kobietki na tacy podają gotowe rozwiązania, jak obniżają swoje słuszne wymagania. Już nie trzeba być mordercą, kanalią, łajdakiem, bandziorem.... wystarczy tylko sprawiać pozory :)

      A to takie proste, robisz sobie dziary, wybijasz kilka zębów, łamiesz nos, golisz się na łyso i już ideał mężczyzny. No tak, inteligencja wyziera poprzez oczy, odstraszając skonfudowane kobiety. Nic w tym dziwnego, boimy się tego, co nieznane. Wystarczy drobny zabieg kosmetyczny w stylu lobotomia lub przeszczep mózgu pawiana. Wtedy już kobiety poczują się bezpiecznie, znajomo i będziesz rwał ten kwiat przecudowny.

      ---------------------------------------------------

      Teraz serio, zastanawia mnie te dążenie do największych skur..synów, niby wiadomo, że chodzi o "poczucie bezpieczeństwa", ale skąd te przekonanie, że bandzior i łajdak ma ochotę ochraniać każdą wy...chaną przez siebie foczkę? przy takiej ilości chętnych? co najwyżej niektórym z nich ułatwi drogę kariery sprzedając je do burdeli na Zachodzie.
    • midnight_lightning Humor to podstawa 20.03.15, 22:54
      Ach. przyjemnie poczytać te forum, widać, że poczucie humoru dopisuje użytkownikom. Nic dziwnego, wiosna w końcu, więc i dowcipami sypnęło:)

      Nie da się ukryć, pan Marek, jako wyga i zawodowiec, ma fory z góry. Jego dowcip, jak przystało na pisarza, jest klasycyzujący w formie i treści:

      "Jak będzie starszy pokaz mu pisma z ładnymi dziewczynami i spytaj. Wiesz, kto bedzie bzykać takie fajne laski? Prymusi, więc chłopie pracuj nad sobą ucz się i zapierdalaj."

      Dobry dowcip uniwersalny "dla każdego", doceniany nie tylko przez prymusów, czyli "durnych, nudnych kujonów", ale i przez umięśnionych przygłupów.

      Jednak niekwestionowaną palmę pierwszeństwa dzierży mojemail z genialnym w swej prostocie, formie i przekazie kawale:

      "Nie mamy prawa nikogo skreślać ... "

      Fakt, że to kawał opowiedziany przez kobietę zwiększa jego moc, wiadomo, że kawały należy umieć opowiadać.

      Ten niewątpliwie zgrabny dowcip kojarzy mi się z innym, równie udanym kawałem, wyjątkowo śmiesznym w wykonaniu samotnych mamusiek:

      "...przecież każdy ma prawo do szczęścia ..."


      Kawały kawałami, ale i twórczość liryczna też przecież się liczy. A że mamy marzec, kotki harcują, więc i efekty wprost zapierają dech w piersiach:

      "Taki jestes skurwysynie dwulicowy."
      "Mam nadzieje, ze sie te Twoje wszystkie kobiety kiedys zbiora, dopadna Cie, obetna Ci kutasa i zatkaja Ci ten Twoj klamliwy pysk Twoja wlasna faja ;-)"


      Ludzie, znajcie moje dobre serce... niech już ona przyjedzie do mnie, wróci us(za)pokojona. Zdjęcie niepotrzebne. Pro publico bono.
      • hello-kitty2 Re: Humor to podstawa 20.03.15, 23:46
        midnight_lightning napisał:

        > Ludzie, znajcie moje dobre serce... niech już ona przyjedzie do mnie, wróci us(
        > za)pokojona. Zdjęcie niepotrzebne. Pro publico bono.

        Nie poznaje kolegi. Zlamalbys swoje zasady zeby mnie zaspokoic? To podstep ;-)
        • midnight_lightning Re: Humor to podstawa 25.03.15, 00:11
          "Nie poznaje kolegi.
          Zlamalbys swoje zasady zeby mnie zaspokoic?
          To podstep ;-)"

          1 - ot, ruszyło mnie to Twoje rozdrganie, znam to z autopsji i rozumiem.

          2 - zasady są i będą, nie żenię się z tobą i nie zamierzam,

          3 - po doświadczeniach zaspokajam tylko siebie, a że jestem wysokolibidowcem długodystansowcem, i drugiej stronie coś skapnie, o ile ma kondycję

          4 - no tak, bezrobotna, samotna matka ok 40-ki - może to i podstęp, może nie ...dobre serce w końcu mam

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się


Nakarm Pajacyka