kasiu78
11.12.12, 00:23
Moje dziecko jest w IV kl. SP. Tydzień temu Pani zrobiła NIEZAPOWIEDZIANĄ kartkówkę z informatyki. Ma prawo, owszem... Ale był to zakres materiału z 7 lekcji do tyłu czyli cofnęła się do 8.10. No cóż OBURZYŁAM SIĘ. Telefon do szkoły i poprosiłam Panią sekretarkę o zajrzenie do Statutu lub WSO/PSO czy to było zgodne z zapisanymi tam regułami. (U nas Statut jest tylko w sekretariacie i to do wglądu wyłącznie na miejscu). O dziwo wtedy gdzieś się zapodziały te dokumenty i nie została zaspokojona moja ciekawość... Następnego dnia rano udałam się tam osobiście no i akurat nawinęła się P. dyr. Opowiedziałam grzecznie całą sytuację i P. dyr. potwierdziła mi, że tak nie powinno być, że to powinien być zapowiedziany spr, a kart. robi się z 2-3 lekcji. SUUUUPER. Po czym odesłała mnie do w/w nauczyciela inf. z komentarzem, że mam ją poprosić by anulowała kart., nie wpisywała ocen etc., Bo ONA (DYREKTOR) tu tylko sprząta, a nauczyciele mają swoje podwórka!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zahaczyłam, więc o wychowawcę, bo jakoś mi nie było w smak iść do Pani od infy. Po prostu boję się że moje dziecię na tym ucierpi, a poza tym ta Pani uczy ją jeszcze przyrody, więc nie ma co igrać...
Dziś oczywiście Pani oddała te kartkówki, 3 oceny pozytywne i reszta 1. Wpisane do dziennika. No i dzieci zostały zkrzyczane, ze się skarżą w domu i ona sobie NIE ŻYCZY by rodzice na nią skarżyli w dyrekcji. A poza tym ona ma prawo wymagać co chce i z kiedy chce. Bo wszystko z informatyki maja umieć w każdej chwili, tak jak tabliczkę mnożenia!!! Chodzi tu oczywiście o wszystkie definicje typu: co to plik, netykieta, licencja - wykute dokładnie jak w zeszycie podane.
Myślałam, że informatyka to przedmiot uczący umiejętności, a nie definicji. Każdy z nas wie co to plik i umie go wskazać w kompie, ale czy znamy definicje...?
No i co dalej? Odpuścić? Czy dalej toczyć ta walkę?
P.S. Myślałam, że w obecnych czasach inaczej już się podchodzi do relacji szkoła-rodzic. Ale nadal jesteśmy złem koniecznym. Tylko te nasze dzieci w 4 kl. nie wiedzą jeszcze co może być, a co nie.
Pani nie podała jasnych zasad na pierwszej lekcji. "Uczeń ma być przygotowany na lekcję z wcześniejszych lekcji." A na zebraniu tak jak pewnie w większości szkół zgodziliśmy się by wychowawca nie czytał wszystkich szkolnych dokumentów...
Nerwy mnie noszą, bo dlaczego te dzieciaki mają cierpieć. Niestety nie widzę żadnego racjonalnego powodu by znać w/w definicje przez całe życie. Wskazać owszem trzeba umieć, ale kuć na blachę??? Po co???
Robić coś z tym dalej???