W niedzielę we wrocławskim oknie życia siostry zakonne znalazły 1,5-miesięczną dziewczynkę. Przy dziecku był list od matki.
Boromeuszki postanowiły sprzedać zabytkowy klasztor. Po jakimś czasie okazało się, że nowymi właścicielami są bliscy miejskiego radnego.
Ośrodek sióstr boromeuszek w Zabrzu został ponownie otwarty. Miejsce z ponurą historią służy dobrej sprawie, bo zamieszkało w nim 50 osób, w tym dzieci, które uciekły z ogarniętej wojną Ukrainy.
Pijany 20-latek, który znalazł się we wrocławskim oknie życia, usłyszał zarzut zniszczenia mienia. Za takie wykroczenie grozi nawet 5 lat więzienia.
W nocy z piątku na sobotę dzwonek poderwał na nogi siostry boromeuszki, które przy ul. Rydygiera we Wrocławiu prowadzą okno życia. Jednak zamiast niemowlaka znalazły tam 20-letniego mężczyznę.
Kryzys powołań daje się we znaki zakonowi boromeuszek. Już nie opiekują się chorymi w Tarnowskich Górach i chcą wydzierżawić klasztor w Świerklańcu, a także sprzedać dawny dom dziecka w Zabrzu.
Małgorzata Paszkowska prowadzi w Gliwicach zawodową rodzinę zastępczą. Wychowuje sześcioro dzieci. - Ostatnio dowiedziałam się, że jestem trudna we współpracy. I dzieci zostaną mi odebrane - mówi pani Małgorzata.
Małgorzata Paszkowska była jedną z pierwszych świeckich osób, które zaczęły pracować w zabrzańskim ośrodku dla dzieci prowadzonym przez siostry boromeuszki. Wytrzymała tam niecałe trzy miesiące.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.