Choć jego tegoroczne wyniki nie napawały hurraoptymizmem, Federer przyjechał na Wimbledon jako oczywisty faworyt. Jak co roku. Na londyńskich kortach wszystko szło zgodnie z planem aż do ćwierćfinału. Tam przegrał z Kevinem Andersonem w pięciu setach, mimo że był o krok od zakończenia spotkania w trzech partiach. Szok i niedowierzanie? Już nie takie, jak kiedyś.
„Król Roger” nie zagrał w Toronto i wrócił na swoje terytorium w Cincinnati, gdzie triumfował siedmiokrotnie. W finale po raz czwarty zmierzył się w stanie Ohio z Novakiem Djokoviciem. I po raz pierwszy przegrał. Serb zagrał znakomicie, ale pomógł mu w tym przeciwnik. Szwajcar popełniał bardzo dużo błędów, regularnie pakował piłki w siatkę, a jego return prawie nie istniał. Co więcej, często mówił coś w kierunku publiczności i był wyraźnie poirytowany. Zupełnie jak nie Federer.
Czy obecnego Rogera można nazwać faworytem US Open? Jednym z kilku – na pewno. Ale nie takim, jakim był jeszcze choćby rok temu. Jeśli 37-latek zdobędzie szósty tytuł na kortach Flushing Meadows i 21. wielkoszlemowy, nikt zaskoczony nie będzie. Ale jego porażki z zawodnikiem pokroju Juana Martina del Potro lub Novaka Djokovicia absolutnie nie nazwie się już wielką niespodzianką.
Rafael Nadal jako jedyny z czołówki nie wystąpił w poprzedzającym US Open turnieju w Cincinnati. Z tego powodu trudno dokładnie określić, w jakiej formie będzie na Flushing Meadows Hiszpan. Można się kierować jedynie jego występem w Toronto, gdzie całkowicie zdominował całą konkurencję.
>>> Rafael Nadal triumfuje w Toronto. Hiszpan zdobył czwarty tytuł Rogers Cup
: W przypadku tak mocnego psychicznie zawodnika jakim jest Nadal trudno mówić o przytłaczającej presji. Ale to właśnie na nim będzie ona ciążyć, ponieważ nie dość, że Hiszpan jest zdecydowanym liderem światowego rankingu, to broni dodatkowo tytułu wywalczonego przed rokiem. Nie ulega wątpliwości, że jest w stanie powtórzyć to osiągnięcie i nikt się nie zdziwi, jeśli tego dokona. Ale głównym faworytem nie będzie. Zarówno Roger Federer, Novak Djoković jak i Juan Martin del Potro mogą sobie z nim spokojnie poradzić, a trzeba przecież pamiętać o zawodnikach młodszej generacji. Bo choć Alexander Zverev, Karen Chaczanow, Frances Tiafoe czy Andriej Rubłow niewiele osiągnęli w zawodowych rozgrywkach, to chrapkę na pokonanie potężnego Nadala mają zawsze ogromną.
Jak wracać z karierowej przepaści pięknie pokazał Novak Djoković. Po wygraniu w 2016 roku French Open i skompletowaniu Karierowego Wielkiego Szlema Serb mocno obniżył loty, a na dodatek dopadła go kontuzja łokcia. Sezon 2017 był w jego wykonaniu zdecydowanie najgorszym od kilku lat, ale 2018 to już zupełnie inna bajka.
Do turniejów w Indian Wells i Miami było średnio, na mączce już zdecydowanie lepiej. Wielki Novak powrócił ostatecznie na Wimbledon. Pokonał m.in. Keia Nishikoriego i Rafaela Nadala, a w finale nie dał szans Kevinowi Andersonowi. A to nie koniec! Bo choć w Toronto szału znów nie było, to cel na Cincinnati został w pełni zrealizowany. Djoković dopiero za czwartą próbą (po latach 2009, 2012 i 2015) pokonał w stanie Ohio Rogera Federera i mógł się cieszyć z wielkiego triumfu. Wyjątkowego triumfu. Jako pierwszy tenisista w historii zdobył bowiem tytuły wszystkich imprez rangi Masters 1000. I niespodziewanie wyrósł na głównego faworyta US Open.
Serb powalczy w Nowym Jorku o trzeci puchar na kortach Flushing Meadows. Wystąpi z szóstym numerem startowym, ale jego zwycięstwo nikogo już nie zaskoczy. Może nim tylko potwierdzić, że Stary Mistrz wciąż rządzi.
Kilka dni przed rozpoczęciem US Open świat obiegła nowina z obozu Alexandra Zvereva. Niemiecki tenisista, który w Nowym Jorku zagra z „czwórką” przy nazwisku, zatrudnił na stanowisku szkoleniowca Ivana Lendla. Wielokrotny mistrz wielkoszlemowy ma pomóc 21-latkowi spełnić marzenie i wygrać imprezę najwyższej rangi. Sukcesy trenerskie ma, bowiem kilka lat temu, jako debiutant w tym fachu wziął pod swoje skrzydła Andy’ego Murraya. Szkot był w sytuacji podobnej jak teraz Zverev – niezwykle utalentowany, ale bez odpowiedniej dojrzałości w grze. Efekt? Trzy tytuły wielkoszlemowe, dwa złote medale olimpijskie i numer jeden światowego rankingu – to wszystko osiągnął Murray we współpracy z Ivanem Lendlem.
>>> Tenis. Alexander Zverev zatrudnił Ivana Lendla w roli trenera
Teraz Lendla czeka kolejne wymagające zadanie. W talent i umiejętności Zvereva nikt nie wątpi, ale wiadomo, że trenuje się go trudno. Przekonał się o tym choćby Juan Carlos Ferrero, który zostawił Niemca po oskarżeniu, że ten regularnie spóźnia się na treningi. Jak poradzi sobie charyzmatyczny i poważny Lendl? On się z młokosem patyczkować nie będzie. Zafunduje mu treningi i dyscyplinę, jakiej ten jeszcze nie doświadczył. Czy 21-latek przetrwa tę próbę, nie wiadomo. Pewne jest natomiast to, że jeśli w pełni się podporządkuje, już niebawem może wygrywać wszystko – włącznie ze szlemami. I wreszcie spełnić pokładane w nim od kilku lat ogromnych rozmiarów nadzieje.
Spora grupa zawodników nie jest wymieniana w gronie faworytów, ale trzeba mieć się przed nią na baczności. Mistrz US Open 2009, Juan Martin del Potro, uwielbia grać na nowojorskich kortach, a jeśli z jego nadgarstkiem będzie wszystko w porządku to Argentyńczyk może poważnie namieszać w drabince. Podobnie jak Marin Cilić, który także jedyny w dorobku tytuł wielkoszlemowy zdobył w USA. Gracze pokroju Grigora Dimitrowa, Stana Wawrinki czy Milosa Raonica o finale powinni raczej zapomnieć, z pewnością dostarczą jednak wielu emocji i gry na najwyższym poziomie. Na to właśnie liczymy.
>>> US Open. Magda Linette kontra Serena Williams już w 1. rundzie!
>>> US Open. Hubert Hurkacz przeszedł eliminacje i zadebiutuje w drabince głównej
>>> Tenis. Wielka reforma Pucharu Davisa. Pieniądze wygrały ze 118-letnią tradycją rozgrywek