Chcesz wiedzieć wszystko o PGE Stali? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Hancock w rundzie zasadniczej toruńskiego turnieju zdobył 8 punktów (3,1,1,3,0), a Kildemand uzbierał o dwa "oczka" więcej (2,2,2,1,3) i obaj pewnie awansowali do półfinałów. W tych niestety nie mieli zbyt wiele szczęścia. Obaj startowali na pierwszego pola, które było zdecydowanie najmniej korzystne i obaj zakończyli udział w tych zawodach właśnie w swoich półfinałowych biegach.
Hancock przyjechał ostatni, a Kildemand trzeci i do ostatnich metrów walczył o awans do finału. Nic jednak nie mógł zrobić. A brak Hancocka w finale oznaczał, że mistrzem świata został Anglik Tai Woffinden. - Gratulacje dla niego, cały sezon próbowaliśmy go gonić, ale się nie udało. Ja do końca muszę dać z siebie wszystko, bo wciąż walczę o miejsce na podium - mówił później Hancock.
Ostatecznie Grand Prix Polski wygrał Duńczyk Nicki Pedersen, przed Australijczykiem Jasonem Doylem i Maciejem Janowskim.
W klasyfikacji generalnej Hancock jest drugi, ale tuż za nim plasuje się Pedersen. Kildemand zajmuje dziewiątą pozycję i raczej nie poprawi jej w ostatnim turnieju cyklu, a to oznacza, że nie obroni miejsca w Grand Prix na przyszły rok.