Po bezpardonowym ataku lidera FOGO Unii Leszno w 8. wyścigu niedawnego spotkania na Motoarenie, upadło dwóch zawodników KS Toruń: Jason Doyle oraz Paweł Przedpełski. Ta groźna sytuacja spowodowała wielkie zamieszanie. Duńczyk obejrzał czerwoną kartkę, która wykluczyła go z dalszego ścigania. Zawrzało w parku maszyn, gdzie wielkie pretensje do Pedersena miał menedżer torunian Jacek Gajewski. Były mistrz świata zaatakował opiekuna KST, rzucając weń kaskiem i "częstując" kopniakiem.
Niebezpiecznie zrobiło się także na trybunach - sympatycy drużyny Adama Skórnickiego doprowadzili do zamieszek. Musiała interweniować policja.
W poniedziałek Pedersen za pośrednictwem klubowej strony wystosował oświadczenie, w którym czytamy: "Po incydencie, który miał miejsce na torze, gdzie zostałem wykluczony z biegu i otrzymałem czerwoną kartkę mój poziom adrenaliny był bardzo wysoki. Kiedy wróciłem do mojego boksu w parku maszyn, czułem się bardzo prowokowany przez menedżera z Torunia Pana Gajewskiego. W bezpośredniej konfrontacji do jakiej doszło krzyczał do mnie i zwracał się do mnie w złych słowach, ponadto wyraźnie znajdował się w strefie mojego boksu i obszarze parku maszyn przeznaczonym dla drużyny przeciwnej. Byłem bardzo sfrustrowany tym faktem i kopnąłem Pana Gajewskiego. Wiem, że postąpiłem źle i chciałbym za to przeprosić Pana Gajewskiego oraz moich fanów".
Opiekun torunian zaś w poniedziałkowym wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl nie krył zdenerwowania w związku z ostrą jazdą Pedersena. Pytał m.in. "czy naprawdę musi dojść do kolejnej tragedii? Ktoś ma zginąć na torze, złamać kręgosłup? Tego potrzebujemy, żeby pewne rzeczy zacząć zmieniać i skończyć z tolerowaniem chamskich i bandyckich zachowań na torze?". Dodał przy tym, że: "żużel polega na tym, iż zawodnicy się ścigają, rywalizują o to, kto pierwszy dojedzie do mety. To, co robi Pedersen, nie ma z tym nic wspólnego. On jeździ w myśl zasady - jeśli nie zrobisz mi miejsca, nie zamkniesz gazu i nie pozwolisz się wyprzedzić, to masz pecha, bo ja cię przewrócę".
Oceniając zaś swoje zachowanie, powiedział: "gdybym miał zrobić to jeszcze raz, to może po prostu nastrzelałbym mu po pysku".
W najbliższych dniach najprawdopodobniej obaj - Nicki Pedersen i Jacek Gajewski - nie unikną dodatkowych kar za swoje postępowanie.