Oto bowiem przed Wami, w zupełnie nowej koszulce klubowej, z uśmiechem na twarzy i, jak mniemamy, poczuciem, że wolno mu wszystko - pozyskany przez Rzymian z brazylijskiego Flamengo Adriano. Objuczony wyraźną nadwagą, oskarżeniami o konszachty z grupą przestępczą, fatalną reputacją (niekończące się imprezy, przygody z alkoholem i narkotykami, ciąg wykrętów i kłamstw) oraz bagażem niechlubnych doświadczeń (ucieczka z włoskiego Interu do Brazylii i stanowcza odmowa powrotu, mimo wiążących ustaleń) piłkarz wraca jednak jak bumerang, bez większych problemów i wspomagany życzliwością osób trzecich odbijając się od dna.
Tylko na jak długo? Znając charakter krnąbrnego Brazylijczyka, nie wróżymy raczej Romie owocnej współpracy. Jedyna szansa w wierzeniu, że na każdego przyjdzie pora, by się ustatkować. Nie wiedzieć czemu jednak, nie wydaje nam się, żeby była to pora Adriano...