No cóż. Wczorajsze nagłe zwolnienie biednego Roberto (który przecież dał Romanowi Ligę Mistrzów, czyli to, o czym prezes tak bardzo i długo marzył - widać pamięć ma krótką) wywołało falę spekulacji na temat kolejnego trenera. Na giełdzie dominowały dwa nazwiska, Pepa Guardiol i Rafy Beniteza.
Spodziewałyśmy się, że Pep będzie się pojawiał ilekroć jakikolwiek z czołowych europejskich klubów będzie szukał nowego szefa, ale nazwisko Beniteza było dla nas zaskoczeniem . Owszem, doświadczony Hiszpan zdobył z Walencją mistrzostwo Hiszpanii i puchar UEFA, wygrał też Ligę Mistrzów z Liverpoolem (Dudek Dance - pamiętamy!!), ale... to było dawno temu.
Po odejściu z Anfield w roku pracował, w dodatku bardzo krótko, w Interze Mediolan, a później słuch o nim zaginął. Teraz będzie musiał zrobić to, czego nie udało mu się osiągnąć w The Reds - zdobyć mistrzostwo Anglii . Bo w Lidze Mistrzów, oprócz obowiązkowego zwycięstwa nad Nordsjaelland, będzie musiał liczyć na fuksa i zwycięstwo Szachtara nad Juve.
W sumie to nie wiemy, czy się z przyjścia Beniteza do Chelsea cieszymy. Z jednej strony pamiętamy, że dał Anglikom Nando, z drugiej nie możemy zapomnieć zamiłowania do gry defensywnej i taktycznie wyliczonej co do najdrobniejszego podania. Ciekawe, czy artyści z Chelsea podporządkują się nowej miotle.
No ale może będzie dobrze? W końcu o tym, że Rafa Benitez potrafi czynić prawdziwą magię, to my już od pewnego czasu dobrze wiemy :)