To, że mam potężnego girlcrusha na Victorię Beckham, że uważam ją za najpiękniejszą, najbardziej stylową i najzgrabniejszą WAG świata, i że zostanę nią, jak tylko dorosnę, to pewnie wiecie już od dawna. Ale tym razem Vicotria przeszła samą siebie. A może to magia anturażu, Karla Lagerfelda i ducha Coco Chanel?
Okładka nie zapowiada tego, co jest w środku, ot Vicki w sukience z kołnierzykiem, zresztą własnego projektu. Ale zdjęcia z wnętrza magazynu... zapierają dech w piersiach. Od samego rana usiłuję, w galowej koszuli młodszego brata, cyknąć sobie taką focię z ręki, ale wiecie... coś nie wychodzi.
Może to kwestia za krótkiej ręki.