Dawid Tomala to nasz najbardziej sensacyjny mistrz olimpijski z Tokio. Doświadczony już lekkoatleta (rocznik 1989) przez lata startował w wielkich imprezach, ale nie osiągał wielkich sukcesów. Tomala całe życie chodził na 20 km, tuż przed igrzyskami w Tokio zmienił dystans na 50 km i to była rewelacyjna decyzja. Został sensacyjnym mistrzem olimpijskim.
Sukces Tomali docenili też kibice, którzy umieścili go na 4. miejscu w plebiscycie na najlepszego polskiego sportowca. Podczas gali Mistrzów Sportu powtórzył to, co deklarował wcześniej w rozmowie ze Sport.pl, że przekaże swój medal na licytację. Tomala swoim wystąpieniem podczas gali zyskał tym dodatkową sympatię kibiców.
Pieniądze przekaże na pomoc 12-letniemu Kacprowi Woźniakowi.
Poniżej publikujemy wywiad z Dawidem Tomalą, w którym zadeklarował swój zamiar oddania medalu igrzysk olimpijskich na licytację. Tekst ukazał się na Sport.pl 14 grudnia
Dawid Tomala: Czy się zainspirowałem? Na pewno też. Z Piotrkiem znamy się od lat i on zawsze miał moje wielkie uznanie za to, jakim jest sportowcem, ale też za to, jakim jest człowiekiem. Ale od zawsze miałem również takie marzenie, żeby komuś uratować życie. Może akurat za pieniądze z licytacji złotego medalu z Tokio tego nie zrobię, ale na pewno komuś poprawię jakość życia, przyczynię się do tego, że komuś będzie lepiej. A to jest dopiero początek mojej drogi w pomaganiu. Bo otwieram fundację.
- Chcę pomagać przede wszystkim trudnej młodzieży, dzieciakom z domów dziecka. Chcę dać im możliwość wybicia się przez sport. Chcę trafić do dzieciaków z trudnym charakterem. W sporcie często trzeba takiego charakteru. Zdecydowanego.
- Jeszcze nie miałem tego medalu, a już miałem myśl, że gdybym miał, to oddałbym na licytację i komuś bym w ten sposób pomógł. Mówię szczerze. Ale ostatnie miesiące były dla mnie tak absorbujące, tak ogromnie dużo się w moim życiu działo, że nie mogłem się na spokojnie tą sprawą zająć. W sumie nadal nie mogę. Jestem teraz na przeszkoleniu w wojsku. Ale musiałem w końcu zacząć działać z licytacją medalu, a termin jest teraz naprawdę bardzo dobry, bo przecież zbliżają się święta i warto robić prezenty.
- Ktoś mi powiedział, że jako drugi w historii oddaję złoty medal olimpijski.
- Podobno Otylia Jędrzejczak.
- Ale czad! Też to kiedyś czytałem! A z medalem to ja się prawie nie rozstawałem przez trzy miesiące. Mam go na większości zdjęć, zabierałem go na wszystkie spotkania i każdemu kto chciał, pozwalałem się nim nacieszyć. Wiem, że to fajne, bo sam tylko raz w życiu mogłem dotknąć olimpijskiego złota, zanim zdobyłem swoje. To było w 2012 roku, na igrzyskach w Londynie. Wtedy swój medal dał mi na chwilę Tomek Majewski. Ja ze swoim złotem pojeździłem po szkołach, dzieciaki na ten medal popatrzyły, poprzymierzały, zobaczyły, że to jest coś namacalnego, że to realne, że to można sobie wywalczyć, tylko trzeba popracować. W końcu przyszedł taki czas, że ja się tym medalem wystarczająco nacieszyłem i teraz on może sprawić dużo radości komuś innemu.
- Poprosiłem znajomych, żeby pomogli. Od prawie miesiąca każdego dnia od godziny 6 do 18 jestem na szkoleniu, więc naprawdę sam bym tego nie ogarnął. Znajomi się spisali świetnie - podesłali mi mnóstwo zbiórek na siepomaga.pl, przeczytałem historię bardzo wielu dzieciaków, które są w trudnej sytuacji. A Kacpra wybrałem, bo on chce zacząć samodzielnie chodzić. Do tego potrzebuje 150 tysięcy złotych na operację. Medal mam za chodzenie, więc to będzie ładne nawiązanie. I ładny początek drogi do pomagania innym, którą chcę iść.
- Ha, ha, dobre, idę w to! Serio, chciałbym zdobywać i licytować kolejne medale!
- No jednak tych medali byłoby za mało, nawet gdybym je zdobywał co roku, na każdej imprezie mistrzowskiej. Za fundacją stoi oczywiście grupa osób, które zajmują się wszystkim, również pozyskiwaniem sponsorów. Ja się w to nie angażuję, nie mam czasu. Wiem tylko, że wszystko dobrze idzie. I chociaż nie chcę zapeszać, to powiem, że mam fajnych ludzi, wierzę, że to wypali i z przyjemnością stanę się ambasadorem.
- To wygląda na zaplanowany, mocny weekend, ale prawda jest taka, że 10 stycznia wyjeżdżam na obóz treningowy i 9 stycznia był jedyną sensowną datą na uroczysty start działania fundacji. Teraz jestem w wojsku, wracam prawie na święta i wtedy chcę spędzić trochę czasu z rodziną, a później lada chwila będzie trzeba wyjechać i szykować formę na nowy sezon.
- Chcę się dostać do wojska i być sportowcem-żołnierzem. Chcę mieć perspektywę na przyszłość.
- Tak. Szkolenie trwa miesiąc. Biegam po poligonie, strzelam, uczę się musztry i regulaminu, mam mnóstwo zajęć praktycznych i bardzo dużo teorii. Przyjmuję skondensowaną dawkę, bo to jest specjalne, przyspieszone szkolenie dla sportowców. Jesteśmy wykończeni, to już końcówka i widzę, że wszyscy jedziemy na oparach. Zasuwamy codziennie po 12 godzin. Jesteśmy skoszarowani W Cetrum Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu.
- Tak, mam nadzieję, że kwota będzie wysoka.
- Na razie jeszcze nie ma strony z licytacją. Do niedzieli będę na szkoleniu i dopiero po powrocie coś uruchomię. Na razie wszystkich zainteresowanych proszę o składanie ofert na mojego maila - info@dawidtomala.pl
- Tak, już dostałem propozycje dużych pieniędzy, ale nie chcę postanowić, że na przykład 200 tysięcy wystarczy. Wolę zrobić licytację, zebrać jak najwięcej i wtedy wpłacić tyle, ile trzeba na operację Kacpra, a resztę przekazać do fundacji i wykorzystać na następny dobry cel. Wierzę, że to początek czegoś bardzo fajnego na lata.