Bieżnia podczas biegów na 800 metrów rozegranych na halowych mistrzostwach Europy w Toruniu mogła się mienić na biało-czerwono. Polscy biegacze zdobyli łącznie cztery medale, w tym jedyny złoty w trakcie całej imprezy. Znów moglibyśmy nazwać tę konkurencję naszym biegiem narodowym.
Największa niespodzianka przyszła w biegu mężczyzn. W niedzielnym finale wystąpiło aż trzech Polaków i dwóch z nich skończyło rywalizację na podium. Świetnie pobiegł Patryk Dobek, który na ostatnich dwustu metrach przesunął się wyraźnie na prowadzenie i wykorzystał szansę na ucieczkę rywalom. To dało mu złoty medal z czasem 1:46,81 w pierwszym występie na wielkiej imprezie na tym dystansie w karierze.
- Nie spodziewałem się tego, ale znam jedną osobę, która nie stukałaby się w głowę, wróżąc to przed biegiem. To mój trener, Zbigniew Król, który po prostu wie, co robi. Wie, w jakiej jestem dyspozycji. Ciężki był bieg półfinałowy, bo w nim nie miałem z czego odpowiadać zawodnikom. To najgorsza faza, bo ciągle myślałem o tym, jak rozegrać bieg, żeby wejść do finału. A tu do wszystkiego podszedłem już na spokojnie i na luzie. Wiele ustalało się w trakcie samego biegu, trzeba było zachować zimną krew, reagować i pilnować wszystkiego - komentował Patryk Dobek po biegu.
Dobek do tej pory specjalizował się w bieganiu na 400 metrów przez płotki. Może powinien jednak zmienić swój najważniejszy dystans, zwłaszcza pod kątem igrzsk w Tokio? - Zawsze kiedy biegałem na zawodach 600 metrów, to czułem się jak ryba w głowie. To taki średni dystans i fajnie mi się to biegało. Nie miałem okazji spróbować 800, ale teraz wybrałem sobie taki moment halowy bardziej sprawdzający wytrzymałościowo. Wydaje mi się, że 400 metrów na płotki wpłynie dobrze na to, żeby obudować się i złapać ten odpowiedni rytm. Na Tokio trzeba na pewno więcej dorzucić od siebie, tam nie biega się 1:47 tylko dużo szybciej. Czy wyobrażam sobie na start na igrzyskach? Nie wiem, trenuję dopiero kilka miesięcy, ale ładnie się to skleja, więc pozostaje trzymać kciuki za zdrowie i dobrze to wszystko dopracować - wskazał Dobek.
Ostatnie metry i świetny finisz przyniosły srebrny medal Mateuszowi Borkowskiemu (1:46,90). - W finale była jakaś magia. Już w sobotę dałem z siebie wszystko, dochodziłem do siebie z godzinę. Rano bolały mnie nogi i myślę: będzie ciężko. Ale jak zobaczyłem, ile mam siły na dwieście metrów do mety, wiedziałem, że jest dobrze. Mówię: o co chodzi? Wszystko mnie napędzało i udało się wbiec na drugie miejsce. Jeszcze Patryk zdobył złoto, dla mnie wielkie zaskoczenie. Żałuję, że nie ruszyłem równo za Patrykiem, ale, mówiąc szczerze, trochę się bałem. I tak cieszmy się dwoma medalami - wskazywał Borkowski.
20-latek przystępował do finału po wielkim zamieszaniu z jego dyskwalifikacją po półfinale. Ostatecznie cofnięto ją i Borkowski mógł pobiec w rywalizacji o medale, ale cała sprawa mocno na niego wpłynęła. - Sobotnia dyskwalifikacja była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, dla Szwedów też, Kramer przecież w pierwszym momencie o tym nie wiedział. To był czysty sport, ale starałem się o tym nie myśleć. Trochę nie spałem, bo aż bolała mnie głowa z tych emocji i zdenerwowania. Teraz chyba nadal nie dotarło do mnie, że w finale byłem drugi - śmiał się biegacz. Jako czwarty bieg ukończył Adam Kszczot (1:47,23), któremu do brązowego krążka zabrakło 0,28 sekundy. Na trzeciej pozycji przybiegł Brytyjczyk Jamie Webb.
Dwa medale wywalczyły także polskie biegaczki. Joanna Jóźwik i Angelika Cichocka przegrały tylko z Keely Hodgkinson reprezentującą Wielką Brytanię. - Walczyłyśmy do końca, wywalczyłyśmy medale, ale jest mały niedosyt, bo bieg był do wygrania. Cieszę się, że jesteśmy na tym poziomie w tym momencie, w trakcie sezonu olimpijskiego. Zupełnie z innego poziomu podchodzimy do przygotowań do Tokio. Nie mamy jeszcze minimum eliminacyjnego, ale mamy nadzieję, że taka forma pozwoli nam przełożyć dobrą dyspozycję na stadion i sięgnąć po minimum bardzo szybko - mówiła srebrna medalistka, Joanna Jóźwik.
Dla Jóźwik to także powrót do świetnych wyników po długiej, blisko trzyletniej przerwie spowodowanej kontuzją. - Ten medal to piękne uwieńczenie mojego powrotu po kontuzjach. Miałam ochotę wygrać, ale i tak jest super. Na mecie się popłakałam, bo pomyślałam sobie, gdzie byłam dwa lata temu. Komentowałam wtedy mistrzostwa ze studia w Warszawie. Wtedy też łza w oku się kręciła, ale dlatego, że nie mogłam wtedy biec razem z innymi. Teraz to świetne podsumowanie mojej zawziętości i pracowitości. Czy będę w stanie biegać na miarę medalu w Tokio? Mam nadzieję, do tego dążę - wskazała Polka.
Reprezentacja Polski ostatecznie ukończyła halowe mistrzostwa Europy z dziesięcioma medalami - jednym złotym, sześcioma srebrnymi i trzema brązowymi. To dało jej ósme miejsce w klasyfikacji medalowej. Wygrała Holandia (siedem medali - cztery złote, jeden srebrny i jeden brązowy). Przed lekkoatletami przygotowania do imprezy sezonu - igrzysk olimpijskich w Tokio, a kolejne halowe mistrzostwa Europy zostaną rozegrane w 2023 roku w Stambule.