"Drogi Aliszerze Burchanowiczu, serdecznie gratuluję ponownego wyboru na prezesa Międzynarodowej Federacji Szermierczej. Tak bezwarunkowe i jednomyślne poparcie uczestników kongresu FIE jest żywym i przekonującym dowodem Pańskiej wieloletniej owocnej pracy na tym odpowiedzialnym stanowisku, a także godną oceną Pańskich zdolności organizacyjnych, znaczącego osobistego wkładu w rozwój sportu i ruchu olimpijskiego. Jestem przekonany, że w przyszłości swoją wrodzoną energią i wytrwałością uda się Panu rozwiązać wszystkie problemy stojące przed FIE i przyczynić się do zacieśnienia międzynarodowej współpracy w dziedzinie sportu. Życzę zdrowia, realizacji planów i wszelkiej pomyślności. Podpisano: Władimir Putin".
To treść depeszy gratulacyjnej, którą Kreml pod koniec listopada zamieścił na swojej stronie internetowej. Putin postanowił oficjalnie i osobiście pogratulować Aliszerowi Usmanowowi kolejnej kadencji na stanowisku prezydenta FIE. Już czwartej, bo Usmanow na czele związku szermierczego stał od 2008 roku. Ponownie wybierany był w 2012, 2016 i właśnie pod koniec 2021 r., kiedy wybory na stanowisko prezydenta FIE zostały przesunięte o rok z powodu koronawirusa.
Usmanow wygrał wybory bezwarunkowo. I zapewne dalej rządziłby światową szermierką, gdyby nie wojna wywołana przez Putina.
Rosyjski przywódca nazywa Usmanowa swoim ulubionym oligarchą, a Usmanow też nigdy publicznie nie powiedział na jego temat złego słowa. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę ich nazwiska, by znaleźć wiele wspólnych fotografii, na których obaj ściskają się na oficjalnych imprezach. - To przywódca kraju, którego jestem obywatelem. Szanuję go. Myślę, że dziś jest liderem numer jeden na świecie. Liderem, który nie potrzebuje oligarchów, by budować solidne państwo. Jestem dumny, że go znam. A to, że wszyscy go nie lubią? No cóż, to akurat nie jest problemem Putina - mówił Usmanow trzy lata temu w rozmowie z "Financial Times".
To jego ostatnie słowa na temat Putina. Po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę Usmanow nie udzielał się publicznie. Został objęty sankcjami przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską, Szwajcarię i Wielką Brytanię. A także zmuszony do zawieszenia swojej prezydentury w FIE. Na czas odsunięcia od szefowania wyznaczył zastępcę. Został nim Grek Emmanuel Katsiadakis. - Usmanow to nie jest człowiek, który się wycofał. Nie, nie. On się tylko schował. Cały czas próbuje rządzić tym światem. A nawet nie próbuje, po prostu nim rządzi. Tyle tylko, że z tylnego siedzenia - słyszmy w środowisku szermierczym, gdzie pytamy o Usmanowa.
Wpływy Usmanowa wciąż są ogromne, czego dowodem jest choćby to, że szermierka jest de facto pierwszą dyscypliną olimpijską, która dopuściła z powrotem Rosjan i Białorusinów do międzynarodowych zawodów. Stało się to na marcowym kongresie FIE. Głównie za sprawą federacji azjatyckich i afrykańskich, które niemal jednomyślnie opowiedziały się za powrotem rosyjskich i białoruskich sportowców. Nie bez znaczenia była też tutaj jednak pozycja Usmanowa. Nawet nie tyle jako prezydenta FIE, ile jako rosyjskiego oligarchy, który od lat pompował w ten sport setki milionów dolarów. Na same obchody stulecia FIE w 2013 r. w Paryżu, gdzie Sting przygrywał działaczom do kotleta, wydał z własnych pieniędzy pięć milionów dolarów.
Usmanow przed laty sam był szermierzem. Większe sukcesy odnosił jednak w biznesie. Zaczynał od produkcji plastikowych toreb, których brakowało w Związku Radzieckim. Tak dorobił się pierwszych pieniędzy. A później już tylko pomnażał swój majątek. W latach 90., czyli w czasach dzikich prywatyzacji, kiedy Rosją rządził Borys Jelcyn, Usmanow tworzył imperium wydobywcze i hutnicze. Zarobione pieniądze inwestował nie tylko w przemysł ciężki, gdzie jego Metalloinvest stał się potentatem na światową skalę, ale też m.in. w branżę telekomunikacyjną, nowe technologie i internet.
Do marca 2022 r. Usmanow był większościowym udziałowcem MegaFonu, drugiego co do wielkości operatora telefonii komórkowej w Rosji. Wykładał też swój kapitał na rozwój Telegrama czy VK (dawniej VKontakte) - a więc rosyjskiego odpowiednika Facebooka, w którego swoją drogą także zainwestował. W 2009 r., kiedy za 100 mln dolarów kupił niespełna 2 proc. akcji Facebooka, które po trzech latach sprzedał z dziesięciokrotnym zyskiem. Podobnie było z Twitterem, którego kwotą 800 mln dolarów doinwestował rosyjski koncern Digital Sky Technologies (DST), gdzie Usmanow posiada 32 proc. akcji. Czy z amerykańską firmą Apple, gdzie rosyjski oligarcha w 2013 r. kupił akcje za 100 mln dolarów, które po kilku miesiącach sprzedał z około 23 proc. zyskiem.
Tego typu udanych inwestycji było znacznie więcej, bo Usmanow trafnie lokował swój kapitał w wielu międzynarodowych firmach. Groupon, Airbnb, Uber czy Alibaba - to tylko niektóre z nich.
Usmanow zbudował swoją pierwszą fortunę na rudzie żelaza, ale to dopiero dobrze przemyślane inwestycje w nowe technologie i telekomunikację od 2009 r. pomnożyły jego majątek ponad dziesięciokrotnie, katapultując go tym samym na szczyt listy najbogatszych rosyjskich oligarchów.
- Zawsze było dla mnie wyzwaniem, by udowodnić, że rosyjski inwestor finansowy może odnieść taki sam sukces na Zachodzie, jak w Rosji - mówił Usmanow 10 lat temu w "The Moscow Times", kiedy był 28. najbogatszym człowiekiem na świecie. - Zarabianie pieniędzy na pieniądzach jest jak akrobacja lotnicza. To najprzyjemniejszy zarobek, bo nie masz konkurentów. Musisz rywalizować tylko sam ze sobą i z rynkiem - dodawał.
Usmanow przez lata dał się poznać jako osoba bardzo chętnie inwestująca także w sport. Łożył grube miliony przede wszystkim na piłkę nożną, która obok szermierki, baletu i sztuki stała się jego wielką pasją. Zaczął latem w 2007 r., kiedy on i jego partner biznesowy Farhad Moshiri - wówczas nieznany księgowy Deloitte, którego Usmanow wysoko cenił - przekonali byłego wiceprezesa Arsenalu Davida Deina do sprzedaży za 75 milionów funtów 14,58 procent udziałów w klubie.
- Moja miłość do Arsenalu jest jak miłość mężczyzny do kobiety - powiedział Usmanow w 2008 r., stając się w kolejnych latach drugim co do wielkości akcjonariuszem londyńskiego klubu z palącą ambicją posiadania go na własność.
Ta ambicja nigdy nie została zaspokojona, bo zapędy Usmanowa skutecznie torpedował przede wszystkim amerykański właściciel Arsenalu Stan Kroenke. Już na początku jego obecności w klubie pojawiały się głosy, choć nie bezpośrednio od Kroenke, że pobyt Usmanowa wywołuje niesmak. - Usmanow z pewnością nie jest otwartą księgą. Jego biznesy w Uzbekistanie są mętne, a to samo w sobie jest argumentem przeciwko jego zaangażowaniu w Arsenal. Nie chciałbym, żeby został właścicielem klubu - mówił w 2007 r. w rozmowie z "The Guardian" nieżyjący już były prezes Arsenalu Peter Hill-Wood.
Usmanow ostatecznie nie przejął Arsenalu na własność. W sierpniu 2018 r. za 550 mln funtów sprzedał Kroenke 30 proc. akcji klubu. Już wtedy widział jednak inną inwestycję na horyzoncie. Półtora roku wcześniej jego firma USM Holdings zainwestowała pierwsze pieniądze w Everton. Zapłaciła 15 mln dolarów za prawa do nazwy ośrodka treningowego.
To nie był przypadek, że Usmanow zainwestował akurat w Everton, bo już wtedy 49,9 proc. udziałów posiadał tam Moshri. Z czasem stał się on większościowym i praktycznie jedynym udziałowcem, bo w styczniu 2022 r. Moshri posiadał już 94 proc. akcji Evertonu. I cały czas miał za sobą Usmanowa oraz jego pieniądze, które regularnie wpływały na klubowe konto, choć rosyjski oligarcha nigdy formalnie nie został właścicielem Evertonu.
Usmanow już kilka lat temu chciał zapłacić 30 milionów funtów za prawa do niewybudowanego jeszcze stadionu Evertonu. W marcu zeszłego roku umowa przedwstępna została jednak anulowana. Jak również dwie kolejne, z innymi firmami Usmanowa - Megafon i Yota - które zostały zmuszone do wycofania się ze sponsorowania Evertonu. To było oczywiście efektem sankcji, które spadły na Usmanowa po wybuchu wojny w Ukrainie. Rok temu minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Liz Truss ogłosiła całkowite zamrożenie aktywów Usmanowa, w tym także dwóch nieruchomości: Beechwood House w Highgate oraz XVI-wiecznej posiadłość Sutton Place w Surrey o łącznej wartości 280 mln dolarów.
To, że Usmanow powinien zostać objęty sankcjami za swoje związki z Putinem, amerykańscy senatorowie sugerowali już trzy lata temu. Oligarcha bagatelizował wtedy te słowa. - Jak mogę bać się sankcji, skoro doświadczyłem w życiu o wiele bardziej dotkliwych rzeczy. Na pewno nie zasługuję na to, by zostały na mnie nałożone. Jeśli się pojawią, będzie to oczywiście dla mnie bolesne. Choć powtarzam: nie jestem zaangażowany, nie mieszam się w żadne sprawy polityczne i nie powinienem być z tym łączony - podkreślał dwa lata temu w wywiadzie dla "Financial Times".
By zrozumieć, co miał na myśli, mówiąc o wielu bardziej dotkliwych rzeczach, które go spotkały, trzeba cofnąć się do jego młodości. Usmanow to syn radzieckiego prokuratora w Uzbekistanie. Przez rodziców został wysłany na studia do Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, które ukończył w 1976 r. z dyplomem prawa międzynarodowego. Po studiach wrócił do Taszkientu, gdzie szybko został mianowany dyrektorem Zagranicznego Stowarzyszenia Ekonomicznego Komitetu Pokojowego Sowietów. Jego karierę biurową w 1980 r. przerwało jednak aresztowanie i skazanie pod zarzutem oszustwa, korupcji i kradzieży mienia państwowego, w tym pobicia oficera uzbeckiej armii.
Usmanow twierdził, że jest niewinny i został wrobiony, ale udowodnił to dopiero po trzech dekadach, bo taszkiencki sąd wymazał wyrok w 2000 r. Usmanow już wtedy był multimilionerem, ale w latach 80., kiedy jego kariera urzędnicza została przerwana, odsiedział sześć z ośmiu lat, które mu zasądzono. Podczas pobytu w więzieniu oświadczył się swojej żonie Irinie Viner. Radzieckiej gimnastyczce, a później trenerce tej dyscypliny, z którą Usmanow poznał się jako nastolatek - przed wyjazdem na studia do Moskwy, kiedy był jeszcze zapalonym szermierzem.
Usmanow rok temu próbował rozwieść się z Iriną, ale pozew po kilku tygodniach został wycofany. Ta próba miała prawdopodobnie związek z tym, że chciał ratować swój majątek przed sankcjami. Ten mimo skonfiskowania znacznej jego części - w tym ogromnego jachtu, odrzutowca i kilku posiadłości w Wielkiej Brytanii, ale też w Niemczech czy USA - wciąż jest ogromny ("Forbes" wycenia go na 14,4 miliarda dolarów). Tak samo, jak cały czas ogromne są wpływy Usmanowa. Nie tylko w światowej szermierce, ale również w MKOl, którym rządzi jego rówieśnik Thomas Bach. Również były szermierz i mistrz olimpijski z Montrealu w 1976 r., który niespecjalnie kryje się ze swoją sympatią do Putina. Ma także zażyłe kontakty z Usmanowem. Trzy lata temu Bach otrzymał od niego w prezencie rękopis barona Pierre'a de Coubertina, który Usmanow wylicytował na aukcji za - bagatela - 8,8 milionów dolarów.