Po inwazji na Ukrainę Międzynarodowy Komitet Olimpijski zarekomendował, aby zawodnicy z Rosji i Białorusi zostali wykluczeni z rywalizacji na arenie światowej. Jednak we wtorek organizacja zmieniła swoje stanowisko i zaproponowała, by przywrócić do startów sportowców z tych państw. Decyzji sprzeciwiło się wiele krajów, m.in. Ukraina, która zapowiedziała bojkot. W bojowych nastrojach byli również polscy politycy, w tym Kamil Bortniczuk. Minister sportu i turystyki zadeklarował, że nie zaprosi Rosjan na igrzyska europejskie, które odbędą się w Polsce, choć jest w stanie zgodzić się na ich uczestnictwo. Postawił jeden warunek, co oburzyło obywateli Władimira Putina.
- My jako Polska jesteśmy w awangardzie pokazywania światu tego, jak należy traktować rosyjskich sportowców. (...) Zaprosimy tych Rosjan, którzy spełnią odpowiedni warunek. W ramach niepopierania wojny niech podpiszą oświadczenie, że sprzeciwiają się zbrodniom wojennym, o popełnienie których Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze oskarżył Władimira Putina. Jeżeli rosyjski sportowiec podpisze takie oświadczenie, to myślę, że jest to świadectwo moralności i może w sporcie uczestniczyć - mówił na antenie radia RMF FM.
To nie koniec. Polityk zaapelował do MKOl, by ta nie wydawała zgody na udział Rosjan w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Wyraził również nadzieje, że Polska nie będzie zmuszona do bojkotu. Te słowa nie zostały dobrze przyjęte w państwie agresora. Ministra skrytykowała m.in. Tatjana Tarasowa, trenerka łyżwiarstwa figurowego.
- Nie dojdzie do podpisania deklaracji proponowanej przez pana Bortniczuka. Niech minister się lepiej zamknie i nie ingeruje w politykę. Sądzę, że nasi sportowcy nigdy nie zdecydują się na wydanie takiego oświadczenia. Jeśli postąpią inaczej, to proszę pozwolić im odejść - mówiła Rosjanka, cytowana przez portal Sports.ru.
Słowa Bortniczuka oburzyły też Swietłanę Żurową. Ta podkreśliła, że Polska nie powinna się mieszać w sprawę, ponieważ nie jest stroną konfliktu. - Jeśli mają łamać prawa, to niech łamią je swoim sportowcom. Polska przecież nie jest zaangażowana w konflikt. Starają się jedynie manipulować własnymi zawodnikami, by wywierać presję na MKOl - oceniła była mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
Co ciekawe, inne zdanie od Żurowej w sprawie Polski wyraził trener rosyjskich biathlonistów Jurij Kamiński. Ten stwierdził, że nasz kraj jest stroną konfliktu - co za tym idzie, powinien ponieść konsekwencje takie, jak Rosja. - Nie ma już konfliktu między Rosją a Ukrainą. Obecnie toczy się wojna systemów. (...) Z drugiej strony, zobaczmy, czy Polska nie jest w stanie wojny? Czy Niemcy nie są zaangażowane? W rzeczywistości walczymy z całym blokiem NATO, a więc i ze wspomnianymi państwami. Po prostu istnieje konflikt oczywisty i ukryty. Powinniśmy więc nałożyć sankcję na wszystkich - apelował w rozmowie z "Ria Novosti".