Do tragedii doszło we wtorek, 12 grudnia w Saint-Eustache, mieście w Kanadzie, w prowincji Quebec. 11-letni chłopiec, którego nazwisko nie zostało dotychczas ujawnione, został uderzony krążkiem w szyję podczas treningu swojej drużyny w hokeju na lodzie. Natychmiast na miejsce zostało wezwane pogotowie i policja.
Po tym zdarzeniu policja pisała, że chłopiec został ranny w wyniku nieszczęśliwego wypadku i został przewieziony na oddział intensywnej terapii do szpitala w Montrealu.
Chłopiec był jednak w stanie krytycznym i lekarze walczyli o jego życie. Niestety, kilka dni później 11-latek zmarł w szpitalu. Policja w piątek poinformowała o śmierci chłopca i dodała, że wszczęła śledztwo, dlaczego doszło do wielkiej tragedii.
- Dziś rano ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci dziecka. Rodzinie, przyjaciołom i bliskim składamy najszczersze kondolencje - można było przeczytać w oświadczeniu policji, do którego dotarła telewizja BBC.
Według kanadyjskiej prasy chłopiec w chwili zdarzenia miał na sobie ochraniacz, który jest zalecany do stosowania przez Międzynarodową Federację Hokeja na Lodzie. Nic jednak on nie dał, bo nie zapobiegł tragedii.
- Współpracujemy z miastem, aby zapewnić niezbędne wsparcie mieszkańcom, którzy byli świadkami wypadku. Jesteśmy świadomi, że wpływ emocjonalny teraz jest ogromny - napisało stowarzyszenie hokejowe w Saint-Eustache.
- To niezwykle smutne zdarzenie. Brak mi słów - powiedziała Isabelle Charest, minister sportu prowincji Quebec. "Hokej Quebec", który jest organem zarządzającym wszystkich hokeistów w Quebecu w Kanadzie, nazwał śmierć chłopca straszną tragedią.
- Składamy najszczersze kondolencje rodzinie i przyjaciołom młodego hokeisty Saint-Eustache, który zmarł dzisiaj wcześniej. Podzielamy ogromny smutek wszystkich osób dotkniętych tą straszliwą tragedią i przesyłamy im wszystkie nasze myśli i wsparcie - dodano.
Zespół Montreal Canadiens wydał w piątek oświadczenie na swoim koncie na Twitterze, w którym stwierdził, że klub ze smutkiem przyjął wiadomość o śmierci chłopca. - Nasze myśli i kondolencje kierujemy do jego rodziny i przyjaciół w tym niezwykle trudnym czasie - napisano.
To kolejna głośna śmierć podczas gry w hokeja. 28 października tego roku zmarł Adam Johnson, zawodnik Nottingham Panthers. - Hokeista zmarł wskutek rozcięcia gardła łyżwą. Na filmach, które pojawiły się w sieci, widać, że zawodnik początkowo podniósł się i próbował nawet o własnych siłach opuścić lodowisko. Szybko okazało się jednak, że sytuacja jest dramatyczna - pisał Sport.pl.
Po jego śmierci zaczęto wymagać od wszystkich zawodników noszenia ochraniaczy szyi.