[go: up one dir, main page]

Skandal na Euro. Niewiarygodne, co wyczynia niemiecka policja

Euro 2024 to ogromne wyzwanie dla służb porządkowych, których zadaniem jest zapewnić bezpieczeństwo kibicom. Nic dziwnego, że niemieckie władze zmobilizowały siły policyjne na czas trwania turnieju. Wciąż jednak zdarzają się poważne incydenty. Z tego powodu dobrze byłoby wiedzieć, że policja traktuje sytuację poważnie - a to nie zawsze ma miejsce. O skandalu w niemieckich służbach informuje "Bild".

Wzmożone kontrole na niemieckich granicach to od pewnego czasu normalność. Na ulicach niemieckich miast również pojawiło się więcej policji. Wszystko po to, żeby kibice czuli się bezpieczniej podczas turnieju. Pojedyncze incydenty i tak się jednak zdarzają. Np. w Hamburgu, gdzie przed meczem Polska - Holandia mężczyzna groził policjantom koktajlem mołotowa.

Zobacz wideo Lewandowski, Piszczek, Kuba czy Ebi? Dortmund zdecydował

Niemiecka policja robi sobie żarty? Skandal w trakcie meczu Euro 2024

Nie wszyscy niemieccy policjanci podchodzą jednak do swoich obowiązków z należytą sumiennością. "Bild" dotarł do wewnętrznego maila tamtejszej policji, w którym poruszane są przypadki nieodpowiedniego zachowania niektórych stróżów prawa. Okazuje się, że część z nich znalazła się na Stadionie Olimpijskim w Berlinie tylko po to, żeby oglądać odbywające się tam mecze.

Chodzi o policjantów zgromadzonych na tzw. bramie maratońskiej, która mieści się na trybunach tego obiektu. To właśnie tam znajdują się dwie wieże zegarowe Olympiastadionu. Kibice tam nie siedzą. W trakcie meczu widać tam pojedynczych oficjeli i służby porządkowe. 

Uwagę niektórych działaczy UEFA zwrócił fakt, że na wspomnianych wieżach zegarowych znajdują się policjanci, których nie powinno tam być. Z tego powodu niemiecka policja przypominała swoim pracownikom, że nie powinni się tam znajdować bez konkretnego powodu. "Sekcja operacji stadionowych prosi funkcjonariuszy, żeby wchodzili na dach Stadionu Olimpijskiego oraz bramę maratońską tylko wtedy, gdy jest to konieczne" - cytuje "Bild" wewnętrznego maila niemieckiej policji, wysłanego przed meczem Holandia - Austria.

Co na to policjanci? Nie posłuchali się. Tak jak podczas poprzednich meczów, na wieżach zegarowych zgromadził się tłum. Znajdowali się tam funkcjonariusze w pełnym umundurowaniu, ale również tacy, którzy byli ubrani "po cywilnemu". To zdenerwowało osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na stadionie. Do sprawdzenia tożsamości tych funkcjonariuszy oraz ich rozkazów wysłano inny oddział policji, ale wtedy na wieżach zostali już nieliczni. Ci, którzy nie uciekli... odmówili podania danych oraz numerów służbowych. Ostatecznie opuścili bramę maratońską, gdy zostali o to poproszeni. Niemiecka policja potwierdziła, że takie zdarzenie miało miejsce, ale nie podzieliła się z "Bildem" szczegółami.

Rzeczniczka policji nabiera wody w usta. Z jej wyjaśnienia wynika, że "wygonieni" policjanci w sumie nie zrobili nic złego. - Na stadionie i w jego okolicach są tylko funkcjonariusze berlińskiej policji, którzy prowadzą działania operacyjne w trakcie dni meczowych. Nie mają oni przydzieleni stałej lokacji i mogą poruszać się po okolicy - wytłumaczyła.

Kolejny mecz na Olympiastadion w Berlinie już wkrótce. 29 czerwca o godzinie 18:00 odbędzie się tam spotkanie 1/8 finału Szwajcaria - Włochy. Sędzią tego starcia będzie Szymon Marciniak.

Więcej o: