- Zachowujcie się do siebie z szacunkiem. Jeżeli boli cię wynik meczu, nie musisz przy okazji ranić i obrażać innych - apelował spiker z wielkiej sceny pod Bramą Brandenburską w Berlinie, gdzie 70 tys. kibiców, którzy nie mieli biletów na niedzielny finał Euro 2024, oglądało mecz Hiszpania - Anglia. Jeszcze wtedy nie było aż tak wielu niezdrowych emocji, bo do przerwy było 0:0. Najwięcej pojawiło się dopiero po meczu, gdy uzbrojeni po zęby niemieccy policjanci wkroczyli na środek strefy kibica, by oddzielić cieszących się Hiszpanów od wściekłych Anglików.
- Come one England - krzyknął jakby od niechcenia jeden z angielskich kibiców. Była już wtedy 60. minuta, Hiszpanie prowadzili 1:0 i nic nie zapowiadało, że rywale odrobią straty. Gareth Southgate znowu jednak trafił ze zmianą - w 70. minucie wpuścił na boisko pomocnika Chelsea Cole Palmera.
Już samo to ożywiło na chwilę angielskich fanów, ale prawdziwa radość wybuchła trzy minuty później. Gdy Palmer płaskim strzałem sprzed pola karnego doprowadził do wyrównania, w powietrze poleciały kufle pełne piwa, koszulki, szaliki. W zasadzie wszystko, co było pod ręką. Kilku angielskich kibiców odpaliło też świece dymne i race, jeden z nich wdrapał się na rusztowanie, skąd machał wielką angielską flagą. Dla nich to był koniec meczu. Przynajmniej w strefie kibica pod Bramą Brandenburską, bo momentalnie zostali z niej wyprowadzeni przez ochronę.
- Czy możecie mi to dać, bym wszedł na mecz? - spojrzał na nasze akredytacje i zaczepił nas jeden z angielskich fanów, który w strefie kibica stał w długiej kolejce po piwo. Do meczu było wtedy ledwie kilka minut. Nawet gdyby udało mu się wejść na Stadion Olimpijski z naszą akredytacją, dotarłby tam może na drugą połowę.
Takich pytań w ciągu dnia dostawaliśmy mnóstwo. Szczególnie od angielskich kibiców, którzy do ostatnich chwil desperacko szukali biletów na finał Euro. Szacuje się, że do Berlina zjechało ich 60 tys., Hiszpanów było kilka razy mniej - około 15-20 tys. Ale ci, którzy w ten weekend pojawili się w stolicy Niemiec, nie powinni żałować.
- P***lę to, już nigdy więcej w życiu nic nie wygramy - rzucił jeden z Anglików, który na kilka minut przed końcem meczu odwrócił się od wielkiego telebimu. Już nie chciał na to patrzeć. Zresztą nie tylko on, bo wielu Anglików nie dotrwało do końca - zaczęli opuszczać strefę kibica jeszcze w trakcie spotkania. W przeciwieństwie do nielicznych, ale już wtedy coraz głośniejszych Hiszpanów.
Reprezentacja Hiszpanii po raz czwarty w historii została piłkarskim mistrzem Europy. Anglia, która drugi raz z rzędu grała w finale, wciąż czeka na swój drugi sukces na dużej imprezie. I to czeka od wielu lat, bo jedyne trofeum Anglicy zdobyli w 1966 roku, gdy zostali mistrzami świata.