Z pomocą matematycznych obliczeń wyznaczono na ziemi kilka punktów, które nazwano biegunami niedostępności. Co istotne, choć w terenie nie wyróżniają się niczym szczególnym i nie należą do zjawisk naturalnych, uważa się je za najtrudniejsze do dotarcia. Wśród nich jeden mieści się w wodzie. Mowa o punkcie Nemo.
Oceaniczny biegun niedostępności, zwany potocznie punktem Nemo otoczony jest bezkresem oceanu, którego głębokość w tym miejscu wynosi około 4 tysięcy metrów. Od najbliższych lądów dzieli 2688 kilometrów. Mowa o:
Tak olbrzymie odległości sprawiają, że gdyby ktoś utknął w jego okolicy, musiałby czekać na pomoc co najmniej 15 dni. Jak podaje redbull.com, tyle właśnie potrzebowały najszybsze łodzie. Sprawy nie ułatwiają zmieniające się warunki pogodowe oraz słabe prądy. To wszystko sprawiło, że skrywa wiele tajemnic. Oprócz tego zamieszkuje go minimalna ilość życia morskiego, przez co jest jednym z miejsc o wyjątkowo niskiej bioróżnorodności.
Ponieważ punkt Nemo uznawany jest za najbardziej odizolowane miejsce na ziemi, to właśnie w tych okolicach zatapiane są nieużywane statki kosmiczne oraz satelity. Portal twojapogoda.pl informuje, ze ten sam los spotka Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), która na orbicie zostanie maksymalnie do 2031 roku. Maszyna mierzy 109 metrów długości i waży 419 kilogramów i wszystko wskazuje na to, że będzie największym tego typu obiektem zatopionym w oceanicznym biegunie niedostępności. Z innych popularnych statków, to właśnie na tym podwodnym cmentarzysku spoczywa wrak "Nowej Ziemi".
Nazwa punktu Nemo może kojarzyć się dwojako - z popularną z bajek rybką lub bohaterem literackim. Tymczasem wywodzi się od tego drugiego, czyli kapitana Nemo z "Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej żeglugi" oraz "Tajemniczej wyspy" napisanych przez Juliusza Verne'a. Z ciekawostek, po łacinie "nemo" oznacza "nic". Natomiast z historycznego punktu widzenia w 1992 roku wyznaczył go chorwacko-kanadyjski statystyk Hrvoje Lukatela. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.