"Myśleliśmy, że to koniec świata", "apokaliptyczna powódź", "tragedia" - hiszpańskie media nie szczędzą najmocniejszych słów w opisie powodzi, która w tym tygodniu uderzyła na południu i wschodzie kraju. W czwartek wiadomo było o 95 ofiarach, ale także wielu osobach wciąż uznawanych za zaginione.
Patrząc na zdjęcia i nagrania z Walencji i innych miast w regionie, można wyobrazić sobie siłę żywiołu, który nawiedził Hiszpanię. Dziesiątki samochodów rzuconych przez wodę jeden na drugi, ulice zalane błotem, zniszczone budynki, drogi i tory.
Gdy pod wpływem niezwykle gwałtownych opadów woda gwałtownie podniosła się na ulicach, wiele osób znalazło się w pułapce: w samochodach, na ulicach, a nawet we własnych domach.
Sześcioro seniorów zginęło w miejscowości Utiel, gdy gwałtowne wezbranie wody zmieniło ich parterowe domy w "pułapkę" - opisuje "El Mundo". Jednemu z sąsiadów udało się przetrwać, a także pomóc uratować ojca i syna, którzy jechali obok samochodem, kiedy przyszło wezbranie:
Ojciec kazał synowi przybiec do mnie do domu, ale sam już nie zdążył. Wspiął się na dach swojego samochodu. Zadzwoniliśmy na 112 i w końcu uratował go śmigłowiec.
Hiszpańskie media zadają pytania o przygotowanie do powodzi oraz to, czy alerty pogodowe wysłano mieszkańcom na czas. Piszą też o jasnym związku powodzi ze zmianą klimatu, co potwierdzają naukowcy.
Za ulewnymi opadami stoi zjawisko znane w Hiszpanii jako "DANA", lub "zimna kropla". Dochodzi do niego, gdy fragment zimnego prądu w wysokich partiach atmosfery zostaje "odcięty" i napotyka masę ciepłego, wilgotnego powietrza. To powoduje gwałtowne zjawiska atmosferyczne i silne opady, które utrzymują się w jednym miejscu.
Widać to na wizualizacji poniżej: zimny niż ("odcięty" od prądu atmosferycznego nad Europą) napotkał ciepłe powietrze z południa nad Hiszpanią, doprowadzając do potężnej ulewy. Jednak jest jeszcze jeden czynnik: zmiana klimatu.
Nauka dobrze rozumie mechanizm, w jaki globalne ocieplenie prowadzi do silniejszych opadów. Po pierwsze, wyższa średnia temperatura oznacza większa parowanie. Po drugie - cieplejsze powietrze może "zmieścić" więcej wilgoci. Średnio na każdy jeden stopień Celsjusza ocieplenia, ilość wody, jaka może znaleźć się w atmosferze, rośnie o 7 procent.
Zrzeszająca ekspertów organizacja Climate Central pokazała, jak w wyraźny sposób zmiana klimatu odegrała rolę w rekordowych opadach w Hiszpanii. Zimny niż zdarzył się z ciepłym powietrzem, które napłynęło znad tropikalnych części Atlantyku. Ocean jest tam wyjątkowo rozgrzany, a więc silniej paruje. Dlatego w powietrzu było więcej wilgoci, która w Hiszpanii wróciła na ziemię w postaci ulewnego deszczu. Eksperci szacują, że prawdopodobieństwo sięgnięcia tak wysokiej temperatury Atlantyku jest o 50-300 razy większe z powodu zmiany klimatu. Taka wartość oznacza, że praktycznie nie byłoby możliwości, aby ocean rozgrzał się tak bardzo, gdyby nie globalne ocieplenie.
Powódź na południu i wschodzie Hiszpanii miała charakter błyskawiczny - w najbardziej dosłownym znaczeniu. Spadła tam nie tylko ogromna ilość wody, ale też nastąpiło to w niezwykle krótkim czasie. W jednej z miejscowości w okolicy Walencji odnotowano 491 mm deszczu (czyli prawie 500 litrów na metr kwadratowy). To tyle, ile w niektórych miejscach może wynieść roczna suma opadów.
Co więcej, w niektórych miejscach ponad 340 litrów spadło w zaledwie 4 godziny! Dla porównania ulewa, która wywołała powodzie w Polsce, Czechach i Austrii we wrześniu, przyniosła 300-400 litrów na metr w ciągu trzech dni.
Powodzie wywołane tak dużymi opadami, szczególnie w rejonach zurbanizowanych, nazywa się błyskawicznymi powodziami miejskimi. Długotrwałe opady w danym rejonie mogą prowadzić do wezbrań w rzekach i zatopienia terenów wokół nich. Ale gdy tak wiele wody spada w tak krótkim czasie, nie trzeba rzeki, by doszło do silnej powodzi - ulice błyskawicznie wypełniają się wodą nawet tam, gdzie rzek nie ma. Skutki tego widać na zdjęciach z Hiszpanii, gdzie drogi zmieniły się w rzeki, porywają zaparkowane samochody.
Ryzyko takich zdarzeń jak powodzie w Hiszpanii - a wcześniej te w naszej części Europy - rośnie i będzie rosło wraz z postępem zmiany klimatu. Dlatego najważniejsze jest zatrzymanie tego procesu i odejście od spalania ropy, węgla i gazu, co jest głównym powodem ocieplenia klimatu.
Jednocześnie musimy przygotowywać się do skutków tych zmian, bo nawet w najbardziej optymistycznych scenariuszach temperatura jeszcze wzrośnie. Jednym z ważnych elementów jest system ostrzegania przed kataklizmami - i hiszpańskie media zadają pytania o to, czy w tym wypadku ten nie zawiódł.
Portal climatica.coop opisuje, że prognozy dotyczące ulew Hiszpania miała ze sporym wyprzedzeniem - i to mimo dużej nieprzewidywalności tak gwałtownych zjawisk. Już tydzień wcześniej pojawił się pierwsze prognozy o tym, że nadchodzi DANA. W weekend meteorolodzy pisali wprost, że prognozy "spędzają im sen z powiek" i spodziewają się zdarzenia "o poważnych skutkach". Tymczasem w internecie - zauważa portal - niektóre ich posty były wyśmiewane jako "straszenie apokalipsą".
W niedzielę i poniedziałek wydano ostrzeżenia pogodowe. We wtorek 29 października rano służby meteo ogłosiły czerwony alarm w zagrożonych regionach, w tym w Walencji. Tego dnia zaczęła się ulewa. Krótko po południu Hiszpańska agencja meteorologiczna wydała - poza obowiązującym alertem - specjalne ostrzeżenie. Pomimo tych prognoz i alertów - pisze climatica.coop - władze regionalne w Walencji wysłały ostrzeżenie na telefony mieszkańców (analogiczne do naszych alertów RCB) dopiero po 20:00 we wtorek - kiedy powódź już trwała.