[go: up one dir, main page]

Nikt nie chce "tamy" u siebie. Budować zbiorniki retencyjne na powódź czy nie?

Południowy zachód Polski straszliwie ucierpiał w wyniku powodzi. Wszyscy z nadzieją patrzyli na zbiornik retencyjny Racibórz Dolny, strzegący m.in. Wrocławia, dla którego był to pierwszy tak poważny test. Wcześniej taką nadzieję mieli mieszkający wyżej, bliżej gór, gdzie jednak nie wszystkie zbiorniki wytrzymały napór wody bez szwanku. Czy jest sens je budować?

Ekstremalne zjawiska pogodowe, w tym nawalne deszcze i powodzie, są coraz bardziej intensywne, a według naukowców będą się pojawiać coraz częściej. Można powiedzieć, że to, co wydarzyło się na Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie i w okolicach, to nie powódź stulecia, tylko stulecie powodzi. Ryzyko związane z wysoką wodą nie wszędzie jeszcze zupełnie zniknęło, ale już zaczął się trudny czas sprzątania i odbudowywania domów oraz infrastruktury. A co z infrastrukturą hydrotechniczną? Dobudowywać więcej zbiorników retencyjnych czy postawić na inne rozwiązania? O tym rozmawiamy z prof. dr. hab. Piotrem Skubałą z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego. 

Zobacz wideo Jak chronić Polskę przed powodzią?

Zbiorniki retencyjne - budować czy nie?

Powódź na południu Polski pod względem meteorologicznym wywołał tak zwany niż genueński, który dotarł do naszej części Europy znad północnych Włoch, a następnie został tutaj zakleszczony między układami wyżowymi.

Niż genueński jest naturalnym zjawiskiem meteorologicznym, ale z uwagi na zmiany klimatu to zjawisko przebiera na sile. Parowanie jest zwiększone, ilość wody, która dostaje się do atmosfery jest ogromna, ta woda gdzieś musi spaść, no i niestety bardzo często doświadcza tego Dolny Śląsk. Dolny Śląsk jest też terenem zabudowanym

- zauważa prof. Skubała. - To są miasteczka małe, ciasne, położone blisko gór, a jeżeli ta woda z gór spływa gwałtownie, a w tej chwili spływa bardziej gwałtownie niż kiedyś, to mamy taki efekt niestety - dodaje. - My nie powinniśmy się  godzić z tym, że zmiany klimatu już są i temperatura rośnie - podkreśla ekspert. 

Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez Wody Polskie, w naszym kraju mamy blisko 100 zbiorników retencyjnych, które czasem pełnią też inne funkcje (np. rekreacyjną). Większych jest ponad 20 - można je znaleźć między innymi w raporcie GUS "Ochrona środowiska" z 2023 roku. Największe z nich wcale nie znajdują się na Odrze. Są to: Solina (na Sanie), Włocławek (Wisła), Czorsztyn-Niedzica (Dunajec) i Jeziorsko (Warta).

Dopiero szóste miejsce na liście zajmuje wspomniany na początku sztuczny zbiornik wodny Racibórz Dolny. Można powiedzieć, że nowiutki, bo ukończony w 2020 roku. W przeciwieństwie do wcześniej wymienionych jest też zbiornikiem suchym. To znaczy, że gdy wysokiej wody nie ma, nie jest wypełniony, nie wykorzystuje się go do na przykład generowania energii czy turystyki. W latach 2021-2023 na Ziemi Kłodzkiej powstały m.in. jeszcze cztery mniejsze, suche zbiorniki przeciwpowodziowe (Szalejów, Krosnowice, Roztoki i Boboszów), które, według Wód Polskich, w ostatnich dniach "zgromadziły łącznie blisko 15 mln m3 wody i o tyle spłaszczyły falę powodziową, która dotarłaby do Kłodzka i popłynęła w kierunku Nysy". 

Warto zwrócić uwagę, że zbiorniki takie jak Solina czy Czorsztyn-Niedzica tak bardzo kojarzą się z najbardziej widocznymi funkcjami, że potocznie nazywane są jeziorami. 

Infrastruktura hydrotechniczna w Polsce - największe zbiorniki
Infrastruktura hydrotechniczna w Polsce - największe zbiorniki Grafika: Gazeta.pl. Źródło danych: GUS

Jak się chronić przed powodzią? 

Być może to jest jednym z argumentów przeciwników budowania suchych zbiorników - poza rzecz jasna ochroną przed silną powodzią (a w końcu wciąż wielu z nas sądzi, że takie powodzie jak tegoroczna wydarzają się skrajnie rzadko) - jest właśnie to, że lokalnym społecznościom mało się "opłacają". Nie dorzucają się do turystyki, a akurat rejony górskie w Polsce z turystyki żyją. Do tego przy ich budowie konieczne bywają wysiedlenia, zmienia się mocno krajobraz przyrodniczy okolicy.

W Kotlinie Kłodzkiej kilka lat temu powstał plan budowy dziewięciu takich zbiorników za 1,5 mld zł, co oznaczałoby konieczność wysiedlenia około 1200 osób (te zbiorniki to: Długopole Górne, Wilkanów, Bolesławów, Goszów, Radochów, Konradka, Skrzynczana, Ścinawka Górna II, Sarny). Lokalne społeczności się temu sprzeciwiły i ostatecznie plan nie został zrealizowany. Teraz, przy okazji tragedii, bywa im to wyciągane i zarzucane. Tylko czy budowa takich zbiorników w ogóle ma jeszcze sens, skoro z tak wielką wodą sobie i tak w pełni nie radzą?  

Teoretycznie możemy sobie wyobrazić tyle zbiorników, o takiej pojemności, że żadna powódź nam nie zagrozi. Ale skala tego jest niewyobrażalna

- zauważa prof. Skubała. - Nie poradzimy sobie, budując kolejne zbiorniki. Z drugiej strony, pamiętajmy, że każdy zbiornik może nas uratować, ale on może nam także zagrozić - zauważa.

Jeśli chcemy złagodzić te skutki, to rozwiązania technologiczne powinny być moim zdaniem ostatnim krokiem na długiej drodze działań, które przeciwdziałają powodziom. Są potrzebne, ale dopiero na samym końcu

- podkreśla ekspert. A co z terenami położonymi w okolicach gór, takimi jak wiele rejonów, miasteczek na Dolnym Śląsku? Jak tam najlepiej radzić sobie z ryzykiem powodzi? Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. 

Więcej o: