[go: up one dir, main page]

Europa walczy z wielką wodą. Pięć ofiar w Rumunii, panika na Węgrzech i Słowacji

Rumunia, Czechy, Słowacja, Węgry - w tych krajach trwa walka z wielkimi ulewami. W stolicach budowane są przeciwpowodziowe zapory, a w niektórych miejscach przeprowadzone są ewakuacje. Niestety powodzie zebrały już śmiertelne żniwo.

Pięć osób zginęło z powodu powodzi w Rumunii. Z godziny na godzinę wzrasta liczba ofiar powodzi, która ma miejsce w rejonie Gałacza na wschodzie Rumunii, przy granicy z Mołdawią. W rejon katastrofy wysłano wojskowy helikopter Black Hawk.  Żołnierze poszukują kobiety, o której wiadomo, że porwała ją woda w gminie Grivita. Tylko w tym rejonie z powodu intensywnych opadów deszczu ucierpiało dziewiętnaście miejscowości. Niektóre z nich są całkowicie pokryte wodą, która sięga nawet półtora metra. Ogromne opady deszczu spustoszyły wschodnie i północne rejony kraju. 

Zobacz wideo Nadchodzi burza lub trąba powietrzna? Zobacz, jak się zachować!

Wielka woda w Rumunii. Premier jedzie na miejsce powodzi

Tysiące ludzi utknęło w swoich domach. Według meteorologów w wielu rejonach w ciągu ostatniej doby spadło nawet sto pięćdziesiąt litrów wody na metr kwadratowy. Coraz więcej wsi i osad jest całkowicie zalanych przez wodę. Do zalanych miejscowości strażacy docierają za pomocą łodzi, a także kilku amfibii skierowanych tu przez wojsko. 

W miejscu największych opadów ma zjawić się premier Rumunii Marcel Ciolacu. Leci na miejsce helikopterem wraz z kilkoma ministrami. Przerwał on wszelkie spotkania zaplanowane na sobotę, by na miejscu zapoznać się z sytuacją powodzian i zapewnić ewentualną pomoc. Czerwony alert pogodowy obowiązywać będzie dla wschodniej i północnej Rumunii do wczesnego, sobotniego popołudnia.

Czechy i Słowacja walczą z wielką ulewą

Fatalna sytuacja panuje także w Czechach. Cały czas przybywa tam miejsc, w których obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia powodziowego. Woda zaczyna występować z koryt rzek i potoków. Ponad 63 tysiące gospodarstw domowych w kraju nie ma prądu. Awaria w największej części dotknęła mieszkańców północnej części Czech - w rejonie Uścia nad Łabą, Hradca Králove i Liberca. 

Woda zalała drogi dojazdowe do gminy Visznova koło Frýdlantu przy granicy z Polską. Jest ona zupełnie odcięta od świata. Do mieszkańców docierają ciężkim sprzętem strażacy, ale nie ma na razie potrzeby ewakuacji. Muszą być do niej przygotowani natomiast mieszkańcy Mikulovic w Jesionikach. Woda zalała tam kilka domów, a sytuacja będzie się pogarszać. Więcej o powodziach w Czechach pisaliśmy w tym artykule.

Nieco lepsze informacje dobiegają ze Słowacji. Poprawiła się prognoza powodziowa dla zachodniej części tego kraju. Opady są niższe, niż przewidywano. Tworząca granicę z Czechami i Austrią rzeka Morawa nie powinna wylać - poinformował po dzisiejszym posiedzeniu centralny sztab powodziowy.

Jednocześnie pogarsza się jednak sytuacja na Dunaju. W Bratysławie, gdzie od soboty będzie obowiązywał trzeci stopień zagrożenia powodziowego, rzeka może wystąpić z koryta. Minister środowiska Tomasz Taraba przekazał, że w stolicy rozpocznie się montaż tymczasowych barier przeciwpowodziowych. Tymczasem w Pradze takie bariery już postawiono. Skupiono się przede wszystkim na miejscach, w których woda wdarła się do miasta w 2002 roku.

Cisza przed burzą na Węgrzech

Zwiększony stan wody w Dunaju odczuwają także Węgrzy. Na ich odcinku tej rzeki woda gwałtownie wzrasta. Kulminacja spodziewana jest w połowie tygodnia, ale władze już przygotowują się na ewentualną powódź. Do stanów alarmowych jeszcze trochę brakuje, ale sytuacja powodziowa na Węgrzech zaczyna wyglądać coraz poważniej. Zwłaszca jeśli spojrzymy na to co dzieje się w Polsce lub Czechach. 

W mieście Komárom wody Dunaju w ciągu ostatniej doby przybrały o ponad metr. W tym miejscu rzeka tworzy granicę ze Słowacją, kilkadziesiąt kilometrów dalej wchodzi w głąb Węgier i dociera do Budapesztu.

W stolicy kraju trwają przygotowania do nadejścia wielkiej wody. Przed północą zamknięto dla ruchu samochodowego dolne nabrzeże Dunaju, które może zostać zalane w ciągu kilkunastu godzin. Władze miasta i kraju wolą dmuchać na zimne. Według hydrologów kulminacyjny poziom wody na budapeszteńskim odcinku Dunaju wyniesie w środę ponad osiem metrów. Będzie to niewiele mniej niż podczas ostatniej, katastrofalnej powodzi z 2013 roku.

Służby już przygotowują się na wylanie rzeki. Gromadzone są worki z piaskiem. W newralgiczne miejsca przywieziono mobilne tamy przeciwpowodziowe. W stan pogotowia postawiono także strażaków.

Więcej o: