Przed tygodniem Polski Alarm Smogowy opublikował ranking najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce za rok 2020. Zestawienie opiera się o dane ze stacji pomiarowych Państwowego Monitoringu Środowiska. Najgorzej jest w Nowym Targu - w tym mieście najwyższe były: średnie roczne stężenia pyłów PM10, liczba dni z powietrzem nienadającym się do oddychania, roczne stężenia rakotwórczego benzo(a)piranu. W czołówce znalazło się też wiele miejscowości, które reklamują się jako uzdrowiskowe - Goczałkowice-Zdrój czy Rabka-Zdrój.
- Setki albo tysiące miejscowości i wsi w Polsce są w podobnej sytuacji, ale różnica polega na tym, że nie ma w nich stacji pomiarów powietrza - mówi Gazeta.pl Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
I dodaje: - W Polsce nie mamy miejscowości niezanieczyszczonych, mamy tylko te, gdzie zanieczyszczenia nie zmierzono.
Są i takie miejsca, gdzie pomiary były prowadzone, ale już nie są, bo stacje zostały przeniesione, a czujniki zdemontowano.
Nos prezydenta Jaworzna i nieprzychylne rankingi
Od dwóch lat nikt nie wie, jaka jest jakość powietrza w 90-tysięcznym Jaworznie.
Nie ma tam stacji pomiarowej Państwowego Monitoringu Środowiska. Do końca 2019 r. mieszkańcy mogli jeszcze sprawdzić jakość powietrza dzięki czujnikom prywatnej firmy Airly. Ale od stycznia 2020 r. już nie mogą. Czujniki zostały zdemontowane po tym, jak Jaworzno znalazło się w czołówce najbardziej zanieczyszczonych miast świata, a w ich miejsce nie zamontowano nowych, choć na rynku jest wiele firm zajmujących się takimi pomiarami.
W tym roku radna Barbara Ziętek zapytała o dostęp do informacji o jakości powietrza. Z odpowiedzi dowiedziała się, że umowa z Airly wygasła z końcem grudnia 2019 r. i nie została przedłużona, bo: „Raporty, z racji specyfiki działania i nieoptymalnej liczny urządzeń, dotyczyły niereprezentatywnego wycinka jaworznickiego powietrza. Pomiary sprawiały wrażenie globalnych, a obejmowały dosłownie kilka dachów. W dodatku pewna dowolność w algorytmie publikowanych rankingów skutkowała nieuzasadnionym negatywnym oddźwiękiem społecznym. Ponadto w oparciu o wspomniane powyżej kryteria - operator systemu zamieszczał niereprezentatywne i niepełne (w porównaniu z innymi miastami i gminami) dane w różnych rankingach - co skutkowało nieprawdziwym, naszym zdaniem, pozycjonowaniem Jaworzna".
Zapytaliśmy Urząd Miejski w Jaworznie, co dokładnie miał na myśli jego pracownik, pisząc: „dosłownie kilka dachów", „niereprezentatywne i niepełne dane w różnych rankingach". A także o to, gdzie można sprawdzić pomiary jakości powietrza dla Jaworzna. Na nasze pytania nie uzyskaliśmy odpowiedzi, mimo że urząd odpisał nam w innej sprawie.
O sprawę zapytaliśmy też firmę Airly. - Umowa z Jaworznem dotyczyła 20 czujników, a listę lokalizacji sensorów gmina wybrała sobie sama, dlatego dziwi nas, że piszą o kilku przypadkowych dachach. Potem te miejsca zostały jeszcze przez urzędników potwierdzone. Patrząc na lokalizację czujników Airly w całości umieszczone zostały one na obiektach użyteczności publicznej, z czego 80% stanowiły placówki szkolne. Wskazuje to na fakt, że w Jaworznie istniała wola dostarczenia społeczeństwu rzetelnej informacji o jakości powietrza - mówi Gazeta.pl Marcin Gnat z Airly.
I dodaje, że jego firma służy pomocą w wybraniu reprezentatywnych miejsc, w których można zainstalować czujniki. - Wiele miast korzysta z naszej pomocy w tej kwestii. W sumie w Polsce mamy już niemal 4000 czujników - mówi Gnat.
Sprawę dla Gazeta.pl komentuje też Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego. - Zastanawiam się, na jakich merytorycznych przesłankach jest oparta opinia przedstawiciela urzędu miasta. Jeżeli władze Jaworzna uznały, że dane z Airly były niemerytoryczne czy nieprawdziwe, to oczekiwałbym opracowania wykonanego przez fachowców, które by to potwierdziło. Nie wiem, jakie były intencje urzędu miasta w Jaworznie, ale efekt jest taki, że czujniki zniknęły. Gdyby rządzący Jaworznem chcieli się dowiedzieć, co naprawdę dzieje się z powietrzem w mieście, to czujniki zostałyby przesunięte w inne miejsca - mówi Gazeta.pl Piotr Siergiej.
O sprawie czujników w Jaworznie pisał serwis smoglab.pl. Przywoływał on sytuację z sesji rady miasta z końca 2019 gdy, na której prezydent Paweł Silbert miał uznać pomiary prywatnych czujników za niewiarygodne, bo jadąc do Katowic ekspresówką i autostradą czuł narastający smród. „
Jak zauważył, w stolicy województwa śląskiego smog był na pewno większy, niż w jego mieście. Jak dodał, jego poziom musiał porównywalny do tego, który zazwyczaj panuje w Pekinie, gdzie wybrał się niedawno w podróż" - czytamy na smoglab.pl.
- Podobną sytuację do tej w Jaworznie mieliśmy też niedawno w Rybniku - mówi Marcin Gnat z Airly.
Przerwa w Rybniku
Pod koniec listopada mieszkańcy 27 dzielnic Rybnika stracili możliwość sprawdzenia stanu powietrza na stronie producenta czujników Airly. O sprawie pisał miejscowy portal rybnik.com.pl.
- Mieszkańcy Rybnika zaczęli wysyłać do nas pytania, dlaczego wyłączyliśmy czujniki. Odpowiedzieliśmy, że to decyzja miasta. Mimo tego dostaliśmy już kilka propozycji od zmotywowanych mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców, którzy chcą opłacić instalację i bieżące funkcjonowanie sensorów z własnych pieniędzy - mówi Gazeta.pl Marcin Gnat z Airly.
Przedstawiciele miasta tłumaczyli wyłączenie czujników zmianą usługodawcy. I rzeczywiście, od 14 grudnia jakość powietrza w Rybniku sprawdza firma Global Innovative Solutions z Katowic, która zainstalowała w Rybniku 27 czujników. Zanim to się stało, dziennikarze rybnik.com.pl zainstalowali na dachu redakcji czujniki Airly, żeby nie pozbawiać mieszkańców miasta dostępu do informacji o jakości powietrza.
Zamieszanie w Nowym Targu
Najbardziej zanieczyszczonym miastem Polski jest Nowy Targ. W grudniu serwis smoglab.pl poinformował, że spod szkoły podstawowej w centrum miasta zniknęła stacja pomiarowa. Jak się okazało, została przeniesiona na obrzeża i teraz znajduje się obok rzeki, na terenach zielonych, kilkaset metrów od najbliższych zabudowań. - Ta stacja pomiarowa jest smogowym rekordzistą – tutaj od lat odnotowywane jest największe w całej Unii Europejskiej zanieczyszczenie powietrza rakotwórczym benzo(a)pirenem i pyłami zawieszonymi - mówił smoglab.pl Andrzej Gula z Polskiego Alarmu Smogowego.
Urząd miasta tłumaczył, że stację trzeba było przenieść, bo pojawił się pomysł stworzenia ścieżki edukacyjnej, a decyzję podjął Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. GIOŚ wydał oświadczenie w tej sprawie, w którym tłumaczy, że zmiana została wymuszona decyzją burmistrza.
O sprawie nie poinformowano mieszkańców, nie przeprowadzono konsultacji społecznych. „Pomimo starań GIOŚ na rzecz znalezienia nowej, porównywalnej lokalizacji, należy zwrócić uwagę na kwestię braku ciągłości pomiarów, który pozostaje istotnym problemem będącym konsekwencją decyzji władz miasta Nowy Targ. Zmiana lokalizacji stacji wiąże się bowiem zawsze z utratą ciągłości serii pomiarowych" - czytamy w oświadczeniu GIOŚ
Przykładów, gdzie przenoszono stacje jest więcej - np. Sucha Beskidzka, gdzie sześć lat temu radni zdecydowali o usunięciu urządzenia pomiarowego, bo, jak tłumaczyli, wyniki szkalowały dobre imię miejscowości. W stacji wkrótce zabrakło prądu - ktoś rozbił skrzynkę rozdzielczą, a sprawcy nigdy nie znaleziono. Ostatecznie trafiła ona w inne miejsce, na działkę Skarbu Państwa.