Microsoft w swoim raporcie podkreśla, że próba włamania się na konto jednego z wysokich rangą urzędników to tylko jedna z wielu stosowanych w celu wpłynięcia hakerów powiązanych z Teheranem na wybory prezydenckie w USA, które mają odbyć się w listopadzie. Do ataku doszło w czerwcu. Z kolei w maju grupa hakerów włamała się na konto innego urzędnika pracującego w jednym z hrabstw w Stanach Zjednoczonych.
Grupa hakerów ma być kierowana przez jednostkę wywiadu Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Przedstawiciele Iranu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych poinformowali Reutersa w oświadczeniu, że zdolności cybernetyczne Teheranu mają charakter "defensywny i proporcjonalny do zagrożeń, z jakimi się mierzy" oraz że nie są planowane żadne cyberataki. "Wybory prezydenckie to wewnętrzna sprawa USA, w którą Iran nie ingeruje" - odpowiedzieli Irańczycy na zarzuty zawarte w raporcie Microsoftu. Zdaniem przedstawicieli amerykańskiego wywiadu Iran w coraz szerszym zakresie próbuje wywoływać chaos w Stanach Zjednoczonych za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Microsoft w swoim raporcie podkreśla, że irańskie grupy hakerów starając się uzyskać informacje wywiadowcze na temat kampanii prezydenckiej w USA, chcą mieć również wpływ na wahania nastrojów w Stanach Zjednoczonych. Przypomnijmy, że według sondażu przeprowadzonego 22 i 23 lipca przez Agencję Reutera i IPSOS Kamala Harris mogłaby liczyć na 44 proc. poparcia, natomiast Donald Trump na 42 proc. Z kolei według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez instytut Marist dla NPR i PBS News kandydatka Demokratów ma 51 proc. poparcia, a kandydat Republikanów 48 proc. Amerykańska telewizja ABC z kolei potwierdziła już, że Harris i Trump 10 września wystąpią w debacie prezydenckiej.