Przypomnijmy, że we wtorek 22 października kurs dolara wskazywał jeszcze na 3,9862 zł, podcza gdy w środę ogłoszono już, że pierwszy raz od lipca amerykańska waluta przekroczyła "psychologiczną barierę" 4 złotych. Złoty zaczął wtedy tracić do dolara 0,04 proc., a sytuacja wyglądała podobnie także w przypadku euro czy funta szterling. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule: "Kursy walut 23.10. Pękła psychologiczna granica. Dolar wystrzelił. Złoty przeceniony".
Październikowe wystrzelenie dolara i przy okazji osłabniecie polskiej waluty, ma być w dużej mierze powiązane z listopadowymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Jak skomentował dla PAP Biznes ekonomista Banku Millennium Mateusz Sutowicz, wzrost kursu dolara oraz jego zysk wobec złotego ma być bezpośrednio łączony z rosnącym prawdopodobieństwem wygranej Donalda Trumpa.
- Stoi to w kontrze do oczekiwań szybkich i agresywnych cięć stóp procentowych przez Fed. Rynek wykasowuje częściowo swoje założenia co do przyszłego roku. Dodatkowo rośnie napięcie i awersja do ryzyka, związane z niepewnością co do wyników wyborów nie tylko prezydenckich, ale także tych do Kongresu. To wszystko odbija się negatywnie na złotym - wyjaśnił ekspert. Dodatkowym aspektem wpływającym na złotego jest także pogorszenie się sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Jak już omawialiśmy, mimo ciężkiej sytuacji złotówki Polsce pisany jest w najbliższych miesiącach wzrost gospodarczy. PKB ma sięgnąć powyżej 3,1 proc. w 2024 r., a w 2025 r. - 3,6 proc., sprawiając tym samym, że nasz kraj już w przyszłym roku stałby się jedną z najszybciej rosnących gospodarek w Europie. Niestety optymistyczne prognozy nie objęły oczekiwań dotyczących inflacji - ma ona powrócić do poziomu około 5 proc., stając się w 2025 roku najwyższą w Unii Europejskiej.
Zważając na te prognozy, w marcu 2025 roku ma wreszcie dojść do pierwszych od końca 2023 roku cięć stóp procentowych. Co ciekawe, mają one mieć miejsce aż cztery razy - o 25 punktów bazowych, między marcem a wrześniem.