Od soboty 24 sierpnia najwięksi sprzedawcy energii elektrycznej muszą wprowadzić do swoich ofert możliwość skorzystania przez gospodarstwa domowe z taryf dynamicznych. Chodzi o firmy, które obsługują co najmniej 200 tys. odbiorców końcowych.
Nowa taryfa będzie dobrowolna. Warunkiem skorzystania z niej jest posiadanie licznika energii elektrycznej ze zdalnym odczytem (inteligentnego licznika). Obecnie trwa proces wymiany tych urządzeń i ma się zakończyć w 2030 roku, dlatego nie wszyscy będą mogli od razu korzystać z nowego rozwiązania.
W przeciwieństwie do tradycyjnych taryf, w których klient zna z góry cenę, jaką zapłaci za energię przez całą dobę lub w szczycie i poza szczytem, w taryfach dynamicznych cena zmienia się co określony czas wraz z wahaniami cen na Towarowej Giełdzie Energii. W praktyce, w zależności od modelu, jaki wybierze sprzedawca, cena może się zmieniać co kwadrans, co godzinę czy co pół godziny.
Taryfa dynamiczna może oznaczać obniżenie rachunków, jeżeli konsument będzie w stanie dostosować swoje zużycie do zmieniających się cen. Przykładowo w pogodne i umiarkowanie wietrzne dni ceny energii mogą być znacząco niższe dzięki większej produkcji z fotowoltaiki i elektrowni wiatrowych. Generalnie w taryfach dynamicznych ceny są niższe wtedy, gdy jest duża produkcja energii z odnawialnych źródeł (OZE), a wyższe, gdy OZE produkują mniej.
Taryfy dynamiczne są stosowane w Europie w takich krajach, jak Norwegia, Hiszpania czy Holandia. Doświadczenia tych rynków sugerują, że konsumenci umiejący dostosować swoje zużycie do zmieniających się cen energii mogą zmniejszyć swoje rachunki. W Norwegii zdarzają się sytuacje, w których klienci nie płacą w ogóle za energię czy obowiązują ceny ujemne, gdy to sprzedawca dopłaca klientowi.
Nie oznacza to jednak, że taryfy dynamiczne są pozbawione ryzyka. Jaskrawo pokazał to przykład dotkniętego mrozami Teksasu w 2021 roku. Nie dość, że 4,5 mln gospodarstw domowych straciło wtedy zasilanie, to te, które nadal miały energię, musiały płacić za nią gigantyczne stawki. Były przypadki, że ogrzewanie domu przez jedną noc kosztowało równowartość miesięcznej pensji. Takie ekstremalne sytuacje, czyli połączenie awarii sieci przesyłowych i mniejszych możliwości generacji energii z powodu zamarznięcia turbin wiatrowych, nie zdarzają się jednak często.