"Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent Rzeczypospolitej może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu" - tam brzmi art. 255 Konstytucji. Co zatem zrobi zatem większość sejmowa? Ma ona przynajmniej dwa scenariusze.
Jeden ze scenariuszy zakłada, że sejmowa większość może kontynuować prace nad projektem budżetu wniesionym pod koniec września przez premiera Mateusza Morawieckiego. Nowy parlament przejmuje wtedy inicjatywę. - Biorąc pod uwagę doświadczenia z ostatnich 30 lat, najczęściej po wyborach parlamentarnych nowy rząd do projektu ustawy budżetowej zgłaszał autopoprawkę. Nowy rząd może również składać poprawki w trakcie prac parlamentarnych - mówi Business Insiderowi Marcin Tyniewicki z Katedry Finansów Publicznych i Prawa Finansowego Uniwersytetu w Białymstoku.
O to, co planuje Platforma Obywatelska była w radio TOK FM pytana Izabela Leszczyna - Nie wyobrażam sobie realizacji przygotowanego przez PiS projektu budżetu na 2024 r. Wydaje się, że konieczna jest jego zmiana. Będzie to bardzo trudne, ale musimy zdążyć z tym do końca stycznia - powiedziała wiceszefowa PO.
- Wydaje się, że zmiana projektu budżetu państwa na 2024 rok jest koniecznością, jest dużym wyzwaniem, bo musimy zmienić tam strukturę wydatków i dochodów. Wydatki muszą być bardziej proinwestycyjne, bardziej prorozwojowe, a dochody sprzyjać większej aktywności gospodarczej. To będzie bardzo, bardzo trudne, ale jestem przekonana, że musimy to zrobić i do końca stycznia z tym zdążyć. I tutaj apel do prezydenta, niech nas nie spowalnia. To jest ważne dla każdego jednego obywatela i obywatelki - dodała.
Pojawiają się między innymi pytania, co stanie w się w przypadku, gdy np. prezydent odeśle ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego. "Odpowiedzi na to pytanie daje Konstytucja. Jeśli Prezydent 'odeśle' budżet do TK to TK ma 2 miesiące - dokładnie - dwa miesiące na wydanie orzeczenia" - pisze na platformie X Maciej Głogowski, prowadzący audycję EKG w TOK FM.
"Ale wiemy, że zgodnie z art. 225 konstytucji Sejm ma na uchwalenie budżetu 4 m-ce i mamy zasadę dyskontynuacji, czyli budżet trzeba złożyć od nowa. To zrobił np. premier @MorawieckiM w XII 2019 r., mimo, że złożył go wcześniej w IX. Procedury w nowej kadencji startują od zera" - dodaje z kolei Grzegorz Osiecki z Dziennika Gazety Prawnej.
Inny ze scenariuszy mówi, że do końca tego roku nowy rządu musi wnieść projekt budżetu na 2024 rok. Następnie trafia ona do Sejmu i Senatu, które muszą go uchwalić. Znów pojawia się jednak problem czasu, od którego momentu powinien być liczony okres czterech miesięcy na przedstawienie ustawy budżetowej prezydentowi. I tu pojawia się tzw. dyskontynuacja. Mówi ona, że projekty wniesione w starym Sejmie nie mogą być kontynuowane przez nowy Sejm. - Problem w tym, że inne stanowisko prezentują konstytucjonaliści, a inne eksperci od prawa finansów publicznych. Konstytucjonaliści uważają, że projekt ustawy budżetowej jest objęty zasadą dyskontynuacji, co oznacza, że nowy rząd, w nowym Sejmie musi wnieść swój projekt ustawy budżetowej. Natomiast finansiści, czyli specjaliści od prawa finansowego, uważają, że zasada dyskontynuacji nie ma zastosowania do ustawy - wyjaśnia Marcin Tyniewicki.
Pod koniec września rząd Mateusz Morawieckiego przyjął projekt budżetu na 2024 r. Założono, że PKB wzrośnie w przyszłym roku o 3 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 6,6 proc. Zgodnie z komunikatem KPRM, w projekcie budżetu na przyszły rok przyjęto, że dochody państwa wyniosą 684,5 mld zł, limit wydatków budżetu państwa został ustalony na 849,3 mld zł. Oznacza to, że deficyt budżetu nie przekroczy 164,8 mld zł. Natomiast deficyt sektora finansów publicznych został ustalony na poziomie ok. 4,5 proc. PKB.