Od 1 stycznia 2018 roku Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych grozi paraliż. Do tego czasu oświadczenia majątkowe powinni złożyć zatrudniani przez Zakład lekarze orzecznicy od których decyzji zależą losy setek tysięcy osób ubiegających się o rentę, chcących uzyskać świadczenie rehabilitacyjne lub po prostu wyjechać do sanatorium.
Według "Rzeczpospolitej" z pracy w ZUS może zrezygnować 650 lekarzy, którzy nie chcą składać oświadczeń majątkowych. Lekarze nie zgadzają się z sytuacją, w której ich sytuację finansową (ale także ich współmałżonków) będzie mógł poznać każdy Polak. W ramach oświadczenia, zatrudniony w ZUS lekarz miałby informować o wysokości zarobków w Zakładzie i poza nim.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych płaci lekarzom orzecznikom od 3 do 10 tysięcy złotych miesięcznie, przynajmniej zgodnie ze swoją tabelą wynagrodzeń. Jednak nie jest tajemnicą, że lekarze orzecznicy dorabiają w prywatnych gabinetach czy jako biegli sądowi.
Lekarze orzecznicy mają powody do obaw w związku z obowiązkiem ujawniania majątków. Już teraz nie są specjalnie lubianą grupą zawodową, choćby dlatego, że niezadowolenie z powodu nieprzyznania renty może manifestować się na różne sposoby. Ujawnienie majątków lekarzy orzeczników może zwiększyć niechęć do nich - nawet przy zarobkach z dolnej części zusowskiej tabeli wynagrodzeń wciąż będą zamożniejsi niż znacząca część społeczeństwa.
Rzecznik Centrali ZUS uspokajająco deklarował, że Zakład zbiera informacje i zamierza wypracować rozwiązania, które zabezpieczą sprawność obsługi klientów ZUS. Jeżeli jednak z dnia na dzień zabrakłoby lekarzy orzeczników, należy liczyć się z tym, że ta część działalności Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zostanie sparaliżowana. I renty nie dostanie już nikt.