Do pożaru doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek 16-17 lipca na lotnisku Catania Fontanarossa (Włochy). Według relacji portalu quotidiano.net, część obiektu wypełniła się intensywnym dymem. Na miejscu wybuchła panika wśród personelu i pasażerów.
Służby po godzinie 23:00 rozpoczęły ewakuację osób przebywających na lotnisku. Zadanie było utrudnione ze względu na małą widoczność spowodowaną dymem. Akcji ratunkowej towarzyszyły krzyki i płacz zdezorientowanych osób, które były kierowane przez ochronę do wyjścia. Strażacy opanowali pożar i ustalili, że z nieznanych przyczyn ogień pojawił się najpierw na dolnym piętrze budynku i rozprzestrzenił się na terminal odlotów. Gazeta "Il Messaggero" informowała, że gaszący opisali sytuację jako "delikatną i wymagającą".
- Przyleciałem na lotnisko, zastałem pożar, tam była rzeźnia. Teraz czekamy, co nam powiedzą. Na środku ulicy są ludzie - relacjonował jeden ze świadków w rozmowie z quotidiano.net. Osoby ewakuowane twierdziły, że zostały "wyrzucone" na zewnątrz dopiero wtedy, kiedy dym się zmniejszył. Jak donosiło radio RAC1, według władz lotniska nikt nie został ranny.
Burmistrz Katani Enrico Trantino poinformował w swoich mediach społecznościowych, że z powodu oparów i pyłów po pożarze, lotnisko w Katanii pozostanie zamknięte przez co najmniej 48 godzin. "Pasażerowie proszeni są o kontakt z firmami samolotami i nieprzylatywanie do Fontanarossy ze względu na przewidywalne poważne utrudnienia w ruchu" - napisał burmistrz. Spółka zarządzająca lotniskiem w Katanii poinformowała, że lotnisko będzie zawieszone do godziny 14:00 w środę 19 lipca.
Według doniesień Agencji Reutera, Katania była jednym z kilku włoskich miast, które wprowadziły w niedzielę czerwony stopień zagrożenia dotyczący upałów. Oprócz niej podobne alerty zostały ogłoszone w Palermo i Mesynie na Sycylii. Sycylijskie lotnisko Fontanarossa cieszy się dużą popularnością - według grupy branżowej Assoaeroporti, zajęło piąte miejsce pod względem ruchu we Włoszech w zeszłym roku i pierwsze na wyspie.