Arabia Saudyjska postanowiła udostępnić "mocne dowody", potwierdzające udział Iranu w ataku na jej rafinerie 14 września. Saudyjski resort obrony uważa, że broń użyta do ataku na obiekty naftowe pochodzi z Iranu. Jak sugeruje informator CNN, amerykańsko-saudyjskie śledztwo wskazuje na to, że broń użyta w sobotnim incydencie została wystrzelona z irańskiej bazy blisko granicy z Irakiem.
Co więcej, na zwołanej dziś konferencji rzecznik saudyjskiego resortu obrony ppłk Turki al-Malki pokazywał nagrania wideo oraz zdjęcia broni użytej do ataku. Podkreślał też, że atak nie został przeprowadzony ze strony jemeńskiej, choć przyznali się do niego jemeńscy rebelianci Huti. Teheran odrzuca zarzuty i zaprzecza, aby miał swój udział w incydencie.
Jak podała CNN, również dziś Donald Trump potwierdził, że właśnie podjął decyzje o nowych sankcjach w stosunku do Iranu.
Właśnie poleciłem sekretarzowi skarbu, aby znacznie zwiększył sankcje wobec Iranu!
- napisał Trump na Twitterze. Prezydent nie sprecyzował jednak, o jakie konkretnie działania chodzi.
Dzień wcześniej nie było jeszcze wiadomo, w którym kierunku w relacji z Iranem pójdą Stany Zjednoczone, choć podejrzenia o irański udział w ataku na rafinerie były przez amerykańską administrację artykułowane dość czytelnie. "Musimy usiąść z Saudyjczykami i coś wymyślić. To był atak na Arabię Saudyjską, a nie na nas" - powiedział dziennikarzom 17 września Trump.