[go: up one dir, main page]

Rynek pracy - wersja polska

Sądząc po milionach złotych wydanych na projekty badawcze, rynek pracy w Polsce powinien być dogłębnie przeanalizowany i doskonale zarządzany. Tymczasem polskim rynkiem pracy rządzą absurdy, paradoksy i niewiadome.

Przedsiębiorstwa w ramach łagodzenia skutków dekoniunktury optymalizują swoją działalność, szczególnie zaś dbają o racjonalizację kosztów - a te osobowe należą do sporych obciążeń. Już po pierwszych ośmiu miesiącach zgłoszone zostały przez pracodawców plany zwolnienia 65,8 tysiąca osób.

Etaty tną niemal wszyscy - firmy małe, jak i wielkie korporacje. Eksperci podkreślają jednak, że w tegorocznych planach zwolnień grupowych nie widać już mechanicznej redukcji zatrudnienia, którą jeszcze na przełomie 2008-09 r. powodował strach przed czekającymi gospodarkę skutkami kryzysu. Obecny trend w redukcji zatrudnienia najczęściej jest efektem porządkowania firm. Według Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, przedsiębiorstwa optymalizują działalność lub racjonalizują zatrudnienie po zerwaniu więzi korporacyjnych.

Przy okazji badań statystycznych ujawniają się absurdy - mimo wzrostu bezrobocia w II kwartale, liczba osób pracujących w Polsce wzrosła. Zdaniem Janusza Witkowskiego, wiceprezesa GUS, w jakiejś części można to tłumaczyć wzrostem szarej strefy. Eksperci szacują, że w tym roku szara strefa może znacznie przekroczyć 15 proc. PKB. Jeśli tak się stanie, poza oficjalnym obiegiem znajdzie się część gospodarki warta ok. 200 mld zł! To oznacza, że gdyby cała ta sfera została zalegalizowana i była obciążona podatkami w wysokości tylko 20 proc., do budżetu państwa wpłynęłoby ponad 40 mld zł. To dużo więcej niż wynosi deficyt publicznych finansów.

Brakuje rozwiązań systemowych kształtujących podaż na pracę, analizujących w ujęciu perspektywicznym wpływ planów makroekonomicznych na potrzeby i bezpieczeństwo zatrudnienia w regionie, w kraju. Na rynek pracy w Polsce patrzy się wyłącznie przez pryzmat bezrobocia i jego implikacje społeczne.

Na terenie Polski aktywną działalnością związaną z usługami rynku pracy, poza urzędami do tego powołanymi, zajmuje się ponad 1300 organizacji pozarządowych. To ogromny potencjał ludzki i finansowy. Czy właściwie wykorzystany? 77 proc. tych organizacji zajmuje się szkoleniami i poradnictwem dla bezrobotnych. A więc działają tam, gdzie można już tylko łagodzić skutki zjawisk rządzących rynkiem pracy.

O skali potrzeb świadczy liczba bezrobotnych. W sierpniu 2009 r. wyniosła 1,689 mln osób i w porównaniu z sierpniem ub. roku przybyło ponad 285 tys. bezrobotnych. Według danych GUS, w sierpniu stopa bezrobocia wyniosła 10,8 proc, tyle samo, co w lipcu. Te informacje i kryjące się za nimi problemy są bardzo ważne, ale wtórne. W zasadzie nic nie mówią o krajowym czy regionalnych rynkach pracy.

- Ewolucja stopy bezrobocia raczej w ograniczonym stopniu interesuje firmy. Znacznie bardziej wartościowe są informacje o możliwościach znalezienia odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej - wyjaśnia Bartłomiej Rokicki, dyrektor Obserwatorium Regionalnych Rynków Pracy Konfederacji Pracodawców Polskich.

Okazuje się, że właśnie najgorsze rozeznanie w sytuacji na rynku pracy mają pracodawcy. We wrześniu powołali własne Obserwatorium. To pierwsza w Polsce instytucja, która krajowy rynek pracy bada dla przedsiębiorców - zgodnie ze zgłaszanymi przez nich potrzebami. Czy dzięki temu pracodawcy będą wpływać na kształt rynku pracy? Może z czasem? Według ministra Michała Boniego, nie potrafmy zintegrować rynku pracy w Polsce. - Aby podjąć dobrą decyzję, potrzebna jest wiedza - dodaje.