[go: up one dir, main page]

36-letnie kombi w dobrej formie. Mercedes W124 300TE zaskakuje nie tylko komfortem

Powiadają, że takich samochodów już nie robią. Coś w tym jest, bowiem trudno sobie wyobrazić, aby współczesna maszyna pomogła przy budowie dwóch domów, spędziła dekadę w taksówkarskiej służbie i nadal poruszała się po drogach, zapewniając przyzwoity komfort. Czy w micie Mercedesa jest ziarno prawdy?

Mercedes W124 to gatunek, który wciąż ma się całkiem nieźle. Na ulicach można czasem spotkać popularnego "balerona". Niestety, większość zjadła rdza i zwyczajne wyeksploatowanie. Część aut wciąż dzielnie się trzyma. To zasługa ogromnych mocy produkcyjnych i zapotrzebowania rynku. Od 1984 do 1997 z linii montażowych zjechało około 2,6 miliona sztuk. Te od 1993 do 1997 mają najgorszą opinię z uwagi na oszczędności wdrażane przez księgowych. Największy problem stanowiło zabezpieczenie antykorozyjne. Wcześniej sytuacja przedstawiała się nieco lepiej, ale też trzeba mieć na względzie, że spoglądamy na samochód sprzed 40 lat.

Zobacz wideo Mercedes-AMG GLE 53 4MATIC+ COUPE - idealny na BIESZCZADZKIE drogi? [MATERIAŁ WYDAWCY MOTO.PL]

Niemcy pokazali światu klasyczną limuzynę, rodzinne kombi i atrakcyjne coupe. Ten ostatni wariant osiąga najwyższe ceny. Najwięcej pośród ogłoszeń znajdziemy sedanów, a familijne S124 to wymierający gatunek. Ta wersja nadwoziowa miała zwyczajnie najcięższe warunki pracy. Niejednokrotnie służyła jako dostawczak z uwagi na bagażnik o pojemności od 530 do 2175 litrów. Występowała też w roli karawana, ambulansu, a także w wariancie 7-osobowym.

Gabaryty S124 są dość duże nawet, biorąc pod uwagę, że od premiery minęło 39 lat. Pokazano go rok po sedanie. Ma 476,5 cm długości, 174 szerokości i 149 wysokości. Rozstaw osi ustalono na poziomie 280 cm. Nieźle. Nic dziwnego, że taksówkarze upodobali sobie ten model. Diesle nierzadko jeździły na oleju po frytkach z dworcowej budki, a naprawy mechaniczne majsterkowicze mogli wykonać na parkingu przed blokiem z wielkiej płyty. Gorzej miała się rzecz z wilgocią gromadzącą się pod tylną uszczelką. Niekontrolowany rozwój przenikający się z brakiem troski właściciela, skutkował dziurą wielkości pięści pod szybą. Słabe ogniwa to również blacha pod zbiornikiem spryskiwacza, progi oraz mocowania chwytaków podnośnika. Te przestrzenie należy sprawdzić w pierwszej kolejności. Reszta powinna trzymać parametry ustalone przez niemieckich inżynierów.

Historia Mercedesa W124 od 72 do 326 KM

Lata 80. to złoty czas silników wolnossących. Wszystkie motory benzynowe i znaczna część diesli w W124, właśnie takie miała pod maską. Taksówkarze poruszali się po mieście dieslami. Powód prozaiczny. Przy odpowiedniej dbałości, bez trudu przejeżdżały milion, a nawet półtora miliona kilometrów do generalnego remontu. Bazowy rozwija 72 KM i 126 Nm. Wespół z 4-biegowym manualem, rozpędza się do setki w 18,5 sekundy, a jego prędkość maksymalna wynosi 160 km/h. Propozycja dla cierpliwych kierowców. Potem już jest tylko lepiej. Niemcy proponowali między innymi doładowane 3.0 R6 – 147 KM i 273 Nm. Takich egzemplarzy jest trochę na rynku wtórnym. Do tego z niezłymi osiągami – 10,9 s do setki i 202 km/h. W alternatywie automat i napęd na obie osie. To warty grzechu ropniak.

Motory benzynowe to osobna bajka. Tych sprzedawało się dużo i przetrwały w lepszym stanie niż diesle. Zapewne przez to, że nakręcały zdecydowanie mniej kilometrów. Wciąż zdarzają się egzemplarze z przebiegiem rzędu 200-250 tysięcy km. Zaczynamy od czterocylindrowych: 2.0 118 KM i 2.3 132 KM. Cechują się przeciętną kulturą pracy i dynamiką. Zdecydowanie lepiej poszukać sześciocylindrowców. Tutaj wybór jest spory i zmieniał się w zależności od roku produkcji.

Mercedes W124 300TE
Mercedes W124 300TE fot. Piotr Mokwiński

Odpowiedni napęd W124 to 260E. Pod tym oznaczeniem kryje się 2.6 R6 o mocy 160 KM i 220 Nm. Do setki przyspiesza w 9 sekund i rozpędza się do 215 km/h. W latach 80. Mercedesa można też było kupić z trzylitrówką. Ta oferuje 180 KM i 255 Nm. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 8,5 s. Właśnie taki motor znalazł się w białym samochodzie widocznym na zdjęciach.

Minęło 36 lat, ale komfort Mercedesa 300TE wciąż nie pozostawia wiele do życzenia

Białe kombi trafiło do Polski ze Szwajcarii. Za granicą jeździł nim lekarz starszej daty. W małej miejscowości, co zapewne uchroniło lakier przed wielkomiejskimi otarciami parkingowymi i niegroźnymi stłuczkami. W tym modelu nie są wskazane, bo niezabezpieczone dość szybko stają się siedliskami szybko postępującej rdzy.

3-litrowy motor pracuje kulturalnie, wręcz aksamitnie. Rodzina R6 świetnie nadaje się do napędzania W124. Później wprowadzono również V8, ale to zupełnie inna półka finansowa. Chcąc przenieść się trzy dekady wstecz za względnie rozsądne pieniądze, polecamy 6-cylindrowe warianty. Stanowią kwintesencję niemieckiej motoryzacji.

Mercedes W124 300 TE
Mercedes W124 300 TE fot. Piotr Mokwiński

Mimo niezłych osiągów na papierze, rodzinne kombi w żadnym aspekcie nie zachęca do bicia rekordów i sprawdzania własnych możliwości podczas skrajnych przeciążeń. To żaglowiec dalekiego zasięgu, harmonijnie pokonujący rozliczne przeszkody. Niestraszne mu ubytki w asfalcie i niewielkie progi zwalniające. Na drodze lekko się kołysze, ale czyni to w sposób przyjemny. W utrzymaniu poziomu nadwozia pomaga hydrauliczny system Nivo przy tylnej osi. Tutaj wciąż działa!

Układ kierowniczy koreluje z charakterystyką auta. Duża kierownica wygląda intrygująco, zwłaszcza na tle malutkich kół sterowych stosowanych obecnie w Peugeotach. Można się do niej szybko przyzwyczaić. Podobnie jak do tego, że trzeba czasem zrobić lekką korektę toru jazdy. Z drugiej strony, dość miękko zestrojony Mercedes prowadzi się względnie pewnie. Przy prędkościach autostradowych gwarantuje zadowalający komfort akustyczny i nie poddaje się w nierównej walce z bocznymi podmuchami wiatru. Jest także całkiem elastyczny, choć najlepiej sprawdza się, gdy wskaźnik szybkościomierza oscyluje wokół 130-150 km/h. Wtedy też potrafi zużyć około 8-9 litrów na setkę. W mieście trzeba się liczyć z zapotrzebowaniem sięgającym 12 l.

Dynamika samochodu jest w sam raz, a praca 4-stopniowego automatu może się podobać. Pracuje niespiesznie i płynnie, mimo 300 tysięcy kilometrów na liczniku. Ta mechanika się dopiero dociera. To połowa jej żywota albo i mniej. Wystarczą regularne wymiany oleju i filtrów. Właściciel przekonuje o nienagannym stanie technicznym i dość niskich kosztach wymian podzespołów eksploatacyjnych. W sklepach towaru do W124 nie brakuje dzięki jego ogromnej popularności.

Proste i w pełni analogowe wnętrze Mercedesa W124 można pokochać

Siadając za kierownicą W124, w pełni poczujemy ducha minionej epoki. Lata 80. obfitowały w klasie premium w wysokiej próby tkaniny i porządne plastiki. Mimo sporego kilometrażu jedynie boczek fotela kierowcy ma lekkie przetarcie. Tapicer usunie tę szkodę za 200-300 złotych. Próbę czasu dobrze też znoszą materiały w górnej części kokpitu. Gorzej z drewnianymi wstawkami. Te lubią pękać.

Kanapowy styl Mercedesa był dość typowy również w BMW z tamtych czasów. Obraz nieco zmieniła specyfikacja Sportline z mocniejszym wyprofilowaniem oparć i niżej osadzonymi siedziskami. Obniżono też w niej zawieszenie o kilkanaście milimetrów. W białym kombi mamy serię i to w udany sposób kontrastującą z lakierem. Niebieskie obicia najlepiej wyglądają w bagażniku. Opcjonalnie mógł tam trafić trzeci rząd siedzeń.

Mercedes W124 300TE
Mercedes W124 300TE fot. Piotr Mokwiński

Wyposażenie W124 mogło być kompletne lub bazowe. Wiele aut z podstawowymi, czterocylindrowymi silnikami ma korby do sterowania szybami, radio kasetowe i regulowany nawiew. Takich egzemplarzy nie brakuje pośród ogłoszeń. Wystarczyło jednak głębiej sięgnąć do portfela, by zyskać klimatyzację, tempomat, ABS, system kontroli trakcji czy trwały napęd na obie osie.

Niezależnie od listy dodatków, obsługa jest dziecinnie prosta. Istotne, że nie brakuje schowków i przestrzeni na telefon, portfel i klucze. Miejsca w dwóch rzędach z powodzeniem wystarczy dla czterech rosłych osobników. To solidny przedstawiciel klasy wyższej średniej.

Niestety Mercedes W124 to wymierający gatunek. Spieszmy się je kochać

Blisko 2,6 miliona wyprodukowanych aut robi wrażenie. Rozlały się jednak po całym świecie, a trudy eksploatacji pokonały większość z nich. Jeszcze 5-7 lat temu, można było kupić ten model za 10-12 tysięcy złotych w dobrym staniem. Dziś trzeba przeznaczyć na ładne W124 z sześciocylindrowym motorem około 20-30 tysięcy. Należy się też liczyć z koniecznością wycieczek do odległych miast. Niełatwo trafić godny uwagi egzemplarz w okolicy.

Jeśli się jednak uda, Mercedes dostarczy sporo frajdy podczas codziennej eksploatacji. Kwadratowe kształty starzeją się atrakcyjnie i bez dwóch zdań cieszą oko, także przechodniów i innych kierowców. W kabinie ma unikatowy klimat i typowy zapach dla Mercedesów sprzed trzech dekad. Nie da się go porównać do niczego. Jeździ przyjemnie i może spełnić oczekiwania codziennych potrzeb logistycznych 4-osobowej rodziny. Koronną wartość W124 stanowi za to trwałość. Benzyniak R6, 4-stopniowy hydrokinetyk i umiarkowany temperament kierowcy. Te elementy pozwolą bez przeszkód dotrwać do 500-700 tysięcy km.

Mercedes W124 300TE
Mercedes W124 300TE fot. Piotr Mokwiński
Więcej o: