Mercedes postawił sobie ambitny cel. Do 2030 połowa samochodów dostawczych będzie opuszczać bramy salonów w specyfikacjach elektrycznych. Póki co, na naszym rynku to zaledwie kilka procent. Najlepiej sytuacja przedstawia się w segmencie średnich aut, gdzie pośród 2282 sprzedanych sztuk, 201 stanowiły elektryki. Mimo wszystko, to skromna wartość Polacy stawiają na diesle, a czasem na warianty benzynowe. Zmieniają się natomiast regulacje i świadomość ekologiczna. Być może to sprawi, że słupki się odwrócą.
Patrząc na Vito, trudno dostrzec rewolucyjne zmiany. Zaproponowano inny kształt LED-ów do jazdy dziennej, przeprojektowano delikatnie zderzaki i zaoferowano kilka nowych wzorów felg i odświeżono paletę lakierów. Reszta pozostaje taka, jak dawniej.
Przygodę z Vito należy zacząć od wybrania konkretnej specyfikacji. Nie będzie to łatwe zadania, bowiem Mercedes przygotował setki wariantów. Auto występuje w trzech wersjach długości. Najkrótsza ma 489,5, natomiast najdłuższa aż 537 centymetrów. To więcej, niż przedłużona Klasa S. Do tego dochodzi przestrzeń ładunkowa, która maksymalnie może pomieścić 6,6 metra sześciennego. Liczne haczyki, listwy, siatki i uszy montażowe pomogą zabezpieczyć każdy towar. Maksymalna ładowność wynosi 1161 kilogramów (elektryk do 880 kg)
Auto występuje jako Furgon i Mixto. Poza wersjami dostawczymi, Vito dostępne jest również jako Tourer. Zmieści na pokładzie 9 osób w niezłych warunkach. Miejsca na nogi, głowę i barki jest pod dostatkiem. To tego dochodzi możliwość aranżacji przedziału pasażerskiego i zamówienie przesuwnych drzwi po obu stronach. Do tego dochodzi całkiem długa lista wyposażenia podnoszącego komfort i bezpieczeństwo. Po zmroku docenimy adaptacyjne reflektory LED. To pozycja zdecydowanie warta grzechu.
Vito się ucywilizowało, choć nadal rozpatrujemy go w kategorii dostawczaka. Materiały wykończeniowe są twarde, ale solidnie spasowane. Zegary pozostały analogowe, a między nimi wpisano 5,5-calowy ekran przekazujący najważniejsze informacje. Jest czytelny i nie rozprasza kierowcy natłokiem graficznych danych.
Wreszcie zdecydowano się natomiast usprawnić centralny zestaw multimedialny. Teraz każda wersja Vito dysponuje ekranem o przekątnej 10,25 cala. Ma rozbudowane menu, zatem będziemy musieli się do niego przyzwyczaić. Zakładek jest sporo, ale dotarcie do poszczególnych funkcji nie zajmie zbyt dużo czasu. Usprawniono nawigację, zdecydowanie lepsza jest jakość zespołu kamer o zasięgu 360 stopni i mamy teraz możliwość porozmawiania z autem. To udogodnienie znane z innych modeli niemieckiego koncernu. Wystarczy wypowiedzieć hasło „hej Mercedes", a resztą zajmie się asystent. Włączy ogrzewanie siedzisk lub wprowadzi do systemu cel podróży.
Pod maską Vito znajdziemy dwulitrowego diesla występującego w trzech wersjach mocy: 136, 163 i 190 KM. Można je łączyć z manualną lub automatyczną, 9-stopniową przekładnią automatyczną.
Dostępny jest również napęd na obie osie i 70-litrowy zbiornik paliwa pozwalający na wizyty na stacji nie częściej, niż co 800-1000 kilometrów. Mercedes gwarantuje także zadowalającą dynamikę. W najmocniejszej odmianie dysponuje 440 Nm. Z takimi parametrami wyprzedzanie w trasie daje sporo radości. W opcji pozostaje benzynowy wariant o mocy 231 KM i elektryk. W tym drugim spędziliśmy za kierownicą kilka godzin podczas pierwszego kontaktu.
Podczas pierwszych jazd przejechaliśmy około 150 kilometrów po drogach lokalnych. W bagażowni spoczywał pakunek o masie 300 kilometrów, co dobrze wpływało na pracę tylnego zawieszenia. Kolejnych kilkaset kilogramów dostarcza litowo-jonowy akumulator. Całość skutecznie rozprawia się z prawami fizyki i sprawia, że zachowanie eVito może się bardziej podobać, niż klasycznego ropniaka. Jest dość sztywno i jednocześnie pewnie, również w zakrętach. Okazałe nadwozie ma tendencje do przechyłów, ale na akceptowalnym poziomie. Przyjemnie funkcjonuje też układ kierowniczy, wymagający użycia nieco większej siły. Mógłby być bardziej progresywny, by ułatwiać manewrowanie przy małych prędkościach parkingowych.
Dobrze wypada natomiast praca zawieszenia. Mimo zauważalnie większej masy względem diesla, skutecznie radzi sobie z pofalowanymi i zniszczonymi jezdniami. Auto podąża tam, gdzie kierowca sobie tego zażyczy. Całkiem nieźle spisuje się też jednostka napędowa, choć oferuje skromne 116 KM. Do tego dorzuca niewiele ponad 200 Nm uzyskiwanych od startu. Mercedesowi nie brakuje tchu podczas prędkości miejskich, ale w trasie musimy uzbroić się w cierpliwość. Prędkość maksymalna została ograniczona elektronicznie do 80 km/h. Zadowoli tych, co krążą po mieście i jego obwodnicy. Wystarczy zapłacić, by zwiększyć ją do 100 lub 120 km/h. To już wygląda lepiej.
Osobną kwestią jest zasięg. Evito Furgon wykorzystuje baterię o pojemności 60 kWh netto. Niezbyt duża, ale dzięki masie nieznacznie przekraczającej 350 kilogramów, udało się zachować przyzwoite parametry ładunkowe. W teorii, akumulator trakcyjny pozwala przejechać do 313 kilometrów w mieście. Praktyka pokazuje, że realny zasięg przy naszym zużyciu energii na poziomie 24 kWh to około 240 km. Wciąż nieźle, ale niewystarczająco dla logistyków ustawiających długie, międzymiastowe trasy. Doceniamy za to efektywną rekuperację i wyciszenie przedziału pasażerskiego
Póki co, ograniczenia płyną też ze strony ładowania. Obecna technologia pozwala korzystać z pokładowej ładowarki i stacji ściennej transferującej 11 kW – 4 godziny od 15 do 80 procent. Jeśli uzupełniamy energię prądem stałym o mocy 80 kW, skrócimy ten czas do około 40 minut.
Przednionapędowy Mercedes w specyfikacji osobowej możemy zaprzęgnąć w baterię o pojemności 90 kWh i silnik o mocy 204 KM. To zbliżone parametry do Klasy V. Dynamika od startu jest bardzo przyzwoita, choć producent nie podaje, ile zajmuje sprint do setki. Na zagranicznych stronach można znaleźć informację, że to około 12 sekund. Nieźle, jak na 2700 kilogramów masy własnej. Standardowa prędkość maksymalna wynosi 140 km/h. Możemy ją zwiększyć za dopłatą do 160 km/h. Wtenczas, dość szybko opróżnimy sporych rozmiarów akumulator.
Poruszając się zgodnie z przepisami i wykorzystując pokładową rekuperację, możemy spodziewać się zasięgu na poziomie 280-330 kilometrów (371 km katalogowo). W tej specyfikacji lepiej też przedstawia się prędkość ładowania. 11 kW wynosi prądem przemiennym, a stałym do 110 kW.
Produkcja Vito już ruszyła, a pierwszych sztuk możemy spodziewać się w naszych salonach w czerwcu. Auto ma teraz więcej asów w rękawie i zachowało swą praktyczność. Trzon sprzedaży będą stanowić warianty spalinowe, ale o elektrycznych też trzeba pamiętać. Wciąż mamy możliwość swobodnej personalizacji, a za sterami poczujemy się bardziej komfortowo.
Cennik nowej wersji powinien pojawić się w najbliższych tygodniach. Vito zapewne nieznacznie zdrożeje, ale jest przy okazji ciekawsze z punktu widzenia bieżącej eksploatacji. Niemniej, kwota brutto na fakturze za Furgona przekroczy 200 tysięcy złotych. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Mercedes-Benz Polska Sp. z o.o. Nikt nie miał wglądu w treść artykułu przed publikacją.