SUV-y podbiły serca wielu polskich klientów. Zwłaszcza Kia Sportage cieszy się szczególnym uznaniem. Wystarczy, że spojrzymy na ranking samochód najchętniej wybieranych przez prywatnych odbiorców. W 2022 roku znalazła się na czwartym miejscu z wynikiem 5061 sprzedanych sztuk. Do lidera, Toyoty Yaris Cross, zabrakło 509 egzemplarzy. Taki rezultat nie powinien nikogo dziwić. Sportage to naprawdę udane auto. Nie spodziewałem się, że koreański SUV zrobi na mnie tak dobre wrażenie. Więcej motoryzacyjnych recenzji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Piąta już generacja modelu Sportage na zdjęciach wydaje się nieco bardziej masywna, niż jest w rzeczywistości. Auto o wymiarach 451,5 cm długości, 186,5 cm szerokości i 165,0 cm wysokości na żywo jest znacznie przyjemniejsze dla oka. Zwłaszcza jej odważny design przykuwa spojrzenia. Naprawdę trudno o równie interesująco wyglądającego SUV-a. O ile jego klasyczna bryła raczej nie zaskakuje, tak eksperymentalny front nie daje o sobie zapomnieć. Całość wieńczą równie interesujące 19-calowe felgi, dostępne tylko w wersji Business Line.
Przyjemnie jest również w środku. W oczy automatycznie rzucają się dwa, 12,3-calowe ekrany skryte pod jedną taflą szkła. Muszę przyznać, że bardzo spodobały mi się pionowe kratki nawiewu ustawione po bokach tej multimedialnej konsoli. Przyjemnie dopełniają całość, nadając jej płynności. Niestety, czarno-czarne wnętrze wydaje się nieco ponure. Zdecydowanie lepszym wyborem będzie beżowa opcja. Humor poprawia jednak dobre spasowanie wszystkich elementów. Także skórzana tapicerka sprawia wrażenie solidnej i grubej.
Chyba tylko dwie rzeczy irytują we wnętrzu Sportage. Pierwszą jest plastikowy "blat" na tunelu środkowym wykonany z tworzywa w typie "piano black". Drugim jest podłużny panel do obsługi klimatyzacji oraz multimediów. Wiem, że prawdopodobnie jestem w mniejszości i opcja przeskakiwania między funkcjami irytuje tylko mnie, ale wolałbym, gdyby był to jedynie panel klimy. Prosiłoby się także o wykorzystanie fizycznych przycisków.
Z rozstawem osi wynoszącym 268,0 cm przestrzeni we wnętrzu jest sporo, także na tylnych siedzeniach. Dzięki typowemu pudełkowatemu nadwoziu miejsca nad głowami jest aż nadto. Tak samo jak na kolana miejsca nie brakuje, a dzięki regulowanemu oparciu kanapy każdy znajdzie wygodną dla siebie pozycję. Także za kierownicą znalezienie odpowiedniego ustawienia nie zajmuje zbyt wiele czasu. Może jedynie najwyżsi kierowcy będą mieli problem z optymalnym ułożeniem — wieniec kierownicy może przysłaniać zegary. Fotele z przodu są całkiem wygodne i przyjemnie miękkie, co niestety nie jest w wielu innych pojazdach takie oczywiste. Pod względem pakowności, bazowa pojemność bagażnika wynosi 591 litrów, jednak przez ukrycie akumulatora o pojemności 13,8 kWh, jest ona nieco mniejsza - 562 l. Po złożeniu tylnej kanapy otrzymujemy bardzo dużo przestrzeni załadunkowej - 1780 l.
Sportage uzbrojona została w hybrydowy napęd składający się z turbodoładowanego silnika 1.6 T-GDI, który rozwija 180 KM, oraz silnika elektrycznego. Łączna systemowa moc wynosi zatem 265 KM, a maksymalny moment obrotowy to 350 Nm. Współpracując z sześciobiegowym automatem, przenosi napęd na wszystkie koła, co pozwala na sprint do setki w 8,2 sek.
Jak już mamy za sobą suche dane techniczne, przejdźmy do wrażeń z jazdy. Na samym początku będę musiał przyznać, że nie spodziewałem się po koreańskim SUV-ie takiej zwinności. Zapewne duży w tym udział napędu na obie osie, a także akumulatora, który nieco obniżył środek ciężkości. Dzięki temu nawet w zakrętach Sportage nie traci na dynamice i stabilności. Także w kiepskich warunkach, prowadzi się niezwykle pewnie. Zawieszenie pracuje przyjemnie. Nawet przy pokonywaniu progów zwalniających wszystko odbywa się sprężyście, komfortowo, bez najmniejszego bujania. Można uznać, że koreańskim inżynierom udało się stworzyć niezwykle wszechstronny pojazd.
Hybrydowy napęd to także jego mocna strona. Najczęściej stara się korzystać z silnika elektrycznego, jednak ze względu na ograniczony zasięg, ok. 50 km, szybko wykorzystuje jego zasoby, po czym zachowuje się jak typowa hybryda, a nawet nieco lepiej. Na szczęście rekuperacja jest efektywna, przez co silnik elektryczny zawsze ma zapewniony zapas energii. Jeżeli będziemy spokojnie ruszać i nie znęcać się nad pedałem gazu, jednostka na prąd zapewni napęd nawet na parokilometrowym odcinku. Oczywiście, gdy będziemy musieli nieco dynamiczniej ruszyć, od razu zostanie załączony benzyniak.
Jedynymi wadami, jakie udało mi się wyłapać, jest dźwięk benzynowej jednostki przy jeździe pod górkę oraz przy gwałtowniejszym przyśpieszaniu. Symfonią kojącą uszy motoryzacyjnego maniaka na pewno nie da się go nazwać. Inną zdecydowanie istotniejszą wadą jest spalanie przy wyższych prędkościach (rzecz jasna przy wyładowanym akumulatorze). Koreański SUV jest mieszczuchem i woli nie wychylać nosa poza betonową dżunglę. Jeżeli wjedziemy na autostradę i będziemy chcieli jechać zgodnie z ograniczeniem, silnik popisze się apetytem na poziomie przekraczającym nawet 10 litrów. Jeżeli jednak będziemy unikać dróg szybkiego ruchu, zejdziemy do wyniku nie większego niż 6 l/100 km. Podobnie będzie też w ruchu miejskim. Dlatego warto pamiętać o ładowaniu akumulatora — w takiej sytuacji średnie spalanie na 100 km to zaledwie 1,2 l.
Jak zacząłem, tak skończę - nie spodziewałem się, że Sportage okaże się tak przyjemnym samochodem. Jest idealny na co dzień, odznacza się niskim spalaniem w mieście i na pewno poleciłbym go osobom, które mają możliwość bez skrępowania ładować go z domowego gniazdka (załadowanie akumulatora w taki sposób zajmie ok. 5,5 godziny). W innym wypadku warto byłoby się zastanowić nad wyborem wersji z miękką hybrydą. Zwłaszcza, że różnica w cenie może być znaczna. W testowanej, bardzo dobrze wyposażonej wersji Business Line, Sportage z hybrydą Plug-in (napęd wyłącznie 4x4) to koszt przynajmniej 210 900 zł. Z miękką, 180-konną hybrydą, w tej samej wersji wyposażenia i napędem AWD (dostępna jest również wersja z napędem na przednią oś) ceny startują z poziomu 178 900 zł. Samochód użyczyła do testu Kia Polska. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść przygotowanej publikacji.