ROZMOWA Z Cezarym Kasprowiczem prezesem biura turystyki Polskiego Związku Motorowego MONIKA WITKOWSKA: Jesteście jedynym w Polsce biurem specjalizującym się w obsłudze zmotoryzowanych turystów. W jakich sprawach najczęściej zgłaszają się klienci?
CEZARY KASPROWICZ : Oczywiście w sprawie winietek! Jeśli zamierzamy jeździć po autostradach i drogach szybkiego ruchu takich krajów, jak: Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Austria czy Szwajcaria, musimy mieć winietkę naklejoną na szybę. Niestety, nie ma winietek na jeden dzień - w zależności od kraju mamy do wyboru minimum tygodniowe albo 10-dniowe. Winietki sprzedaje się na granicach, stacjach benzynowych i w innych wyznaczonych punktach, ale wielu kierowców, nie chcąc sobie zaprzątać tym głowy na wyjeździe (tym bardziej że bywają problemy z dostępnością winietek "po drodze"), kupuje winietki w naszym biurze (osobiście lub internetowo za pośrednictwem strony www.pzmtravel.com.pl). Bez winietek jeździć nie radzę, bo np. w Austrii kontrole przeprowadza się nie tylko z nieoznakowanych samochodów, ale także na parkingach przy restauracjach. Za brak winietki grozi tam kara 250 euro, a w Czechach (sprawdza się je głównie lornetką za Brnem) jeszcze więcej, bo 5 tys. koron (795 zł) - jeśli płaci się u policjanta (przyjmują chętnie karty kredytowe) - albo 15 tys. koron (!), czyli ok. 2400 zł, jeśli płacimy w terminie późniejszym.
Nawet w przypadku krótkich odcinków winietki mieć trzeba, o czym przekonało się wielu Polaków jadących przez Słowenię do Chorwacji. Nie chcąc płacić za dwugodzinny przejazd słoweńskimi autostradami 15 euro (tyle kosztuje najtańsza, tygodniowa winietka), korzystali z równoległej do autostrady podrzędnej drogi, z której jednak trzeba było na bardzo krótki odcinek przy Mariborze wjechać na drogę "winietową". No i właśnie tam, na rondzie, czaili się policjanci, którzy mają prawo wlepiać mandaty na kwotę od 300 do 800 euro. O jakich dokumentach musi pamiętać kierowca?
- Podstawa to aktualny dowód rejestracyjny i obowiązkowe OC pojazdu (nie żadna skrócona karta, ale pełna polisa, która w tej chwili uznawana jest we wszystkich krajach europejskich). Tych, którzy wyjeżdżają na krótko, nie mając autocasco, zachęcamy, aby wykupili polisę assistance.
To, że trzeba mieć prawo jazdy, to wiadomo (jeśli zamierzamy prowadzić samochód w USA, Kanadzie czy Australii, niezbędny jest zupełnie inny dokument - międzynarodowe prawo jazdy). Do przekraczania granic na zachodzie Europy zamiast paszportu wystarczy dowód osobisty - także w Chorwacji, Szwajcarii i Norwegii, mimo że to kraje pozaunijne. Dzieci natomiast podróżują zawsze z paszportem. O czym jeszcze musimy pamiętać przed wyjazdem?
- Choćby o tym, by posiadać aktualną (trzeba spojrzeć na datę ważności) apteczkę wyposażoną według unijnych standardów, co bywa przez policjantów sprawdzane. Niestety, większość apteczek, które kupuje się u nas, nie spełnia tych norm (chodzi głównie o ustnik do sztucznego oddychania i nożyczki). Spis poprawnie wyekwipowanej apteczki można znaleźć na stronie PZM Travel. Nie ma natomiast obowiązku posiadania gaśnicy - to dla odmiany nasz polski wymóg. Przypominamy też o trójkącie i obowiązkowej kamizelce, którą należy założyć w przypadku awarii. Narzucają to przepisy większości państw europejskich, oprócz Niemiec, gdzie kamizelka jeszcze nie jest obowiązkowa. Pamiętajmy też, że dzieci o wzroście mniejszym niż 150 cm muszą jeździć w foteliku.
Gdzie obecnie jest najtańsze, a gdzie najdroższe paliwo?
- Nie ma już teraz takich różnic jak dawniej, ale wciąż w Niemczech, we Francji czy Holandii i Belgii paliwo jest przeciętnie o 20 centów droższe niż w Polsce. Aby zaoszczędzić, polecam tankować na małych stacjach w miastach lub w ich pobliżu. Pamiętajmy, że w niektórych krajach, takich jak np. Finlandia, nie kupimy gazu samochodowego. A w których krajach są najdroższe autostrady? - Najbardziej kosztowne jest korzystanie z autostrad we Francji (zwłaszcza na południu, nad wybrzeżem Morza Śródziemnego) i we Włoszech. Płacimy tam za przejechane odcinki, przy czym nie ma ujednoliconej kwoty za kilometr, bo w tych krajach autostrady należą do kilku korporacji. Jakiej wysokości mandaty mogą nas spotkać?
- Głównie dostajemy mandaty za przekraczanie prędkości. Są to znaczące sumy - np. w Niemczech za przekroczenie w terenie zabudowanym dozwolonej szybkości o 41-50 km/godz. zapłacimy 200 euro, zaś w Chorwacji do 2 tys. kun (ok. 1200 zł). Tyle samo chorwaccy policjanci liczą za niewłaściwe parkowanie, natomiast za przejechanie na czerwonym świetle kara może wynieść nawet 5 tys. kun (2800 zł). "Tańsze" czerwone światło jest w Bułgarii - mandat wynosi 60 lew (130 zł), podczas gdy rozmowa przez telefon w trakcie jazdy (o ile nie mamy urządzeń głośnomówiących) to wydatek 50 lew (100 zł). Na pewno warto dołożyć starań i zorientować się w lokalnych przepisach. Na przykład w Budapeszcie zdarzają się ograniczenia ruchu w mieście wynikające ze zbyt wysokiego zanieczyszczenia spalinami. Służby mogą więc ogłosić, że pojazdy z numerami rejestracyjnymi kończącymi się cyfrą nieparzystą (dotyczy także samochodów zagranicznych) w godzinach 6-22 mogą poruszać się po stolicy Węgier tylko w dni nieparzyste, a z cyfrą parzystą - w dni parzyste. Kto się nie dostosuje, grozi mu kara 100 tys. forintów (1500 zł). Swoją drogą, jeśli otrzymamy za granicą mandat, radzę jak najszybciej go opłacić, dlatego że po powrocie do kraju nie ma gdzie tego zrobić. Ci, do których wysyłane są ponaglenia, muszą pamiętać, że takie samo pismo wysyłane jest na policję polską.
Jak możemy zorientować się w tych zawiłych, często odmiennych w różnych krajach przepisach?
- Właśnie po to, aby pomóc zmotoryzowanym turystom, prowadzimy naszą stronę internetową www.pzmtravel.com.pl, gdzie można przeczytać o winietkach, przepisach, wyposażeniu samochodu, aktualnych cenach paliwa, płatnych drogach itp. Za dodatkową opłatą (17 zł rocznie) można zostać członkiem Klubu PZM Travel, w ramach którego dostaje się tzw. newsletter z wszelkimi aktualnościami i dostęp do bardziej szczegółowych informacji.
Czy w czasach względnie tanich przelotów korzystanie z tzw. własnego dojazdu nie ma tendencji spadkowej? - Zmniejszyła się liczba zmotoryzowanych wyjazdów służbowych i integracyjnych organizowanych przez firmy. Samoloty jako takie raczej nie wpłynęły na turystykę samochodową - ci, którzy lubią jeździć, jeżdżą nadal i to w tym samym kierunku, chociaż zwykle zmieniając miejsce pobytu. Zmieniają się również kraje tranzytu w drodze do miejsca docelowego - coraz częściej przejeżdżamy np. przez Węgry, bo są tam coraz lepsze kempingi czy hotele. Czyli gdzie będzie w te wakacje najwięcej samochodów z polską rejestracją?
- Wciąż najczęściej jeździmy własnym samochodem do Chorwacji. W tym roku widzimy zwiększone zainteresowanie Włochami, ale nie chodzi wcale o wybrzeże Adriatyku - dużo osób zamierza wypoczywać w Toskanii albo na północy, w górskim otoczeniu jezior Garda i Como, choć nie brak i takich, którzy zjeżdżają na samo południe Italii. Sporo Polaków wybiera się też na Korsykę i Sardynię - wiemy o tym, bo wielu z nich bardzo wcześnie, niekiedy nawet w styczniu, rezerwowało bilety promowe. Coraz mniej jest natomiast turystów podróżujących swoim pojazdem do Francji i Hiszpanii, ale być może w przypadku tych odległych krajów jednak przesiedli się w samoloty. Czy są kraje, które odradzacie zmotoryzowanym turystom?
- Nie tyle odradzamy, ale na przykład wyjeżdżającym do Kosowa radzimy, aby brali pod uwagę niestabilną sytuację polityczną tego rejonu. Są kraje, w przypadku których nie możemy określić, czy są pewne i bezpieczne, bowiem nie posiadamy aktualizowanych stale informacji. Na tej liście są: Ukraina, Mołdawia, Republika Naddniestrzańska, Białoruś i Rosja. Tutaj ponownie zachęcam do lektury poradnika MSZ, który zawiera wiarygodne informacje. Za to jako absolutnie bezpieczne i spokojne polecamy Albanię, Rumunię i Bułgarię. I na koniec, jakie plany na wakacje ma prezes PZM Travel?
- Jako biuro organizujemy w wakacje sporo imprez caravaningowych - ja sam pilotuję dwa zloty zagraniczne. A prywatnie z całą rodziną, z dziećmi, wybieramy się do Rzymu. Oczywiście samochodem i oczywiście na kemping!